niedziela, 8 lutego 2015

10. Problem





Mary

Rano obudził mnie Caluś mówiąc, że mój cholerny telefon dzwoni od dziesięciu minut i powinnam ruszyć dupę oraz wyłączyć budzik, bo piosenka Miley Cyrus powoli wychodzi mu bokiem. Leniwie podniosłam się, po czym wyłączyłam alarm.
-Podwieziesz mnie do domu? Muszę zrobić projekt – przetarłam oczy, a później ubrałam wczorajszą sukienkę oraz bluzę.
-Tsa, tylko wezmę jakieś tabletki – jęknął łapiąc się za głowę, która prawdopodobnie mu pękała po wczorajszej popijawie jaką sobie zaserwował. –Łeb mnie napierdala – wydął dolną wargę, a ja tylko cmoknęłam go w czoło chcąc w ten sposób pokazać, że mu bardzo współczuję z tego powodu.
Mulat poszedł pod prysznic, a po niecałych dziesięciu minutach wrócił ubrany w czarne dresy oraz popielatą koszulkę ze znaczkiem NASA, którą kupiłam mu na wycieczce szkolnej – Caluś był wtedy chory i nie mógł jechać z nami, a jako że jestem jego najlepszą przyjaciółką oraz siostrą zrobiłam masę zdjęć oraz filmik, żeby był na bieżąco, ponieważ bardzo mu na tym zależało. Włosy miał roztrzepane na wszystkie strony, a oczy nie były już tak bardzo podkrążone.
Bez słowa zeszliśmy na dół, gdzie w kuchni siedzieli rodzice Cala oraz Stacy. Roger wściekły mordował swojego pierworodnego spojrzeniem, a co zrobił Hood? Głośno westchnął, a później poszedł do szuflady, z której wyjął tabletki; z szafki zabrał szklankę, do której nalał wody, a następnie popił nią lek. Mulat nerwowo zaczął szperać w koszyczku z kluczami, ale po chwili podenerwowany przyłożył dłońmi w blat.
-Gdzie moje klucze? – warknął w kierunku swojego taty, który go zignorował i w spokoju kończył swoje śniadanie. –Ogłuchłeś?! Gdzie są te pieprzone klucze?! Chcę odwieźć Mary do domu!
-Nie unoś się gówniarzu – oznajmił ze stoickim spokojem starszy Hood. –Poprawisz zachowanie, dostaniesz klucze do samochodu i motorów, na razie radź sobie inaczej. Mary ciebie zaraz odwiozę, bo jadę do pracy – pokiwałam pionowo głową na znak zrozumienia, ponieważ nie chciałam mieszać się w ich sprawy rodzinne.
-Ja ją odwiozę, to maja przyjaciółka – oburzył się osiemnastolatek.
-To córka mojego przyjaciela, dlatego jestem za nią odpowiedzialny zwłasza, gdy mój syn kolejny raz pojawia się w domu z obstawą!
-Roger, oddaj mu klucze odwiezie tylko Mary i wróci – ciocia próbowała złagodzić sytuację, ale nie wychodziło jej to najlepiej, ponieważ również została okrzyczana przez swojego męża.
-Jesteś cholernym dupkiem, ale jak już masz robić mi na złość to chociaż nie krzycz po mamie – powiedział bezuczuciowo Calum patrząc z godnością na swojego ojca. –Masz problemy ze mną, a nie z nią, dlatego z łaski swojej nie unoś się na innych, kiedy rozmawiasz ze mną – w pomieszczeniu zapanowała cisza, a Roger walczył na spojrzenia ze swoim synem, aż w końcu mrugnął.
-Mary, jedziemy – warknął przyjaciel Adama.
-Natalie, sukienkę oddam ci…
-Nie musisz, wyglądasz w niej znacznie lepiej ode mnie, po za tym traktuj to jako prezent świąteczny – posłała mi szczery uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam.
-Naprawdę, dajesz mi sukienkę z nowej kolekcji Valentino?
-Tak – z radości rzuciłam jej się na szyję w ramach podziękowań.
-Mary –spojrzałam na przyjaciela, który tylko rozłożył ramiona, dlatego z uśmiechem pocieszenia wtuliłam się w niego, szybko cmokając w policzek. –Powodzenia z Hemmingsem .
-Dzięki, przyda mi się – musnęłam delikatnie jego policzek, a później wyszłam za Rogerem. Na podjeździe czekał czarny lexus LX z linii Black Bison – Ashton często mówi o samochodach, więc trochę się orientuję w markach, po za tym kiedy byłam mała tata często zabierał mnie do swojej firmy, gdzie przeważnie obserwowałam pracę konstruktorów, którzy składali części różnych sprzętów elektronicznych, pamiętam, że raz nawet konstruowali samochód, który miał być w edycji limitowanej Audi.
Jechaliśmy w absolutnej ciszy, którą przerwał telefon Hooda. Brunet spojrzał na wyświetlacz, a później wcisnął przycisk na kierownicy tym samym odbierając.
-Scott, czy wszystko o co prosiłem jest załatwione?
-Tak, panie Hood, prawnicy już jadą i zaraz zajmą się tą sprawą.
-Świetnie, pozostaje tylko kwestia mojego syna – kątem oka spojrzał na mnie, a moje zdziwione oraz przerażone oczy wpatrywał się w niego. –Porozmawiamy za pół godziny – nie czekając na odpowiedź swojego pracownika rozłączył się. –Mary…
-Nie możesz rozwieść się z Natalie! – wrzasnęłam przerażona. Od czasu rozstania moich rodziców źle znoszę takie akcje, a tym bardziej fakt, że ojciec mojego przyjaciela chce porzucić swoją rodzinę. Nie dopuszczę to tego, nawet gdybym miała skleić im dłonie kropelkę. –Masz natychmiast zerwać z tą zdzirą, która kazała ci zostawić rodzinę, bo jeśli tego nie zrobisz to zniszczę ją, a wiesz, że jestem do tego zdolna! – krzyczałam jak uciekinierka z zakładu psychiatrycznego, nie pozwalając mu dojść do słowa.
-Marianna, do cholery! – podniósł głos i przyłożył dłońmi w kierownicę, dlatego zamilkłam. –Nie rozwodzę się z Natalie – kocham ją, tak jak Stacy i Caluma. Dostaliśmy nowe zlecenie, a prawnicy mają sprawdzić umowę – oznajmił mi zażenowany moim tokiem myślenia.
-Co ma do tego Calum? – dalej prowadziłam to przesłuchanie, bo jeśli knuje coś przeciwko mojemu Calusiowi może tylko obawiać się mnie oraz tego co mu zrobię, gdy skrzywdzi Hooda.
-Ostatnio znalazłem u niego narkotyki, ale on nie chce się przyznać…
-On nie bierze! – zaprzeczyłam, starając się bronić osiemnastolatka.
-To nie ma znaczenia, Mary zrozum, że chcę dla niego dobrze, dlaczego jesteście takie ślepe i nie widzicie, że chłopak marnuje sobie życie? Na wiosenną przerwę Calum chciał pojechać na obóz surferski, ale wyślę go na wojskowy, żeby dostał trochę dyscypliny.
-Och – wymsknęło mi się z ust. –To…
-Wiem, że to nieco radykalne środki, ale…
-Rozumiem, wujku – wyszczerzył na mnie oczy. –Ale powinieneś mu o tym powiedzieć, będzie zły kiedy dowie się jaki podstęp uknułeś, po za tym on lubi takie wyzwania, myślę, że się ucieszy.
-Tak sądzisz?
-Pewnie, zresztą przekonasz się sam, gdy mu o tym powiesz – wzruszyłam ramionami, a samochód zatrzymał się pod moim domem. –Dzięki – przytaknął, a ja szybko wysiadłam i pobiegłam do willi. W progu wpadłam prosto w ramiona mojej mamy.
-Mary, możemy porozmawiać? – jej głos był przepełniony smutkiem, a moje serce się ścisnęło. Głupio mi, że potraktowałam ją w tak paskudny sposób.
-Mamo, zaraz przyjdą koledzy ze szkoły robić projekt, pogadamy później, proszę – Laura z lekkim uśmiechem przytaknęła, a później wróciła do swojej pracowni. –Sylwio, jeśli przyszedłby tutaj taki blondyn i przedstawił się jako Luke pokieruj go do mojego pokoju, gdybym wcześniej nie zdążyła przyjść.
-Dobrze, panienko, coś jeszcze?
-Właściwie… - założyłam niesforne pasmo włosów za lewe ucho ponieważ uniemożliwiało mi pole widzenia, co było jedynie skutkiem tego, że nie rozczesałam ich u Caluma. –Mogłabyś upiec jakieś ciasteczka i wycisnąć świeży sok pomarańczowy oraz truskawkowy?
-Panienka ma alergię na truskawki – przypomniała mi zmartwiona.
Sylwia była dla mnie jak matka – martwiła się o mnie niezmiernie i nie akceptowała mojej przyjaźni z Ashtonem mimo, że Laura nie miała nic przeciwko naszej relacji – w końcu przyjaźniła się z Sophie od lat (razem z mamą Hooda i Irwina znały się od dziecka oraz wspólnie wiązały swoją przyszłość jeśli mówimy o studiach, jednak niestety nie mogły iść w trzy na wymarzony uniwerek, ale na całe szczęście ich przyjaźń przetrwała), a Asha traktowała jak syna – nawet czasem zwracała się do niego per kochanie, co niesamowicie mnie bawiło. Wracając… Sylwia nie mówiła jednak o swoich przeczuciach względem Irwina wprost, ponieważ nie przystało jej to w pracy – raz kiedy wyraziła swoją opinię tata ją skrzyczał i od tej pory nie integruje w nasze życie prywatne, tylko pracuje.
-Wiem, ale moi goście mogą lubić truskawki.
-No dobrze – powiedziała niezadowolona, a ja obdarowałam ją jeszcze jednym przyjaznym uśmiechem, a później pobiegłam schodami do swojego pokoju. Zabrałam jedynie czystą bieliznę, po czym jak wicher wpadłam do łazienki, gdzie zapewne leżały moje spodenki oraz jakaś koszulka. Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny prysznicowej oraz odkręciłam zaworu pozwalając letniej wodzie oblać całe moje ciało. Złapałam za butelkę żelu wiśniowego, którym nasmarowałam każdą część mojej skóry, a następnie użyłam jabłkowego szamponu, aby umyć włosy. Spłukałam całą pianę i zakręciłam korki, po czym złapałam za ręcznik oraz owinęłam nim swoje ciało.
Rozczesałam jak również lekko podsuszyłam włosy, a później zajęłam się myciem zębów, kiedy do moich uszu dobiegł całkiem przyjemny dla ucha głos.
-Mary?!
-Już idę! – odkrzyknęłam z pełną buzią pasty. Szybko wyplułam białą pianę i wypłukałam usta, a później wsunęłam na nogi czarne koronkowe biodrówki, a na piersi założyłam stanik typu bandeau z kompletu. W pośpiechu zaczęłam szukać ubrań, których jak na złość nigdzie nie było – pewnie Sylwia zabrała do prania. By to szlag!
Niepewnie wystawiłam głowę z łazienki, aby zorientować się gdzie stoi Hemmings – prawdą jest, że nie chciałam paradować przed nim prawie naga, a poprosiłam o przyjście na górę w celu pomocy z materiałami, które miałam w planach znieść na dół. Jeśli chodzi o projekty naprawdę się do nich przykładam, a osoby, które pracują razem ze mną w grupie muszą to zaakceptować.
Blondyn stał oparty tyłkiem o blat mojego biurka i patrzył centralnie na drzwi, czyli… W sumie teraz na mnie. Zamachał do mnie z uśmiechem, na co lekko zażenowana zagryzłam dolną wargę.
-Zamierzasz wyjść? – uniósł brwi, a później wsunął dłonie w kieszenie swoich czarnych rurek.
Dziś był ubrany nieco inaczej niż zwykle – nie wyglądał jak kujon, tylko typowy, wyluzowany nastolatek, który lubi dobrą zabawę z alkoholem, dziewczynami oraz głośną muzyką. Jego włosy były w nieładzie, ale niezbyt pasowały do jego stylówki – o wiele lepiej wyglądałyby postawione ku górze.
-Obiecaj, że nie uznasz mnie za wariatkę – zaznaczyłam na wstępie.
-Dlaczego miałbym?
-Po prostu to zrób – wzruszyłam ramionami, a on uniósł ręce na wysokość głowy. Wzięłam głęboki wdech, a następnie wydech i wyszłam. Niebieskie tęczówki Luke’ a wyglądały teraz niczym centy, a na usta wkradł się chytry uśmieszek. Powoli postawił malutki kroczek w moim kierunku, a później kilka kolejnych nieco pewniejszych, aż w końcu stał wystarczająco blisko mnie.
-Zawsze tak chodzi po domu? – parsknęłam śmiechem, a potem trzepnęłam go w klatkę piersiową, która o dziwo była całkiem twarda. Czyżby ćwiczył?  -Wiesz… Mógłbym przychodzić częściej, chociażby cie pooglądać – wzruszył ramionami, a później nasze oczy się spotkały. Oboje milczeliśmy i nie zanosiło się, żeby ta cisza miała zostać przerwana.
Jego ciepłe dłonie znalazły się na moich biodrach, a małe paluszki zahaczyły o górną część majtek. Delikatnie zataczał kciukami małe kółeczka na moim podbrzuszu oraz lekko odstających kościach. Boże człowieku, pocałuj mnie wreszcie i skończ tą zabawę!
-Twój chłopak ostatnio się burzył – zmarszczyłam brwi. On powiedział chłop…? Ashton! Cholera jasna, co za bzdura!
-Ashton nie jest moim chłopakiem, Luke. Jestem szczęśliwą singielka i w najbliższym czasie to się nie zmieni  - na jego ustach zagościł uśmiech typowego cwaniaczka. –Czego chciał? – nie mogłam się powstrzymać, bo ciekawość wypalała mi dziurę w brzuchu. Musiałam wiedzieć o jaką błahostkę znowu Irwie się doczepił.
-Twierdził, że ci coś zrobiłem, bo nie było cie w szkole.
-Gówno prawda, byłam chora! – uniosłam się zirytowana. –Przepraszam – westchnęłam. –Ashton… On jest czasem nieco drażliwy i zachowuje się jak nadopiekuńczy brat.
-Od kiedy rodzeństwo prawie gwałci się na stołówce? – zapytał z tym cholernym uśmiechem, który o dziwo wcale mnie nie denerwował, a wręcz przeciwnie chyba go polubiłam.
-Nie bądź bezczelny, mówiłam, że jestem singielka, ale jak każdy mam swoje potrzeby, okay?
-Ja też mam swoje potrzeby.
-Naprawdę, a jakie? – uniosłam brwi, a na moich ustach pojawił się leciutki uśmieszek.
-W tej chwili? – przytaknęłam. –Chcę rzucić cie na łóżko i wypieprzyć za wszystkie czasy.
-Więc zrób to, co cie powstrzymuje?
-Mówisz serio, czy się zgrywasz? – wywróciłam oczami, a później złapałam za jego kark i przyciągnęłam bliżej swojej twarzy, po czym złączyłam nasze wargi w jedność. Najpierw delikatnie przejechałam językiem po jego dolnej wardze całkiem przypadkiem zahaczając o… Kolczyk!? Wcześniej go nie miał, zresztą od kiedy tacy lalusie oraz kujony mają przekłutą wargę?! Szybko zaczął współpracować, jednak nie chciałam mu pokazywać, że jestem jakąś łatwą dziewczynką, która odda mu się po kilku minutach… Rozmowy. Przejechałam dłonią po jego szyi łapiąc za końcówki włosów, za które pociągnęłam, aby odsunąć go od siebie. Z jego ust wydobył się cichuteńki jęk przyjemności, a potem oblizał wargi. –Wiedziałem, że się zgrywasz – zaśmiałam się głośno, w czym po chwili mi zawtórnował.
-Muszę się ubrać – podeszłam do garderoby i wyjęłam z niej jeansowe szorty, które wciągnęłam na nogi oraz koszulkę z twarzą Miley Cyrus, którą przeciągnęłam przez głowę. –Pomożesz mi zabrać rzeczy?
-Pewnie, co mam wziąć? – MNIE, tu i teraz! Z szafki wyjęłam dwa bruliony, kolorowe pisaki oraz inne drobiazgi. Blondyn złapał za wszystko, a później razem zeszliśmy na dół, gdzie Sylwia właśnie witała Troya i pokierowała go do salonu, w którym siedziała już Sharon i Jake. Dołączyliśmy do nich, a później zaczęliśmy przedstawiać swoje idee na nasz projekt. Od początku wiedziałam, że będziemy wykonywać mój pomysł, dlatego udawałam, że z uwagą przysłuchuję się ich wypowiedziom, aż wreszcie przyszła moja kolej.
Zakreśliłam im jak widzę całe wydarzenie oraz nasze ubiory na co przystali. W ten oto sposób będziemy wystawiać performance. Każde z nas będzie miało na sobie cielisty kostium pomalowany jak dzieło sztuki – tytuł: Żywe rzeźby – tytuł wymyśliła Sharon… Ale co mi tam oni też muszą mieć w tym jakiś swój udział, tak? Wykonamy układ, który opracuję i dostaniemy szóstki, prosty oraz przewidywalny fakt.
Po trzech godzinach dokładnego tłumaczenia jak sobie wyobrażam nasze przedsięwzięcie cała trójka opuściła moje skromne progi. Znowu zostałam z tym przeuroczym blondynem, który świetnie całuje. Odnieśliśmy wszystko do mojej sypialni, a później zeszliśmy na dół w celu odprowadzenia go do drzwi, ale drogę zastawił nam… Mój pseudo tatuś.
Kolejny raz poczułam jak jedzenie podchodzi mi do gardła, a odruch wymiotny jest niemalże nieunikniony. Boże, dlaczego znowu się nade mną znęcasz? To chyba zabawne, prawda? Co może być lepszego od patrzenia na mnie, jak tracę nad sobą panowanie i znowu wdaję się w bezsensowne kłótnie z facetem, który mnie porzucił?
-Luke?! Co tutaj robisz? – chwila… Oni się znają?! Jakim cudem nic o tym nie wiem?!
-Razem z Mary…
-To mój chłopak – wypaliłam i szybko złapałam za dłoń lekko zbitego z tropu Hemmingsa, który mimo wszystko splótł nasze palce razem.
-Spotykasz się z moją córką? – zapytał ze stoickim spokojem.
-Tsa – podrapał się zakłopotany w kark. –Na swoją obronę powiem, że nie wiedziałem, okay?
-Powiedzmy, że ci wierzę…
-Co tu się do cholery wyprawia? – zapytałam zdezorientowana. Czułam się jakby wciągali mnie do jakiegoś innego wymiaru. –Skąd znasz Luke’ a, a ty Hemmings mojego ojca? – ku zdziwieniu wszystkich byłam całkowicie spokojna i wcale nie pałałam gniewem oraz chęcią mordu.
-Adam spotyka się z moją mamą – uniosłam brwi.
-Już masz nową? Z całym szacunkiem, ale zachowujesz się gorzej od Ashtona – skierowałam względem mojego taty.
-Twój Ashton zdradza cie na każdym kroku – warknął. –Nie ma dla ciebie szacunku i tylko czeka, żeby zaciągnąć cie do łóżka.
-Po pierwsze to nie jest mój chłopak i doskonale o tym wiesz. Po drugie co ty możesz wiedzieć o szacunku?! A po trzecie, dla twojej informacji już się z nim przespałam! – wrzasnęłam, a później wyminęłam go ciągnąc za sobą Luke’ a. W pośpiechu ubraliśmy buty i wyszliśmy z tego domu wariatów.
-Co chcesz teraz zrobić? – zapytał puszczając moją rękę, a swoje włożył do kieszeni. Szliśmy na równi w stronę południowej części osiedla, na którym mieszkałam od urodzenia.
-Luke, pomożesz mi?
-W czym?
-Chodzi o to, że zgodziłam się na beznadziejny zakład, żeby udowodnić, że z Irwinem łączy mnie jedynie przyjaźń i muszę zrobić z ciebie króla balu –uniósł na mnie brwi i przez dłuższy moment wcale się nie odzywał. –Mówię ci o tym, bo nienawidzę wodzić ludzi za nos. Ja… Ja po prostu mam dość tego braku zrozumienia względem naszej przyjaźni i posądzania nas o romans.
-Spałaś z nim, to chyba musiało coś dla was znaczyć.
-To seks bez zobowiązań. Jezu, Luke nigdy nie byłeś zraniony? Potrzebowałam odskoczni i poszliśmy do łóżka, a to, że spodobało nam się sypianie ze sobą nic nie oznacza. Błagam, zgódź się. Zmienimy trochę twój styl kujona na…
-Heej, nie jestem kujonem, laluniu! Mam swoje powody, żeby ubierać się jak ciota, okay?- spojrzał na mnie z góry.
-Dlaczego? – byłam tak skołowana, jakby ktoś powiedział mi niewiarygodnie trudną zagadkę, a ja nawet bym jej nie zrozumiała, a co tutaj mówić o udzieleniu odpowiedzi.
-Dwa lata temu moi starzy się rozwieli, a że mama całe życie powtarzała jak bardzo przypominam ojca z charakteru i wyglądu… Kurwa, Mary nie chciałem być takim chujem jak on, okay? Miałem kompletnie wyjebane na fakt, że się rozwodzą, dobra? Rozumiem, że po pewnym czasie uczucie może wygasnąć, ale on mnie zostawił… Mnie i Nicole! – widać, że ta sytuacja była dla niego trudna. Zresztą rozumiem go, ponieważ czułam się tak samo – mój tata też zachował się jak złamas. –A ty? – zmarszczyłam brwi nie będąc świadomą do czego w tym momencie dąży. –Co to za akcja, że jestem twoim chłopakiem? – kiwnął na mnie głową.
-Rany – mruknęłam poirytowana. –Nigdy nie zdarzyło ci się skłamać?
-Zdarzyło, ale miałem powód. Pytam o twój powód.
-Zostawił mnie, mamę i Gabe’ a. Pieprzył swoją asystentkę, a potem…  Jest skończonym kutasem, ale Ashton też zaliczył jego panienkę i ona go zostawiła, teraz moja część zemsty.
-Jesteście popieprzeni – stwierdził, idąc na przód.
-Cokolwiek – machnęłam ręką. –Luke, zgodzisz się na tą zmianę?
-Nie, z całym szacunkiem maluszku, ale nie ma opcji, żebym znów zachowywał się jak mój stary.
-Rozumiem, nie będę cie do niczego zmuszać –posłał mi lekki uśmiech, a później objął mnie ramieniem przyciągając bliżej swojej klatki piersiowej. Pochodziliśmy jeszcze chwilę po okolicy, a później wróciliśmy do mnie, gdzie Adam grał na konsoli z moim bratem. Hemmo do nich dołączył i po niespełna trzydziestu minutach pojechał do domu razem z Wesley’ em.
Nie zamierzałam łamać obietnicy oraz zmuszać Luke’ a do zmiany, a może raczej powrotu do dawnego stylu. Zrobi to za mnie ktoś inny, dlatego w pośpiechu ubrałam na nogi buty Gabe’ a i poszłam do domu Clifforda.
Weszłam do środka bez pukania, ponieważ żadne z naszej paczki nie miało w zwyczaj pukać. Mike razem ze swoim bratem, ojcem, Nikiem oraz ojcem Max grali w pokera.
-Mikey, potrzebuję pomocy – powiedziałam już na wstępie.
-Tak, sądzę, że te buty nie były dobrym wyborem – odruchowo spojrzałam na swoje stopy, na których miałam buty w Spongeboba. Cholera!
-Nie chodzi o buty, tylko o Hemmingsa.
-Dobrze wiesz, że nie będę pomagał ci oszukiwać w tym waszym głupim zakładzie, Mary – wyrzucił na stół kolejną kartę, a Nik przeklął pod nosem.
-Nie chodzi o zakład, tylko o kłopoty rodzinne – mruknęłam ze spuszczoną głową. Głupio było mi rozpowiadać przy wszystkich o ojcu Luke’ a, który również go zostawił.
-Bawisz się w matkę Teresę?!- uniósł na mnie brwi. –Mary, serio przestań, wszystkim nie dogodzisz.
-To mi pomóż! – wrzasnęłam poirytowana.
Tak bardzo jak kochałam Michaela równie mocno miałam ochotę go udusić. Czasem był strasznie wredny mimo, że nie zdawał sobie z tego sprawy. Jego odzywki typu „Nie baw się w matkę Teresę”, „Idźcie się walić jak domy w Afganistanie” czy chociażby obsesyjne wypowiadanie przez niego słowa „Cheeseburger” były tak bardzo wkurzające, ale nikt nie miał serca mu o tym powiedzieć – również to akceptowaliśmy.
-Tsa, pajace Magic Mike znowu skopał wam dupy! – rzucił ostatnie karty na stół, a później wstał i podszedł do mnie. –Okay, mów jak mam ci pomóc.
-Namierzysz jego tatę? – zapytałam z minką kota ze Shreka.
-Okay, ale mam dwie zasady – szybko przytaknęłam. Byłam gotowa zrobić wszystko, żeby tylko mi pomógł. –Pierwsza pomożesz mi, a druga powiesz dlaczego – wywróciłam oczami, a później zaciągnęłam go do jego sypialni, która mieściła się w piwnicy.
Rodzice na osiemnastkę wyremontowali mu piwnicę, gdzie obecnie mieściła się jego sypialnia, salon, łazienka oraz kuchnia. Miał takie małe mieszkanko, które użytkował przeważnie z Jasmine podczas ich spotkań.
-Ojciec go zostawił, dlatego muszę mu pomóc. Nie chcę, żeby skończył tak jak ja nienawidząc taty…
___________________________________
Noo rzeczywiście niezły problem - hahahahaha  chciałam to tak bardzo napisać xdd - Mary i Luke hmm... Raczej nic z tego romansu im nie wyjdzie ;'( Ale uwielbiam akcję z łazienki... 
Dziękuję wam za komentarze oraz głosy w sondzie - to naprawdę wiele dla mnie znaczy ♥ 
Na dziś to chyba tyle, dlatego miłej niedzieli i ferii (które jeszcze mam!! Dzięki ci Boże!!)
Buźka, miśki ;**

Dla tych, którzy jeszcze nie głosowali xdd

6 komentarzy:

  1. Pierwsza ♥ (chyba)
    Zdecydowanie to mój ulubiony rozdział ♥
    Kocham kocham kocham *.*
    Jest mój Luke ♥ OMG ! Jaram się bardzo ♥
    Moje nadzieje legły w gruzach przez drugą linijkę w twoim komentarzu pod rozdziałem . Czy mogłabym poprosić o więcej takich scen jak w łazience ? Będę wdzięczna . Twoje teksty a szczególnie ten z Matką Teresą mnie rozjebał ☺haha.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział . Tradycyjnie :
    - dużo weny
    - buziole
    //♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojciec Caluma to kutaaas! Obóz wojskowy, wtf? To oczywiste, że wszystkie wolałybyśmy zobaczyć Cala na desce surfingowej *-* Chociaż wizja Hooda w wojskowym mundurze też jest niczego sobie XD
    Oh God, akcja w łazience. :O Luke jest gorrący, niezaprzeczalnie! Poza tym szkoda mi go, przez tą sytuację z jego ojcem -.- dlaczego wszyscy ojcowie muszą być takimi dupkami? -.-
    Weeeeny i buziaki! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja z łazienka była genialna hahaha <3 super rozdział Olls ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na następny cudowny rozdział
    Ja zapraszam cię na moje opowiadanie które pisze z koleżanką http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015/01
    Pozdrawiam serdecznie Olcia:*

    OdpowiedzUsuń
  5. ŁAZIENKOWA AKCJA <333 xDD Mój ulubiony rozdział i mój kochany Lukey <3 Więcej Mary i Luka, zdecydowanie beest. Weeny i dzięki wielkie za rodział c;

    OdpowiedzUsuń
  6. No shit rozwiałaś moje złudne nadzieje na Mary i Luke'a. :'C Nawet mi marzeń nie zostawiłaś xd
    Rozwody rodziców to strasznie chujowa sprawa, ale jakoś da się to przeżyć nie nienawidząc żadnej ze stron.
    Nie mogę się doczekać i dużo weny :3
    xx

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja