niedziela, 7 grudnia 2014

1. Reckless





Ashton

-Ash, skup się – jęknęła błagalnie, a gdy nie otrzymała jakiejkolwiek reakcji z mojej strony - rzuciła we mnie poduszką będącą wcześniej na fotelu razem z dużym misiem, którego dostała ode mnie na walentynki.
Uwielbiałem ją rozpieszczać oraz wywoływać uśmiech na jej twarzy chociażby drobnymi rzeczami, jak spacer o północy przez ulice Los Angeles lub brzegiem plaży. Była jedną z najważniejszych osób w moim życiu i wiedziałem, że działa to też w drugą stronę. Oboje byliśmy w stanie zrezygnować dla siebie ze wszystkiego, nawet jeśli powód był niewyobrażalnie głupi.
-Zamierzasz tylko leżeć na moim łóżku i wgapiać się, czy może mi doradzisz? – skrzyżowała ręce na piesi i przestąpiła z lewej nogi na prawą.
-Mi ten widok nie przeszkadza – zaśmiałem się, ale spotkałem się tylko z wywróceniem oczami niskiej siedemnastolatki stojącej przede mną w samej bieliźnie.
-Jesteś głupi – podsumowała. Wykonała piruet na pięcie i znów weszła do swojej pojemnej garderoby w celu szukania odpowiedniej kiecki na zabawę sylwestrową, na którą mieliśmy iść za trzy godziny.
Mary czasem przesadza z tym całym strojeniem się. Nie potrafi pojąć, że nawet w worku na ziemniaki i bez tego całego makijażu wyglądałaby ślicznie mimo, że ja powtarzam jej to cały czas. Mało tego! Gdy ma problem z doborem ciuchów na jakąś domówkę lub wyjście do klubu dzwoni po mnie i dręczy oraz krzyczy, kiedy jej nie pomagam. Zapomina oczywiście o tym, że jestem facetem, a nie laską i nie potrafię myśleć racjonalnie, kiedy chodzi przede mną w seksownej bieliźnie – mam wtedy ochotę podejść, przerzucić ją sobie przez ramię i rzucić do łóżka, a potem obcałować każdy milimetr jej ciała oraz słuchać jak mruczy cicho pod nosem „Irwie, dopiero co zaścieliłam to łóżko”. Ooo tak, to było muzyką dla moich uszu.
Westchnąłem głęboko i podniosłem się z dwuosobowego materaca, po czym również wszedłem do garderoby. Miodowłosa – wydawać się mogło, że włosy Mary są rude, ale tak naprawdę były w kolorze miodowego blondu – przesuwała wieszaki w tę i we w tę, a z jej ust wychodziła wiązanka obraźliwych słów dotyczące mojej osoby. Zaszedłem ją od tyły i wyjąłem wieszak z sukienką, w której ją uwielbiałem.
-Proszę – podałem jej kreację, a ona spojrzała na mnie z miną: „Żarty sobie ze mnie stroisz, pajacu?!”.
-Nie będę cały czas chodziła w tej samej sukience – wiedziałem, że walczy sama ze sobą, aby tylko nie tupnąć nogą jak rozkapryszona księżniczka. – Ludzie pomyślą, że nie stać mnie na ciuchy – zrobiła smutną minkę, a potem znów odwróciła się, aby szperać między ubraniami.
Miałem ochotę sobie przywalić, za to co chciałem powiedzieć, jednak widząc ją w takim stanie byłem gotowy zrobić wszystko, żeby tylko zobaczyć cień uśmiechu na jej ślicznej buźce. Znów do niej podszedłem, ale tym razem objąłem ją i przycisnąłem plecy Mary do swojej klatki piersiowej.
-Przepraszam, ale lubię się w tej kiecce – jej mięśnie się rozluźniły, a oddech znacznie zwolnił. Nie było tego po niej widać, ale była na skraju detonacji. – Chcesz jechać na zakupy do centrum?
-Nie.
-A ja myślę, że chcesz i to bardzo – pochyliłem się i szepnąłem do jej ucha przy okazji przygryzając jego płatek. Usta mojej przyjaciółki opuścił cichy jęk przyjemności – Mary uwielbiała, gdy całowałem lub delikatnie gryzłem okolice jej lewego ucha.
-Nie chcę – twardo trzymała się  swojego zdania, ale byłem w stu procentach przekonany, że zaraz mi ulegnie, włoży pierwsze lepsze ubrania, a potem pojedzie ze mną na motorze do tego pieprzonego centrum.
-Mary, ciocia przyjechała! – po domu rozniósł się pisk dziesięcioletniego chłopca, który był bratem Wesley.
Gabe to spoko dzieciak i bardzo mnie lubi. Często gramy razem na konsoli, kiedy Marianna się jeszcze szykuje do wyjścia. Zawsze pomaga mi w przygotowywaniu niespodzianek dla jego siostry i mimo, że sięga mi do klatki piersiowej to jeden z moich ziomków, a gdyby był chociaż trochę starszy zabierałbym go od czasu do czasu na jakąś imprezę lub do baru.
-Idę! – wyrwała się z moich objęć, po czym w mgnieniu oka wciągnęła na nogi krótkie dresowe spodenki, a przez głowę przełożyła moją koszulkę z Cobianem, którą bezczelnie sobie przywłaszczyła. Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami, dlatego zrobiłem to samo co ona. Nie miałem pojęcia o co dokładnie jej chodzi. – Przyjechała ciocia Jen, ta od prezentów – szybko wziąłem ją na ręce i wybiegłem z jej pokoju, a potem zbiegłem po schodach. Cały budynek wypełnił się jej donośnym śmiechem, który bardzo lubiłem. Ustawiłem ją dopiero w salonie, gdzie na kanapie zasiadała cała rodzina Mary - pani Wesley rozmawiała ze swoją siostrą, a Gabe dokładnie oglądał pilot do autka na baterie.
Ojciec Marianny zostawił ich, gdy ta miała czternaście lat. Moja przyjaciółka naprawdę źle to znosiła zupełnie jak ja, ponieważ nie wiedziałem jak mam ją pocieszyć i co zrobić, żeby znów zaczęła normalnie funkcjonować. To był najtrudniejszy okres w moim życiu, bo Mary się ode mnie odsunęła i nie chciała rozmawiać, dopiero gdy wytłumaczyłem jej, że nie ma szans, żebym kiedykolwiek w życiu ją opuścił znowu pozwalała mi się do siebie zbliżyć.
-Cześć ciociu – zachichotała blondynka starając się utrzymać równowagę na moich stopach. Pomagałem jej w tym oplatając dłońmi jej brzuch, co tylko skutkowało kolejnymi salwami śmiechu z jej idealnych ust, ponieważ miała łaskotki.
-Dzień dobry – podeszliśmy bliżej i dopiero wtedy ją puściłem, aby mogła przywitać się z Jennifer. Siedemnastolatka cmoknęła swoją chrzestną w policzek, a ja usiadłem w fotelu.
-Ale wypiękniałaś, teraz pewnie chłopcy się o ciebie biją – jest śliczna, bo nie ma tej tapety, którą jej funduje. Przeważnie przywozi jej kosmetyki swojej firmy, ale nie dlatego, żeby sprawić przyjemność Mary, tylko dla własnej promocji. –Ashton pewnie jest zazdrosny – spojrzała na mnie, a ja tylko sztucznie się uśmiechnąłem.
-Jak cholera. Mary jest tylko moja – sam nie wiem, ale kiedy słyszałem te jej teksty jak to bardzo jestem zakochany w przyjaciółce chciało mi się rzygać. Bez przesady, ale przyjaźń między kobietą, a mężczyzną jest możliwa – my jesteśmy tego doskonałym przykładem.
-Ciociu, my się tylko przyjaźnimy – mruknęła zażenowana. Każdy w naszej szkole, jak i okolicy posądzał nas o romans, ale nie mieli bladego pojęcia jakie relacje nas łączyły. Fakt, czasem ze sobą sypiamy, całujemy się i nie odstępujemy siebie na krok, ale to tylko i wyłącznie przyjaźń, a ludzie są omylni i oceniają po okładkach.
-Oczywiście – jej głos ociekał sarkazmem. Boże kobieto, dawaj wreszcie te prezenty! – Mam coś dla was – ta kobieta wie jak poprawić mi humor. –To dla ciebie Mary – podała jej torbę świąteczną, którą szybko odpakowała. –A to dla Ashtona – rzuciła mi jakiś pakunek, który szybko otworzyłem. Rozdarłem papier w bałwanki, a później podniosłem wieko. Wywróciłem oczami na sam widok zawartości. Czy ja wyglądam na jakiegoś playboya?! Okay, może zaliczyłem trochę lasek, ale to nie powód, żeby za każdym razem dawała mi gumki! – Podoba ci się?
-Co, kolor prezerwatyw? Laski wolą truskawkowe, a nie bananowe…
-Chodziło mi o pałeczki do perkusji – zmarszczyłem brwi, a chwilę potem spojrzałem z powrotem do pudełka. Faktycznie, po raz pierwszy w życiu dostałem od niej coś innego niż kondomy, a ten prezent sprawił, że zacząłem ją postrzegać w innym świetle – nie jako wariatkę, która w sekrecie chce, żebym ją zaliczył, tylko zwykłą trzydziestoczterolatkę o przyzwoitym zachowaniu.
-Są zajebiste, dziękuję- wstałem i usiadłem na kolanach Mary, przy okazji cmokając Jen w policzek w ramach wdzięczności.
-Jakie macie plany na sylwestra?
-Domówka w starym dobrym stylu u Hooda. Musimy jeszcze skoczyć do centrum, bo Mary nie ma kiecki.
-I tutaj przychodzę z pomocą. Otwórz prezent, skarbie – zachęciła Jennifer, a siedemnastolatka wykonała jej prośbę. Z torebki wyjęła pudrową sukienkę do połowy ud. –To z najnowszej kolekcji Valentino, jeszcze nie jest w sprzedaży, ale twoja ciotka ma swoje sposoby – puściła jej oczko, a później blondynka rzuciła jej się na szyję.
-Jesteś kochana – tak, tak Jenny jest kochana, ale to ja jestem ulubieńcem Marianny, a prezenty ode mnie sprawiają jej największą radość. – Idziemy oglądać film?
-Pewnie – wstałem, a później podałem jej dłoń, którą uchwyciła i ustawiła się do pionu. –Wskakuj – przykucnąłem przed nią, a ona owinęła swoje chude palce wokół mojej szyi. Złapałem za jej uda, po czym wstałem i ruszyłem znów do jej pokoju. Przerzuciłem ją do przodu, na swoje biodra i cmoknąłem w usta. Położyłem ją ostrożnie na materacu, a po zamknięciu drzwi dołączyłem do niej.
Leżeliśmy obok siebie i wpatrywaliśmy się w plazmowy telewizor, w którym leciał ulubiony film Mary jakim był LOL. Osobiście nie cierpię go, a Miley powoli wychodzi mi bokiem. Opierałem swój policzek na brzuchu blondynki, a ona bawiła się moimi włosami nie spuszczając wzroku z obrazu.  
Uwielbiałem, gdy mnie tak miziała – zawsze się uspokajałem i czasem nawet zasypiałem. Przy Mary mogłem spokojnie się położyć i uderzyć w kimono, bo wiedziałem, że jeśli ona jest w pobliżu nie obudzę się z narysowanym markerem kutasem na czole. Siedemnastka była w stanie przypierdolić każdemu z drużyny, kto chciał zakłócić mój sen – za to ją kochałem najbardziej, że była moją księżniczką w lśniącej zbroi. Moim żółwiem ninja… Marianna była niczym Superman, który nade mną czuwa.
-Irwie, wstawaj – leciutko pociągnęła za końcówki moich włosów. To miła odmiana, ponieważ zawsze robi to gdy się pieprzymy. –Ashton, spóźnimy się do Cala  i nie wyrwiesz żadnej laski.
-Nie potrzebuję tych tanich zdzir ze szkoły, mam przecież ciebie – wymruczałem nadal nie unosząc powiek. – Ty mi w zupełności wystarczasz.
-Nie bądź egoistą, ja też chcę się zabawić – fuknęła już leciutko zirytowana, jednakże mnie sprawiało to niewyobrażalną radość.
-No okay – westchnąłem zrezygnowany, otwierając oczy. Nade mną wisiała najbardziej urocza dziewczyna na świecie, a jej złociste kosmyki łaskotały mnie w policzek. – Skoro wolisz się ze mną bzykać w sypialni starych Hooda… To chodźmy – chciałem wstać, ale blondynka mnie powaliła i znów nade mną górowała.
-Dziś się z tobą nie prześpię – uniosłem na nią brwi. Nie powinna obiecywać mi takich rzeczy, bo jestem w stu procentach przekonany, że nie wytrzyma w tym celibacie i po kilku drinkach wylądujemy w jednym łóżku.
-Cokolwiek – potarłem kciukiem jej brodę, a potem szybko cmoknąłem różowe wargi. – Przyjadę po ciebie o dwudziestej, tylko proszę nie karz mi na siebie czekać. Wiesz, że wtedy jestem bardziej napalony – Marianna wywróciła jedynie oczami i wskazała na drzwi. Głośno wypuszczając powietrze ustami wstałem, ale nim wyszedłem z jej pokoju znów ją pocałowałem – dopiero potem opuściłem jej azyl, a następnie dom.
Wsiadłem na swój motor, którym pojechałem prosto do swojego domu, a przynajmniej miałem taki zamiar, ponieważ po drodze wstąpiłem do Hooda. W jego willi było niezłe zamieszanie spowodowane przez krzątających się ludzi, którzy przywozili żarcie, napoje i alkohole. Jeszcze inni robili wnętrze bardziej na klubowo.
Calum wrzeszczał po wszystkich, a jego rodzince i młodsza siostra szykowali się na sylwestra, którego mieli spędzić z moimi, Mary, Clifforda, Hogan i Martin  starymi do hotelu prowadzonego przez ojca w centrum. Będą witać nowy rok w towarzystwie innych bogatych snobów.
-Caluś, uspokój się – na samą ksywkę, którą zwracała się do niego pani Hood uśmiechnąłem się szeroko. Cal nie cierpiał tego zdrobnienia, a my jako jego najlepsi kumple często to wykorzystywaliśmy, żeby się z niego nabijać.
-Nie jestem dzieckiem, mamo – mruknął zażenowany.
-Cześć stary – kiwnąłem głową podchodząc bliżej, a potem przybiliśmy sztamę. –Pomóc ci jakoś?
-Siema. Kurwa, nie tam! Mówiłem, że barek ma stać w rogu! Macie zapas whiskey i tequili?
-Tsa, już o to pytałeś stary – Hoodie zmroził go spojrzeniem.
-Nie wkurwiaj mnie Tim, do mojej imprezy zostało tylko półtora godziny, a ty mądrujesz!
-Luzuj, Caluś będzie zajebiście, jak zawsze u ciebie – na moje słowa  trochę się uspokoił, ale to było przejściowe – zaledwie dziesięć sekund, bo po tym czasie znów zaczął panikować.
-Nie tam, cieciu! To zanieście do kuchni! – złapał się za głowę, a następnie przeczesał dłońmi włosy głęboko wzdychając.
-Hoodie, mam pomysł – zaciekawiony brunet spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, na co się tylko uśmiechnąłem. – A może najzwyczajniej w świcie wrzucisz na luz i pójdziesz do góry się ogarnąć, a ja wszystko załatwię? – chwilę się wahał i rozejrzał się po wnętrzu. Wszyscy ludzie, których zatrudnił Cal w szybkim tempie, ale też dokładnie wykonywali swoje obowiązki.
-Co chcesz w zamian? – skrzyżował ręce na klacie i popatrzył na mnie tym wzrokiem mówiącym: Stary, wiem, że nic nie robisz bezinteresownie.
-Sypialnię twoich starych na dziś wieczór – kolejny raz tego dnia uniosłem kąciki ust ku górze w chytrym uśmieszku.
-Jeśli masz tam zamiar posuwać jakąś szmatę, to zajmij pokój dla gości – powiedział obrzydzony. Phi, jakby sam nigdy nie ruchał w łóżku swoich rodziców.
-Nie będę z Mary w pokoju gościnnym – fuknąłem zły. Wesley powinna spać na wygodnym łóżku, a nie tym gównianym i cholernie niewygodnym materacu.
-Oh – wymsknęło mu się. – Czy to cokolwiek zmienia? – uniosłem brwi ze zdziwienia.
Czy on czasem przepuszcza słowa przez maszynkę?! Jak może mówić takie rzeczy?! Jakim prawem porównuje Mariannę do pierwszorzędnej szmaty, która daje każdemu!? Czy on ma coś nie tak z głową?!Dupek.  Po prostu jest zazdrosny, bo przez numer jaki wywinął Max, ta z nim zerwała, a Caluś chodzi zły i wszystkim pokazuje jak bardzo świat jest niesprawiedliwy. Powinien pomyśleć o swojej dziewczynie zanim przerżnął Brooklyn, a nie w chwili, gdy Dawson zaczęła się chwalić reszcie składu, że przeżyła najlepszy seks z Hoodem.  
-Zresztą możesz przelecieć swoją dziewczynę wszędzie, dlaczego zależy ci na sypialni rodziców?
-Po pierwsze Mary to moja przyjaciółka, a nie dziewczyna. Po drugie da się zamknąć drzwi na klucz, a po trzecie twoi starzy mają zajebiście duże łóżko.
-Zależy ci na niej – przewróciłem oczami.
-Jak na przyjaciela przystało martwię się o nią i chcę dla niej jak najlepiej. To takie dziwne? – powili zaczynam żałować, że tutaj przyjechałem.
-Lecisz na nią i tyle, ale założę się, że złamie ci serce. Będziesz miał przejebane jak ja z Max.
-Nie jestem tobą Caluś, żeby pieprzyć kogoś takiego jak Brook, po za tym nawet jeśli to Mary nie złapie focha, bo się TYLKO przyjaźnimy. To jak z tą sypialnią? – osiemnastolatek wywrócił jedynie oczami, a potem podał mi klucz, który wsunąłem do kieszeni czarnych spodni.
-Ogarnij ten burdel – przytaknąłem, a on wbiegł po schodach na pierwsze piętro domu. Rozciągnąłem się tylko po to, że za chwilę będzie tutaj wszystko działało sprawnie, szybko i po mojej myśli. Nie będę się z tym pierdolił jak mój przyjaciel, ponieważ mam zdolności przywódcze.
-Dobra ludzie!  - wszyscy obecni zatrzymali się i dokładnie mi się przyglądali. -Alko, napoje i przekąski do kuchni! – wskazałem osobą niosącym skrzynki piw, colę i inne butelki z oranżadą czy sokami oraz chipsami i innym cholerstwem kierunek, w który powinni się udać. – Barek koło okna! – znów pokazałem odpowiednie miejsce. – Meble pod ścianę, a na dziewiątą od kominka mini scena do karaoke! Wszyscy rozumieją!?
-Tak!
-No to nie spać, zwiedzać and zapierdalać, ludzie! – znów zaczęli się krzątać, ale teraz przypominali zgranie małych mrówek robiących zapasy na zimę. Wszystko szło po mojej myśli, do czasu kiedy nie przyjechali goście z fajerwerkami oraz dekoracjami. Ja pierdolę, Hood coś ty znowu wymyślił?
Czasem ten człowiek mnie zadziwia. Po jakiego wała mu te serpentyny, balony i lampiony?! Zawsze obchodziliśmy się bez tego, a teraz sobie wymyślił prywatkę jak mój stary. Przecież zwykła impreza sylwestrowa jakie obchodziliśmy do tej pory – obfite w alkohol, karaoke oraz inne gry – były spełnieniem naszych marzeń, a przede wszystkim każdy się dobrze bawił i szybko łapał klimat. Tego roku mieliśmy mieć Sylwestra w stylu francuskiej śmietanki towarzyskiej. Mamy od szesnastu do dwudziestu lat, a on? Phi, niech może jeszcze załatwi nam kieliszki i serwetki. O! I będzie chodził i każdego upominał: „Tutaj, nie kładź nóg!”, „Uważaj, to cenna waza!”, „Jesteście niewychowaną hołotą, która nie ma pojęcia o kulturze i przyzwoitych zabawach organizowanych przez cywilizowanych nastolatków!”.
-Gdzie mamy to rozwiesić? – spojrzałem na wysoką blondynkę, która się do mnie zalotnie uśmiechnęła, a następnie odgarnęła włosy do tyłu. – Heej, mówię do ciebie – zachichotała zaraz po tym jak pstryknęła mi palcami przed nosem.
-Nie wiem – jęknąłem przeczesując dłonią włosy. Calum to idiota, który tylko stwarza nie potrzebne problemy i zamieszanie. –A ty? – kiwnąłem na nią. –Gdzie ty byś to rozwiesiła?
-W twojej sypialni – powiedziała pewnie, a ja tylko uniosłem brwi, ale w ułamku sekundy pojawił się też typowy uśmiech cwaniaczka. Dlaczego nie miałbym tego wykorzystać?
-Ciekawy pomysł – uśmiechnęła się triumfalnie. –Niech twój kumpel rozwiesi to w ogrodzie, a ty chodź ze mną – zadowolona z siebie ruszyła za mną, wcześniej wpychając mi w ręce karton. Weszliśmy po schodach i skierowaliśmy się prosto do sypialni państwa Hood, po drodze ich oczywiście mijając.
-Ashton – ojciec Caluma złapał mnie za bark, a ja tylko zmarszczyłem brwi nieświadomy o co może mu chodzić. – Przebierzcie później pościel i posprzątajcie, bo nie mam zamiaru zbierać twoich zużytych prezerwatyw – wywróciłem oczami. Przecież to była jednorazowa sytuacja, a on mi to wypomina przy każdej możliwej sytuacji! To się robi powoli nudne.
-Okay – wysiliłem się na uśmiech, a potem wszedłem do pokoju razem z ową blondynką. Dziewczyna po przekroczeniu progu od razu się na mnie rzuciła, jednak ją odepchnąłem. – Co ty dziewczynko robisz? – zapytałem, nie mogąc opanować śmiechu, który był wywołany jej głupotą. Nie zaliczyłbym jej tutaj, to miejsce moje i Mary, a nie jakieś napalonej blondi. Chce się pieprzyć, to zapraszam do sypialni dla gości.
-Myślałam, że…
-To źle myślałaś, a teraz zacznij to rozwieszać, bo muszę jeszcze jechać do domu – moja towarzyszka wywróciła jednie oczami, a potem wzięła się do roboty. Rozwieszenie lampek zajęło jej jakieś dziesięć minut, później znów zaczęła te swoje końskie zaloty.
-Czy teraz możemy… No wiesz – poruszała znacząco brwiami.
-Słuchaj… Młoda, ja mam z kim spełniać swoje potrzeby seksualne, a teraz wybacz – wskazałem na drzwi. Blondynka prychnęła, po czym wyszła, a ja za nią. Zakluczyłem pokój i zapukałem do królestwa Caluma, ale kiedy odpowiedziała mi cisza, jedyne co zrobiłem to głośno powiedziałem: -Stary, wszystko załatwione! Do potem! – zbiegłem po schodach, jednak przed wyjściem znów przypałętała się ta przylepa, ale szybko ją spławiłem i pojechałem do siebie.
Na miejscu byłem po niecałych dziesięciu minutach. Moi starsi już wyszli, a ja na spokojnie poszedłem do siebie. Z szafy wyjąłem czyste ciuchy, z którymi udałem się do łazienki w celu wzięcia prysznicu. Kiedy już się wykąpałem wciągnąłem na biodra bokserki, a następnie czarne spodnie. Psiknąłem się perfumami i dopiero po tym założyłem czarną koszulkę na szerokich ramionach z Cobianem. Ułożyłem włosy i przejrzałem się w lustrze. To co zobaczyłem jak najbardziej mnie satysfakcjonowało i byłem pewny, że Mary również się spodoba.
Wsiadłem do czarnego lamborghini aventador, którym pojechałem pod dom mojej blond przyjaciółki, która jak zwykle nie potrafiła wybrać się na czas. Głośno wzdychając wysiadłem z samochodu, ale nim zrobiłem pierwszy krok z willi wybiegła niewysoka siedemnastolatka ubrana w prześliczną sukienkę, która tylko podkreślała jej idealne kształty.
-Heej, przepraszam, że znowu musiałeś czekać – szybko cmoknęła mnie w usta, a potem wsiadła na miejsce pasażera. –Ash, pośpiesz się, znów się spóźnimy – wypuściłem powietrze ustami i zająłem fotel kierowcy. Przekręciłem klucz w stacyjce i odjechałem z piskiem opon.
U Caluma byliśmy zaledwie sześciu minutach. Już po zgaszeniu silnika dało się słyszeć głośną muzykę, którą próbowali przekrzyczeć już przybyli goście. Wysiadłem, a później szybko obszedłem moje lambo i otworzyłem drzwi Mary oraz pomogłem jej wysiąść. Zamknąłem samochód, po czym zarzuciłem ramię na barki mojej drobnej towarzyszki, którą wprowadziłem do środka po drodze odpowiadając nieznajomym na ich cześć, albo hej. Po przekroczeniu progu wpadliśmy na naszych przyjaciół. Marianna uścisnęła Caluma i Mike’ a, a Max i Jas cmoknęła w policzek.
-Idziemy się napić? – przytaknąłem i pociągnąłem ją za nadgarstek w kierunku barku. Kulturalnie poprosiłem o dwie literatki whiskey, a potem o kolejne dwie. – Zatańczymy?
-Pewnie – teraz to ona zaprowadziła mnie na parkiet, gdzie zaczęła wywijać biodrami na każdą z możliwych stron. Szybko do niej dołączyłem i po chwili oboje dawaliśmy czadu. Złapałem za jej biodra, a Wesley ocierała się tyłkiem o moje krocze, tylko mnie zachęcając do dalszych działań.
-Idę się napić – przytaknąłem, a ona zniknęła w tłumie. Miejsce Mary zajęła jakaś brunetka, z którą chyba chodziłem do klasy. Była przeciętna – miała cycki jak każda laska, miała też płaską dupę, która nie robiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia. Widząc mój brak zainteresowania jej osobą wpiła się łapczywie w moje wargi, a kiedy odwzajemniłem buziaka odsunęła się cała w skowronkach.
-Chcesz iść na piętro?
-A ty? – z uśmiechem pokiwała potwierdzająco głową. – To znajdź sobie jakiegoś gościa – podszedłem do baru, gdzie Marianna już stała dość długo i sączyła tym razem gin z tonikiem. – Co jest, kicia?
-Nic, nic – uśmiechnęła się ukazując niewielkie dołeczki w policzkach. –Ash zaśpiewasz w karaoke?
-Nie – jęknąłem zażenowany. –Wiesz, że nie umiem śpiewać.
-A właśnie, że umiesz – tupnęła nogą. –No proszę – wydęła dolną wargę, na co wywróciłem oczami.
-Okay, ale daj mi buziaka na zachętę – uradowana musnęła moje usta, ale po chwili mnie odepchnęła wskazując na didżeja, który pytał jakiegoś gościa o kawałek. Pewnym krokiem ruszyłem we wskazaną stronę. Zabrałem blondynowi mikrofon, a potem powiedziałem jaki kawałek ma włączyć. Usłyszałem pierwsze takty ulubionej piosenki Wesley, jaką było Fireflies Owl City. Zacząłem śpiewać i cały czas utrzymywałem kontakt wzrokowy z moją przyjaciółką, która tylko kręciła głową z niedowierzania.
W pewnym momencie straciłem ją z oczy, dlatego wepchnąłem mikrofon jakiejś lasce w ręce, a sam poszedłem na taras, gdzie również było sporo osób. Siedemnastolatka siedziała na kafelkach podpierając się dłońmi z tyłu. Przysiadłem obok niej, obejmując ramieniem.
-Czemu poszłaś?
-Za chwilę będą fajerwerki, wiesz, że je lubię – po chwili wszyscy imprezowicze wybiegli na zewnątrz, a niego rozświetliły kolorowe światełka przedstawiające różne kształty.
-Za dziesięć, dziewięć… - ludzie zaczęli odliczać, a ja spojrzałem na Mariannę, która dłuższy czas mi się przyglądała.
-Dasz mi buziaka? – przytaknąłem, ale nie pocałowałem jej. – Ash – spuściła zawiedziona głowę, ale nie chciałem tego robić teraz.
-Trzy, dwa, jeden… - unosiłem jej podbródek i szybko złączyłem nasze usta. Dziewczyna odwzajemniła czułość, a ja poczułem, że to będzie dobry rok. –Zero! Szczęśliwego nowego roku!
-Chcesz iść? – przytaknęła. Wstałem, a przyjaciółka wskoczyła na moje plecy. Chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę pokoju, do którego miałem klucz. Po przekroczeniu progu Wesley zeskoczyła, a ja zakluczyłem drzwi. Odwróciłem się do niej i złapałem za jej biodra przyciągając bliżej siebie oraz łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku. Przesunąłem swoje dłonie nieco w dół i ścisnąłem za jej pośladki. Uniosłem ją na wysokość swoich bioder, a ona oplotła je swoim nogami. Postawiłem kilka kroków w kierunku łóżka przyozdobionego lampkami, po czym rzuciłem ją na materac szybko przygniatając swoim ciałem.
-Co to?
-Światełka, nie widzisz?
-Po ciemku nie trafiasz? –zachichotała pod nosem, a ja po chwili do niej dołączyłem.
-Zawsze trafiam, nawet jakbym był urżnięty w trupa – znów ją pocałowałem, chcąc zakończyć tą konferencję. Rozsunąłem suwak, który znajdował się z przodu i zassałem lekko skórę jej szyi pozostawiając tym samym pamiątkową malinkę.
Potem wszystko działo się w zadziwiającym tempie. Nasze ubrania na podłodze, następnie bielizna, nasze przyśpieszone oddechy oraz jęki Mary, zadrapania na moich plecach… Uwielbiałem się z nią kochać, bo zawsze dochodziliśmy w tym samym momencie, po za tym z nią zawsze było najlepiej.
Opadłem zmęczony obok niej, przy okazji całując Wesley w czoło. Blondynka ułożyła głowę na mojej klatce piersiowej, którą co chwila muskała swoimi ustkami. Objąłem ją ramieniem, a kilka minut później oboje zasnęliśmy.  
______________________________________
Mamy pierwszy rozdział, chyba dobrze wyszedł, jak myślicie? 
Mam nadzieję, że pokazałam wam nieco jak wyglądają relacje Ashtona i Mary. 
Cóż na razie to tyle - następny rozdział pojawi się za tydzień.
Buźka, miśki ;**  

10 komentarzy:

  1. Już wiem że to fanfiction będzie ZAJEBISTE!!!!
    Nie mogę się doczekać next'a!!!
    Claudia xxx.

    PS: Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach na Twitterze ??? @Dire_ctioner_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale nie mam Twittera ;'( dlatego proponuję ci zaobserwować bloga, żeby być na bieżąco (;

      Usuń
  2. No jest kolejny tak długo wyczekiwany rozdział. Ma nadzieję że następny będzie dłuższy bo gdy ja się rozkręcam to on się już kończy.❤❤ co do samego rozdziału to klasa sama w sobie❤.z niecierpliwością czekałam na ten rozdział! czy ty zawsze musisz tak się znęcać i kończyć w takich momentach? *.*♥♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Nie mogę się doczekać kolejnego :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. To dopiero pierwszy rozdział, a ja już tak się wciągnęłam. Świetnie wszystko opisujesz i ja po prostu kocham blogi, gdzie pisze się z perspektywy chłopaka. Już nie mogę się doczekać kolejnego. <3

    W wolnej chwili zapraszam:
    http://sinister-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja ! Brak mi słów. Od prologu widać że masz pomysł na to opowiadanie :) Szczerze zaciekawil mnie bardzo, ciekawa jestem jak dalej będą rozwijać się ich relacje :)

    Weny życzę Ola :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Zapraszam na NOWY spis fanfiction http://kraina-fanfiction.blogspot.com/ !

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Wow. Zapowiada się całkiem nieźle ^^ Chce pękać do komentuje 'król i królowa balu' ale to pewnie daleko, dalekoo w planach :D Weny ♡/Ali

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie się zapowiada.. xD

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja