niedziela, 7 czerwca 2015

26. Heaven Knows





Brook

Leżałam na plecach ze słuchawkami w uszach, w których rozbrzmiewały dźwięki mojego ulubionego zespołu. Moi starzy znowu się kłócili, a macocha groziła ojcu rozwodem, gdy nie przestanie jej zdradzać. Osobiście jestem zdania, że powinna dać mu spokój skoro sama daje dupy na prawo i lewo. To czysta hipokryzja z jej strony. Nienawidzę, gdy ktoś wytyka błędy innym, a sam popełnia podobne – to żałosne i wkurwiające.
Jutro jadę do mojego brata do Sydney, dlatego już wczoraj się spakowałam, a teraz po prostu odpoczywam, bo nie mam nic sensownego do roboty. Po za tym wolałam leżeć w samotności, niż wychodzić, gdzieś z Luke’ m, który założył się ze mną o to, że zaliczy Max – oczywiście jestem w pełni świadoma, że mu się to uda, bo Martin dałaby dupy każdemu facetowi, którym ma kutasa. Może wygląda na milusią, ale ja znam prawdę. Max jest jak moja matka – robi awantury Calowi, kiedy sama nadstawia tyłka facetom. Zaliczyła Jokera, Kyle’ a z równoległej, jego brata bliźniaka i ich starszego o dwa lata brata, Oliviera, Toma, Jacka, Bena i wielu innych, ale jedno trzeba jej przyznać, bo maskuje się idealnie.
Nagle muzyka ucichła, co było przyczyną nowej wiadomości. Westchnęłam głęboko będąc pewna, że to Hemmings jest nadawcą. Ku mojemu zdziwieniu SMS był od Mary, dlatego też go otworzyłam.
Od: Mary
Możesz zająć się Lucasem? Jest w Rebels i zalicza zgon
-Kretyn – mruknęłam, krytykując oczywiście tego posranego blondyna, któremu poprzewracało się w głowie.
Poderwałam się w łóżka, po czym podeszłam do szafy, z której wyjęłam krótkie jeansowe szorty i wciągnęłam je na nogi, przez głowę przełożyłam czarną koszulkę na cieniutkich ramiączkach, a na ramiona dodatkowo zarzuciłam koszulę w kratę. Na stopy wciągnęłam czarne sznurowane sztyblety. Złapawszy za torbę, w której miałam klucze do mojego samochodu, telefon i inne babskie rzeczy, bez których bym nie przeżyła, zbiegłam na dół. Zatrzymałam się tylko po to, aby wyjąć z lodówki butelkę wody niegazowanej.
-Wychodzisz, panienko? – powoli się odwróciłam, lustrując od stóp do głów postać mojej gosposi –Cami.
Nawet ją lubiłam, ale zapewne miało to związek z tym, że zawsze robi mi naleśniki na śniadanie. Tak czy inaczej Camila była całkiem w porządku. Miała sześćdziesiąt lat i pochodziła z Rosji, gdzie się wychowała w niezbyt zamożnej rodzinie. Do Ameryki przyjechała z zamiarem rozpoczęcia nowego, lepszego życia, ale los sprawił, że zaczęła pracę w domu psychicznej rodzinki. Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, Cami miała krótkie brązowe włosy, - które tak na marginesie potrzebowały porządnej farby do włosów – niebieskie oczy; nie była zbyt wysoka, a jej postura była nieco potężniejsza.
-Tsa, muszę załatwić kilka spraw – mruknęłam od niechcenia. Boże, nienawidzę, gdy ludzie są tacy dociekliwi, jeśli chodzi o życie innych osób.
-Jedzie panienka do tego chłopaka, który bardzo często tutaj bywa?
-To nie jest twoja sprawa, Camila! – warknęłam, zamykając z impetem lodówkę. Cholerna ciekawość.
-Dlaczego krzyczysz, Brook? – zapytała obojętnie moja macocha wchodząc do kuchni. –Ile razy mam ci powtarzać, że w domu nie powinno się podnosić głosu – parsknęłam głośno kpiącym śmiechem, przy okazji krzyżując ramiona na piersi.
-To nie ja darłam się jak popierdolona kilka minut temu – żachnęłam, wymijając ją… A właściwie z takim zamiarem, bo złapała mnie za nadgarstek i mocno szarpnęła. Co za zdzira. Nienawidzę jej.
-Uważaj na słowa gówniaro, jestem twoją matką i…
-Nie jesteś moją matką, jesteś tanią dziwką, która leci na pieniądze mojego ojca. Moja mama umarła osiemnaście lat temu! – wykrzyczałam prosto w twarz tej wytapetowanej suki, po czym z wypiętą piersią wyszłam z domu, znowu wyładowując się na biednych drzwiach.
Weszłam do garażu, którego wiatę otworzyłam, a następnie wsiadłam do swojego czerwonego kabrioletu audi - dostałam tą furkę na urodziny rok temu i nie mam w planach tego zmieniać, w końcu nie jestem Irwinem, żeby mieć co kilka miesięcy nowy wóz. Wyjechałam na wstecznym, a następnie z piskiem opon ruszyłam w stronę centrum. Nachyliłam się do schowka nie licząc się z konsekwencjami, jakimi mógłby być wypadek lub mandat. Zresztą mój ojciec jest milionerem, więc wyciągnąłby mnie z mamra. Pogłośniłam radio, z którego po chwili rozbrzmiał rock, a później już w całkowitej zupełności skupiłam się na drodze.
Pod Rebels byłam po trzydziestu minutach. Huh, niezła speluna. Głupi Hemmings mógł lepiej wybrać miejsce na popijawę, a nie lokal, który prawdopodobnie powoli plajtował. Chryste, nie dość, że było tutaj brudno, to na dodatek śmierdziało menelami i bezdomnymi. Ohyda.
Bez problemu odnalazłam blondyna, który prawdopodobnie drzemał z głową opartą o blat baru… Albo gapił się na bursztynową whisky w szklance? Pewnym krokiem podeszłam do kontuaru i szturchnęłam osiemnastolatka, który głośno chrapnął, co wywołało mój cichy chichot – za wszelką cenę chciałam go stłumić. Nie jestem, pieprzoną śmieszką, a ten odgłos nie był ani trochę uroczy.
-Brooklyn – wymruczał naprawdę seksownie, a następnie przeczesał włosy dłonią. Sama miałam ochotę je przeczesać, bo w obecnej sytuacji Lukey wyglądał cholernie gorąco. –Co tutaj robisz?
-Jestem umówiona na seks z barmanem – prychnęłam. Czy to nie było oczywiste, jaki był powód mojej wizyty w tym popapranym miejscu?! Przecież nikt przy zdrowych zmysłach by tutaj nie wszedł!
-Suka – wywróciłam oczami na słowo, które wypadło niczym pocisk z ust Hemmo. –Jesteś zdzirą, Brook.
-Ty też się puszczasz, miej chociaż trochę szacunku do mnie jako kobiety… Trochę równouprawnienia, łajzo – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Nienawidzę, gdy faceci są tacy… Zacofani. Dlaczego wytykają błędy laskom i oceniają je przez pryzmat innych lat?! Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a dziewczyny powinny mieć takie same prawa jak goście, – jeśli mężczyzna może zaliczać panienki jak popierdolony i być uważany za super faceta, to laseczki mogą robić to samo i wcale nie muszą nas nazywać dziwkami, kurwami czy zdzirami. Jestem kobietą i nie wstydzę się faktu, że lubię sypiać z facetami, czy czasem nieco więcej wypić. Lubię siebie taką, jaka jestem. Nie jestem zażenowana tym, że lubię trójkąciki i body shoty. Jestem z tych złych dziewczynek, jak Mary, wcale nie jesteśmy takie święte, na jakie wyglądamy.
-Możesz mi obciągnąć – osiemnastolatek pokazał mi środkowy palec, dlatego też chwyciłam za jego włosy i mocno pociągnęłam.
-Możesz mnie uważać za kurwę, ale to nie ja teraz użalam się nad sobą w jakiejś spelunie – warknęłam. –Czy ty płakałeś? – uniosłam zszokowana jedną brew, widząc jak te niebieskie oczęta się świecą.
-Chuj ci do tego, Brook.
-Ale z ciebie cienias, Hemmings – zaśmiałam się donośnie, ale pożałowałam tego chwilę później, ponieważ z szybkością światła zostałam przyparta do muru, a dłoń Luke’ a zacisnęła się delikatnie na moim gardle. To było całkiem podniecające… Lubiłam, gdy zachowywał się jak zły chłopiec, kiedy ostro mnie pieprzył.
-Jeszcze jakieś uwagi, Dawson? – wychrypiał, na co się chytrze uśmiechnęłam, a następnie przyciągnęłam za kołnierzyk czarnej koszulki, Lucasa bliżej swoich ust, które złączyłam z jego wargami. Chłopak od razu zareagował, a jego język zaczął współpracować z moim. Mhm, ten pacan potrafi całować jak nikt inny. –Przestań, bo wypieprzę cie w tym chujowym klubie – powiedział, zagryzając moją dolną wargę.
-Buntownik, chce mnie pieprzyć w Buntowniku – parsknęłam. –Kusząca propozycja, Hemmings, tym bardziej, że jutro wyjeżdżam.
-Co ty pierdolisz, Brooklyn?! – zawołał gwałtownie się ode mnie odsuwając. –Dokąd jedziesz? – zapytał z bezpiecznej odległości, na co westchnęłam.
-To Australii – oznajmiłam lekceważąco, po czym odepchnęłam się nogą od ściany. –Chcesz się pieprzyć, czy będziesz stał jak tępa pizda?
-Po chuja tam jedziesz, huh?
-Są ferie, a przeważnie dzieciaki takie jak ty czy ja wyjeżdżają, żeby odpocząć – rzuciłam z sarkazmem marszcząc przy okazji nos.
-Nie będę cie bzykał, dopóki nie odpowiesz – Luke skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, na co wywróciłam oczami. Och, a więc tak chce się bawić. Proszę bardzo, grajmy w tą popierdoloną gierkę! Zobaczymy, kto będzie płakał, jako pierwszy –ja czy pan beksa.
-Do mojego faceta, a co myślałeś? Sean jest bogaty, a ja mu daję dupy, bo chcę się dobrze w życiu ustawić. Zresztą – machnęłam ręką niby od niechcenia, ale wiedziałam, że to go wyprowadzi z równowagi. –To nieistotne, z kim się pieprzę oprócz ciebie, tym bardziej nie powinno cie to obchodzić, bo sam masz pewnie na boku kilka zdzir.
-Nie mam – popatrzyłam na niego z kpiną. Tsa, a ja jestem dziewicą! Pieprzony łgarz.
-A Max? – kiwnęłam na Hemmingsa brodą, nadal patrząc w ten sam sposób.
-Zdzira coś knuje, a ja chcę mieć na nią haka.
-Jakieś porno?
-Każdy sobie jakoś radzi, tak? – pokiwałam głową na boki, nadal nie wierząc w to, jak głupiego brata będzie miała Marianna. Przecież Luke jest całkowicie porąbany. –Chodź się dymać – wystawił rękę w moim kierunku, którą złapałam zaraz po tym jak wywróciłam oczami.
Osiemnastolatek zaprowadził mnie do jednej z kanap opalonych papierosami, na której usiadł. Stałam pomiędzy jego nogami nadal ze skrzyżowanymi rękami.
-Zabawmy się – zarządził, a ja powoli rozpięłam guzik swoich spodenek. Bez krępacji, przecież nikogo prócz nas i ślepego barmana tutaj nie ma. Mogę go ujeżdżać tak mocno jak tylko pragnę i potrafię. Usiadłam okrakiem na nogach blondyna, a później zaczęłam go całować. Palce Luke’ a zacisnęły się na moich biodrach, ale tylko na moment, ponieważ chwilę później odgarnął moje włosy do tyłu, a jego łapska wtargnęły pod moją koszulkę. –Lubię, gdy nosisz moje ubrania - ja lubię tą czerwoną koszulę, dlatego ją sobie przywłaszczyłam.
-Mhm, załatwmy to szybko, bo muszę wracać do domu – jednym sprawnym ruchem rozpięłam spodnie blondyna i wyjęłam z bokserek jego sprzęt. Osiemnastolatek uniósł mnie, zsuwając szorty i majtki, po czym opuścił tym samym wbijając się we mnie. Powoli się unosiłam i opadałam, wspierając się rękoma o barki niebieskookiego i jęcząc mu do ucha z rozkoszy. Z sekundy na sekundę przyśpieszaliśmy, aż wreszcie nasze płyny się zmieszały.
-Jesteś na tabletkach, prawda?
-Teraz się tym martwisz, Hemmings? –prychnęłam, wstając i ubierając dolną część mojej garderoby, a on uczynił to samo. –Chodź, odwiozę cie do domu – blondyn pokręcił głową na boki. –Czemu, do cholery nie chcesz? – warknęłam.
-Bo jestem kutasem – wywróciłam oczami. –Nie mogę wrócić do domu, Brook – westchnęłam głośno. Jezu, dlaczego ten pacan musi być taki skomplikowany?! Że też musiałam wybrać sobie akurat jego. Gościa, który wszędzie widzi drugie dno. Chryste…
-W takim razie, gdzie mam cie zawieść, huh? – zapytałam krzyżując ręce na piersi.
-Mogę zostać u ciebie – wzruszył niewinnie barkiem.
-Jutro o piątej mam samolot do Sydney, odwiozę cie do domu, no chodź – poprosiłam nieco spokojniej. –Wiesz, że możesz mi powiedzieć, co się stało, tak? – przytaknął, a potem spuścił głowę kręcąc nią prawdopodobnie z niedowierzania. –Luke – naciskałam, aż wreszcie blondyn ujął moją dłoń i zmusił mnie do spoczęcia na tej samej sofie, gdzie się zabawialiśmy.
-Wiesz, że moi starzy się rozwiedli, nie? – pokiwałam pionowo głową. Opowiadał mi to po naszym pierwszym numerku u mnie, gdy ta zdzira Lyla nas przyłapała. –Miałem jechać w trasę koncertową z Joe.
-Rozmyśliłeś się? – uniosłam jedną brew ku górze, bo najzwyczajniej w świecie nie rozumiałam, w czym tkwił problem.
-Nie rozumiesz, Brook, ja cholernie chcę jechać w tą trasę po europie, ale moja mama jest temu przeciwna.
-Dlaczego?
-Bo mój ojciec to kawał gnoja, Brooklyn.
-Porozmawiam z twoją matką, chodź i się nie maż jak pięciolatek – złapałam za przedramię Hemmo, a następnie zmusiłam go, aby wstał i poszedł razem ze mną. Wpakowałam Luke’ a do mojego samochodu, a później obrałam za miejsce docelowe jego dom.
Jechaliśmy w absolutnej ciszy, ale wcale nie było spokojnie, co było sprawką osiemnastolatka, który palcami muskał moją myszkę. Często tak robił, jednak nie przeszkadzało mi to. Lubię go, ale nie chcę niczego więcej po za niezobowiązującym seksem, bo nie mam w planach znowu przejechać się na facecie.
Dwa lata temu na wakacjach poznałam Fina, który zrobił ze mnie pośmiewisko przed swoimi znajomymi, dlatego w ramach zemsty ośmieszyłam go przed światem. Jak to zwykłam mówić, zemsta jest dobra na wszystko.
Wracając do Hemmingsa, lubię go, nawet bardzo lubię, ale nie będę się z nim wiązać, ponieważ nie będę znowu sięgać dna. Mogę sobie kupić nową płytę, zamiast tracić kasę na narkotyki, papierosy i alkohol.
Zatrzymałam się na podjeździe, a później pomogłam wysiąść Luke’ owi, z którym doczłapałam do drzwi. Kulturalnie zapukałam, a otworzyła mi nieco wyższa ode mnie blondynka. Była bardzo ładna, kto to, do cholery jest?
-Chryste, Luke – westchnęła przerażona, widząc, że Hemmo ledwo trzyma się na nogach mimo, iż wspiera się również na moich ramionach. –Mamo, chodź szybko! – zawołała, a po kilku sekundach pojawiła się kolejna kobieta w blond włosach.
-Lucas – ona też była wystraszona. –Co się stało? –zapytała, kierując to pytanie do mnie.
-Dlaczego nie chce go pani puścić w tą głupią trasę, co? – wypaliłam bez zastanowienia, na co matka Hemmingsa zmarszczyła brwi. –Zależy mu na tym, wreszcie zaczął dogadywać się z Joe, a pani… - wypuściłam powoli powietrze wiedząc, że za chwilę mogę wybuchnąć i powiedzieć, coś czego nie chcę. –To tylko dwa tygodnie – wzruszyłam ramionami, co sprawiło mi nie mały kłopot. Luke jest cholernie ciężki. –Dopiero co złapali kontakt, a pani zabrania Luke’ owi robić tego co kocha. Joe daje mu możliwość gry na europejskich scenach… To wygląda jakby pani go nie wspierała w dążeniu do marzeń, Luke chce być cholernym muzykiem.
-Posłuchaj, dziewczyno, nie wiem kim jesteś, ale nie pozwolę ci się unosić w moim domu.
-Stoję w progu, nie jestem w pani domu.
-Jackie…- usłyszałam za swoimi plecami, dlatego z czystej ciekawości się odwróciłam. –Cześć, Brooklyn – przywitał się Adam, na co odpowiedziałam szerokim uśmiechem. Lubię ojca Mary, to spoko gość.
-Ty ją znasz? – zapytała zszokowana matka Hemmingsa.
-Tak, to przyjaciółka Marianny. Co u ojca, Brook? – kiwnął na mnie brodą. –Nadal jest z Sue?
-Nie – machnęłam ręką. –Teraz jest Lyla, ale też jest zdzirą i łasi się na kasę.
-Brook? – wymruczał blond chłopak, który wisiał na mnie.
-Mhm?
-Połóż mnie spać – westchnęłam, a później z pomocą Luke’ a wyminęłam całe towarzystwo i według wskazówek zaprowadziłam osiemnastolatka do jego sypialni.
Jego pokój był całkiem przytulny, dlatego pchnęłam go na łóżko, a później zdjęłam jego spodnie, które poskładałam w kosteczkę i położyłam na szerokim parapecie.
-Jeszcze koszulka – wywróciłam oczami, ale spełniłam jego prośbę odnośnie t-shirtu, z którym postąpiłam podobnie. –Zostaniesz ze mną na noc?
-Nie jestem twoją dziewczyną, Luke.
-Nie szkodzi, zostań – chłopak ujął moją dłoń, za którą pociągnął i tym samym wylądowałam na jego obnażonym oraz umięśnionym torsie. Kurde… -Widzisz, jest miło.
-To bez znaczenia, muszę iść.
-Czemu, do cholery zawsze uciekasz, albo mnie wyrzucasz, huh? – uniósł się wielce, ale zignorowałam go.
-Bo taki mam kaprys- warknęłam. –Muszę spadać, wyśpij się, Hemmo – uśmiechnęłam się smutno, po czym musnęłam delikatnie jego wargi, a następnie wstałam i wyszłam po cichu zamykając drzwi. Zbiegłam po schodach, natrafiając na złe spojrzenie Jackie. –Luke, pewnie zaraz zaśnie – poinformowałam, wskazując na górę. –Pójdę już – stwierdziłam. –Dobranoc – przeczesałam włosy, a później opuściłam dom pani Hemmings.
Szybko wsiadłam do samochodu, którym pojechałam do swojej willi.
Woah, to było dziwne doświadczenie. Poznałam rodzinę Luke’ a i… To głupie, ale jest mi wstyd, że zachowałam się jak suka. Chwila… Nie, jednak nie jest. Matka Hemmingsa powinna wiedzieć, że źle robi nie pozwalając mu jechać z Joe do europy. Gdybym była na jej miejscu, a Lucas był moim synem… Woah, jak najszybciej pozbyłabym się takiego pacana z domu. Chodzi o to, że dziecko powinno mieć kontakt z obojgiem rodziców nie zależnie jak bardzo starzy są pokłóceni między sobą, tak? Tak więc, nie żałuję tego co powiedziałam Jackie, może trochę przejrzy na oczy i puści tego frajera do europy. Miejmy nadzieję…   
________________________________
Lubię ten rozdział - tak, jestem zadowolona mimo, iż pisałam go prawie tydzień... 
Mam dziś dla was perspektywę Brook i liczę, że wam się spodoba. Cholernie lubię jej postać - jest taką buntowniczką, ale też dziewczyną, która boi się zaangażować. 
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze, których było dużo - to dla mnie cholernie dużo znaczy ♥
Korzystając z okazji chcę was zaprosić na Error
To tyle na dziś, miłej i słonecznej niedzieli, miśki ;**

10 komentarzy:

  1. Ja też lubię Brook i ten rozdział i to bardzo.
    Choć ma trochę popieprzoną sytuację w domu.
    Luke jest uroczy gdy jest upity ❤
    Jedynie żałuję że nie było Ash'a i Mary, ale będą niedługo więc luzik.
    Oh i zainteresowałaś mnie jeszcze tą Max i zastanawiam się czy będzie jakiś jeszcze wątek z nią czy nie?
    Czekam na nn i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!
    Ja również lubię Brook :) Jest taka... zbuntowana ;D
    Luke jest słodki ♥ Serio ♥ Szkoda, że Brook z nim nie została!
    Nie mogę doczekać się rozdziały z Ash'em i Mary ♥

    Życzę potopu weny ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuje się jakbym była jedyną osobą która nie lubi Brook.
    Czekam na Asha i Mary, życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow no nieźle :) Myślę, że Brook i Hemmo prędzej czy później połączy coś więcej. Tak myślałam że ciekawa jestem sytuacji z Jas i Michaelem. Mógłby sie pojawić rozdział z perspektywy Clifforda bo jestem bardzo ciekawa jego spojrzenia na sytuacje.
    Pozdrawiam!
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, że Brook stwarza pozory wrednej piczki to ja i tak ją lubię :D Lukey, ciebie to ja kocham nad życie <3 ta dwójka coś tego, no wiesz, ma do siebie. Fajnie by było, gdyby coś między nimi pykło.
    Co jak co, ale moim ukochanym wątkiem jest Ash i Mary, ale takie "poboczne" też uwielbiam czytać.
    Z wielką chęcią wchodzę na error. *-*
    Pozdrawiam i życzę weny miśku! <3

    A tak przy okazji chciałabym zaprosić Cię na moje nowe ff: black-monday-ff.blogspot.com :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny <3 czekam na kolejny !

    zapraszam do mnie ;)) http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG Luke co ty ze sobą robisz- chłopak rozwala mnie na łopatki. A Brooke mimo wszystko lubię ją. Jest na maksa pokręcona, ale w ten nieco pozytywny i chaotyczny sposób. Czekam na ciąg dalszy :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja