piątek, 25 grudnia 2015

PRZEPRASZAM + niespodzianka (:(

Okay, to niezwykle trudne, ale konieczne - wyczerpałam się w tym opowiadaniu i nie potrafię go dokończyć, ale powiem wam jak widziałam jego przebieg:

Mary na balu miała spotkać się z Ashtonem w kantorku trenera, ale czekał tam na nią Andy, który chciał ją wykorzystać, jednak przeszkodził mu w tym pan Moore (nauczyciel historii - jeśli ktoś nie pamięta ;)). Dziewczyna cała roztrzęsiona wróciła na ten nieszczęsny bal, akurat na ogłoszenie wyników. Królem został Luke, ale kiedy przyszedł czas na wyłonienie królowej na ekranie pojawił się filmik, na którym Irwin mówi, że Mary nic dla niego nie znaczy i jest tylko i wyłącznie jego przyjaciółką oraz, gdzie całuje Mellody. Marianna wybiega rozpłakana, a Ashton za nią chcąc jej to wszystko wyjaśnić, ale nie zdążył jej zatrzymać. 
W kolejnych częściach Mary miała być załamana, a pocieszać miał ją Dylan (przyrodni brat - patrz zakładka 'Rodziny bohaterów'). Wreszcie podjęłaby decyzję o wyjeździe do Londynu, gdzie rozpoczęłaby studia na Oxfordzie razem z Jasmine. Prowadziłaby cholernie intensywne życie, ponieważ pod pseudonimem Anny Nowak (skrót od MariANNA, a nazwisko jest panieńskim jej matki) stworzyłaby własną linię ubrań oraz dodatków. 
Ashton natomiast przeżywałby wszystko bardzo mocno - rozstanie, stratę przyjaciółki, której miejsca pobytu nie potrafił odnaleźć. Oczywiście, też poszedłby na studia w Los Angeles, gdzie poznał AJ (zakładka 'Bohaterowie" - Anna Jane Fitz), a którą połączył go niezobowiązujący seks, ponieważ oboje mieli podobne doświadczenia związkowe. 
Po kilku latach, kiedy to Mary wybiła się, jako nowa ikona mody, i która otworzyła już kilkadziesiąt butików; wróciła do LA, aby oficjalnie otworzyć jeden ze sklepów za namową Eleny (siostry Ashtona) postanawia go odwiedzić. Oboje nie wiedzą jak się zachowywać, ponieważ to było ich pierwsze spotkanie od tego nieszczęsnego balu. Oboje byli już dorośli, a Mary była w poważnym związku, miała narzeczonego; a Ashton... on był w pewien sposób związany z AJ. Mimo wszystko chcieli odbudować swoją przyjaźń, ale skończyło się to fiaskiem, ponieważ wylądowali w łóżku, a Mary wyjechała następnego dnia bez słowa wyjaśnienia. Ashton szukałby jej, ale z marnym skutkiem, dopiero od Michaela, -który razem z Jas wychowywał syna - dowiedział się, że Mary mieszka w Londynie. Pojechałby tam, ale wówczas dowiedziałby się, że Marianna ma narzeczonego. Zrobiłby jej awanturę i wszystko wyszłoby na jaw, łącznie z informacją, że AJ jest w ciąży z Ashem (co jest bzdurą). Ashton wyjeżdża, kolejny raz ze złamanym sercem. Mary ucieka sprzed ołtarza i wraca do Los Angeles, gdzie dowiaduje się od Eleny, że Ash postanowił poślubić AJ, żeby zrobić na złość Wesley. Potem doszłoby do spotkania tej dwójki za interwencją Eleny. Wszystko wreszcie by sobie wyjaśnili. Prawda o rzekomym ojcostwie Ashtona jak również i ściemy Anny Jane. 
Epilog byłby kolejnym skokiem w przyszłość, ponieważ Ashton i Mary mieliby już córeczkę. Ash z dzieckiem byliby w rodzinnym domu chłopaka, gdzie odbyć miała się kolacja wigilijna. wszyscy czekaliby tylko na Mary, która musiała załatwić sprawy w domu mody, w Paryżu. Całą sielankę przerwałaby informacja o katastrofie lotniczej, w której miała brać udział Wesley. Ashton byłby wściekły, zrozpaczony..., ale potem okazałoby się, że jednak dziewczyna spóźniła się na lot. Jeden wielki Happy End.
Jeśli chodzi o resztę bohaterów:
Calum oczywiście poszedłby na Harvard razem ze swoją ukochaną Carrie, z którą założyłby później rodzinę - miał mieć syna i córkę. Odziedziczyłby również firmę Rogera. 
Mike razem z Jas mieszkałby w Londynie, gdzie otworzył własną firmę komputerową i odnosiłby sukcesy na światową skalę. 
Luke... huh.... po ciężkich zmaganiach i trudach, wreszcie udałoby mu się przekonać Brooklyn do siebie. Po długich latach wreszcie stworzyliby - nieco burzliwy i pełen sprzeczności oraz kłótni - związek. Luke miał być gwiazdą rocka znaną na światową skalę, a Brook modelką... 

Cóż... naprawdę was przepraszam i mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo... w końcu są święta i powinno się wybaczać... -gówno prawda! Jeśli ktoś nas kurewsko mocno skrzywdził to nawet odrobina empatii nie wchodzi w grę, dlatego jeśli jesteście wściekli to uwierzcie, że cholernie was rozumiem... 

Tym czasem zapraszam na:
rozdziały zaczną pojawiać się od nowego roku, ale pierwszy zaraz będzie już opublikowany... 


Naprawdę mi przykro, ale wesołych... c'nie? ;**  

niedziela, 30 sierpnia 2015

35. Rich Youth


WAŻNA INFORMACJA POD SPODEM - PRZECZYTAJ KONIECZNIE!! 
  


Mellody

Leżałam w łóżku razem z Andy’ m, który zataczał kciukiem maleńkie kółeczka na moim lewym obojczyku. Od jakiegoś miesiąca regularnie ze sobą sypiamy, ponieważ Ashton stwierdził, że nie ma ochoty na seks, gdyż zbytnio stresuje się egzaminami końcowymi i ogólnie mówiąc zakończeniem roku oraz balem. Oczywiście jestem świadoma, że pieprzy tą małą sukę Wesley, z którą spotyka się od ferii, czego dowiedział się Howard od pijanego Luke’ a – biedaczek rozpacza, ponieważ Brooklyn dała mu kosza, ale czego on się spodziewał, że Dawson tak po prostu się ucieszy? To nie jest żadna głupia komedia dla kretynów, gdzie dwoje nastolatków wpada na siebie w szkole, a później zostają parą. Heh, Hemmings jest po prostu żałosny, i pomyśleć, że kiedyś się przyjaźniliśmy. Mam ochotę wymiotować, kiedy na niego patrzę, gdy panoszy się w paczce Mary, Ashtona, Caluma, Mike’ a i Jas.
-Masz już kieckę na bal? –Wymruczał brunet, trącając nosem mój policzek.
-Nie.
-Zadzwoń do tego kutasa i każ jechać razem z tobą.
Andy był wściekły zarówno na Irwina jak i jego zdzirowatą dziewczynę za to, że złamali warunki zakładu, o którym nie miałam bladego pojęcia. Ashton zrobił ze mnie kompletną idiotkę, dlatego bardzo chętnie pomogę Howardowi rozwalić do końca tą już i tak zniszczoną ekipę. Nie pozwolę, żeby to uszło im na sucho.
-Masz, dzwoń. –Oznajmił dziewiętnastolatek podając mi komórkę z wybranym już numerem oraz włączonym głośnikiem.
-Siema, Mel. –Mruknął od niechcenia. –Wiesz… Jestem nieco zajęty, możemy pogadać później?
-Nie, do cholery, nie możemy. –Warknęłam.
-Am… Okay, więc o co chodzi?
-O to, że nie mam sukienki na bal, a ty miałeś jechać ze mną wybrać, żebyśmy do siebie pasowali.
-Co?! Przecież my nie… Ahm, tak, masz rację, po prostu pomyliły mi się daty, przyjadę za jakąś godzinę z Mary i Luke’ m, bo ona też nie ma kiecki, a Hemmo musi kupić krawat. –Wywróciłam oczami, jacy oni są żałośni. –Kończę, nara. –Nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Ogarnęła mnie wściekłość, jak on może się rozłączać, kiedy ja nawet nie skończyłam?! Cholerny kutas, na sto procent teraz pewnie ją pieprzy! Zła rzuciłam telefonem w ścianę, a on rozprysnął się na drobne cząstki.
-Olej go, jutro pożałuje, że w ogóle podjął się tego zakładu, tak jak Mary.
Mieliśmy genialny plan, jak pogrążyć ich oboje, a we wszystkim miała nam pomóc Max. Na razie całość idzie po naszej myśli, ale potrzebowaliśmy jeszcze jednej rzeczy, która będzie pstryczkiem rozpoczynającym lont bomby zrzuconej na nich.
-Ubieraj się, bo Irwin za niedługo po ciebie przyjedzie. Widzimy się w centrum. –Oznajmił, a później cmoknąwszy mnie w usta wstał i zaczął się ubierać.
Poleżałam jeszcze chwilę, a później poszłam w ślady Howarda. Wciągnęłam na siebie różowe stringi oraz stanik z kompletu, a następnie przeszłam do garderoby. Przebierałam między wieszakami, aż wreszcie zdecydowałam się na białą spódniczkę do połowy ud, czarny bralet oraz szpilki w tym samym kolorze. Kiedy już się ubrałam, usiadłam przed toaletkę i zrobiłam sobie profesjonalny makijaż. W chwili, gdy skończyłam usłyszałam nawoływanie mojej matki:
-Mellody, twój przyjaciel przyjechał! –Przewróciłam oczami. Przyjaciel? Dobre sobie, to największy dupek, jaki może chodzić po tym pieprzonym świecie!
Złapawszy za torebkę zbiegłam po schodach. W progu stał Irwin ubrany jak zwykle świetnie i gawędził sobie w najlepsze z Melissą.
-Cześć, Mel. Wyglądasz świetnie.
-Mhm. –Mruknęłam nadal wściekła. Nie pozwolę, żeby taki kretyn robił sobie ze mnie żarty ze swoją pożal się Boże przyjaciółeczką do łóżka. –Jedźmy już. –Powiedziałam wymijając go i kierując się w stronę tego cholernego lamborghini, gdzie z tyłu siedzieli już Luke i Mary.
-Cześć, Mellody. –Zaćwierkała tym swoim melodyjnym głosikiem, którego miałam dość, dlatego też nie odpowiedziałam na to powitanie.
Nie minęła nawet minuta, a za kierownicą usiadł ciemny blondyn, który uruchomił silnik i z piskiem opon ruszył w stronę centrum.
-Czy ty zawsze musisz tak szpanować? –Zapytała Wesley, na co wywróciłam oczami. Suka.
-Laski to kochają.
-Tak, mamy mokro widząc was w sportowych furkach. Prawie doszłam, gdy startowałeś.
-Następnym razem obiecuję, że osiągniesz spełnienie.
-Palant. –Zachichotała, razem z Luke’ m, ale mnie nie było do śmiechu. Jedyne, czego w tej chwili chciałam to jak najszybciej znaleźć się w centrum handlowym, kupić tą pieprzoną sukienkę i wrócić do domu!
To była najgorsza godzina w moim życiu. Słuchanie jak Marianna nieudolnie próbuje śpiewać razem ze swoimi przyjaciółmi było istną katorgą dla moich uszu. Miałam nieodpartą ochotę odwrócić się i zdzielić tą wywłokę ręką byleby nie wyła jak zdychający kojot.
Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, że dojechałam do celu.
Kiedy Irwin zaparkował na podziemnym parkingu wsiedliśmy do windy, którą wjechaliśmy na pierwsze piętro.
-Idziemy do sklepu mamy? –Zagaiła szarpiąc za przed ramię Luke’ a, który spojrzał na nas.
-Tsa, pewnie. Chodź, Mel. –Osiemnastolatek złapał za mój nadgarstek i siłą prowadził do jednego z butków Laury, której również nienawidziłam. Przecież ta kretynka nie ma w ogóle pojęcia o tym co modne, a całą sławę zyskała pewnie przez łóżko, bo bądźmy szczerzy, ale jej projekty są katastrofą.
Przekraczając próg sklepy Mary od razu pobiegła do jednej z pracownic i poprosiła o brzoskwiniową sukienkę, która była paskudna.
-Chodź, Lucas, powiesz jak wyglądam. –Oznajmiła chwytając za nadgarstek blondyna.
-Od razu ci mówię, że będę miał czarny krawat.
-Okay, czarny zawsze jest modny. Będziesz wyglądał świetnie.
-Zaczekajcie. –Poprosił Ashton. –Możesz nam doradzić? –Zwrócił się do tej samej kobiety, która wcześniej rozebrała manekina. Pracownica przejrzała kilka kreacji między wieszakami, aż wreszcie podała mi dwie sukienki: Długą białą z wcięciami przy talii na cieniutkich ramiączkach oraz z kamyczkami, którymi wyłożony był jakiś wzór na gorsecie oraz czarną również długą i wcięciami przy talii i nieco grubszymi ramiączkami, które łączyły się na plecach w znak X. –Dobra, chodźmy. –Uśmiechnął się osiemnastolatek ukazując te swoje dołeczki.
Chryste, jaki on był w tej chwili gorący. Dlaczego sypiał i był w związku z tą wywłoką?!
Kiedy weszłam do przymierzalni od razu włożyłam tą czarną sukienkę, ponieważ bardziej przypadła mi do gustu. Wyszłam po jakiś trzech minutach, a Ashton od razu się uśmiechnął.
-Wyglądasz świetnie, Mel. –Odpowiedziałam na ten uśmiech, bo będąc szczerą muszę przyznać, że jestem w nim cholernie zadurzona. –Będziesz pasowała do mojego krawata, nie tak jak Mary i Luke. –Prychnął. –Na pewno wygramy.
-Pomaż sobie, wszystkie cheerleaderki głosowały na Luke’ a, a kolesie z klubu książki, szach, robotów, historii i innych też, więc na pewno już przegrałeś.
-Och, no tak przecież twoje koleżaneczki flirtują z tymi kujonami, żeby mieć zawsze pracę domową. Wybacz, że zapomniałem, kochanie. –Cmoknął ustami, a później wywrócił oczami.
-Po prostu dołączył się, kiedy nadarzyła się okazja, żeby utrzeć ci nosa. Zresztą… -Wzruszyła barkami. –Luke to niezłe ciacho, każda chce wylądować w jego łóżku. Tak czy inaczej… -Zwróciła się do Hemmingsa, który miał to wszystko w dupie. –Biorę tą, skoczysz ze mną do kosmetyczki?
-Muszę? –Burknął pod nosem. –Wolałbym wyskoczyć, gdzieś z Calem albo Mike’ m.
-W takim razie idź. –Uśmiechnęła się lekko, apotem cmoknęła w policzek blondyna, który wyszedł zaraz po przybiciu sztamy z Irwinem oraz powiedzeniu Nara.
Poszłam się przebrać w normalne ciuchy, tak jak Wesley, a później poszłyśmy do kasy. Zapłaciłyśmy i dostałyśmy te „super” papierowe torby, do których to babsko spakowało nasze kreacje.
-Idę do tej kosmetyczki, widzimy się później? –Skierowała to pytania do Ashtona.
-Tsa, pewnie, pomożesz mi wybrać bukiecik dla Mel. Trzymaj się, Mała. –Powiedział delikatnie muskając policzek siedemnastolatki, a później rozeszliśmy się w przeciwne strony. –Skoczymy na jakąś kawę, czy coś? –Nagle przed oczami mignął mi Andy, tym samym dając sygnał, aby rozpocząć wcielanie naszego planu w życie.
-Jak idzie zakład?
-Do… -Zszokowany zatrzymał się i dokładnie mnie zlustrował. –Nie wiem, o czym mówisz.
-Nie rób ze mnie idiotki, Ashton. Wiem, że się założyłeś z Mary. Może Luke’ owi to nie przeszkadza, ale mi…
-Nie ma żadnego zakładu, lubię cie.
-Dlaczego ci nie wierzę? –W ramach odpowiedzi wzruszył tylko barkami.
-Marianna nie jest dla mnie ważna, jestem przecież z tobą, bo cie lubię. Mary to tylko przyjaciółka, ale nie możesz oczekiwać, że po szesnastu latach przestanę się z nią spotykać.
-Czyli mówisz, że to tylko przyjaźń, tak? –Zapytałam z niedowierzaniem unosząc jedną brew ku górze. Co za ściema.
-Mhm.
-W takim razie udowodnij. –Wyrzuciłam barkami w powietrze, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Ashton wyglądał, jakby walczył sam ze sobą, aż wreszcie nieco się nade mną pochylił i musnął kącik moich ust. Szybko się jednak się odsunął i niby skrępowany podrapał się w kark.
-Chodźmy na tą kawę, okay? –Przytaknęłam, a kiedy Irwin ruszył do przodu zobaczyłam jak Howard pokazuje mi kciuk do góry.
Weszliśmy z Ashem do jednej z kawiarni, gdzie zajęliśmy stolik dla czterech osób. Nagle całą atmosferę przerwał telefon osiemnastolatka, dlatego też niezwłocznie odebrał.
-Cześć, dziadku… Idę na bal… Czy ja wiem? Raczej nic, a co?… Okay, mogę przyjechać… Tsa, zajmę się tym… Dobra, pogadam z Michaelem, mimo że się pokłóciliśmy… Mhm, na razie. –Chłopak wywrócił oczami, a potem położył telefon na stoliku i poszedł zamówić dla nas kawę.
Szybko chwyciłam za komórkę, po czym napisałam wiadomość do Kicia ;*.

Do: Kicia ;*
Widzimy się w kantorku trenera o 19 podczas balu ;**

Szybko odłożyła aparat na to samo miejsce, a później wygładziłam swoją spódniczkę.
-Proszę. –Ciemny blondyn uśmiechnął się lekko podając mi biały kubek.
-Dzięki.
Przesiedzieliśmy tutaj około godziny nic nie mówiąc – Ashton był pogrążony w myślach, a ja mieszałam bez konkretnego celu łyżeczką w szklance próbując odgadnąć, co takiego zajmuje jego umysł. To było najnudniejsze półtorej godziny w moim życiu.
-Muszę lecieć, jestem umówiony z Calem i muszę jeszcze pogadać z Cliffordem. –Oznajmił wstając. –Zapłaciłem już, jakby co. –Poinformował, a później wyszedł. Niedługo po nim przyszedł Andy, który usiadł naprzeciwko mnie uprzednio muskając moje usta.
-To będzie słodka zemsta.
-Ashton pożałuje, że się założył.
-A Mary, że nie dała mi szansy…  
_________________________________________
Dobra, czuję się żałośnie z tym dennym rozdziałem ;'( 
Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale na najbliższą chwilę nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział. Mam jakąś blokadę względem tego fanfiction, dlatego z bólem serca, ale na razie zawieszam. Przepraszam was niezmiernie, bo wiem, że rozdziały są nijakie, a wy musicie czekać cały tydzień (lub dłużej), ale nie chcę was zawieść, dlatego postanowiłam dać sobie trochę czasu licząc po cichutku, że moja wena wróci, a ja będę wam mogła dać nie tylko rozdział, który zachwyci mnie swoją treścią oraz długością, ale również i was. 
Chciałam wam podziękować za komentarze i wszystko inne co robicie względem tego bloga. 
Obiecuję wam, że na pewno wrócę, ale nie jestem pewna kiedy konkretnie (miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku) potrzebuję po prostu trochę czasu. Tymczasem możecie mnie znaleźć na Errorze, ponieważ napisałam wcześniej więcej rozdziałów. 
Tak czy inaczej... 
Dziękuję wam za wsparcie ;) 
Do zobaczenia... Kiedyś ;**


niedziela, 23 sierpnia 2015

34. Unbreakable Smile





Mary 


Chodziłam w tę i we w tę po korytarzu czekając, aż Ashton wreszcie opuści salę, gdzie jeszcze przed chwilą cały nasz rocznik pisał egzaminy. Irwie został jako sam, a najgorsze chyba jest to, że pilnuje go profesor Moore i Trener, którzy się nie lubią, po za tym Bobby w przeciwności do naszego historyka zawsze stawał za moim chłopakiem, ponieważ nie mógł pozwolić, aby wyleciał z drużyny.
Wreszcie po dziesięciu minutach cała trójka wyszła z pomieszczenia.
-I jak? –Zapytałam, łapiąc ciemnego blondyna za przedramię i zadzierając głowę do góry.
-Nie wiem, chyba dobrze. –Nastolatek wzruszył jedynie ramionami. –Chodź ze mną do baru. Zjemy coś, napijemy się. –Przytaknęłam, a później złapałam za jego dłoń, po czym poszliśmy w stronę wyjścia, a następnie parkingu, gdzie wsiedliśmy do Lamborghini i pojechaliśmy.
Od kilku dni relacje w naszej grupie nieco się pogorszyły. Mike nie rozmawia z Ashtonem od czasu, kiedy dowiedział się, że przyczynił się do wyjazdu Jasmine. Zarówno Calum jak i Luke są na czarnej liście Irwina i Clifforda, dlatego że nie obrali strony żadnego z nich, a kiedy się pobili to ich rozdzielili. To było niczym mój najgorszy koszmar – traciłam osoby, na których mi zależało najbardziej. Moi przyjaciele byli skłóceni, a ja nie mogłam nawet porozmawiać normalnie z Hoodem, ani Carrie, bo według Ashtona spoufalałam się z wrogiem, w przypadku Luke’ a, który już za kilkanaście miesięcy zostanie oficjalnie moim przyrodnim bratem był trochę bardziej wyrozumiały. Najgorsze w całej tej sytuacji było chyba to, że Max to wszystko bawiło, a zwłasza dowalanie Brook, która wróciła tylko na egzaminy i unikała Hemmingsa jak ognia. Nie wiedziałam, co między nimi zaszło, ale nie miałam okazji zapytać, bo ona unikała również mnie.
-Jesteśmy. –Potrząsnęłam głową wybudzając się z zamyśleń. Posłusznie wysiadłam z samochodu, a Irwie od razu złapał moją dłoń i wprowadził do Stone.
Bar był dość spory, ale o tej porze świecił pustkami, ponieważ przy kontuarze siedziało tylko kilka osób, tak jak przy stolikach. W tle dało się wyłapać jakieś smętne piosenki, które jeszcze bardziej potęgowały mój żałosny nastrój.
Chciałam, żebyśmy znowu byli paczką dobrych przyjaciół, którzy się nie kłócą.
-Margaritę i tequilę. –Mruknął od niechcenia ciemny blondyn, siadając na wysokim krześle obok zakapturzonej postaci, która piła piwo z kufla. Postąpiłam podobnie siadając obok mojego chłopaka. Po zaledwie kilku minutach piliśmy nasze napoje, ale nadal nic nie mówiąc. –Co jest?
-Hm?
-Jesteś cholernie cicha od paru dni. O co chodzi, Mary? –Zapytał Ash uważnie mnie lustrując.
-Porozmawiaj z Michaelem i pogódź się z Calumem i Lucasem.
-Nie, to oni zawinili, a nie ja. Nie będę przepraszał tych kretynów! –Uniósł się wielce. –Nie będę z nimi rozmawiał i ty też nie będziesz.
-To nie jest sprawiedliwe. –Pokiwałam głową na boki biorąc łyka swojego drinka. –Nie możesz mi zabraniać kontaktu z przyjaciółmi.
-Nie zabraniam, ale jako moja dziewczyna powinnaś obrać moją stronę.
-Nie będę obierała niczyjej strony, bo każdy z was jest głupi. Ty, bo wygadałeś sekret Jas, Mike jest idiotą, bo nie potrafi rozróżnić swojej dziewczyny od jej siostry bliźniaczki, Luke zabujał się w Brook, mimo że ostrzegała, że nie będzie się pakowała w związek, a ich relacja opiera się tylko na niezobowiązującym seksie, a Calum… On po prostu nie wytrzymał tego napięcia. –Wyrzuciłam z siebie wszystko, co miałam do powiedzenia w tej sprawie.
Nigdy nie będę wybierała między moimi przyjaciółmi, bo kocham ich wszystkich jednakowo… No, może Ashtona trochę więcej, ale resztę darzę tą samą ilością miłości.
Nie powinni się kłócić, zwłaszcza teraz, kiedy kończymy szkołę, a oni wybierają się na ten sam uniwersytet – pod warunkiem, że ich oczywiście przyjmą, bo podania będziemy składać dopiero, gdy dostaniemy wyniki egzaminów końcowych. Te ich ciche dni trwają już dość długo, dlatego jestem zdania, żeby dali sobie po mordzie – jak zawsze przy tego typu konfliktach – i byłoby z głowy.
Chłopcy zawsze tak rozwiązują problemy – biją się, a zaraz po tym godzą, to trochę… Neandertalskie. Ja bym nigdy nie uderzyła mojej przyjaciółki – chyba, że dla zabawy, ale tylko delikatnie szturchnęła, bo zawsze tak robimy dla zaczepy. Faceci są inni – to przez ten testosteron mają takie, a nie inne podejście do wielu spraw: Dam mu w mordę to mi przejdzie wkurwienie. Nie rozumiem tego, dlatego też zamierzam wybrać profil medyczny lub pójść na psychologię, aby zgłębiać to ich dziecinne i prostackie zachowanie.
-Nie przesadzasz trochę? –Ciemny blondyn uniósł zabawnie jedną brew, ale ja tylko pokiwałam przecząco głową.
-Nie. Jesteście głupi, bo nie potraficie rozmawiać jak dorośli faceci, co jest dziwne, bo właśnie wkraczacie w prawdziwe życie. Po studiach przejmujesz firmę po ojcu…
-Właściwie to chciałem przejąć też biznes po dziadku. –Uśmiechnął się niczym mały rozkoszny chłopiec, który czegoś chce, dlatego lekko przerażona zmarszczyłam brwi.
George Irwin miał pod swoją władzą wiele klubów, kasyn, restauracji czy innych przynoszących niemałe dochody przedsiębiorstw, ale szczerze wątpiłam, żeby Ashton dostał je w jakimś spadku, czy coś… Gdyby nie prowokował swojego dziadka i nie szantażował, że powie o wszystkich przekrętach oraz zdradach babci Rose. Ash to kombinator, ale jest ulubieńcem swojej babci, dlatego ta zawsze mu wierzy, bo jeszcze nigdy jej nie nakłamał.
-Wiesz… Odpalę, jakąś firmę Antowi i Elenie, a sam przejmę resztę. Zresztą, Tony przejmie hotele ojca, a El ostatnio zajęła się projektowaniem butów i bielizny. –Uniosłam lewą brew i już miałam wypytać o to nowe hobby jego siostry, kiedy zatrzymał mnie gestem ręki. –Nie pytaj mnie o to, bo sam tego nie rozumiem.
-Wracając do waszego zachowania, jak zamierzasz się zachowywać, kiedy będziesz siedział obok nich na tym samym wykładzie, huh? –Kiwnęłam na osiemnastolatka brodą.
-To proste, po prostu obok nich nie usiądę. –Wzruszył zadowolony barkami w powietrze.
-A jeśli będziecie w tym samym akademiku? –Uniosłam brwi.
-Nie będę się gnieździł w tych klitkach, ojciec wynajmie mi mieszkanie, dlatego nikt nam nie będzie przeszkadzał, kiedy będziesz mnie odwiedzała.
-Wszystko już zaplanowałeś, huh?
-Pewnie. –Pokiwałam głową z niedowierzania na boki.
-A wasz zespół? –Tym pytaniem wprowadziłam Irwina w kontemplacje.
Tego punktu nie wziął pod uwagę, nie wymyślił rozwiązania, tego problemu, co dało mi satysfakcję, a jemu kolejny powód, aby spiąć tyłek i pogodzić się z resztą chłopaków, żeby nie został sam jak palec.
-Znajdę nowych kumpli chyba, że mnie przeproszą. Zresztą, przestań mi prawić morale, same nie jesteście lepsze! –Zmarszczyłam brwi.
-O ile się orientuję, to ja nie pożarłam się z moimi przyjaciółkami. Mam świetny kontakt z Carrie, Jas i Brook nawet, jeśli nie jesteśmy blisko siebie.
-Tak? –Irwie uniósł z kpiną swoją brew do góry, a ja przytaknęłam mrucząc: mhm. –Jesteście skomplikowane. Jas mogła od razu powiedzieć Mike’ owi i nie byłoby problemu, Carrie… Bądźmy szczerzy, to totalna wariatka, której się boję. ty, Słoneczko, jesteś rozkoszna, ale twoja ciekawość nie zna granic i cały czas się wymądrzasz, jakbyś pozjadała wszystkie rozumy… -Uniosłam zszokowana brwi. Teraz mu się zebrało na szczerość?! No, cóż… Lepiej późno niż wcale. –A Brook…!
-No, co, kurwa, Brook? –Warknęła zakapturzona postać, która zdjęła z głowy nakrycie.
Obok Ashtona siedziała nasza blond przyjaciółka. Oczy Brooklyn były podkrążone, ale było to pewnie sprawą zbyt dużej ilości alkoholu, którą zdążyła już spożyć oraz jakiś dragów, z którymi ma znowu problem – zwierzała mi się wczoraj przez telefon.
-Co tu robisz? –Mruknął zażenowany nastolatek.
-Słucham, jak obrabiasz mi dupę za plecami, dlatego pokaż, że masz jaja i podziel się jeszcze tą szczerością. –Wycharczała.
-Jesteś suką. –Niewzruszona Dawson przyglądała mu się bez wyrazu, mieszając słomką swojego drinka. –Rusz to przodu i przestań żyć przeszłością. Przejrzyj, do cholery na oczy, bo Luke nie jest twoim pieprzonym Finem!
-Nic, kurwa nie wiesz, a pierdolisz najwięcej. –Wycedziła przez zaciśnięte zęby nastolatka. –Zajmij się swoim życiem, a nie wpieprzaj się w moje, okay?
-Ale taka jest prawda!
-W dupie mam twoją prawdę, kutasie! –Jednym sprawnym ruchem Brook złapała za swoją literatkę i chlusnęła zawartością w twarz mojego chłopaka, mocząc mu tym samym włosy.
Po tym „incydencie” zeskoczyła z krzesła, po czym sięgnęła do kieszeni czarnych krótkich spodenek, a potem trzasnęła dłonią w blat i wyszła.
-Suka. –Warknął Ash odgarniając nieco mokre loki do tyłu.
-Zasłużyłeś sobie. –Wzruszyłam ramionami. –Nie powinieneś był jej obrażać i wytykać Fina.
-Niech dorośnie, bo rani ludzi, którzy ją kochają i mam tu na myśli twojego braciszka. –Mruknął od niechcenia. –Wracajmy…
~***~
Jeszcze nigdy nie czułam się tak nieswojo. Do diabła, to wesele mojej mamy! A my zachowujemy się jak banda idiotów unikając siebie wzajemnie. Nasi rodzice nie mają pojęcia, dlaczego tak się zachowujemy, ale co mieliśmy im niby powiedzieć? Wszystko przez to, że Ashton wygadał się o ciąży Jas, która z kolei zamieniła się swoim miejscem z Carrie – ona chodzi z Calumem, o co z początku Mike był cholernie wkurwiony. Luke zakochał się w Brook, ale ona nie chce z nim być, bo raz się sparzyła i nie wierzy w związki. Z kolei Ashton jest paplą i nie panuje nad słowami, które wypowiada. Prawdopodobnie nasi rodzice by się w tym pogubili, dlatego nie mieliśmy w planach robić zamieszania jeszcze w ich życiach.
Żadne z nas nie wchodziło sobie w drogę. Nie chcieliśmy wzbudzać niepotrzebnych kłótni zwłaszcza w obecności naszych rodzin, które się przyjaźnią. To też Calum obściskiwał się z Caroline w kącie, Mike z Luke’ m kręcili się koło barku, Brook tańczyła z moim kuzynem, który jest głupim dziwkarzem, a my z Ashtonem przytulaliśmy się w innym kącie.
-Przeproś Mike’ a. –Poprosiłam, ale spotkałam się tylko z wywróceniem oczami.
-Nie zrobiłem niczego złego.
-Więc pokaż Cliffordowi, że jesteś mądrzejszy.
-Jestem i bez tego, dlatego go nie przeproszę, bo to nie moja wina, że nie zainwestował w prezerwatywy, a Jas zaciążyła. Mikey jest bogaty, stać go na gumki. –Odchyliłam głowę do tyłu głośno wypuszczając powietrze ustami. –Możemy się zająć sobą?
-Stać cie na gumki? –Zapytałam kąśliwie.
-Tak. –Uśmiechnął się triumfalnie mój chłopak, dlatego mimo niechęci odwzajemniłam ten gest, a później wstałam i złapałam za jego nadgarstek, ciągnąc za scenę, na której śpiewała Ellie Goulding.
Moja mama ją uwielbiała, dlatego właśnie jej występ próbowałam załatwić na ten wspaniały dzień. Na całe szczęście się udało, ale, co się dziwić? W końcu zapłaciłam za to kupę kasy z mojego konta, na które zarówno tata jak i Laura wpłacają mi kieszonkowe. Prawie całe oszczędności poszły na tą Brytyjkę, ale czego się nie robi dla mamy, tak?
Siedziałam okrakiem na kolanach Irwina, który pewnie trzymał za moją pupę, a swoim językiem masował moje podniebienie. Robił to naprawdę świetnie. Ten chłopak wiedział, jak należy całować dziewczynę, żeby poczuła się wyjątkowo, ale co się dziwić? Nauczyłam go wszystkiego.
Żartuję.
Złapałam zębami za dolną wargę Ashtona i lekko za nią pociągnęłam odsuwając się na kilka milimetrów. Z ust nastolatka wydobyło się ciche jęknięcie.
-Przeproś go, proszę.
-Nie, przestań.
Ciemny blondyn pewniej złapał za mój tyłek i przyciągnął maksymalnie blisko siebie. Zrezygnowana wypuściłam powietrze i oparłam policzek o umięśniony tors Irwina. Siedzieliśmy w ciszy, aż wreszcie złapał za moją lewą nogę, którą przełożył na drugą stronę i wygładził moją sukienkę, aby zasłoniła pośladki.
-Obiecaj, że nie będziesz drążyć tematu.
-Jutro wysyłamy podania, dlatego wszyscy przychodzą do mnie.
-Boże… -Westchnął. –O której?
-O dwunastej.
-W takim razie ja przyjdę o szesnastej, żeby nie wpaść na tych kretynów.-Teraz to ja wypuściłam z świstem powietrze.
To było męczące. Coraz trudniej radziłam sobie z pogodzeniem przyjaźni – bo Ashton wreszcie się ogarnął i nie robił mi wyrzutów, żebym obrała jego stronę i nie spędzała czasu z Calumem czy Mike’ m – a miłością do mojego chłopaka.
-Ogarnij się dzieciaku! –Z transu wyrwał mnie głos Chucka – mojego kuzyna, który wcześniej macał Brooklyn.
-Nie dotykaj jej, bo cie zabiję! –Wygrażał Lucas, dlatego postanowiłam wkroczyć do akcji, bo nie pozwolę temu frajerowi obijać gębę mojego przyszłego brata nawet, jeśli jest pijany i nad sobą nie panuje!
-Odpieprz się, Chuck. –Warknęłam stając przed Hemmingsem, który chciał mnie odsunąć, ale nie pozwoliłam na to.
-Niech on się odpieprzy! Kto to w ogóle jest, Mary?! Niech się opamięta, bo obiję mu tą buźkę!
-Tylko spróbuj, to nie tylko twoja buźka będzie obita, ale zdjęcia jak paradowałeś w moich sukienkach też ujrzą światła dzienne. Mam dużo obserwujących na Instagramie i Twiterze. –Uśmiechnęłam się sztucznie, popychając go.
-Uważaj, kuzyneczko, bo nie tylko ty masz moje żenujące zdjęcia. Coś ci mówi piętnasty lipca, kiedy to basz moje żenujące zdjęcia.ia jak paradowałeś w moich sukienkach też ujrzą światła dzienne.yliśmy razem na wakacjach w Kanadzie. –Wyszczerzyłam oczy, na jego słowa i nawet nie przejęłam się tym, że mocno ścisnął za mój nadgarstek.
-Zostaw moją dziewczynę, kutasie. –Warknął Ash odpychając ode mnie mojego skretyniałego kuzyna, który w zeszłe wakacje upił się ze mną, a potem robił mi zdjęcia, kiedy się przed nim rozbierałam.
Nie chciałam, żeby te zdjęcia ujrzały kiedykolwiek światło dzienne. Musiałam się ich pozbyć, bo jeśli tego nie zrobię, będę do końca życia szantażowana przez tego szmaciarza! Tylko jedna osoba mogła mi teraz pomóc, ale sama nigdy nie pójdę do Jokera, bo gdyby Ashton się przełamał i poprosił o pomoc Michaela byłoby to mniej wstydliwe. Joker by się śmiał i na pewno nie usunął by tych fotek bez wcześniejszego skopiowania.
-Dziewczynę? –Parsknął dwudziestolatek.
-Na uszy ci padło? Masz się odpieprzyć od Mary i od Brook.
-Niee, z Brooklyn jesteśmy umówieni na seks za pięć minut w tym ciasnym pokoiku, gdzie wy się wczoraj zabawialiście.
-Och, w takim razie idź do niej, Lucas. –Uśmiechnęłam się w kierunku blondyna, który pokiwał przecząco głową.
-Ona nie chce mnie oglądać. –Wybełkotał ze spuszczoną głową blondyn.
-Nie będzie musiała, stary. –Prychnął Ashton. –Tak jest kurewsko ciemno, a światło nie działa. No, leć, młody. –Mój chłopak złapał za ramiona Hemmingsa, a potem lekko go popchnął w stronę tej skrytki. –A ty… -Westchnął. –Powiem tak, zrób coś, co mi się nie spodoba, to tak ci, kurwa obiję ryj, że laski nie będą wiedziały czy to twój szpetny pysk i dupa. –Złapawszy za kołnierzyk białej koszuli  obiję ryj, że laski nie będą wiedziały czy to twój szpetny pysk i dupa.mojego kuzyna trzasnął nim o ścianę. –Usuń te zdjęcia, a gwarantuję, że Marianna też to zrobi.
-Po moim trupie. –Mruknęłam pod nosem.
Nie pozbędę się tych zdjęć, bo ten posrany transwestyta zapewne też tego nie zrobi, na pewno ma kopie!
-Nie.
-Że, co, kurwa?!
-Ona tego nie zrobi.
-Też tego nie zrobisz. Nie jestem głupia, żeby usunąć fotki, gdzie paradujesz w różowej kiecce, ponieważ znam cie od dziecka. Jesteś cholernym krętaczem.
-I kto to mówi, huh? –Prychnął pod nosem Chuck. –Laska, która ma haki na każdego, bo boi się własnej kompromitacji.
~***~
Siedzieliśmy w mojej sypialni prawie w całym komplecie, ponieważ nie było Brooklyn i Ashtona.
Każde z nas siedziało ze swoim laptopem i wypełniało rubryczki w internetowej ankiecie, ale Calum cały czas pytał, co ma wpisać, aby na pewno go przyjęli.
Pytali najpierw o takie drobiazgi, jak dane personalne, a później o nasze zainteresowania.
-Czy jak napiszę, że byłem w drużynie cheerleaderek, wyjdę na ciotę? –Zagaił, czym zwrócił naszą uwagę na swoją osobę.
-Tak. –Potwierdził Luke. –Ale dodaj, że byłeś w drużynie Footballowej.
-I wyleciałeś za bójkę. –Zaśmiał się Mike.
Powoli całe napięcie po tej wielkiej kłótni zaczęło spadać, a my wracaliśmy do beztroskich żartów.
-Tak, napisz, że brałeś też dragi.
-A ty już to wpisałaś? –Przytaknęłam z powagą, by po chwili wybuchnąć głośnym śmiechem. –Napiszę, że byłem też w psychicznym związku z niezrównoważoną wariatką, która pieprzyła mojego przyjaciela. –Dodał z rozbawieniem łapiąc za szyję Hemmingsa, któremu zmierzwił pięścią włosy.
-Heej, w razie czego, gdyby nie uwierzyli możesz powiedzieć, że mam dowód. –Mruknął z lekkim uśmieszkiem Lucas. –Ja napisałem, że mam kartotekę, bo w Sydney nieźle się bawiłem, mogę być przyjacielem do łóżka, byłem w trasie koncertowej, a w wakacje jadę na Ibizę, żeby puszczać się jak liść na wietrze. A w zainteresowaniach: muzyka, imprezy, panienki i seks, och i zabawa w trójkąciki, i że spałem z moją przyrodnią siostrą.
-Nastoletni ojciec, który nie potrafił poznać siostry swojej dziewczyny, świetny gitarzysta, który jest uzależniony od pokera. Grałem w football i zawsze zabawialiśmy się z Jas pod trybunami. –Przeczytał na głos Clifford, dlatego z uznaniem zaklaskaliśmy. –Carrie, twoja kolej.
-Ekhem. –Odchrząknęła mulatka. –Caroline Hogan. Mam ponadprzeciętny umysł, dlatego uczęszczałam do szkoły z internatem w Londynie. Spotykałam się z pięcioma gościami, z czego każdego zdradzałam z Hoodem, z którym obecnie jestem w związku. Lubię imprezować, ale kiedy przesadzę z piciem włącza się moje alter ego Melinda – biseksualna striptizerka z Pensylwanii.
-Co?! –Zawołał Calum. –Miałaś pięć facetów przede mną?!
-Brytyjczycy są seksi. –Wzruszyła ramionami. –Teraz ty, Mary.
-Okay. W zainteresowaniach mam taniec i modę, i seks w nietypowych miejscach…
-Jakich miejscach? –Dopytywał Luke. –Ja się bzykałem na plaży, w szpitalnym łóżku, w klubie, autobusie, w metrze, na biwaku, na desce surfingowej, och i zoo, a ty? Gdzie ty się pieprzyłaś, siostruniu?
-W samochodzie, w kantorku trenera, bibliotece, na trybunach, w sypialni rodziców Caluma…
-Co?! –Zawołał kolejny raz Caluś, który był w niemałym szoku.
-W basenie, w samolocie, na plaży też, ale najlepiej było przy napisie Hollywood i na wieży Eiffla z Ashtonem.
-Phi. –Prychnął Hoodini. –Ja to robiłem na plaży, w gabinecie dyrektora podczas apelu, w kiblu, na dachu garażu, w aucie, na krzywej wieży w Pizie i na pokazie mody mamy, a ty, Clifford?
-W sumie, tak jak wy, ale ja jeszcze robiłem to w ogrodzie. Carrie?
-Ja bzykałam się jak szalona w muzeum, a Chris – mój trzeci chłopak zabrał mnie kiedyś na Tower Bridge i tam też to zrobiłam, a potem tak jak wy.
-Jesteśmy nieźle popieprzeni. –Stwierdził Mikey, a potem rozłożył się na moim łóżku. –Chcę jechać do Jas, podasz mi dokładny adres? –Rzucił w stronę młodszej z bliźniaczek, która przytaknęła.
Ostatnio zaczęli się nawet dogadywać, ale to zapewne, dlatego że oboje mają na pieńku z Max i Mellody, która podwalała się do Hooda.
-Jedziemy z Care do Nowej Zelandii, do moich dziadków. –Poinformował Calum. –Na wakacje, najpierw pójdziemy na bal końcowy.
-A mój pieprzony kuzyn szantażuje mnie zdjęciami, kiedy zrobiłam dla niego striptiz. –Zasłoniłam twarz dłońmi, chcąc ukryć czerwone wypieki na policzkach, które pojawiły się ze wstydu.
-Załatwię to, Rudzielcu. 
____________________________________________
Przepraszam, że znowu musieliście tyle czekać. Cholernie zaniedbałam ten fanfic, ale obiecuję się poproawić. 
Uprzejmie informuję, że zostały jeszcze dwa rozdziały tej części, a później pojawi się druga część. 
Mam nadzieję, że mi wybaczycie to zaniedbanie, ale po prostu zabrakło mi weny, po za tym to już końcówka wakacji, a ja chciałam z nich jeszcze skorzystać ;) 
Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu spodobał wam się ten rozdział i skomentujecie, a jeśli wam się nie spodobał to też skomentujcie, żebym wiedziała, co zrobiłam źle. 
Miłej niedzieli ;**  

niedziela, 9 sierpnia 2015

33. Gold





Ashton

Ostatnie dni, a nawet i tygodnie przed egzaminami końcowymi to najgorszy okres w moim życiu chociażby, dlatego że muszę siedzieć nad książkami i zakuwać, a Mary nawet nie chce zrobić przerwy na szybki numerek. Boże…
Brooklyn ma się fajnie, bo gdzieś pojechała i olała cały ten syf. Po prostu wyjechała bez powodu, a ja cholernie jej tego zazdroszczę, bo gdyby nie mój ojciec noo i w sumie też mama oraz ich metody wychowawcze – coś w stylu nagroda i kara, przyjemność i obowiązek – też bym pojechał na jakieś wcześniejsze wakacje.
-Ashton, skup się! –Warknęła blondynka trzaskając mnie w tył głowy.
-Zaraz mi głowa eksploduje. –Westchnąłem, po czym poderwałem się z łóżka mojej dziewczyny i zacząłem chodzić w tę w z powrotem. –Uczymy się całe wieki, mam dość. Chodź, gdzieś wyskoczymy z chłopakami i Carrie.
-Jeśli chcesz to idź, ja chcę zdać wszystko celująco, wiesz, że aplikuję na Harvard.
-Nie dajesz mi o tym zapomnieć. –Mruknąłem pod nosem, ale na całe szczęście Wesley tego nie usłyszała.
Nie chcę, żeby szła na tą uczelnię. To prawie trzy tysiące mil od Los Angeles! Około czterdziestu trzech godziny jazdy samochodem, a pięć i pół lotu samolotem. Nie będziemy się widywać codziennie jak do tej pory. Szczerzę wątpię, żeby Mary chciała co weekend przyjeżdżać do mnie, znając życie ja też nie będę mógł w każdej wolnej chwili wsiąść do prywatnego odrzutowca lub helikoptera… Nie chcę, żeby nasz związek był jak jeden z tych, gdzie pary ze sobą kończą, bo dochodzą do wniosku, że to nie ma sensu przez dzielące je odległości. Ona sobie może znaleźć kogoś innego, a ja nie chcę się dzielić. Nie lubię, kiedy ktoś dotyka tego co moje.
-Wyjdźmy tylko na dwie godziny.
-Idź sam.
-Chcę z tobą, po za tym potrzebujesz przerwy. Oślepniesz od tego czytania.
-Czego w słowie: Nie, lub Idź sam, nie rozumiesz, Ash? –Mruknęła zła, krzyżując ramiona pod piersiami.
-Wszystkiego! –Wybuchłem. Miałem już dość. –Umiesz już wszystko perfekcyjnie, dostaniesz się na ten pieprzony Harvard, dlatego teraz idziemy zagrać w koszykówkę do parku z Calem, Mike’ m, Luke’ m i Carrie. –Poinformowałem, a potem jednym sprawnym ruchem podniosłem i przerzuciłem sobie przez ramię Mariannę, która od razu zaczęła uderzać pięściami w moje plecy.
-Masz mnie puścić, Ashton! Muszę się uczyć! –Wrzeszczała, a ja nic sobie z tego nie robiąc zbiegłem po schodach, następnie wyszedłem przez drzwi wcześniej witając się z Laurą i Carlem, którzy jednak przełożyli swój ślub na kilka dni po testach – oboje musieli pozałatwiać sprawy związane ze swoimi biznesami.
Wpakowałem siedemnastolatkę do samochodu, po czym zablokowałem drzwi, aby nie uciekła.
-Otwieraj. –Warknęła, ale zignorowałem to, tylko wyjąłem komórkę i wysłałem wiadomości do przyjaciół z informacją, że za kilkanaście minut widzimy się w parku, a do Hooda dodatkowo, że ma zabrać piłkę. –Nie żartuję, Irwin. Masz mnie w tej chwili wypuścić, bo inaczej…
-Przestań, to tylko dwie godziny. Musisz trochę odpocząć, po za tym jest naukowo potwierdzone, że musisz robić przerwy, aby dotlenić mózg. –Zielone oczy spojrzały na mnie ze zdziwieniem, dlatego z chytrym uśmieszkiem wzruszyłem ramionami. –Czytam takie nowinki, okay? A ty przesadzasz z nauką.
-Może masz rację? –Mruknęła pod nosem. –Chcę po prostu pójść na Harvard, Ash.
-Jesteś najmądrzejszą osobą, jaką znam i na pewno cie przyjmą, a jeśli nie to są kretynami. –Na ustach mojej dziewczyny pojawił się cień uśmiechu, a potem przyległa do mojej klatki piersiowej i mocno przytuliła.
-Cieszę się, że cie mam. – Musnęła szybko moje usta, a później usiadła już normalnie.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce tym samym uruchamiając silnik, po czym obrałem kierunek na miejski park.
Droga zajęła nam jakieś dwadzieścia minut, a na miejscu byli już prawie wszyscy po za Michaelem, który zjawił się kilka minut po nas. Podzieliliśmy się na składy. Ja byłem z Caroline i Mike’ m, a Mary z Hemmingsem i Calem.
Swoją drogą Luke też ostatnio złapał doła. Och, i zamienił Brook na Max, z którą cały czas się pieprzy, mimo naszych ostrzeżeń, że to może skończyć się fatalnie. Nie mam pojęcia co się stało, ale musiało to być coś mega, bo jeszcze nigdy nie widziałem tego blondaska tak zamyślonego. To znaczy, tak pogratulował mi i Wesley związku, ale był smutny.
-Dobra, to gramy do trzydziestu, potem zmiana połów i jedziemy na pizzę. –Zarządził Hoodie, na co przytaknęliśmy.
Z racji tego, że mam słabość do Mary postanowiłem, że jej drużyna zacznie, na co spotkałem się tylko z niezadowoleniem ze strony dziewczyny.
Marianna nienawidziła koszykówki, jedynym sportem, który w miarę przypadł jej do gustu – po za bieganiem i dopingowaniem, bo to do takowej kategorii się zaliczało – była piłka nożna, ale tylko pod warunkiem, że stała na bramce. Wesley twierdziła, że ganianie za piłką w tę i z powrotem jest bez sensu, więc woli bronić, co muszę przyznać wychodziło jej cholernie dobrze nie ważne jak bardzo strzał był mocny.
-Czy naprawdę musimy w to grać? –Mruknął niezadowolony Hemmings, na co wywróciłem oczami.
-Och, no widzisz, Irwie?! – Zawołała moja dziewczyna, a ja w duchu przekląłem ten dzień. –Lucas też nie ma ochoty. –Stwierdziła podając pomarańczową kulę Hoodowi.
-No pięknie, Calum. –Caroline skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na swojego chłopaka z wyrzutem. –Zajebiście wszystkim chce się grać!
-Dobra, ja nie wiem w co wy, do cholery gracie, ale pisałeś mi, że każdy jest chętny na mecz kosza. –Zaczął w miarę opanowany Michael patrząc na mnie ze stoickim spokojem. –Twoja laska, Hemmo i ta wariatka… -Skinął głową na stojącą obok mulatkę, która na niego warknęła. –Mają w dupie kosza, ja też, więc po jakiego…
-Bo wszystko się pieprzy. –Westchnął zrezygnowany Calum, na co zmarszczyłem brwi. –Za chwilę kończymy liceum i każde idzie w swoją stronę. Powinniśmy spędzić ten czas razem, a nie się kłócić, okay?
-Przestań chrzanić. –Mruknął Clifford.
-Ja?! –Zawołał oburzony dziewiętnastolatek. –To ty cały czas się dołujesz, bo nie potrafisz rozróżni swojej dziewczyny od mojej! –Na całe szczęście zdążyłem przytrzymać wkurwionego Mike’ a, bo inaczej nie skończyłoby się to za ciekawie. –Ty… -Wskazał paluchem na Hemmingsa. –Zabujałeś się w Brook i teraz szukasz pocieszenia u tej suki, bo myślisz, że w ten spokój zapomnisz o tej wrednej blond wiedźmie.
-Pieprz się, Hood. –Mruknął od niechcenia blondyn.
-Calum, może lepiej będzie, jeśli…
-Zamknij się, Mary. Mam dość tych waszych popieprzonych sekretów! Jesteśmy przyjaciółmi, a to ja wiem wszystko o każdym z was. Ty. –Teraz wskazał na swoją dziewczynę. –Powinnaś powiedzieć Jas, że to co robi jest kurewsko nieuczciwe wobec Mike’ a.
-O co biega? –O twojego dzieciaka, Clifford!
-Ty, musisz wiedzieć, że twoja dziewczyna czasami ze mną pali trawkę i wygadała się Adamowi, że z nią chodzisz.
-Przecież nasi starzy mieli na razie nie wiedzieć, wiesz, że mamy ten zakład, do cholery! –Wybuchnąłem.
-Och zamknij się, Ashton! –Tym razem głos zabrała Caroline, która miała mord w oczach. –Gdybyś nie szantażował mojej siostry to by nie wyjechała!
-Szantażowałeś moją dziewczynę?! –Zapytał bardzo wolno, ale coraz bardziej przybierającym na sile wkurwienia głosem mój zielonowłosy przyjaciel.
-Okłamywała cie!
-Jeden chuj! Wolałbym, żeby mnie okłamywała i była tutaj zamiast w pieprzonym Londynie, bo ty ją kurwa szantażowałeś! –Pchnął mnie, na co zareagowałem kpiącym śmieszkiem. Ten kutas chyba zapomniał, że mnie się nie popycha, bo to gwarantuje tylko i wyłącznie wpierdol.
-Trzeba było się, kurwa zabezpieczać to może nie musiałbym szantażować mojej przyjaciółki!
-Ashton! –Wrzasnęły zarówno dziewczyny jak i Calum. Luke dalej bujał w obłokach i marzył o Brooklyn.
-No, co?! Zebrało wam się naprawdę, to proszę! Trzymałem to w sobie od stycznia!
-Co to ma znaczyć? –Mike ze spokojem przebiegł wzrokiem po każdym z nas, ale my tylko spuściliśmy głowy. Byliśmy winny, a właściwie to ja byłem. Poniosło mnie. –Calum, nic nie powiesz? –Mulat jedynie pokiwał głową na boki. –Irwin może trochę więcej szczerości, co? –Żachnął, ale nie miałem odwagi się odezwać. –Carrie, ty mnie nienawidzisz… -Zaśmiał się kpiąco, ale Hogan tylko prychnęła pod nosem. –A ty, Rudzielcu? Może jako jedyna okażesz się być moją przyjaciółką, huh?
-Mike…- Westchnęła blondynka, po czym przeczesała swoje długie włosy. –Zaliczyliście wpadkę, a Jas wyjechała, bo nie chciała niszczyć twoich marzeń. Wyjechała, gdy leżałam w szpitalu, tego dnia nie była w szkole… Ona cie naprawdę kocha i zrobiłaby wszystko, żebyś był szczęśliwy. –Jęknęła żałośnie, po czym podeszła do Clifforda. -Zrozum, chciałam być lojalna swojej przyjaciółce. To ona powinna była ci to powiedzieć, to nigdy nie powinno wyjść od któregokolwiek z nas.
-Dzięki, że byłaś ze mną szczera. –Wyznał odwracając się na pięcie i odchodząc, jednak po kilku krokach się zatrzymał. –Och, i w piątej klasie to ja zabrałem twojego misia i dałem go Jasmine. –Powiedział na odchodne, a potem ruszył w stronę wyjścia.
Staliśmy całą piątką i gapiliśmy się jak skończone łajzy po sobie, ale nikt nie potrafił zabrać głosu. Byliśmy żałośni – wszyscy razem, jak i każdy z nas z osobna. Nienawidziliśmy się przyznawać do błędów. To zawsze Calum był skarbnicą, gdzie spoczywały nasze sekrety czy wstydliwe tajemnice, a teraz kiedy została ona otwarta byliśmy jak owce puszczone na rzeź – wystraszeni.
-Mam was dość, wracam do domu. Muszę trochę się pouczyć. –Stwierdził Luke kręcąc głową z bezsilności na boki i poszedł w ślady Clifforda.
-Cóż… Skoro wszyscy sobie idą… -Wzruszyła barkami młodsza z bliźniaczek. –I mówią prawdę, skorzystam z okazji. Ciebie lubię. –Wskazała na Mary. –Ciebie kocham, a ciebie Irwin… -Brunetka głośno westchnęła i zatrzepotała kadłubkiem w prawo i w lewo. –Jesteś… Mam ochotę cie wykastrować, a potem okładać po twarzy twoim penisem. –To musiałoby boleć… Brr, aż mam ciary, kiedy podzieliła się ze mną tą cholernie sadystyczną wizją. –Wracam do domu, też muszę się przygotować, na Oxford idiotów nie przyjmują. –Mruknęła i dołączyła do Hemmingsa i Mike’ a.
Zostałem sam na sam z moją dziewczyną i najlepszym przyjacielem.
-Powiedz jej, albo ja to zrobię. –Westchnął Hood, który zaczął odbijać piłkę o powierzchnię boiska.
-Powiedz, o czym? –Mruknęła lekko przerażona siedemnastolatka. –Jeśli mnie zdradziłeś, to…
-Nigdy bym tego nie zrobił, Marianna! –Zawołałem nie dając jej dokończyć tej niedorzecznie głupiej myśli. Zwariowała, czy jak?!
-Więc, o co chodzi? –Zapytała krzyżując ręce na piersi.
Nie mogę jej tego powiedzieć, bo nie mam prawa jej zabraniać składania papierów na te cholernie prestiżowe uczelnie. Nie jestem egoistą. Jestem jej chłopakiem i powinienem wspierać Mary, a nie zabraniać, bo mam jakieś pieprzone uprzedzenia i obawy, że znajdzie sobie kogoś innego.
Zasłoniłem twarz dłońmi głośno wzdychając, po czym odliczyłem do dwudziestu.
-Mów, do diabła, o czym mówi Cal?!
-Nie mogę. –Wzruszyłem barkami. –Cholera, nie mogę ci powiedzieć… -Nie zniszczę jej marzeń, nie chcę, żeby robiła mi wykład na temat tego, jak powinny się zachowywać osoby, które się kochają. Doskonale wiem, że powinny się wspierać, wzajemnie motywować w dążeniu do celu i pomagać ze wszystkich sił, ale nie chciałem tego robić. Pragnąłem, żeby Wesley została tutaj i poszła do college’ u razem ze mną i Hoodem – to było moje marzenie od chwili, kiedy powiedziała mi o swoich aspiracjach.
-Ashton boi się, że jeśli wyjedziesz na Harvard to cie straci. Nie chce, żebyś tam się uczyła, bo myśli, że najdziesz sobie jakiegoś kujona i go zostawisz. Poślubisz tego nerda i będziecie mieli razem gromadkę kujońskich dzieciaczków, które zamiast biegać wesoło po ogrodzie będę się uczyły tabliczki mnożenia.
-Czy to prawda? –Blondynka ostrożnie podeszła do mnie, ale instynktownie się cofnąłem. –Ashton, przecież to jest śmieszne, dobrze wiesz, że nie gustuję w typie kujona. –Niepewnie na nią spojrzałem. Na jej ślicznej twarzy pojawił się cień uśmiechu. –Wolę boga rocka, takiego jak ty, noo ewentualnie jak Calum, ale on już jest zajęty. Kocham cie i na razie nie zanosi się, żeby to uległo zmianie. Dużo dla mnie znaczysz i całkowicie ci ufam. Wiem, że ten związek nawet, jeśli będą dzieliły nas tysiące mil wypali, bo jesteś nie tylko moim najlepszym przyjacielem…
-No, wiesz… -Oburzył się Hood, na co zmarszczyłem brwi. –Myślałem, że to my jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, a jego do paczki przyjęliśmy z litości, bo się przypałętał w przedszkolu. –Wywróciłem oczami.
-Hahahaha. Bardzo śmieszne, Caluś. –Wtrąciłem z sarkazmem. – Może zamiast w odziedziczyć firmę Rogera powinieneś się zastanowić nad pracą klauna w cyrku, huh?
-Dobrze wiesz, że boję się klaunów!
-Chuj mnie obchodzi. –Zaćwierkałem. –A wracając do ciebie, Mary… -Złapałem za cherlawe ramionka mojej dziewczyny, po czym spojrzałem jej prosto w oczy. –Ja też cie kocham i cholernie dużo dla mnie znaczysz, cieszę się, że wreszcie wyznałem ci prawdę. –Zadowolona blondynka przytuliła się do mnie, co odwzajemniłem, ale jedna kwestia ciągle nie dawała mi spokoju. –A ty, Hood? –Kiwnąłem na mulata, który zmarszczył brwi.
-Co, ja?
-Co ty ukrywasz?
-Nic. –Wzruszył lewym barkiem. –Ja jestem otwartą księgą. Wiecie, że śpię z misiem i z kocykiem; że potajemnie kocham się w babci Rose; że nie jem malin; że mam w barku mały kramik i zawsze znajdę coś dla każdego z was; że uwielbiam surfować i grać na moim basie… Ja w przeciwności do was nie boję się zaufać. 
__________________________________________
Od razu uprzedzam, że rozdział nie jest sprawdzony!!
Tak, czy inaczej dziękuję wam niezmiernie za komentarze, które nieco pomogły na mój zawias - osobiście uważam, że to przez te upały nie potrafię się skupić i napisać czegoś sensownego. Przydałby się deszcz... 
Z uwagi na mój daremny humor jest trochę dramy i kłótni, ale kiedyś to nastąpić musiało...
Miłej niedzieli ;**