niedziela, 12 lipca 2015

30. Closer





Mary

Wszędzie migały kolorowe światełka, które powodowały mroczki przed moimi oczami, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało w kołysaniu biodrami  do rytmów klubowej muzyki. W jednym z najlepszych klubów w Marsylii, gdzie ostatecznie wylądowałam z moim chłopakiem – jakkolwiek dziwacznie brzmi to w przypadku moim i Ashtona – było pełno ludzi, którzy byli już nieźle wystawieni alkoholem. Ich tańce były dziwaczne, ale nikt przecież nie zwracał na to najmniejszej uwagi, bo każdy był pijany lub pod wpływem narkotyków; spocony. Wszyscy obłapiali się, całowali lub decydowali się na bardziej odważniejsze gesty.
Naprawdę mi się tutaj spodobało. Nie liczyło się nic po za zabawą. Jakby od tego zależało ich życie, moje. Nasze. Życie nocne we Francji było magiczne i gdybym mogła, zamieszkałabym tutaj, albo została na dłużej, ale to nasz ostatni wieczór. Niestety…
Nagle poczułam oplatające mnie w pasie silne dłonie, ale… Coś było nie tak. Nie właściwie. To nie był Irwin. Zatrzymałam się i stałam sparaliżowana, aż wreszcie odważyłam się po kilku sekundach odwrócić. Stałam oko w oko z wysoki przypominającym tyczkę chłopakiem o niebieskich oczach oraz brązowej czuprynie. Przyglądałam mu się z uniesionymi brwiami. On nie wie, że zrobił źle – oczywiście ja mu nic nie zrobię, ale stojący za nim osiemnastolatek już prędzej. Po za tym z wyrazu twarzy Asha można wyczytać złość, a nawet powiedziałabym istną furię.
-Dlaczego nie tańczysz?! –Zawołał, pochylając się bliżej mnie.
-Bo jest zajęta! –Wrzasnął wkurzony Irwie, po czym jednym płynnym ruchem złapał za bark chłopaka i odwrócił go przodem do siebie. –To moja dziewczyna i byłbym ci wdzięczny, gdybyś trzymał łapy przy sobie, bo inaczej zrobi się niemiło! –Poinformował, próbując przekrzyczeć muzykę.
-Odwal się, koleś! –Zaśmiał się donośnie, ale tylko przez chwilę, ponieważ wielka pięść ciemnego blondyna zetknęła się z jego twarzą, a dokładniej z nosem, z którego zaczęła sączyć się czerwona krew.
Potem szybko działo się w zadziwiająco szybkim tempie. Wyrzucili najpierw tego maniaka kobiecych tyłków, a później nas, mimo iż tłumaczyliśmy, że klub należy do ojca Ashtona, chociaż w sumie to do mojego chłopaka, który dwa lata temu zainwestował swoje pieniądze w niego.
Ashton, Anthony i Elena co roku otrzymywali od swojego ojca kilkanaście tysięcy, które mogli wydać na jakąkolwiek działalność, która oczywiście przyniesie zysk. Siostra Asha inwestowała w salony kosmetyczne, Tony w sklepy z zabawkami elektronicznymi, a mój facet w kluby, czy dajmy na to restauracje, które nieco podrasowywał, aby przynosiły pokaźne zyski.
-Jutro wylecisz na zbity pysk, kutasie! –Zagroził, gdy siłą dwóch osiłków wyprowadziło go na zewnątrz, ponieważ ja niczym zbity psiak wyszłam kulturalnie sama. Jestem cywilizowanym człowiekiem. –Tak, jak ty! To mój pieprzony klub, a wy wyrzucacie mnie i moją dziewczynę!
-Uspokój się, szczeniaku. –Mruknął zmęczony, napakowany mulat krzyżując ramiona na dużej klatce piersiowej i chytrym uśmieszkiem na ustach. Co za kretyn. –Skoro jesteś właścicielem, nie powinieneś teraz siedzieć w biurze?
-Posłuchaj, pajacu to ja podpisuję czeki, z których utrzymujesz rodzinę lub chodzisz na dziwki i siłownię, dlatego oszczędź sobie te teksty tępego macho, bo jutro rano wylecisz na mordę, błagając, żebym jednak cie nie zwalniał, a wiesz co ja zrobię?
-Oświeć mnie, cwaniaczku.
-Zaśmieję ci się prosto w twarz, po czym wyjdę ze swoją kobietą zadowolony z życia. –Poinformował, po czym zdjął swoją kurtkę i zarzucił na moje zziębnięte barki, które objął również swoim ramieniem. Prowadził mnie w nieznanym mi kierunku, w ciemną noc, wyklinając pod nosem tych niekompetentnych bramkarzy.
-Wyluzuj, zachowujesz się powoli jak twój ojciec. – Mruknęłam, obejmując ciemnego blondyna w pasie, na co jego mięśnie nieco się rozluźniły.
Teraz to ja nas prowadziłam, dlatego podeszłam do marmurowej poręczy, dzięki której można było podziwiać krajobraz rozświetlonej Francuskiej Riwiery.
-Jest idealnie. –Wypaliłam, opierając się na łokciach o balustradę, by po chwili poczuć jak moje plecy stykają się z twardych torsem Ashtona, a jego silne ramiona znów mnie obejmują. –Cieszę się, że mnie tutaj zabrałeś i zrobiłeś to wszystko.
-Dla ciebie zrobię wszystko. –Wyszeptał nagryzając płatek mojego ucha, powodując tym samym przyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
-Wiem, że niewielu osobom to mówię, a jeśli mówię to jest to tak rzadkie, że graniczy z cudem, ale kocham cie, Ashton. –Sama nie wiem, dlaczego zebrało mi się na takie wyznania, ale czułam, że muszę mu to powiedzieć.
-To mamy problem, bo ja też cie kocham. –Zachichotałam krótko pod nosem, po czym odwróciłam się przodem, aby móc spojrzeć w te orzechowe tęczówki, które wpatrywały się we mnie z fascynacją i pożądaniem. Zarzuciłam ręce na szyję osiemnastolatka powodując u niego dreszcz, kiedy moje zimne palce zetknęły się z rozgrzanym karkiem. Wspięłam się na palce tylko po to, żeby złączyć nasze wargi w jedność – znowu.
Od naszych wyznań minęło siedem dni i od tego czasu nie możemy się od siebie odkleić – dosłownie. Na każdym możliwym kroku pokazujemy ludziom, jacy to jesteśmy szczęśliwi. Bezwstydnie całujemy się na ulicy, prawie kochamy się na ławce w parku, gdzie chodzą małe dzieci z rodzicami, a kiedy przychodzi wieczór… Jest gorąco. Bardzo gorąco.
Jesteśmy na siebie napaleni tak bardzo, jak to tylko możliwe. Pieprzymy się jak króliczki – oczywiście z zabezpieczeniami, używamy prezerwatyw, a ja dodatkowo przyjmuję pigułki, bo nie chcemy zaliczyć żadnej wpadki. Jesteśmy młodzi i chcemy się wyszaleć, a fakt, że teraz już nie okłamujemy samych siebie z tymi całymi przyjaciółmi z benefitami tylko nas bardziej nakręca, bo wszystkie blokady puściły. Moglibyśmy się to robić wszędzie i niezależnie od otoczenia. Po prostu oboje kochamy się bzykać i to jest potwierdzona informacja.
Ręce mojego faceta zjechały na moje pośladki, za które ścisnęły powodując mój jęk podniecenia prosto w jego usta. Ashton szybko mnie uniósł, po czym posadził na poręczy, aby mieć lepszy dostęp do moich warg. Jedyną rzeczą, która mu prawdopodobnie przeszkadzała, była nieco duża różnica w naszym wzroście – on był typowym wysokim osiłkiem, a ja jego drobną, niską laleczką. To… Z jednej strony to urocze, ale cholernie utrudnia niektóre sprawy, jak na przykład całowanie, bo muszę się wyciągać, żeby móc molestować swoim językiem jego.
Objęłam nogami biodra Irwina, tym samym zmniejszając odległość między nami do minimum. Wymienialiśmy się śliną tylko przez chwilę, ponieważ Ash szybko przeniósł się z pocałunkami na moją szyję, gdzie lekko zasysał skórę zostawiając kilka czerwonych plamek.
Byłam cała w malinkach. Moje piersi były w malinkach, które powoli przyjmowały kolor siny. Wyglądałam jakby się ktoś nade mną znęcał, ale prawda była taka, że Ashton się znęcał psychicznie, wystawiając na próbę moją chcicę na seks z nim. Lubił się droczyć, kiedy ja byłam napalona i przedłużać te słodkie tortury.
-Przestań. –Zaprotestowałam, gdy zaczął odpinać suwak mojej obcisłej czarnej sukienki.
-Czemu? –Uniósł podejrzanie lewą brew ku górze i dokładnie mi się przyjrzał. –Myślałem, że chcesz się ze mną pieprzyć, coś się stało?
-Pizga jak cholera, a ty chcesz mnie rozebrać. Będziemy się kochać gdzieś, gdzie jest ciepło, bo inaczej możesz zapomnieć.
-W takim razie, wracamy do hotelu. –Nie licząc się z niczym zdjął mnie i ustawił na ziemi, po czym splatając nasze palce razem prowadził w stronę naszego miejsca noclegowego w hotelu jego ojca, który był podobny do tego w Paryżu, ale tylko pod względem wyposażenia pokoi, ponieważ recepcja, jak i restauracja były w nieco innym klimacie – różniły się chociażby innym wystrojem, bo w stolicy były zdjęcia tamtejszych atrakcji, a tutaj jest widok na Lazurowe Wybrzeże, czy chociażby Bazylikę Notre – Dame.
Będąc już w windzie zaczęliśmy grę wstępną, jaką było rozpięcie mojej sukienki, czy chociażby spodni Ashtona, ale prawdziwa zabawa zaczęła się w apartamencie. Zdarliśmy z siebie ubrania, a później mój chłopak przeleciał mnie przy drzwiach, chwilkę odpoczęliśmy, a później zaliczyliśmy numerek przy komodzie i na łóżku. Kochaliśmy się całą noc i dopiero koło trzeciej rano poszliśmy spać.
Obudziłam się około godziny dziewiątej w ramionach Irwina, który zaplatał sobie moje włosy na palec i przyglądał się jak śpię.
-Długo tak siedzisz? –Ziewnęłam, przecierając oczy piąstką.
-Dłuższą chwilę, jesteś głodna? –Przytaknęłam, a mój chłopak szybko cmoknął mnie w usta, po czym sięgnął po telefon, którym zamówił dla nas śniadanie. Po niecałych dwudziestu minutach obsługa przyniosła nam cały wózek jedzenia. Były jajka po benedyktyńsku z łososiem, tosty, bekon i inne przysmaki.
Zjedliśmy w łóżku, a później jeszcze trochę poleżeliśmy, by o dwunastej wstać, wziąć razem prysznic i się ubrać.
Po wyjściu z łazienki, spakowaliśmy się, a później mój chłopak uparł się, aby wrócić do tego nieszczęsnego klubu.   
Ashton ma bardzo specyficzny charakter – jest uparty jak osioł, jeśli coś nie idzie po jego myśli. A tym razem gość potraktował go jak… Nie chcę nikogo bronić, ale Ash jest jego szefem, więc… No jakiś szacunek się należy.
Szliśmy spacerkiem, trzymając się za ręce w stronę klubu, z którego wczoraj nas wyrzucono, a trasa zajęła nam jakieś piętnaście minut.
Po przekroczeniu progu od razu uderzyłam do baru, gdzie kupiłam sobie rozcieńczoną whisky z colą, ponieważ strasznie mnie suszyło, a Irwie poszedł do biura swojej prawej ręki – niejakiego Jima.
-Byłaś tutaj wczoraj, prawda? –Przytaknęłam z lekkim uśmiechem. –Proszę. –Postawił przede mną…
-Skąd masz moją torebkę? –Zapytałam z uniesioną brwią. –Myślałam, że ją zabrałam.
-Drake i Sean was wyrzucili, dlatego nie zdążyłaś.
-Och, no tak. Ashton uderzył tego napaleńca. –Przypomniałam sobie. –Tak, czy inaczej dziękuję.
-Mówię poważnie, Jim. –Warknął mój chłopak, który właśnie szedł w moją stronę. –Zadzwoń i powiedz, że wylatują.
-Nie mogę tego zrobić, obowiązuje ich umowa.
-Mogę ją zobaczyć? –Zmarszczyłam brwi. Przecież nawet się na tym nie zna, więc po jakiego diabła chce to oglądać?
-Tak, pewnie, zaraz przyniosę. –Jim odszedł na chwilę, by wrócić z niebieską teczką i podać dwie kartki z kontraktem.
-Och, strasznie dużo tutaj czytania. –Mruknął, na co uniosłam brwi. Związałam się z idiotą. –Dlatego zróbmy tak. –Jednym pewnym ruchem rozdarł arkusz na pół, a później zrobił to samo z drugim. Zarówno ja, jak i Jim i ten barman patrzeliśmy z szokiem. –Mam wyjebane na ich umowy, mają wylecieć, dlatego z łaski swojej albo zadzwonisz po nich i ich wylejesz, albo sam wywalę cie na zbitą mordę, a zastąpię cie Kyle’ m. –Wskazał na barmana.
-Znasz moje imię? –Zdziwił się, zaprzestając wycierania lady.
-Znam, każdą osobę, która dla mnie pracuje i którą lubię. –Wzruszył barkami ciemny blondyn. –Decyduj, Jim.
-Zadzwonię po nich. –Zrezygnowany Jim poszedł do swojego biura.
-Kretyn. –Podsumował mój chłopak. –Kyle dziś dostaniesz awans, bo Jim to wkurwiający kutas.
-Nie obraź się, ale ja raczej nie nadaję się do takiej roboty.
-Pieprzysz. –Machnął ręką osiemnastolatek. –Każdy się nadaje, jedyne co musisz robić to wszystko, co robił Jim, a kiedy każę ci kogoś wylać na zbity ryj…
-Mam to zrobić.
-Szybko się uczysz. –Przyznał z uśmiechem, a potem przybił sztamę z swoim nowym kierownikiem.
-Jesteś pokopany. –Westchnęłam.
-Ale właśnie to we mnie kochasz. –Ashton z głupkowatym uśmieszkiem cmoknął mnie w usta, a potem przyszedł Jim, z którym czekaliśmy na tych dwóch ochroniarzy.
Po około dziesięciu minutach pojawili się i zszokowani patrzeli na mnie i mojego faceta, który miał chytry uśmieszek wymalowany na twarzy.
-Co tutaj robisz, szczeniaku? –Warknął ten wyższy.
-Jim. –Wskazał dłońmi na dwóch osiłków, którzy byli zmieszani.
-Jesteście zwolnieni. –Westchnął trzydziestolatek.
-Czemu, do cholery?! –Wrzasnął blondyn.
-Bo jestem pieprzonym właścicielem i zwalniam cie, Jim. –Uśmiechnął się uroczo, jak mały niewinny dzieciak, który nabroił, a teraz chce przekupić mamę słodką minką, aby nie ponieść konsekwencji.
-Żarty sobie ze mnie robisz, dzieciaku?! Harowałem dla ciebie jak wół przez tyle lat…
-W gwoli ścisłości półtora roku.
-Mam to w dupie! Nie możesz mnie zwolnić!
-Tak jakby… Ja już to zrobiłem, Jim. –Dodał zmieszany Ashton, a później spojrzał na mnie i Kylea. –To mój klub, mogę zrobić wszystko. –Wzruszył ramionami.   

-Mary, obudź się, zaraz lądujemy. –Poczułam jak ktoś mną potrząsnął, ale po głosie poznałam, że to mój chłopak. Niechętnie uniosłam powieki, a moim oczom ukazała się radosna twarz Ashtona.
Jego włosy przypominały busz, ale to był codzienny widok. Chodzi o to, że teraz, gdy zaczęliśmy się spotykać patrzę na niego inaczej. Bardziej jaram się, kiedy się uśmiecha, Podobają mi się szczegóły, jak te maleńkie zmarszczy w kącikach oczu, czy to jak marszczy nos, kiedy śpi, albo jak się troszczy, o każdego. To wspaniały człowiek.
-Wszystko dobrze? –Przytaknęłam, a później pochyliłam się i musnęłam jego wargi, które zaczęły współpracować przez chwilę z moimi. Ostatecznie zapięliśmy pasy, a ja oparłam głowę o klatkę piersiową osiemnastolatka i pozwoliłam, aby gładził moje włosy, aż do wylądowania.
Po wyjściu z samolotu, poszliśmy odebrać bagaże, a później taksówką pojechaliśmy do domu Ashtona.
W środku nie było nikogo, ponieważ państwo Irwin wyjechali na urlop do Hiszpanii, Elena razem z Laurą do Włoch, a Anthony miał obóz piłkarski, więc byliśmy sami.
-Zostaniesz na noc, prawda?
-Tak, jutro pójdziemy do mnie, bo mama jedzie z narzeczonym do Rio, a Gabe nie może zostać sam.
-Spokojnie, piękna. –Uspokoił mnie z lekkim uśmieszkiem, a później poszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach z dwoma butelkami piwa oraz miską popcornu, którą postawił na stole. –Obejrzymy mecz.
-Niech będzie. –Zgodziłam się, a później usiadłam na kolanach mojego chłopaka, który spoczął na sofie i zdążył włączyć już telewizor.
Oglądaliśmy rywalizację między FC Barceloną, a Realem Madryt, ale nasze zdania były podzielone. Ja byłam za Neymarem, bo jaram się nim, a Ashton za Cristiano Ronaldo – głupek, każdy wie, że Neymar jest przystojniejszy.
Właśnie takie chwile jak ta lubiłam najbardziej – kiedy możemy siedzieć w swoim towarzystwie i cieszyć się tym. W spokojnej atmosferze, bezczelnie możemy się obściskiwać na wypoczynku, popijając piwko, jedząc prażoną kukurydzę i oglądać mecz.            
_________________________________
Chryste... Mam nadzieję, że nie ma błędów, bo pisałam ten rozdział do pierwszej nad ranem i teraz kończyłam, i nie mam siły, żeby go sprawdzać. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Dziękuję osobom, które skomentowały poprzedni rozdział - to dla mnie naprawdę dużo znaczy. 
To tyle, miłej niedzieli ;

11 komentarzy:

  1. JESTEŚ NAJLEPSZA OKI <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś najlepsza!! Czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, fajny blog :) Wciągnął mnie, serio. :)
    Zapraszam do siebie.
    http://my-name-is-memory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Irwin na prawdę jest uparty, ale to dla niego mega charakterystyczne. Super, że wyjazd im się udał :D Widać, że są w sobie zakochani i nie wiem co im odbiło, że zwlekali z tym tak długo :D Akcja z klubem - ich miny musiały być bezcenne. Czekam na kolejną część. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach ten Irwie, jak tu go nie kochać? *-* Tak bardzo się cieszę, że on i Mary się w końcu zeszli, będę to przeżywać jeszcze przez trzy rozdziały XD
    Kocham! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha czasem logika Irwina mnie rozwala xD Ale kocham go :')
    Ashton i Mary to taka idealna para ♥ Są uroczy i to bardzo ♥
    Życzę weny i czekam na next ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój Boże, to jest doskonałe ♥
    Muszę nadrobić wszystkie 30 rozdziałów ;)
    Nie zwracałam nawet uwagi na literówki, tak się wciągnęłam ;)
    Mam tylko drobną sugestię co do rozmiaru czcionki, może mogłaby być jeden stopień lub dwa większa? :)
    Irwin jest genialnyy ♥
    Są taką doskonałą parą. Aż takie dziwne, że przyjaciele przez tyle lat teraz się pieprzą jak króliki, haha :D
    Czekam na kolejny rozdział ♥
    Głupie osiłki, nie znają mocy Ashtona, haha :D
    Pozdrawiam i może to niegrzeczne ale błagam o komentarz u mnie ♥
    nevertrustff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Super♥
    Czekam na następny;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. literki taaakie malutkie, ale to pewnie mój wzrok po prostu daje ciała. jest kapitalnie, weszłam tu dziś po raz pierwszy i sama prezencja wprowadziła mnie w osłupienie, mój nagłówek wygląda jakby robiło go dziecko w przedszkolu :D tak czy inaczej, będę zaglądać i zapraszam do siebie, nie wiele do nadrabiania bo dopiero pierwszy rozdział
    http://hometownkingsandqueens.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaak uwielbiam ten rozdział stanowczo :)
    Przyłączam się do prośby o nieco wiekszą czcionkę :)
    Do następnego! xx
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja