Mary
Rano obudził mnie Caluś mówiąc, że mój cholerny telefon
dzwoni od dziesięciu minut i powinnam ruszyć dupę oraz wyłączyć budzik, bo
piosenka Miley Cyrus powoli wychodzi mu bokiem. Leniwie podniosłam się, po czym
wyłączyłam alarm.
-Podwieziesz mnie do domu? Muszę zrobić projekt – przetarłam
oczy, a później ubrałam wczorajszą sukienkę oraz bluzę.
-Tsa, tylko wezmę jakieś tabletki – jęknął łapiąc się za
głowę, która prawdopodobnie mu pękała po wczorajszej popijawie jaką sobie zaserwował.
–Łeb mnie napierdala – wydął dolną wargę, a ja tylko cmoknęłam go w czoło chcąc
w ten sposób pokazać, że mu bardzo współczuję z tego powodu.
Mulat poszedł pod prysznic, a po niecałych dziesięciu
minutach wrócił ubrany w czarne dresy oraz popielatą koszulkę ze znaczkiem
NASA, którą kupiłam mu na wycieczce szkolnej – Caluś był wtedy chory i nie mógł
jechać z nami, a jako że jestem jego najlepszą przyjaciółką oraz siostrą
zrobiłam masę zdjęć oraz filmik, żeby był na bieżąco, ponieważ bardzo mu na tym
zależało. Włosy miał roztrzepane na wszystkie strony, a oczy nie były już tak
bardzo podkrążone.
Bez słowa zeszliśmy na dół, gdzie w kuchni siedzieli rodzice
Cala oraz Stacy. Roger wściekły mordował swojego pierworodnego spojrzeniem, a
co zrobił Hood? Głośno westchnął, a później poszedł do szuflady, z której wyjął
tabletki; z szafki zabrał szklankę, do której nalał wody, a następnie popił nią
lek. Mulat nerwowo zaczął szperać w koszyczku z kluczami, ale po chwili
podenerwowany przyłożył dłońmi w blat.
-Gdzie moje klucze? – warknął w kierunku swojego taty, który
go zignorował i w spokoju kończył swoje śniadanie. –Ogłuchłeś?! Gdzie są te
pieprzone klucze?! Chcę odwieźć Mary do domu!
-Nie unoś się gówniarzu – oznajmił ze stoickim spokojem
starszy Hood. –Poprawisz zachowanie, dostaniesz klucze do samochodu i motorów,
na razie radź sobie inaczej. Mary ciebie zaraz odwiozę, bo jadę do pracy –
pokiwałam pionowo głową na znak zrozumienia, ponieważ nie chciałam mieszać się
w ich sprawy rodzinne.
-Ja ją odwiozę, to maja przyjaciółka – oburzył się
osiemnastolatek.
-To córka mojego
przyjaciela, dlatego jestem za nią odpowiedzialny zwłasza, gdy mój syn kolejny
raz pojawia się w domu z obstawą!
-Roger, oddaj mu klucze odwiezie tylko Mary i wróci – ciocia
próbowała złagodzić sytuację, ale nie wychodziło jej to najlepiej, ponieważ
również została okrzyczana przez swojego męża.
-Jesteś cholernym dupkiem, ale jak już masz robić mi na
złość to chociaż nie krzycz po mamie – powiedział bezuczuciowo Calum patrząc z
godnością na swojego ojca. –Masz problemy ze mną, a nie z nią, dlatego z łaski
swojej nie unoś się na innych, kiedy rozmawiasz ze mną – w pomieszczeniu
zapanowała cisza, a Roger walczył na spojrzenia ze swoim synem, aż w końcu
mrugnął.
-Mary, jedziemy – warknął przyjaciel Adama.
-Natalie, sukienkę oddam ci…
-Nie musisz, wyglądasz w niej znacznie lepiej ode mnie, po
za tym traktuj to jako prezent świąteczny – posłała mi szczery uśmiech, który
niepewnie odwzajemniłam.
-Naprawdę, dajesz mi sukienkę z nowej kolekcji Valentino?
-Tak – z radości rzuciłam jej się na szyję w ramach
podziękowań.
-Mary –spojrzałam na przyjaciela, który tylko rozłożył
ramiona, dlatego z uśmiechem pocieszenia wtuliłam się w niego, szybko cmokając
w policzek. –Powodzenia z Hemmingsem .
-Dzięki, przyda mi się – musnęłam delikatnie jego policzek,
a później wyszłam za Rogerem. Na podjeździe czekał czarny lexus LX z linii
Black Bison – Ashton często mówi o samochodach, więc trochę się orientuję w
markach, po za tym kiedy byłam mała tata często zabierał mnie do swojej firmy,
gdzie przeważnie obserwowałam pracę konstruktorów, którzy składali części
różnych sprzętów elektronicznych, pamiętam, że raz nawet konstruowali samochód,
który miał być w edycji limitowanej Audi.
Jechaliśmy w absolutnej ciszy, którą przerwał telefon Hooda.
Brunet spojrzał na wyświetlacz, a później wcisnął przycisk na kierownicy tym
samym odbierając.
-Scott, czy wszystko o co prosiłem jest załatwione?
-Tak, panie Hood, prawnicy już jadą i zaraz zajmą się tą
sprawą.
-Świetnie, pozostaje tylko kwestia mojego syna – kątem oka
spojrzał na mnie, a moje zdziwione oraz przerażone oczy wpatrywał się w niego.
–Porozmawiamy za pół godziny – nie czekając na odpowiedź swojego pracownika
rozłączył się. –Mary…
-Nie możesz rozwieść się z Natalie! – wrzasnęłam przerażona.
Od czasu rozstania moich rodziców źle znoszę takie akcje, a tym bardziej fakt,
że ojciec mojego przyjaciela chce porzucić swoją rodzinę. Nie dopuszczę to
tego, nawet gdybym miała skleić im dłonie kropelkę. –Masz natychmiast zerwać z
tą zdzirą, która kazała ci zostawić rodzinę, bo jeśli tego nie zrobisz to
zniszczę ją, a wiesz, że jestem do tego zdolna! – krzyczałam jak uciekinierka z
zakładu psychiatrycznego, nie pozwalając mu dojść do słowa.
-Marianna, do cholery! – podniósł głos i przyłożył dłońmi w
kierownicę, dlatego zamilkłam. –Nie rozwodzę się z Natalie – kocham ją, tak jak
Stacy i Caluma. Dostaliśmy nowe zlecenie, a prawnicy mają sprawdzić umowę –
oznajmił mi zażenowany moim tokiem myślenia.
-Co ma do tego Calum? – dalej prowadziłam to przesłuchanie,
bo jeśli knuje coś przeciwko mojemu Calusiowi może tylko obawiać się mnie oraz
tego co mu zrobię, gdy skrzywdzi Hooda.
-Ostatnio znalazłem u niego narkotyki, ale on nie chce się
przyznać…
-On nie bierze! – zaprzeczyłam, starając się bronić
osiemnastolatka.
-To nie ma znaczenia, Mary zrozum, że chcę dla niego dobrze,
dlaczego jesteście takie ślepe i nie widzicie, że chłopak marnuje sobie życie?
Na wiosenną przerwę Calum chciał pojechać na obóz surferski, ale wyślę go na
wojskowy, żeby dostał trochę dyscypliny.
-Och – wymsknęło mi się z ust. –To…
-Wiem, że to nieco radykalne środki, ale…
-Rozumiem, wujku – wyszczerzył na mnie oczy. –Ale powinieneś
mu o tym powiedzieć, będzie zły kiedy dowie się jaki podstęp uknułeś, po za tym
on lubi takie wyzwania, myślę, że się ucieszy.
-Tak sądzisz?
-Pewnie, zresztą przekonasz się sam, gdy mu o tym powiesz –
wzruszyłam ramionami, a samochód zatrzymał się pod moim domem. –Dzięki –
przytaknął, a ja szybko wysiadłam i pobiegłam do willi. W progu wpadłam prosto
w ramiona mojej mamy.
-Mary, możemy porozmawiać? – jej głos był przepełniony
smutkiem, a moje serce się ścisnęło. Głupio mi, że potraktowałam ją w tak
paskudny sposób.
-Mamo, zaraz przyjdą koledzy ze szkoły robić projekt,
pogadamy później, proszę – Laura z lekkim uśmiechem przytaknęła, a później
wróciła do swojej pracowni. –Sylwio, jeśli przyszedłby tutaj taki blondyn i
przedstawił się jako Luke pokieruj go do mojego pokoju, gdybym wcześniej nie
zdążyła przyjść.
-Dobrze, panienko, coś jeszcze?
-Właściwie… - założyłam niesforne pasmo włosów za lewe ucho
ponieważ uniemożliwiało mi pole widzenia, co było jedynie skutkiem tego, że nie
rozczesałam ich u Caluma. –Mogłabyś upiec jakieś ciasteczka i wycisnąć świeży
sok pomarańczowy oraz truskawkowy?
-Panienka ma alergię na truskawki – przypomniała mi
zmartwiona.
Sylwia była dla mnie jak matka – martwiła się o mnie
niezmiernie i nie akceptowała mojej przyjaźni z Ashtonem mimo, że Laura nie
miała nic przeciwko naszej relacji – w końcu przyjaźniła się z Sophie od lat
(razem z mamą Hooda i Irwina znały się od dziecka oraz wspólnie wiązały swoją
przyszłość jeśli mówimy o studiach, jednak niestety nie mogły iść w trzy na
wymarzony uniwerek, ale na całe szczęście ich przyjaźń przetrwała), a Asha
traktowała jak syna – nawet czasem zwracała się do niego per kochanie, co niesamowicie mnie bawiło.
Wracając… Sylwia nie mówiła jednak o swoich przeczuciach względem Irwina
wprost, ponieważ nie przystało jej to w pracy – raz kiedy wyraziła swoją opinię
tata ją skrzyczał i od tej pory nie integruje w nasze życie prywatne, tylko pracuje.
-Wiem, ale moi goście mogą lubić truskawki.
-No dobrze – powiedziała niezadowolona, a ja obdarowałam ją
jeszcze jednym przyjaznym uśmiechem, a później pobiegłam schodami do swojego
pokoju. Zabrałam jedynie czystą bieliznę, po czym jak wicher wpadłam do
łazienki, gdzie zapewne leżały moje spodenki oraz jakaś koszulka. Zrzuciłam z
siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej oraz odkręciłam zaworu pozwalając
letniej wodzie oblać całe moje ciało. Złapałam za butelkę żelu wiśniowego,
którym nasmarowałam każdą część mojej skóry, a następnie użyłam jabłkowego
szamponu, aby umyć włosy. Spłukałam całą pianę i zakręciłam korki, po czym
złapałam za ręcznik oraz owinęłam nim swoje ciało.
Rozczesałam jak również lekko podsuszyłam włosy, a później
zajęłam się myciem zębów, kiedy do moich uszu dobiegł całkiem przyjemny dla
ucha głos.
-Mary?!
-Już idę! – odkrzyknęłam z pełną buzią pasty. Szybko
wyplułam białą pianę i wypłukałam usta, a później wsunęłam na nogi czarne
koronkowe biodrówki, a na piersi założyłam stanik typu bandeau z kompletu. W
pośpiechu zaczęłam szukać ubrań, których jak na złość nigdzie nie było – pewnie Sylwia zabrała do prania. By to
szlag!
Niepewnie wystawiłam głowę z łazienki, aby zorientować się
gdzie stoi Hemmings – prawdą jest, że nie chciałam paradować przed nim prawie
naga, a poprosiłam o przyjście na górę w celu pomocy z materiałami, które
miałam w planach znieść na dół. Jeśli chodzi o projekty naprawdę się do nich
przykładam, a osoby, które pracują razem ze mną w grupie muszą to zaakceptować.
Blondyn stał oparty tyłkiem o blat mojego biurka i patrzył
centralnie na drzwi, czyli… W sumie teraz na mnie. Zamachał do mnie z
uśmiechem, na co lekko zażenowana zagryzłam dolną wargę.
-Zamierzasz wyjść? – uniósł brwi, a później wsunął dłonie w
kieszenie swoich czarnych rurek.
Dziś był ubrany nieco inaczej niż zwykle – nie wyglądał jak
kujon, tylko typowy, wyluzowany nastolatek, który lubi dobrą zabawę z
alkoholem, dziewczynami oraz głośną muzyką. Jego włosy były w nieładzie, ale
niezbyt pasowały do jego stylówki – o wiele lepiej wyglądałyby postawione ku
górze.
-Obiecaj, że nie uznasz mnie za wariatkę – zaznaczyłam na
wstępie.
-Dlaczego miałbym?
-Po prostu to zrób – wzruszyłam ramionami, a on uniósł ręce
na wysokość głowy. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wydech i wyszłam.
Niebieskie tęczówki Luke’ a wyglądały teraz niczym centy, a na usta wkradł się
chytry uśmieszek. Powoli postawił malutki kroczek w moim kierunku, a później
kilka kolejnych nieco pewniejszych, aż w końcu stał wystarczająco blisko mnie.
-Zawsze tak chodzi po domu? – parsknęłam śmiechem, a potem
trzepnęłam go w klatkę piersiową, która o dziwo była całkiem twarda. Czyżby
ćwiczył? -Wiesz… Mógłbym przychodzić
częściej, chociażby cie pooglądać – wzruszył ramionami, a później nasze oczy
się spotkały. Oboje milczeliśmy i nie zanosiło się, żeby ta cisza miała zostać
przerwana.
Jego ciepłe dłonie znalazły się na moich biodrach, a małe
paluszki zahaczyły o górną część majtek. Delikatnie zataczał kciukami małe
kółeczka na moim podbrzuszu oraz lekko odstających kościach. Boże człowieku, pocałuj mnie wreszcie i
skończ tą zabawę!
-Twój chłopak ostatnio się burzył – zmarszczyłam brwi. On
powiedział chłop…? Ashton! Cholera jasna, co za bzdura!
-Ashton nie jest moim chłopakiem, Luke. Jestem szczęśliwą
singielka i w najbliższym czasie to się nie zmieni - na jego ustach zagościł uśmiech typowego
cwaniaczka. –Czego chciał? – nie mogłam się powstrzymać, bo ciekawość wypalała
mi dziurę w brzuchu. Musiałam wiedzieć o jaką błahostkę znowu Irwie się
doczepił.
-Twierdził, że ci coś zrobiłem, bo nie było cie w szkole.
-Gówno prawda, byłam chora! – uniosłam się zirytowana.
–Przepraszam – westchnęłam. –Ashton… On jest czasem nieco drażliwy i zachowuje
się jak nadopiekuńczy brat.
-Od kiedy rodzeństwo prawie gwałci się na stołówce? –
zapytał z tym cholernym uśmiechem, który o dziwo wcale mnie nie denerwował, a
wręcz przeciwnie chyba go polubiłam.
-Nie bądź bezczelny, mówiłam, że jestem singielka, ale jak
każdy mam swoje potrzeby, okay?
-Ja też mam swoje potrzeby.
-Naprawdę, a jakie? – uniosłam brwi, a na moich ustach
pojawił się leciutki uśmieszek.
-W tej chwili? – przytaknęłam. –Chcę rzucić cie na łóżko i
wypieprzyć za wszystkie czasy.
-Więc zrób to, co cie powstrzymuje?
-Mówisz serio, czy się zgrywasz? – wywróciłam oczami, a
później złapałam za jego kark i przyciągnęłam bliżej swojej twarzy, po czym
złączyłam nasze wargi w jedność. Najpierw delikatnie przejechałam językiem po
jego dolnej wardze całkiem przypadkiem zahaczając o… Kolczyk!? Wcześniej go nie
miał, zresztą od kiedy tacy lalusie oraz kujony mają przekłutą wargę?! Szybko
zaczął współpracować, jednak nie chciałam mu pokazywać, że jestem jakąś łatwą
dziewczynką, która odda mu się po kilku minutach… Rozmowy. Przejechałam dłonią
po jego szyi łapiąc za końcówki włosów, za które pociągnęłam, aby odsunąć go od
siebie. Z jego ust wydobył się cichuteńki jęk przyjemności, a potem oblizał
wargi. –Wiedziałem, że się zgrywasz – zaśmiałam się głośno, w czym po chwili mi
zawtórnował.
-Muszę się ubrać – podeszłam do garderoby i wyjęłam z niej
jeansowe szorty, które wciągnęłam na nogi oraz koszulkę z twarzą Miley Cyrus,
którą przeciągnęłam przez głowę. –Pomożesz mi zabrać rzeczy?
-Pewnie, co mam wziąć? – MNIE,
tu i teraz! Z szafki wyjęłam dwa bruliony, kolorowe pisaki oraz inne
drobiazgi. Blondyn złapał za wszystko, a później razem zeszliśmy na dół, gdzie
Sylwia właśnie witała Troya i pokierowała go do salonu, w którym siedziała już
Sharon i Jake. Dołączyliśmy do nich, a później zaczęliśmy przedstawiać swoje
idee na nasz projekt. Od początku wiedziałam, że będziemy wykonywać mój pomysł,
dlatego udawałam, że z uwagą przysłuchuję się ich wypowiedziom, aż wreszcie
przyszła moja kolej.
Zakreśliłam im jak widzę całe wydarzenie oraz nasze ubiory
na co przystali. W ten oto sposób będziemy wystawiać performance. Każde z nas
będzie miało na sobie cielisty kostium pomalowany jak dzieło sztuki – tytuł:
Żywe rzeźby – tytuł wymyśliła Sharon… Ale co mi tam oni też muszą mieć w tym
jakiś swój udział, tak? Wykonamy układ, który opracuję i dostaniemy szóstki,
prosty oraz przewidywalny fakt.
Po trzech godzinach dokładnego tłumaczenia jak sobie
wyobrażam nasze przedsięwzięcie cała trójka opuściła moje skromne progi. Znowu
zostałam z tym przeuroczym blondynem, który świetnie całuje. Odnieśliśmy
wszystko do mojej sypialni, a później zeszliśmy na dół w celu odprowadzenia go
do drzwi, ale drogę zastawił nam… Mój pseudo tatuś.
Kolejny raz poczułam jak jedzenie podchodzi mi do gardła, a
odruch wymiotny jest niemalże nieunikniony. Boże, dlaczego znowu się nade mną
znęcasz? To chyba zabawne, prawda? Co może być lepszego od patrzenia na mnie,
jak tracę nad sobą panowanie i znowu wdaję się w bezsensowne kłótnie z facetem,
który mnie porzucił?
-Luke?! Co tutaj robisz? – chwila… Oni się znają?! Jakim
cudem nic o tym nie wiem?!
-Razem z Mary…
-To mój chłopak – wypaliłam i szybko złapałam za dłoń lekko
zbitego z tropu Hemmingsa, który mimo wszystko splótł nasze palce razem.
-Spotykasz się z moją córką? – zapytał ze stoickim spokojem.
-Tsa – podrapał się zakłopotany w kark. –Na swoją obronę
powiem, że nie wiedziałem, okay?
-Powiedzmy, że ci wierzę…
-Co tu się do cholery wyprawia? – zapytałam zdezorientowana.
Czułam się jakby wciągali mnie do jakiegoś innego wymiaru. –Skąd znasz Luke’ a,
a ty Hemmings mojego ojca? – ku zdziwieniu wszystkich byłam całkowicie spokojna
i wcale nie pałałam gniewem oraz chęcią mordu.
-Adam spotyka się z moją mamą – uniosłam brwi.
-Już masz nową? Z całym szacunkiem, ale zachowujesz się gorzej
od Ashtona – skierowałam względem mojego taty.
-Twój Ashton zdradza cie na każdym kroku – warknął. –Nie ma
dla ciebie szacunku i tylko czeka, żeby zaciągnąć cie do łóżka.
-Po pierwsze to nie jest mój chłopak i doskonale o tym
wiesz. Po drugie co ty możesz wiedzieć o szacunku?! A po trzecie, dla twojej
informacji już się z nim przespałam! – wrzasnęłam, a później wyminęłam go
ciągnąc za sobą Luke’ a. W pośpiechu ubraliśmy buty i wyszliśmy z tego domu
wariatów.
-Co chcesz teraz zrobić? – zapytał puszczając moją rękę, a
swoje włożył do kieszeni. Szliśmy na równi w stronę południowej części osiedla,
na którym mieszkałam od urodzenia.
-Luke, pomożesz mi?
-W czym?
-Chodzi o to, że zgodziłam się na beznadziejny zakład, żeby
udowodnić, że z Irwinem łączy mnie jedynie przyjaźń i muszę zrobić z ciebie
króla balu –uniósł na mnie brwi i przez dłuższy moment wcale się nie odzywał.
–Mówię ci o tym, bo nienawidzę wodzić ludzi za nos. Ja… Ja po prostu mam dość
tego braku zrozumienia względem naszej przyjaźni i posądzania nas o romans.
-Spałaś z nim, to chyba musiało coś dla was znaczyć.
-To seks bez zobowiązań. Jezu, Luke nigdy nie byłeś
zraniony? Potrzebowałam odskoczni i poszliśmy do łóżka, a to, że spodobało nam
się sypianie ze sobą nic nie oznacza. Błagam, zgódź się. Zmienimy trochę twój
styl kujona na…
-Heej, nie jestem kujonem, laluniu! Mam swoje powody, żeby
ubierać się jak ciota, okay?- spojrzał na mnie z góry.
-Dlaczego? – byłam tak skołowana, jakby ktoś powiedział mi
niewiarygodnie trudną zagadkę, a ja nawet bym jej nie zrozumiała, a co tutaj
mówić o udzieleniu odpowiedzi.
-Dwa lata temu moi starzy się rozwieli, a że mama całe życie
powtarzała jak bardzo przypominam ojca z charakteru i wyglądu… Kurwa, Mary nie
chciałem być takim chujem jak on, okay? Miałem kompletnie wyjebane na fakt, że
się rozwodzą, dobra? Rozumiem, że po pewnym czasie uczucie może wygasnąć, ale
on mnie zostawił… Mnie i Nicole! – widać, że ta sytuacja była dla niego trudna.
Zresztą rozumiem go, ponieważ czułam się tak samo – mój tata też zachował się
jak złamas. –A ty? – zmarszczyłam brwi nie będąc świadomą do czego w tym
momencie dąży. –Co to za akcja, że jestem twoim chłopakiem? – kiwnął na mnie
głową.
-Rany – mruknęłam poirytowana. –Nigdy nie zdarzyło ci się
skłamać?
-Zdarzyło, ale miałem powód. Pytam o twój powód.
-Zostawił mnie, mamę i Gabe’ a. Pieprzył swoją asystentkę, a
potem… Jest skończonym kutasem, ale
Ashton też zaliczył jego panienkę i ona go zostawiła, teraz moja część zemsty.
-Jesteście popieprzeni – stwierdził, idąc na przód.
-Cokolwiek – machnęłam ręką. –Luke, zgodzisz się na tą
zmianę?
-Nie, z całym szacunkiem maluszku, ale nie ma opcji, żebym
znów zachowywał się jak mój stary.
-Rozumiem, nie będę cie do niczego zmuszać –posłał mi lekki
uśmiech, a później objął mnie ramieniem przyciągając bliżej swojej klatki
piersiowej. Pochodziliśmy jeszcze chwilę po okolicy, a później wróciliśmy do
mnie, gdzie Adam grał na konsoli z moim bratem. Hemmo do nich dołączył i po
niespełna trzydziestu minutach pojechał do domu razem z Wesley’ em.
Nie zamierzałam łamać obietnicy oraz zmuszać Luke’ a do
zmiany, a może raczej powrotu do dawnego stylu. Zrobi to za mnie ktoś inny,
dlatego w pośpiechu ubrałam na nogi buty Gabe’ a i poszłam do domu Clifforda.
Weszłam do środka bez pukania, ponieważ żadne z naszej
paczki nie miało w zwyczaj pukać. Mike razem ze swoim bratem, ojcem, Nikiem
oraz ojcem Max grali w pokera.
-Mikey, potrzebuję pomocy – powiedziałam już na wstępie.
-Tak, sądzę, że te buty nie były dobrym wyborem – odruchowo
spojrzałam na swoje stopy, na których miałam buty w Spongeboba. Cholera!
-Nie chodzi o buty, tylko o Hemmingsa.
-Dobrze wiesz, że nie będę pomagał ci oszukiwać w tym waszym
głupim zakładzie, Mary – wyrzucił na stół kolejną kartę, a Nik przeklął pod
nosem.
-Nie chodzi o zakład, tylko o kłopoty rodzinne – mruknęłam
ze spuszczoną głową. Głupio było mi rozpowiadać przy wszystkich o ojcu Luke’ a,
który również go zostawił.
-Bawisz się w matkę Teresę?!- uniósł na mnie brwi. –Mary,
serio przestań, wszystkim nie dogodzisz.
-To mi pomóż! – wrzasnęłam poirytowana.
Tak bardzo jak kochałam Michaela równie mocno miałam ochotę
go udusić. Czasem był strasznie wredny mimo, że nie zdawał sobie z tego sprawy.
Jego odzywki typu „Nie baw się w matkę
Teresę”, „Idźcie się walić jak domy w Afganistanie” czy chociażby obsesyjne
wypowiadanie przez niego słowa „Cheeseburger”
były tak bardzo wkurzające, ale nikt nie miał serca mu o tym powiedzieć –
również to akceptowaliśmy.
-Tsa, pajace Magic
Mike znowu skopał wam dupy! – rzucił ostatnie karty na stół, a później
wstał i podszedł do mnie. –Okay, mów jak mam ci pomóc.
-Namierzysz jego tatę? – zapytałam z minką kota ze Shreka.
-Okay, ale mam dwie zasady – szybko przytaknęłam. Byłam
gotowa zrobić wszystko, żeby tylko mi pomógł. –Pierwsza pomożesz mi, a druga
powiesz dlaczego – wywróciłam oczami, a później zaciągnęłam go do jego
sypialni, która mieściła się w piwnicy.
Rodzice na osiemnastkę wyremontowali mu piwnicę, gdzie
obecnie mieściła się jego sypialnia, salon, łazienka oraz kuchnia. Miał takie
małe mieszkanko, które użytkował przeważnie z Jasmine podczas ich spotkań.
-Ojciec go zostawił, dlatego muszę mu pomóc. Nie chcę, żeby
skończył tak jak ja nienawidząc taty…
___________________________________
Noo rzeczywiście niezły problem - hahahahaha chciałam to tak bardzo napisać xdd - Mary i Luke hmm... Raczej nic z tego romansu im nie wyjdzie ;'( Ale uwielbiam akcję z łazienki...
Dziękuję wam za komentarze oraz głosy w sondzie - to naprawdę wiele dla mnie znaczy ♥
Na dziś to chyba tyle, dlatego miłej niedzieli i ferii (które jeszcze mam!! Dzięki ci Boże!!)
Buźka, miśki ;**
Dla tych, którzy jeszcze nie głosowali xdd
Pierwsza ♥ (chyba)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie to mój ulubiony rozdział ♥
Kocham kocham kocham *.*
Jest mój Luke ♥ OMG ! Jaram się bardzo ♥
Moje nadzieje legły w gruzach przez drugą linijkę w twoim komentarzu pod rozdziałem . Czy mogłabym poprosić o więcej takich scen jak w łazience ? Będę wdzięczna . Twoje teksty a szczególnie ten z Matką Teresą mnie rozjebał ☺haha.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Tradycyjnie :
- dużo weny
- buziole
//♥
Ojciec Caluma to kutaaas! Obóz wojskowy, wtf? To oczywiste, że wszystkie wolałybyśmy zobaczyć Cala na desce surfingowej *-* Chociaż wizja Hooda w wojskowym mundurze też jest niczego sobie XD
OdpowiedzUsuńOh God, akcja w łazience. :O Luke jest gorrący, niezaprzeczalnie! Poza tym szkoda mi go, przez tą sytuację z jego ojcem -.- dlaczego wszyscy ojcowie muszą być takimi dupkami? -.-
Weeeeny i buziaki! ;**
Akcja z łazienka była genialna hahaha <3 super rozdział Olls ;***
OdpowiedzUsuńCzekam na następny cudowny rozdział
OdpowiedzUsuńJa zapraszam cię na moje opowiadanie które pisze z koleżanką http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015/01
Pozdrawiam serdecznie Olcia:*
ŁAZIENKOWA AKCJA <333 xDD Mój ulubiony rozdział i mój kochany Lukey <3 Więcej Mary i Luka, zdecydowanie beest. Weeny i dzięki wielkie za rodział c;
OdpowiedzUsuńNo shit rozwiałaś moje złudne nadzieje na Mary i Luke'a. :'C Nawet mi marzeń nie zostawiłaś xd
OdpowiedzUsuńRozwody rodziców to strasznie chujowa sprawa, ale jakoś da się to przeżyć nie nienawidząc żadnej ze stron.
Nie mogę się doczekać i dużo weny :3
xx