ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA @Little_Sinner13
Michael
Obudziły mnie
promienie słońca wpadające do pokoju hotelowego. Sam nie wiem, jak się w nim
znalazłem, ale podejrzewam, że to sprawka mojego brata – jestem mu za to
niezmiernie wdzięczny. Niechętnie poderwałem się z łóżka, o czym złapawszy
paczkę papierosów wyszedłem na balkon. Miałem widok na całe Vegas, gdzie
przyjechaliśmy z Greg’ em na ferie, ponieważ Jas w ostatniej chwili odwołała
nasz wypad do Hiszpanii pod pretekstem odwiedzin u siostry.
Moja dziewczyna
ostatnio dziwnie się zachowuje – jak nie Jasmine. Spędza więcej czasu z
Calumem, olewając całkowicie mnie i Mary. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale
Hogan nawet zmieniła swoje miejsce na zajęciach, jedynym słowem jakim mogę
określić zachowanie Jas to stwierdzenie, że zwariowała. Nigdy nie poświęcała
tyle uwagi Hoodowi i tak, przyznaję cholernie mnie to wkurwia. Do cholery to
mój przyjaciel, a ona się z nim migdali! Kocham Jasmine, ale ona zaczyna
przesadzać, skoro nie chce już ze mną być w związku, niech powie i oszczędzi mi
publicznego upokorzenia, bo mam dość wychodzenia na idiotę przed ludźmi ze
szkoły, przyjaciółmi oraz rodziną.
-Mike, telefon! Jas
dzwoni! – zawołał Greg, na co wywróciłem oczami. Robi to tylko po to, żeby
upewnić się, że nie zdradziłem ją z jakąś prostytutką, czy faktycznie się
martwi?
Wróciłem do
apartamenty po komórkę i znów wyszedłem na świeże powietrze. Przez chwilę
zastanawiałem się, czy powinienem odbierać, a może trochę pomęczyć Hogan, ale w
ostateczności – nie potrafię być dla niej chamem – zdecydowałem się na rozmowę
z moją dziewczyną.
-Halo? – mruknąłem
siląc się na obojętny ton.
-Cześć, Mikey – Jas
brzmiała, jakby za mną tęskniła. Przemawiał przez nią smutek, dlatego szybko
zrobiło mi się głupio oraz wstyd, że byłem taki ostry w osądzie jej. –Jak w
Vegas?
-Dobrze, co u
Carrie? – szczerze to mnie to nie odchodziło, ale o czym miałem rozmawiać z
kimś, kto zachowuje się względem mnie jak zimna suka? Miałem się cieszyć, że
zadzwoniła i udaje, że nadal jej zależy, skoro po dwóch tygodniach będzie znowu
ślinić się do mojego pieprzonego przyjaciela?! Nie jej doczekanie.
-Ma się naprawdę
świetnie, cieszę się, że ją odwiedziłam – wywróciłem oczami. Tsa, lepiej
spędzić czas z siostrą, niż z facetem, którego podobno kocha. –Tęsknię za tobą.
-Oczywiście –
prychnąłem pod nosem, ale na moje nieszczęście brunetka to wychwyciła.
-Co to ma znaczyć? –
warknęła. Mhm, powrót suki, cóż za niespodzianka! Phi.
-Na pewno tęsknisz
za mną, a nie za Hoodem? – uniosłem brew, biorąc kolejnego bucha drugiego już
papierosa. –Ostatnimi czasy staliście się sobie naprawdę bliscy – dodałem
kąśliwie.
-Zabiję… - warknęła
złowieszczo, ale nie przejąłem się tym. –Dobrze wiesz, że Cal to mój
przyjaciel, Mike.
-Świetnie –
przyznałem. –Dla mnie jest jak brat, ale nie podrywam go, tak jak ty i nie
migdalimy się.
-Nie pieprz,
Clifford, przecież wiesz, że kocham tylko ciebie.
-Wiesz, co, Jasmine?
– miałem już dość tych podchodów. Teraz, albo nigdy. –To koniec.
-Że, co?! –
przemawiała przez nią istna furia.
-Zrywam z tobą.
-Jesteś…- zaczęła,
ale nie miałem w planach słuchania tych obelg.
Jasmine Hogan była
mistrzynią, jeśli chodzi o mieszanie ludzi z błotem. Na człowieku, który
obraził ją, lub którąś z jej przyjaciółek nie pozostawiała suchej nitki. Była
suką na miarę Brooklyn, z tym wyjątkiem, że Dawson szargała opinię publiczną
swoich wrogów, a Hogan sprawiała, że czuli się jak ostatnie ścierwa. Ze mną jej
się nie uda. Nie pozwolę jej na te gierki, a Calum zapłaci za to, że ukradł mi
dziewczynę. Hood będzie żałował, że się urodził i nawet Mary czy chociażby
Ashton mu nie pomogą. To będzie istne piekło, zwiastujące prawdopodobnie rozpad
naszej paczki. Nie mam zamiaru przyjaźnić się z Calem, po tym jak zabawiał się
z moją dziewczyną.
Wróciłem do pokoju,
gdzie Greg rozmawiał przez telefon z Leną, która ostatnimi czasy nie daje mu
spokoju. W sumie to rozmową nie można było tego nazwać, bo mój brat darł się na
całe piętro, które wynajęliśmy. Nie było z tym problemu, ponieważ Caesars Palace
należy do sieciówek ojca Ashtona od jakiś dwóch lat.
-Pieprz się, Lena –
rzucił swój telefon na łóżko, a później na nie opadł. –Laski są skomplikowane.
-Tsa – mruknąłem.
–Zabawmy się, w końcu jesteśmy w Vegas.
-Masz dziewczynę –
przypomniał, na co pokiwałem przecząco głową.
-Od jakiś dwóch
minut jestem singlem.
-Ładnie, młodszy
bracie – wywróciłem oczami. –Zerwałeś z laską, z którą byłeś około pięciu lat,
przedszkola i początku podstawówki już nie liczę – machnął ręką przyszły
prawnik. –Tak, czy inaczej zerwałeś przez telefon z dziewczyną, która bądźmy
szczerzy jest totalną wariatką, jeśli chodzi o poniżanie ludzi.
-Greg – westchnąłem
z fałszywym przejęciem. –Doskonale wiem, jaka jest Jasmine, ale nie pozwolę,
żeby robiła ze mnie kretyna, bujając się z Hoodem.
-Jas – prychnął z
kpiną. –I Calum? – parsknął śmiechem, nie kryjąc swojego rozbawienia moją
osobą. Tak, bardzo śmieszne. Bardzo. –Głupi jesteś, czy jak?!
-Zamknij się, dobra?
– warknąłem.
Nie potrzebuję, żeby
starszy brat prawił mi morale na temat mojego prostackiego zachowania, bo
zerwałem z Hogan przez telefon – wiem, że zachowałem się jak złamas, ale
potrzebowałem się odegrać, a to była dla mnie jedna z najlepszych okazji, jakie
mogły się nadarzyć. Ja też potrafię być sukinsynem i właśnie pokazałem to
Jasmine – również mogę być bezwzględny, jeśli chodzi o siebie samego oraz
osoby, które mnie wkurwiają czy ranią. Gra, a raczej wojna się rozpoczęła, jak
na razie nie ma żadnych ofiar, ale to tylko dlatego, że każde z nas wyjechało w
inną część świata. Ja jestem w Nevadzie, Jas w Londynie, a Hood… On się poci w
Meksyku. Frajer. Roger miał mu zapewnić rygor, a ten kretyn zapewne wymyka się
wieczorem na jakieś imprezy i pieprzy dziewczyny.
-Ale taka jest
prawda…
-Mam ferie i chcę
się zabawić. Pograć w kasynie i zaliczyć jakąś panienkę. Masz wybór: Możesz się
do mnie przyłączyć i dać się ponieść, albo siedzieć i użalać się nad sobą, bo
siostra Hemmingsa ma cie w dupie – na twarzy Clifforda pojawiła nutka złości, ale
szybko zastąpiła ją czysta irytacja. Tsa, ja sam mam czasem dość siebie.
-Niech melanż nas
poniesie, bracie…
~***~
Przekroczyliśmy próg
kasyna. W środku było duszno i tłoczno, dało się też wyczuć zapach drogich
alkoholów, które popijali bogaci bywalcy. Wszystkie stoły były zajęte przez
staruchów, którzy w towarzystwie młodych, łasych na kasę kobiet –
prawdopodobnie dziwek – cieszyli się z jednorazowych fartów, ponieważ całkiem
pewne, że wyjdą stąd z pustymi kieszeniami oraz kilkanaście tysięcy do tyłu.
Ja w przeciwieństwie
do nich miałem strategię. Zawsze miałem farta, jeśli chodziło o gry karciane, i
każdy, kto ze mną grał tak uważał, ale to była po prostu świetna taktyka, którą
zwykłem stosować. Mój sekret tkwi w tym, że nawet jeśli masz wygraną w
kieszeni, nie możesz tego pokazywać. Zawsze trzeba kilka razy przegrać, aby
przeciwnik poczuł się pewnie i dopiero później wyciągnąć wszystkie asy.
Razem z Greg’ m
przepchaliśmy się do baru, gdzie mój brat usiadł na jednym z wysokich krzeseł.
Stanąłem pomiędzy nim, a jakąś blondynką, po czym zamówiłem dla nas dwie
szklanki czystej whisky – jak się bawić, to na całego, po za tym właśnie
rozstałem się z kobietą, którą kocham, więc należy mi się.
-Cześć – wymruczała
blondyna, łapiąc za moje przedramię. Co, do cholery?!
-Mhm, cześć –
mruknąłem od niechcenia, po czym przechyliłem szklankę z napojem i wypiłem
wszystko jednym duszkiem.
-Będziesz grał? –Chryste,
zabierzcie tą idiotkę.
-Nie, przyszedłem
popatrzeć – prychnąłem kpiąco, przy okazji wywracając oczami. Co z nią nie tak?
Jest jedną z tych głupich blondynek? Najwyraźniej tak. –Oczywiście, że będę
grał – poinformowałem, widząc, że kobieta unosi pytająco brwi. Tak,
zdecydowanie jest głupia. –Daj mi żetony – podałem barmanowi banknot o nominale
sto dolarów, na co mój brat prychnął.
-Schodzisz coraz
niżej ze stawką.
-I tak wygram co
najmniej kilka tysięcy, więc do czego piejesz?
-Załóżmy się –
westchnąłem głęboko. Lubię zakłady, ale nie z Greg’ m to prawdziwy krętacz,
jest przebiegły jak lis. –Wejdź do gry z dwoma dolarami, jeśli wygrasz dam ci
mój wóz na zawsze, jeśli przegrasz będziesz moją szmatą przez miesiąc.
-Stoi – wystawiłem w
jego kierunku dłoń, którą uścisnął.
-Czyli… - zaczął
facet za kontuarem.
-Daj – wyszarpałem
papierek z jego dłoni i schowałem go do portfela. –Stary, masz drobne? –
zwróciłem się do brata, gdy zorientowałem się, że nie mam przy sobie mniejszych
sum.
-Masz – prychnął, podając
pieniądze barmanowi, który w zamian podał mi dwa żetony. Niezła kicha, przecież
mnie wyśmieją.
Razem z dwoma
okrągłymi monetami podszedłem do jedynego stołu, gdzie było wolne miejsce.
Zasiadłem na krześle, a później przebiegłem wzrokiem po graczach. Pięciu dorosłych facetów, którzy będą
rozpaczać jak małe bachory, którym rodzice nie chcą kupić wymarzonej zabawki –
nie lubię dzieci, same z nimi kłopoty i jeszcze ryczą o byle co.
Jeden był brunetem o
szarych oczach, który w rękawie miał jedną kartę – typowy amator, dlatego łatwo
będzie mi go zdemaskować przed resztą.
Drugi był blondynem
o niebieskich oczach – jak typowy doświadczony gracz, nie zdradzał swoim
wyrazem twarzy żadnych emocji. To jeden z tych zaawansowanych, a po pozłacanym
zegarku szwajcarskim, który miał na lewym nadgarstku wnioskuję, że jest dziany,
ale… Nie tak bardzo jak moja rodzina.
Kolejny typek w
garniaku od Armaniego i okularach na nosie był szatynem o zielonych
patrzałkach. Nie był pewniakiem, ale też nie był początkującym, coś pomiędzy…
Ja nazywam takich jak on zaawansowany świeżak.
Następny był rangą
taki sam jak jego poprzednik, z tym wyjątkiem, że jego ubiór nie był tak
poważny, mimo iż też był zamożny – kolejny zegarek.
Ach, ci szpanerzy.
Czuję się przy nich jak wieśniak w jeansach i koszulce od Dolce & Gabbana,
no i w adidasach od Nike. Chryste, mogłem chociaż włożyć zegarek, który Jas
dała mi na rocznicę…
Nie, nie będę już
nosił tego zegarka, bo będzie mi przypominał o niej. Wystarczy, że będę jej
unikał do końca roku, czyli przez kilka miesięcy. Po egzaminach, złożę papiery
na uczelnię razem z Ashtonem i… Do Caluma nie będę się odzywał. Niech się wali,
pieprzony przyjaciel z odzysku. Zaproszę jakąś laskę na bal, a później wyjadę gdzieś
na wakacje i będę się bawił życiem, bo należy mi się. Jestem młody, bogaty i
gram w zespole – laki lubią takich facetów. Po za tym jestem już ustawiony na
życie, niezależnie, jaki kierunek studiów wybiorę, będę pracował w firmie mojej
mamy, która zawodowo projektuje wnętrza domów gwiazd. Ja będę odpowiadał za
reklamę, – lubię tworzyć strony internetowe i ogólnie bawić się grafiką –
dodatkowo mogę sprzedawać wszystkie te wypasione chawiry bogatym snobom. To
łatwe pieniądze, a jeśli mama nie będzie chciała ze mną współpracować, to będę
grał w pokera i dzięki temu się utrzymam, zapewniając tym samym sobie pełne
luksusów życie. Zresztą mam jeszcze zespół.
Ostatni z graczy był
podstarzałym, już siwiejącym dziadkiem, na którego kolanach siedziała młoda
kobieta o ciele modelki. Panienka miała na sobie kusą czerwoną sukienkę, która
ledwo zakrywała ogromny dekolt. Na ramiona i biust opadały jej brązowe, lekko
falowane włosy, a jej brązowe oczy świdrowały mnie na wylot. Bądź, co bądź, ale
byłem tutaj najmłodszy i zapewne z najmniejszym kredytem, który swoją drogą
muszę oddać Greg’ owi.
-Witam, panów –
powiedziałem, splatając dłonie razem, a następnie prostując ramiona i
strzelając palcami.
-Synku, wnioskuję,
że coś ci się pomyliło – stwierdził ten staruch, a reszta się zaśmiała.
-Cóż, naucz mnie,
dziadku – uśmiechnąłem się nonszalancko, przy okazji puszczając oczko jego
laluni, która zachichotała pod nosem. To był uroczy śmieszek, ale ona nadal
była dziwką.
-Uważaj, chłopcze –
wskazał na mnie palcem, prawdopodobnie próbując mi w ten sposób grozić, ale…
Bądźmy szczerzy, przyjaźnię się z Irwinem, który jest mistrzem zemsty i knować
do pary z Marianną, więc słowa tego emeryta po mnie spływają.
-Załóżmy się –
wszyscy zainteresowani delikatnie pochylili się do przodu, to też mówiłem
dalej, na czym polega umowa. –Jeśli wygram, twoja… - z zagryzioną wargą
przyjrzałem się kobiecie, która z świecącymi oczami mi się przyglądała. Powinni
ją zamknąć za ten gwałt wzrokiem. –Wnuczka – głośny śmiech wydobył się z ust
reszty graczy. –Zajmie się moim narcystycznym bratem, mówiąc zajmie mam namyśli
zajmie się – poruszałem znacząco brwiami. –Stoi?
-Pobiegniesz z płaczem
do ojca, synu – stwierdził pewien swego.
-Włóż okulary,
starcze – prychnąłem z kpiącym uśmieszkiem.
~***~
Po godzinie wróciłem
do barku, gdzie Greg rozmawiał z jakimś facetem. Wysypałem dziesięć tysięcy
żetonów na blat, jedynie barman wyszczerzył ze zdziwienia oczy. Tsa, mam
osiemnaście lat i miałem dwa dolary, które zamieniłem w dziesięć patoli, cóż…
Sądzę, że należy to uczcić.
-Kolejka dla
wszystkich – dyskretnie wskazałem Susie głową na mojego brata, a brunetka
zaczęła masować dłońmi jego barki, tym samym zwracając jego uwagę.
-Co jest? – zapytał zdezorientowany.
-Wiesz…
Stwierdziłem, że zamiast oddawać ci dwa dolary, dam ci coś, co lepiej
wykorzystasz. Może być? – zapytałem unosząc brwi ku górze, będąc niezwykle
opanowany. Poker mnie uspokaja.
-Zdecydowanie –
przytaknął z szerokim uśmiechem przyszły prawnik. –Widzimy się w apartamencie,
chodź, maleńka, zaopiekuję się tobą – z szaleńczym błyskiem w oczach wstał i
łapiąc za nadgarstek dziwki kierował się w stronę wyjścia z kasyna.
Miejmy nadzieję, że
Greg będzie mądry i się zabezpieczy, ponieważ jeśli złapie jaką chorobę
weneryczną lub zaliczy wpadkę… Będę się śmiał. W sumie, to chciałbym widzieć go
w roli młodego tatuśka, który zamiast się bawić się w klubie, musiałby niańczyć
jakiegoś obrzyganego lub obsranego śmarkacza, którego gęba się nie zamyka. Nie
lubię dzieci i nie kryję się z tym, wolałbym być biedny, niż wychowywać
dzieciaka. Gdybym został nastoletnim ojcem, chyba bym się powiesił, albo
wykastrował, albo zaćpał, albo pociął…, Albo wszystko naraz.
Po wypiciu
kilkunastu literatek whisky w towarzystwie jakiś biznesmenów oraz ich kobiet
lub pań do towarzystwa, wróciłem do pokoju. Na całe szczęście miałem pokój po
przeciwnej stronie, dlatego nie będę musiał wysłuchiwać tych jęków dochodzących
z sypialni Clifforda.
Greg to istny
seksoholik. Musi ruchać, żeby żyć – tak uważa, ale osobiście twierdzę, że jest
samotny. Potrzebuje stabilizacji, laski, która będzie go trzymała krótko. Chcę,
żeby był szczęśliwy i znalazł kogoś takiego, jak ja… To znaczy, jak ja w
przeszłości.
_______________________________________
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM...
Spieprzyłam na całej linii. Nie dość, że tydzień temu nie dodałam tego rozdziału, to na dodatek teraz, gdy go już napisałam to jest do dupy. Jaa... Nie potrafiłam zabrać się za napisanie, a raczej dokończenie, bo początek już miałam.
Naprawdę przepraszam!
Dziękuję wam za komentarze pod poprzednim postem.
Przepraszam również @Little_Sinner13 - wiem, że spodziewałaś się czegoś lepszego, a ja cie rozczarowałam. Wybacz...
Chciałam pokazać wam w tym rozdziale, jaki jest pogląd Mike' a na dziecko w tak młodym wieku, nie wiem, czy mi się to udało, ale mam nadzieję...
Życzę wam udanych wakacji, miśki ;**
Och, jeszcze jedno, założyłam nowego bloga:
Zacznę je pisać, gdy skończę Errora. Po zakończeniu tego ff, powstanie również nowa historia, tym razem będzie się ona skupiała na losach dwóch totalnie różnych pod względem charakteru dziewczyn oraz Luke' a i Ashtona. W najbliższym czasie spróbuję zabrać się za tworzenie bloga, a gdy już skończę to podrzucę wam linka. Tym czasem mam dla was zwiastun Powerless' a