niedziela, 14 czerwca 2015

27. Cheerleader





Ashton

Siedziałem na balkonie w naszym pokoju i czekałem na Mary, przy okazji paląc papierosa i popijając tequilę, którą przyniósł mi Ben.
Słońce powoli chowało się za horyzontem i z bólem serca muszę przyznać, że ten widok był całkiem fajny. Jedynym minusem tego wszystkiego jest fakt, że Marianna gdzieś się włóczy, a ja muszę się sam gapić w przestrzeń.
-Ash? – usłyszałem po swojej lewej, ale nie spojrzałem tam. Niech teraz ona się trochę pomęczy, jeśli chodzi o starania. Dziewczyna usiadła obok mnie, opierając głowę o mój bark, a następnie Wesley wyjęła papierosa z moich ust i sama się zaciągnęła.
Siedzieliśmy w ciszy dobrą godzinę. Żadne z nas nie wiedziało jak zacząć tą rozmowę. Miałem coraz więcej wątpliwości z tym całym wyznawaniem uczuć i w ogóle. Ona pewnie nie czuje tego samego do mnie i tylko się wygłupiłem. Ostatni raz poszedłem po radę do ojca, Caluma, Mike, Luke’ a, mamy i Eleny. Prędzej zdechnę, niż będę się łasił błagając o jakieś słowa otuchy oraz motywacje.
-Irwie? – blondynka dźgnęła mnie w żebra, ale nadal uparcie nie wykrztusiłem ani słowa. –Czy ty… Czy ta wiadomość… Napisałeś prawdę?
-A jak myślisz, huh? – westchnąłem, prostując się. Odważyłem się nawet na nią spojrzeć.
Mary wyglądała jakby ktoś ją przeżuł, połknął i wyrzygał, i tak z kilka dobrych razy. Była zmęczona i… Zaniepokojona?
-Boję się – szepnęła.
-Czego niby? – prychnąłem. –Kochasz mnie czy nie? – powoli traciłem cierpliwość. To nie jest jakoś kurewsko trudne. Mówi: Tak, kocham, albo: Nie, pierdol się! Chcę tylko odpowiedzi. Jeśli mnie kocha będę się cieszył, a jeśli nie… Znajdę sobie kogoś, kto mnie pocieszy.
-Przyjaźnimy się od szesnastu lat, Ashton – wywróciłem oczami. Co to ma to rzeczy, do jasnej cholery?! –Co jeśli nam się nie uda? – uniosłem brwi. –Nie chcę cie tracić, tylko dlatego, że zachciało mi się czegoś więcej niż relacje czysto przyjacielskie.
-Nigdy mnie nie stracisz, idiotko – mruknąłem zażenowany. –Nigdy bym cie nie skrzywdził i wiesz o tym doskonale.
-Obiecaj, że zawsze będziesz przy mnie, bez względu na to, co się wydarzy –siedemnastolatka wystawiła w moim kierunku malutki paluszek, którego szybko uścisnąłem swoim.
-Przyrzekam, że zawsze będę przy tobie, bez względu na wszystko. Nigdy się mnie nie pozbędziesz, Mary – oznajmiłem poważnie, a Wesley w ułamku sekundy przywarła do mnie ciałem, łącząc nasze usta w jedność. Z małym opóźnieniem, ale odwzajemniłem ten gest. Jednym szybkim ruchem posadziłem przyjaciółkę na swoich udach, ułatwiając sobie robotę. Ująłem jej twarz w dłonie, tym samym przyciągają dziewczynę najbliżej jak tylko potrafiłem. Całowałem Mariannę zachłannie, jakby zaraz miała zniknąć, jakby od tego zależało moje istnienie. Po naprawdę długiej chwili gwałtu na ustach nastolatki wreszcie się od siebie oderwaliśmy, ale tylko dlatego, że zabrakło nam tchu.
-Woah – westchnęła pełna podziwu. –Jeszcze nigdy mnie tak nie całowałeś.
-Bo jeszcze nie byłaś moją dziewczyną – wzruszyłem barkami, zadowolony z siebie.
-Och, a więc jestem twoją dziewczyną? – zaczęła oburzona, na co zdumiony uniosłem lewą brew. Nigdy nie zrozumiem kobiet…
-To chyba logiczne, nie?
-Nawet nie zapytałeś mnie o zdanie.
-Okay – westchnąłem poirytowany. –Chcesz ze mną chodzić?
-Gdzie? – parsknęła. –Do sklepu po rogale? – zachichotała pod nosem, muskając opuszkami palców moją klatkę piersiową.
-Nie, po bułki – uśmiechnąłem się szeroko, a po chwili oboje śmialiśmy się w najlepsze.
Było jak za starych, dobrych czasów. Cholernie mi tego brakowało, od chwili gdy poszliśmy na ten niewyobrażalnie głupi zakład, który i tak wygram, bo potrafię manipulować ludźmi w przeciwieństwie do Marianny. Wesley ma zawsze potworne wyrzuty sumienia, jeśli kogoś podpuściła, dlatego prędzej czy później przeprasza. Wbrew opinii wrednej suki, to bardzo miła dziewczyna.
-Bardzo chętnie będę z tobą chodziła po bułki – powiedziała wreszcie, nieco zawstydzona. –Kocham cie.
-To dobrze, bo też cie kocham, Mary – siedemnastolatka przyległa swoim drobnym ciałem do mojego, mocno się wtulając. Oplotłem ją swoimi ramionami, całując w czubek głowy. –Jest jeszcze jedna kwestia, słońce – westchnąłem.
-A mianowicie? – nieco ożywiona Wesley odsunęła się na kawałek, aby spojrzeć w moje oczy.
-Zakład.
-Och, no tak… - wypuściła głośno powietrze ustami, a ja oblizałem swoje zaschnięte wargi. –Grajmy dalej. Udawajmy, że nadal jesteśmy przyjaciółmi, w ten sposób oboje wygramy.
-Cholernie mnie kręcisz w roli spiskowca – wymruczałem całując szyję mojej dziewczyny. –Mógłbym cie teraz…
-Najpierw miałeś zabrać mnie na prawdziwą randkę – westchnęła nico zawiedziona.
-To bądź gotowa za dwie godziny, okay? – skinąłem, chcąc się upewnić czy mnie zrozumiała.
-Mówisz serio?
-A niby po co miałbym cie zabierać do Paryża, huh? – mruknąłem zmęczony. Mary jest trudna.
-Wszystko sobie zaplanowałeś? – wzruszyłem ramionami. –A jakbym cie odrzuciła?
-To bym wszystko odwołał? – bardziej zapytałem, niż stwierdziłem.
Jestem bogaty, mój ojciec jest w czołówce najbogatszych ludzi na świecie, mogę dostać wszystko od ręki. Mogę się rozmyślić w ostatniej sekundzie i nie ponieść za to konsekwencji, bo ludzie są świadomi tego, że mogę jednym telefonem ich zniszczyć. Mam kontakty, mam wpływy, a najlepsze w tym wszystkim jest to, że mam dopiero osiemnaście lat. Ludzie chcą mieć mnie za przyjaciela, a nie wroga.
-Muszę zadzwonić – spławiłem siedemnastolatkę, po czym zrzuciwszy ją z kolan poszedłem do apartamentu. Zabrałem komórkę z szafki nocnej, a następnie wybrałem z listy kontaktów jeden z numerów, pod które miałem w planach zadzwonić.
Po drugim sygnale usłyszałem ten okropny francuski akcent, na co wywróciłem oczami.
-Cyrus, wszystko jest aktualne, masz się wyrobić w półtorej godziny.
-Tak jest, panie Irwin – po tych słowach rozłączyłem się, po chwili dzwoniąc do Reya, a potem kolejno do Sama i Jacksona.
Siedziałem na łóżku, pisząc właśnie SMSa do taty, że sprawy z Benem są już załatwione, kiedy moja pani weszła do środka. Blondynka usiadła na moich kolanach i zaczęła całować moją klatę. Powoli zacząłem odpływać i tracić trzeźwy osąd sytuacji.
-Wiesz… Tak sobie myślałam, że moglibyśmy sobie darować tą randkę i…
-O nie, obiecałem ci randkę i…
-Czy potem będziesz się ze mną kochał? – mruknęła z nadzieją.
-Nie wiem, jak będziesz dalej tak pogrywała, to nie.
-Dupek  - podsumowała, a później podeszła do swojej torby specjalnie kołysząc zmysłowo biodrami. Chichotając pod nosem, pokiwałem głową z niedowierzania na boki. Mary zawsze wie co zrobić, aby dopiąć swego, ale tym razem nie dam się tak łatwo omotać.
Przez godzinę siedziałem jak skończony idiota i wgapiałem się w drzwi łazienki, aż wreszcie postanowiłem sam się przygotować do tej nieszczęsnej randki. Zabrałem ze sobą czyste bokserki, czarne spodnie i koszulę w kratę, po czym jak gdyby nigdy nic wszedłem do pomieszczenia, które zajmowała Wesley.
-Zwariowałeś?! – pisnęła dziewczyna, zasłaniając dłońmi swoje nagie ciało. –Chyba widzisz, że jest zajęte!
-Wyluzuj, wiele razy widziałem cie nago i nie masz się czego wstydzić, okay? Po za tym –wyrzuciłam barki w górę by po chwili opadły. –Siedzisz już tutaj godzinę, też chcę się wykąpać.
-Mogłeś skorzystać z drugiej łazienki.
-Może chciałem skorzystać z tej, nie pomyślałaś? – skrzyżowałem ramiona na torsie i przestąpiłem z nogi  na nogę, czując coraz większe pragnienie rzucenia się na nią.
-Może chciałeś po prostu pogapić się na moje cycki, huh? – teraz to Mary stanęła w podobny sposób.
-Może masz rację – wzruszyłem ramionami. –Twoje cycki są całkiem niezłe – usta blondynki otworzyły się.
-Całkiem niezłe?! A co w nich jest złe, że ci się tylko trochę podobają?! Nie przeszkadzało ci jak je lizałeś, gdy się pieprzyliśmy!
-Mary – westchnąłem.
-Czy ty w coś grasz, Ashton?
-Co masz na myśli mówiąc, że gram?
-To, że nie chcesz mnie posuwać. Mówisz, że moje piersi nie są złe… - zaczęła wyliczać na palcach, dlatego wywracając oczami podszedłem do tej gaduły i jednym płynnym ruchem uniosłem ją i posadziłem na blacie obok umywalki. Dziewczyna wstrzymała na chwilę oddech.
-Chciałem być dżentelmenem, ale nie pozostawiasz mi innego wyboru, Mary – powiedziałem pewnie, po czym włożyłem w nią dwa palce i zacząłem nimi poruszać, nasłuchując jęczenia tej niewyżytej seksualnie wariatki. –Czy to cie na razie zaspokoi? – pytałem nie przerywając czynności, na której teraz się skupiałem, dodatkowo pochylając się nad cyckami Wesley, na których zacząłem robić malinki. Jest teraz w stu procentach moja, więc mam do tego prawo.
-T- tak – wykrzyczała podniecona.
-Cieszy mnie to niezmiernie, panno Wesley – oznajmiłem szybko cmokając jej usta i zaprzestałem masowania jej wrażliwego miejsca swoimi palcami. –Teraz uciekaj, bo chcę się wykąpać – poprosiłem obojętnie.
-Nawet nie skończyłeś…
-Skończę później, masz moje słowo – zapewniłem klepiąc w pośladki Marianny, która wyszła z łazienki nagusieńka z bielizną w rękach.
Rozebrałem się, a następnie wszedłem pod prysznic, aby się odświeżyć. Dokładnie się umyłem, po czym włożyłem przygotowane ciuchy. Przed lustrem podsuszyłem nieco włosy, które roztrzepałem na wszystkie strony. Na samym końcu umyłem zęby i wyszedłem.
Stanąłem jak wryty widząc moją dziewczynę – jakkolwiek dziwacznie brzmi to w moich ustach.
-Jakiś problem, Irwie? – uśmiechnęła się sztucznie. Och, a więc dalej to ciągnie. Słodko.
-Żaden, po prostu lubię tą sukienkę – oznajmiłem widząc kieckę od Valentino, w której siedemnastolatka wyglądała zajebiście, bo eksponowała nie tylko cycki, ale również i tyłeczek.
-Głowy bym nie dała, ale to chyba komplement.
-To nie był komplement – uśmiechnąłem się szeroko. –Wyglądasz dobrze, chodź – złapałem za nadgarstek dziewczyny, którą wyciągnąłem siłą z pokoju, a następnie z hotelu.
W lobby zatrzymał nas Ben, który podał mi aksamitną chustę.
-Po co ci to? – zapytała niby obojętnie blondynka.
-Niespodzianka, musi być niespodzianką, dlatego się odwróć – z niechęcią Mary wykonała moje polecenie, a ja zawiązałem delikatny materiał na oczach przyjaciółki, którą później objąłem prawą dłonią w pasie, wyprowadzając z budynku.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Dowiesz się za kilka minut, bądź cierpliwa chociaż dzisiaj, bo naprawdę się starałem, żeby ci się spodobało.
-Okay – mruknęła zawiedziona.
Na dworze było już ciemno, a na niebie pojawił się księżyc w pełni, dlatego był ten klimat rodem z tych głupich komedii.
-Uważaj – wziąłem ją na ręce, a później wsiadłem do windy, aby wjechać na tą nieszczęsną wieżę Eiffla. Na najwyższym z dozwolonych pięter dopiero puściłem moją dziewczynę i odwiązałem jej oczy.
-Woah – westchnęła urzeczona, widząc zwykły koc, koszyk piknikowy i laptop.
-To nic wielkiego – wzruszyłem barkiem, bo… To nie było nic wielkiego. Poszedłem na łatwiznę, bo wiem jak bardzo moja przyjaciółka nienawidzi komercji, ale chodzi na te bale i przyjęcia tylko po to, aby sprawić radość rodzicom.
-I właśnie, dlatego tak bardzo mi się podoba – wyznała z przepięknym uśmiechem, cmokając mnie w policzek.
Usiedliśmy na kraciastym materiale, a właściwie to położyłem się, a Marianna oparła się tym samym również wtulając w moją klatkę piersiową. Pierwszą czynnością, którą wykonałem było włączenie komputera oraz filmu „Pamiętnik”, a następnie wyjęcie z kosza przekąsek przygotowanych przez najlepszego kucharza w całej Francji.
Mary jak to miała w zwyczaju popłakała się twierdząc, że to naprawdę piękny film, ale ja… Ja nie czuję tego. Nie rozumiem, dlaczego laski ronią łzy na tego typu filmach.
Po około dwóch godzinach wreszcie moje męczarnie dobiegły końca.
-Obejrzymy teraz horror? – zapytałem pełen nadziei, patrząc w te zielone oczęta, które lśniły jak gwiazdy.
-Nie- stwierdziła pewnie nastolatka, zamykając laptopa i siadając na mnie okrakiem. –Koniec z czekaniem, Ash – uniosłem brwi z tego szoku.
-Myślałem, że jesteś przeciwniczką seksu w miejscach publicznych?
-Och, bo jestem, ale znając ciebie, wiem, że wynająłeś dla nas całą wieżę, dlatego zamierzam to zrobić to z tobą tutaj – uśmiechnąłem się szeroko.
-Dlaczego?
-Bo męczył cie film, a ja chcę to wynagrodzić mojemu facetowi – wzruszyła niby od niechcenia barkami.
-Powtórz, a będę cie pieprzył całą długą noc.
-Mój facet – wymruczała wprost do moich ust…          
_______________________________________
Przepraszam, że tak późno, ale naprawdę mam wiele na głowie w związku z zbliżającym się końcem roku - chwała, że to już koniec, bo mam dość zdobywania wiedzy, jak na razie... 
Nie podoba mi się ten rozdział, miał być lepszy, a tu takie o! Phi, jedna wielka kicha, ale obiecuję, że następny będzie o wiele lepszy i specjalnie dla @Little_Sinner13 następny rozdział będzie z perspektywy Mike' a. 
Mam dla was dobrą wiadomość, ponieważ mam już pomysł na nowego bloga, który tym razem będzie się skupiał na losach Ashtona, Luke' a i dwóch totalnie różnych dziewczyn, ale to dopiero później, gdy skończę tego bloga. Oczywiście zostawię wam linka, jeśli już założę nowego bloga - macie moje słowo. 
Tymczasem, kolorowych snów, jeśli już idziecie spać, miśki ;**  

8 komentarzy:

  1. Cudowne! Nareszcie są razem! Boziuuu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! nareszcie są razem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! rozdział jest zajebisty!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! życzę miłej weny i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww <3 Jak mi miło :) Już nie mogę się doczekać!
    A ten rozdział jest świetny jak zawsze! To się nazywa randka! :) No i wreszcie się przyznali do tych swoich uczuć :)
    Czekam niecierpliwie na rozdział dla mnie :)
    Pozdrawiam cieplutko! xx
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  4. No, Ashton zaszalał z tą randką :D Podoba mi się. Super, że Mary odwzajemniła jego uczucia. Będą w końcu raaazem :D Na to czekałam. A teraz czekam na kolejną część :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :) kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja