niedziela, 1 lutego 2015

9. Cool Kids



Heej, dziś wyjątkowo zależy mi, abyście przeczytali bardzo bardzo ważną notkę pod spodem. 



Mary

Dziś był piątek, który również musiałam przesiedzieć w sypialni Hooda pod pretekstem zatrucia, a tak naprawdę chodziło tylko o to, że moje oczy nadal były podkrążone, miałam nadal widocznego siniaka, a mój stan psychiczny zostawiał sporo do życzenia. Calum to naprawdę świetny przyjaciel, ponieważ zadzwonił do mojej matki, aby wyjaśnić jej gdzie obecnie się znajduje oraz że na razie rozmowa ze mną jest nie możliwa, bo nie jestem w stanie jeszcze mówić o tym incydencie – jeśli incydentem można określić podniesienie ręki na własną córkę.
Nudziłam się i popadałam w letarg będąc cały czas przy tej samej scenie, kiedy ręka Laury styka się z moim policzkiem. Nie chciałam być bezczelna, ja… Po prostu chciałam dobrze! Nie mogę patrzeć, gdy Adam cały czas biega do mojej mamy kiedy nie potrafi pojąć, że kontakty ze mną oraz Gabe’ m mogą być cholernie trudne – w końcu porzucił nas! Czego się spodziewał, że wybaczymy mu tak po prosu? Że będziemy udawać, iż ich sprawa rozwodowa nie miała miejsca? Przecież takie rzeczy są niemożliwe mimo, że chodziłam z bratem na różne terapie, ale mój ojciec powinien pojąć, iż jest to również dla nas… Dla mnie bardzo trudna sytuacja. Wszyscy moi przyjaciele mają pełne rodziny, a ja jako jedyna z naszej paczki straciłam tatę na rzecz jakiejś tandetnej i puszczalskiej szmaty!
Nagle drzwi pokoju się otworzyły, a w progu stanęła Natalie ubrana w czarne rurki oraz bluzkę z najnowszej kolekcji Chanel, która idealnie podkreślała jej perfekcyjne ciało modelki. Dzieliła nas spora różnica wieku, a ja czułam się przy niej jak szara myszka… W dodatku zakompleksiona!
-Mary, wszystko w porządku? – przysiadła obok mnie na brzegu łóżka i dotknęła mojego uda. Wyglądałam i czułam się żałośnie – włosy miałam rozkosmane na wszystkie strony, a na dodatek siedziałam w za dużych spodniach dresowych Caluma oraz czarnej bluzie Ashtona, w której chodzę od dwóch dni –na całe szczęście Max była w moim domu i przyniosła mi czystą bieliznę.
-A wygląda jakby było?
-Caluś mówił, że ostatnio masz trudny okres, może w ramach poprawy humoru zabiorę cię na zakupy?
-Nie wiem czy to dobry pomysł – wzruszyłam lewym ramieniem. –Po za tym nie mam tutaj żadnych ciuchów, a nie chcę na razie wracać do domu, bo pokłóciłam się z mamą.
-Dlatego pożyczę ci sukienkę z najnowszej kolekcji Valentino, no chodź będzie fajnie skoczymy na zakupy i do SPA – okay, tym SPA mnie przekonała. Kochałam takie luksusy, ale bardzo rzadko wybierałyśmy się tam z mamą, dlatego często wykorzystywałam Ashtona do masaży stóp lub pleców. Uwielbiałam taki relaks mimo, iż mój przyjaciel robił to czasem z przymusu.
-Okay – kobieta pomogła mi wstać, a następnie zaciągnęła do swojej sypialni. Podała mi firmową torbę z zakupów.
-Idź przymierz, a później jeśli masz ochotę możesz użyć moich kosmetyków mimo, że ich nie potrzebujesz – tsa, jasne nie potrzebuję. Dobry żart, może w innych okolicznościach obeszło by się bez tony tapety, ale nie dziś – jak miałam pokazać się w limem na mieście?! Ludzie pomyśleliby, że ktoś się na de mną znęca i leje jeśli zrobię coś źle. Co w żadnym wypadku nie było prawdą! Przesadziłam i stwierdzam to z czystym sumieniem – potrafię przyznać się do swoich błędów w przeciwieństwie do mojego ojca – źle dobrałam słowa.
Nie powinnam wtrącać się w sprawy moich rodziców, ale tego dnia… Po prostu to poranne spotkanie z moim tatą i ta kłótnia z Ashtonem… Przelała się moja czara goryczy, a wszystko odbiło się na mojej relacji z mamą. Teraz powinnam pójść do domu oraz przeprosić, ale najzwyczajniej w świecie moje chora duma nie pozwala mi na to. Irwie ma rację – jestem zbyt pyszna, żeby przyznać na forum, iż pomyliłam się. Jestem taką rozkapryszoną księżniczką, za którą uważa mnie Mikey. Chorą dziewczynką, która wyolbrzymia problemy jak sądzi Caluś. Dającą się wykorzystywać oraz podporządkowaną całkowicie Ashtonowi lalunią biegającą na każde jego skinienie według Jasmine oraz małolatą, która zachowuje się jak dorosła jak mówi Max. To nie jest moja wina, że mam już taki charakter – wiem, że przebywanie ze mną jak i oczywiście przyjaźń jest czymś godnym Nobla, ale oni jako jedyni akceptują mnie taką jaka jestem, nie wymagają ode mnie zmiany, tylko kochają moje uprzedzenia oraz złe nawyki – prawie wszyscy, ponieważ Irwin widząc mnie z fajką lub inną podejrzaną substancją jest gotowy przebiec nawet przed samochodem, aby mi ją zabrać. W takiej sytuacji mogłabym nazwać go cholernym egoistą tylko, że on robi to dla mojego dobra – szkoda, iż sam jest głuchy na moje uwagi, kiedy to ja go upominam.
Zdjęłam ubrania chłopaków, które chyba już całkowicie przesiąknęły moim smrodem z racji tego, że nie korzystałam z prysznica ani wanny od dobrych dwóch dni, a później naga weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam zawory, a strużki zimnej wody zaczęły spływać wzdłuż mojego ciała wywołując na początku nieprzyjemny dreszcz. Ciche westchnięcie opuściło moje usta, gdy temperatura cieczy odrobinę wzrosła i już wcale nie była tak zimna. Szybko zaczęłam myć się żelem o zapachu wanilii, a następnie wmasowałam w skórę głowy szampon o zapachu czekoladowym, kiedy skończyłam spłukałam całą pianę. Zakręciłam korki, po czym owinęłam się dużym seledynowym ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam nieco lepiej, czułam się lepiej, mój zapach też był o wiele bardziej przyjemniejszy. Za pomocą szczotki oraz suszarki zajęłam się stylizacją moich długich poskręcanych włosów, które już po chwili były idealnie uczesane. Kolejnym punktem było dokładne wytarcie ciała, a później włożenie bielizny oraz czerwonej swingowej sukienki od światowej sławy projektanta, który mimo wszystkich kreacji jakie tworzył nie był moim faworytem. Otworzyłam lustro, z którego wyjęłam podkład, puder, tusz wodoodporny oraz pomadkę ochronną, dzięki których zastosowaniu mogłam stwarzać pozory beztroskiej siedemnastolatki. Pożyczyłam jeszcze  od Natalie odrobinę perfum, ponieważ… W sumie to nie mogłam się powstrzymać ona używa Chanel w dodatku tych najdroższych, a ja… Cóż korzystam z okazji, w końcu pozwoliła mi, tak?
Gotowa wyszłam z łazienki, jednak mamy Hooda nigdzie nie było, dlatego zeszłam na dół do kuchni i właśnie tam ją zastałam pijącą smoothie. Jak na zwołanie zaburczało mi w brzuchu – serio, genialne wyczucie. Cholera!
-Nalać ci? Zrobiłam cały dzbanek – mulatka posłała mi przyjazny uśmiech, a później nie czekając na moją odpowiedź wyjęła z lodówki cały dzbanek żółtego koktajlu, który wlała do  szklanki oraz włożyła różową słomkę, na koniec podała mi szklankę.
-Dziękuję – włożyłam rurkę do ust, a następnie napiłam się. Przepyszny chłodny napój wypełnił moje kubki smakowe sprawiając, że miałam ochotę na więcej.
Natalie Hood była dla mnie jak matka, czasem nawet zazdrościłam Calumowi, ponieważ zawsze go broniła i stawała po jego stronie murem. Była gotowa rzucić się na Rogera z paznokciami, kiedy ten tylko krzywo spojrzał na jej ulubieńca – nawet wtedy, kiedy dopiero co wróciła od kosmetyczki. Wychowywała Hooda i Stacy w bezstresowym otoczeniu, z czego moi rodzice powinni brać przykład. Zawsze ma dla niego czas oraz chodzi na ważne dla swoich dzieci konkursy czy – w przypadku Calusia – mecze, nawet kosztem urwania się z pracy – a jest modelką Victoria’ s Secret! Naprawdę podziwiam tą kobietę, mimo tylu obowiązków oraz kariery nie zaniedbuje swojej rodziny, pomaga nawet przyjaciołom swoich dzieci!
Po opróżnieniu naczynia umyłam je, a następnie wytarłam i odłożyłam do odpowiedniej szafki – bądź co bądź Caluś też panoszył się w moim domu jakby był u siebie tylko, że ja u niego po sobie zmywam, a on opróżnia mi lodówkę.
-Chodź, Mary – kiwnęła głową w kierunku wyjścia, gdzie po chwili zaczęłam za nią iść. Brunetka zamknęła dom, a później za pomocą pilota otworzyła swojego żółtego cabrioleta porsche, do którego wsiadłyśmy. Kobieta tuż przed startem włączyła radio, z którego leciała piosenka Shake It Off Taylor Swift. Podczas drogi do centrum Los Angeles obie śpiewałyśmy mimo, że Bóg nie obdarzył nas jakimś szczególnym talentem wokalnym. –Jak w szkole?
-Dobrze, za cztery miesiące mamy egzaminy, a później trzeba wysłać podania do college – wzruszyłam ramionami. Gdyby ode mnie to zależało chodziłabym do liceum do końca życia, ponieważ nie wyobrażam sobie sytuacji, gdy żegnam się z Ashtonem, Calumem, Michaelem, Jas i Max. Nie chcę się z nimi rozstawać – już teraz nie potrafię bez nich wytrzymać, a co tu dopiero mówić o kilku latach nauki i widywaniu się podczas przerw świątecznych i ferii.
-Wybrałaś już jakieś uczelnie?
-Będę starać się o miejsce na Harvardzie, Oxfordzie i Yale, ale wątpię, żeby mnie przyjęli, dlatego zgłoszę się również na Albuquerque lub Berkeley. Będę chodziła na studia z Ashem i Calumem.
-Marianna, nie możesz sobie tego zrobić – powiedziała nadal nie dowierzając w moje słowa. –Nie możesz zrezygnować z prestiżowych uczelni na rzecz tych dwóch idiotów – uniosłam na nią brwi. Czy naprawdę określiła swojego syna mianem idioty?! –Uwierz mi, gdy byłam w twoim wieku sama miałam taki dylemat, ponieważ obiecałyśmy sobie z Laurą i Sophie  pójść na Cambridge, jednak nie przyjęli mnie i musiałam pójść do Stanford. Przeżyłyśmy tą rozłąkę i mogę ci zagwarantować, że chłopcy cię nie zostawią, a nawet jeśli by chcieli możesz być pewna, że Caluś tego pożałuje – na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech i szybko przytuliłam kierowcę oraz życiowego przewodnika, które dawał tak wspaniałe rady. Cieszę się, że Natalie jest moją chrzestną, ponieważ zawsze wie co mi doradzić to… Ona jest dla mnie drugą matką.
Modelka zatrzymała swój samochód pod Bliss, a później weszłyśmy do lokalu. Wnętrze było zaprojektowane przez mamę Mike’ a  - Molly. Kobieta była najlepsza w swojej pracy i do każdego zlecenia poświęcała się całkowicie. W środku dominowały kolory jasne, a zaraz po przekroczeniu progu wzrok przyciągał wielki kontuar, za którym stała wyższa ode mnie brunetka o dużym biuście, który prawie wyskakiwał za dekoltu jej uniformu – mimo, że wyglądała na jakieś trzydzieści lat byłam pewna, iż Ashton by nią nie pogardził i zaraz ruszyłby do ataku.
Czasem czułam się dziwnie ze świadomością, że mój najlepszy przyjaciel uprawiał stosunek ze starszymi kobietami – miałam cholerne wątpliwości, kiedy później robił to ze mną. Nigdy mu tego nie mówiłam, ale czułam się… Źle z wiedzą o jego podbojach łóżkowych – nie chodziło mi o dziewczyny starsze o trzy, cztery, a nawet i pięć lat, ale sądzę, że pieprzenie się z trzydziestolatką nieco wychodziło po za margines przyzwoitości. To zupełnie jakby kochał się z moją mamą, albo z Natalie lub jedną z matek naszych przyjaciół. Od czasu do czasu przesadzał, jednak nie zauważał, że postępuje źle – sądził, iż jest młody, przystojny, bogaty, dlatego musi to wykorzystać i wypróbować wszystkiego nawet stosunku z trzydziestopięciolatką, której mąż nie zaspokaja. Brzydziłam się tym. Jak on mógł później spojrzeć w lustro, po tym jak wydymał jakąś zamężną kobietę, która ma dziecko! Tamtym razem przesadził i to ostro, dlatego nie odzywałam się do niego przez trzy dni, a w moim uporze towarzyszyły mi Max i Jasmine. Po prostu… Przegiął i to solidnie!
-Dzień dobry, pani Hood – wywróciłam oczami na ten piskliwy głosik, którym recepcjonistka zaczęła podlizywać się mojej cioci. –A ty jesteś… - spojrzała na mnie spode łba, dlatego powtórzyłam trik z oczami.
-To moja chrześnica, Mary – uśmiechnęła się Natalie.
-Och, no tak – zaśmiała się, chcąc prawdopodobnie obrócić całą sytuację w błahe nieporozumienie, jednak na jej nieszczęście sama wychodziła na skończoną idiotkę, którą oczywiście była. –Zapraszam do… - przerwał jej mój telefon, dlatego szybko wyjęłam z kieszeni sukienki białego iPhone’ a i spojrzałam na wyświetlacz, na którym pojawiło się zdjęcie Ashtona.
-Przepraszam na chwilę – posłałam modelce przepraszający uśmiech, po czym odeszłam na kawałek i odebrałam. –Cześć, Irwie stało się coś?
-Właściwie… To tak, powiedz… Idziesz dziś na imprezę do Howarda?
-Nie, Ash. Nie mam nastroju – wzruszyłam ramieniem, zagryzając przy tym wargę. –Na towarzystwo innych osób. Wolę siedzieć w pokoju Caluma i oglądać jakieś ckliwe romansidła.
-A ja?
-Co?
-Co z moim towarzystwem? Masz nastrój, żeby mnie widzieć?
-Wiesz, że dla ciebie jestem zawsze, ale powinieneś pójść do Andy’ go.
-Nie chcę iść bez ciebie – Jezu, jaki ten człowiek jest upierdliwy.
-Ashton wiem, że chcesz pójść, dlatego olej mnie i idź, bardzo cie proszę – jęknęłam błagalnie. Byłam pewna jego potrzeb, a przynajmniej jedną imprezę w tygodniu musiał zaliczyć, żeby normalnie funkcjonować.
-Ale…
-Prooooszę, Ash – przeciągnęłam i byłam pewna, że właśnie w tym momencie wywrócił oczami.
-Okay, widzimy się jutro? –westchnął zrezygnowany. Doskonale wiedział, że dyskusja ze mną to tylko strata czasu, bo prędzej czy później zawsze ulegał moim błagalnym prośbą.
-Ale wieczorem, paa – nie czekałam na pożegnanie z jego strony tylko szybko się rozłączyłam oraz ruszyłam w kierunku Natalie.
Recepcjonistka podała nam białe ręczniki, szlafroki oraz klapki z logo firmy, a później nakierowała nas na odpowiednie drzwi mimo, iż nie byłyśmy tutaj pierwszy raz – to jedna z wielu rzeczy jakie denerwują mnie w tym miejscu. Przebrałyśmy się, a raczej to wyskoczyłyśmy z ciuchów i zakryłyśmy się białymi płaszczami, po czym wyszłyśmy z szatni i weszłyśmy w pierwsze brązowe drzwi, gdzie już w progu dało się poczuć aromatyczne olejki do masażu.
-Cześć, Nat – przywitała się Jazz. –Dziś spędzasz czas z Mary? – zdziwiła się, ale nie zabrzmiało to jak kąśliwa uwaga jak w przypadku tej pożal się Boże recepcjonistki. Jazzy była naprawdę miłą kobietą, która samym masażem doprowadzała mnie niemalże do orgazmu – naprawdę kochałam, kiedy pocierała moje ramiona oraz plecy w celu relaksacyjnym.
-Tak, Mary musi trochę odsapnąć – puściła mi oczko, a następnie wróciła wzrokiem do swojej dobrej znajomej. –Zajmiesz się nami?
-Oczywiście – parsknęła śmiechem. –Przecież to moja praca, Natalie – posłała nam przyjacielski uśmiech, po którym mój humor minimalnie się zmienił. –Carly! – po chwili w pokoju pojawiła się dwudziestoparolatka w  śnieżnobiałych włosach. –Dla pani Hood będzie masaż relaksujący, a później gorącymi kamieniami – kobieta przytaknęła na znak zrozumienia zadania jakie jej powierzono, a gdy już ciocia położyła się na kozetce na brzuchu – zaczęła swoje czary. Poszłam w ślady mulatki i również się ułożyłam. Jazz na początku wykonywała delikatne ruchy, które z czasem stawały się coraz to pewniejsze. Z trudem powstrzymywałam jęki, które tak bardzo chciały opuścić moje usta i ujrzeć światło dzienne. Boże, jak mi dobrze!
Po piętnastu minutach masażystka zaprzestała swojej pracy, na rzecz wyłożenia na moje plecy gorących kamieni, które miały na celu pobudzenie moich czakr.
-Powiedz Jazz, co u twojej córki? – zapytała nagle Natalie. Pewnie chciała przerwać tą grobową ciszę lub po prostu była tak zadowolona z usługi jaką właśnie jej gwarantowano, że musiała zacząć rozmowę, aby tylko nie zasnąć.
-Samantha właśnie kończy liceum i będzie pisała podanie do college’ u, a co u twoich dzieci?
-Cóż… Stacy to bardzo mądra dziewczyna jest jedną z najlepszych uczennic w klasie, a Calum… Calum też wybiera się na studia.
-Jakie uczelnie bierze pod uwagę?
- Albuquerque, Berkeley lub Stanford, to naprawdę ambitny chłopak, ale strasznie leniwy – zaśmiała się pod nosem, co również uczyniłam. Miała stuprocentową rację, ponieważ Hoodie to cholerny leń, który na matematyce się opierdala, dlatego – tak jak w przypadku Ashtona, który podziela jego zainteresowanie tym przedmiotem – piszę za niego kartkówki lub specjalnie oblewam, aby na poprawie mu pomóc.
Po masażu udałyśmy się do sauny, następnie skorzystałyśmy z kąpieli błotnej, maseczek, a na końcu z pedicure’ u i manicure’ u, w trakcie których rozmawiałyśmy jak stare dobre przyjaciółki, którym zresztą byłyśmy.
-Mary, mogę cię o coś zapytać?
-Tak, pewnie – parsknęłam jakby to było rzeczą oczywistą… W sumie to było taką rzeczą.
-Odpowiesz mi szczerze? – potrząsnęłam ochoczo głową na potwierdzenie. –Mary, czy Calum ma jakieś problemy?
-Dlaczego pytasz? – przyznaję, to pytanie zwaliło mnie z nóg, dlatego jestem wdzięczna, że w tej chwili siedziałam. Czy Hood ma jakieś problemy? Po za chorobliwą zazdrością względem każdego typka, który kręci się przy Martin, brutalności na boisku, upijaniu się na imprezach, zaliczaniu zdzir oraz zażywaniu od czasu do czasu ekstazy wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Ostatnio chodzi strasznie podenerwowany, nie wiesz czym może być to spowodowane? – powoli pokiwałam przecząco głową. Calum to mój przyjaciel, a ja nie mogę wygadać jego sekretów Natalie nawet wtedy, gdy wykazuje ona przejawy zamartwiania się – on zrobiłby dla mnie to samo, kryłby mnie za wszelką cenę. –Nie, wiem… Może wplątał się w jakieś złe towarzystwo… A może bierze narkotyki? Nie wiesz, co trzyma w swoim barku? –jasna cholera! Alarm czerwony! Myśl Mary, myśl! Wymyśl jakąś błahą ściemę, przecież Caluś zrobił to samo dla ciebie – kłamał wszystkim tylko dlatego, że miałaś słabszy dzień. Teraz pora się odwdzięczyć.
-Natalie, on i Max zerwali jakiś czas temu, a Calum strasznie to przeżywa – powiedziałam ze skruchą oraz maślanymi oczami, które w takiej sytuacji zawsze się sprawdzały. –Caluś naprawdę ją kocha, ale popełnił błąd i stara się go naprawić. Pomagam mu, ale marnie nam to wychodzi – spuściłam głowę. Boże, niech to zadziała, błagam! 
-Rozumiem – posłałam jej koślawy uśmiech, który miałam idealnie wyćwiczony. W takich sytuacjach byłam szczęśliwa, że miałam tak genialnych belfrów jak Cal oraz Irwie. Uczyli mnie tych wszystkich sztuczek już w przedszkolu, kiedy coś wspólnie przeskrobaliśmy.
Około godziny siedemnastej wróciłyśmy do willi państwa Hood. W całym pomieszczeniu unosił się cudowny zapach lasagne w wykonaniu Rogera – aż ślinka ciekła. W jadalni siedział już Calum, jego tata oraz siostra. Hoodini mierzył się wzrokiem ze swoim rodzicem, dzięki czemu panowała nieco groźna atmosfera.
-Cześć kochanie- Roger wstał i pocałował swoją żonę szybko w usta. –Siadaj Mary, już wam nakładam – po tych słowach poszedł do kuchni, by po chwili wrócić z dwoma talerzami. Usiadłam obok mulata, którego cmoknęłam w policzek na powitanie, a on z kolei posłał mi słaby uśmiech.
-Caluś, jak w szkole?
-No pochwal się synu – prychnął Roger, dlatego przeniosłam swoje zdezorientowane spojrzenie na Hooda. –Powiedz mamie, dlaczego dziś musiałem znowu pojechać do szkoły – jego głos wprost ociekał pogardą, a tego znieść nie mogłam. Na litość boską, to jego syn, a nie jakiś gnojek z ulicy, dla którego nie ma wcale szacunku!
-Eh – westchnął głośno, a później chciał odejść, ale ojciec mu nie pozwolił. –Pobiłem się z Tylerem i trener mnie zawiesił – mruknął. –Już, to wszystko. Szczęśliwy?! –wrzasnął w kierunku swojego taty, a później z hukiem odsunął krzesło i wkurzony poszedł do swojego pokoju.
-Czy ty zawsze musisz po nim krzyczeć? – westchnęła z bezsilności Nat.
-Mam być pobłażliwy i pozwalać temu gówniarzowi na wszystko jak ty?! Zaraz ci wejdzie na głowę, a później będziesz płakać, że mogłaś zareagować wcześniej! Idę do pracy, nie czekaj na mnie – wycedził przez zaciśnięte zęby, po czym złapał za swój neseser i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Pójdę do Cala – powiedziałam cichutko. Nie czekając nawet na pozwolenie poderwałam się ze stołka i biegiem ruszyłam w stronę sypialni osiemnastolatka. Brunet mocował się właśnie z zamkiem swojego barku, dlatego docisnęłam drzwiczki dłonią, aby uniemożliwić mu otwarcie sejfu.
-Co robisz, Mary? – zapytał od niechcenia. –Daj mi się w spokoju napierdolić.
-Pogadaj ze mną – złapałam za jego nadgarstek, a następnie wyprowadziłam na balkon, aby pod wpływem czystego powietrza trochę się uspokoił. Oboje usiedliśmy na kafelkach, opierając plecy oraz głowy o ścianę domu. –Dlaczego?
-Bo mnie wkurwił, Ashton zresztą też i ta jego panienka – wzruszył ramionami sprawiając, że wpadłam w wielki szok. Ash i jakaś tania zdzira?
-Irwie ma dziewczynę? –uniosłam brwi. To było naprawdę wielkie zdziwienie, ponieważ zawsze wiedziałam pierwsza o wszystkich miłosnych przygodach mojego Ashtona. Czy jest na mnie zły i dlatego mi nie wspomniał, że ma na oku jakąś laskę?
-Buja się z Cook.
-Z tą kujonką!? Przecież ona nie jest w jego typie!
-Patrz – wyjął swój telefon, po czym kilka razy w niego poklikał, a następnie podał mi. Na małym ekraniku było zdjęcie jakiejś… Zdziry, a nie Mellody. Ta panienka miała długie doczepiane brązowe włosy, kusą spódniczkę oraz markową bluzkę projektu Diora. Skąd ona miała takie ubrania!? –Nowa, lepsza, bardziej łatwa… Kujonka Cook.
-Zaliczył ją?
-Mary, zlituj się… Dziś jest impreza u Howarda, na pewno ją przeleci, przecież go znasz – niestety znałam i niestety Calum miał rację. Irwin na pewno wykorzysta okazję i zaopiekuje się Mellody. Zaczynałam mieć wątpliwości, a co jeśli on polubi ją bardziej ode mnie? Zejdę na boczny tor, będę tą drugą przyjaciółką, którą odwiedza się od święta lub gdy ta pierwsza nie ma czasu. Nie chcę być numerem dwa, od zawsze byłam i nadal chcę być jedynką! Jestem jedynką. Pieprzoną jedynką! Nigdy nie dwójką – jedynką! –Idziesz ze mną?
-Nie mam ochoty.
-Chodź do mnie – przyciągnął mnie bliżej swojej klatki piersiowej, po czym cmoknął w czubek głowy i pogłaskał po głowie. –Będę go pilnował.
-Nie musisz, mam to w dupie. Wisi mi fakt, że kręci z tą kujonką. Mam Luke’ a, zapomniałeś? – parsknęłam kpiącym śmiechem, chcąc chyba bardziej przekonać siebie niż jego. Czułam się jak gówno. –Calum twoja mama mnie dziś przesłuchiwała w sprawie narkotyków- osiemnastolatek zesztywniał. –Powiedziałam, że masz zły okres, bo nie układa ci się z Max, ale nie masz nic wspólnego  z dragami.
-Dzięki, księżniczko jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie – cmoknął mnie w policzek, a później wyjął z kieszeni paczkę papierosów i poczęstował mnie. Wyjęłam jednego szluga, którego włożyłam do ust oraz pozwoliłam, aby Hoodie go podpalił. Zaciągnęłam się, a biały dym przyjemnie drażnił moje płuca, następnie wypuściłam białą mgłę ustami, dlatego rozpłynęła się w powietrzu. Wzięłam jeszcze kilka buchów, a peta zgniotłam o podłogę i wrzuciłam do doniczki. –Życie jest do dupy.
-Jakbym nie wiedziała – westchnęłam pod nosem. –Co było w szkole?
-Nic – wzruszył ramionami. –Napiszesz za mnie referat?
-Pewnie, jutro będziesz go miał – Caluś ucałował mój policzek, a później zgasił niedopałek i wszedł do swojej sypialni. Poszłam w jego ślady z tym wyjątkiem, że gdy on stał przed szafą ja leżałam na łóżku i doradzałam mu w sprawie koszulki na imprezę u Andy’ go. Po jakiś piętnastu minutach wreszcie mnie posłuchał i wybrał białą luźną koszulkę na szerokich ramiączkach, na której tyle pisało „2”, a nad dwójką „Hoodie”. Dałam mu ten t-shirt z okazji walentynek, ponieważ dawanie sobie nawzajem drobiazgów z okazji takich dni było wpisane w naszą tradycję.
Równo o godzinie dwudziestej Calum wyszedł z domu wcześniej cmokając mnie w policzek. Zostałam sama, dlatego wzięłam się za pisanie tego referatu na biologię, którego Cal nie zrobił. Tematem jaki pani mu zadała była fotosynteza, dlatego korzystając z podręcznika oraz internetu napisałam całe trzy strony wypracowania plus wydrukowałam cztery kartki ilustracji i opisów. Praca zajęła mi półtora godziny, dlatego po upływie tego czasu postanowiłam odpocząć i położyłam się na materacu. Mój umysł był zaprzątany przez tą chorą sytuację związaną ze mną oraz Ashtonem, który prawdopodobnie wymienił mnie na Cook – naprawdę nic do niej nie mam, ale sam fakt, że kręci się koło mojego przyjaciela ubrana jak pierwszorzędna dziwka tylko pogarsza sprawę, a ja mam ochotę urwać jej głowę. Mam głęboko w poważaniu nasz zakład czy to, że Irwie chce ją zaliczyć, ale jeśli zastąpi mnie ją – wypruję mu flaki i powieszę na drzewie, po którym wspina się do mojego okna oraz będę obserwować jak zabawnie dynda na boki.
Niestety moja chwila „spokoju” nie trwała zbyt długo – a może to i dobrze, ponieważ im dłużej myślę o tej całej Mellody wyglądającej… W sposób, który mówi „Weź mnie tu i teraz, nawet bez gumki!” był straszny. Drzwi balkonu Hooda otworzyły się, a weszła przez nie zakapturzona postać. Po omacku zaczęłam szukać pod łóżkiem przyjaciela starego kija bejsbolowego, który był podpisany przez jakiegoś gracza, w celu użycia go w samoobronie – przecież to mógł być jakiś chory psychopata lub nawet gwałciciel! W chwili gdy wymacałam ową rzecz zacisnęłam na niej swoje palce i unosząc ruszyłam na włamywacza, jednak w momencie gdy miałam go uderzyć postać złapała kij.
-Posrało cie, Mary!? Chciałaś mi rozpierdolić tym głowę? – naskoczył na mnie, a ja odetchnęłam z ulgą. –Przecież to tylko ja – dodał skruszonym głosem, a później uroczo się uśmiechnął. –Dobrze wiesz, że nie potrafię się bawić, gdy jesteś smutna – złapał za mój policzek, a później odgarnął moje włosy do tyłu. –Wystraszyłaś się?
-Uważasz, że wyskoczenie na ciebie z kijem bejsbolowym było spowodowane radością na twój widok?- uniosłam z kpiną brwi, a on zachichotał pod nosem.
-Oj, kicia, kicia – pokiwał z rozbawienia głową na boki, a potem łapczywie wpił się w moje wargi. Nie przerywając pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej namiętny prowadził mnie w stronę łóżka. Będąc już u celu pchnął mnie lekko, a chwilę później przygniótł swoim ciałem znów całując. –Tęskniłem za tobą – mówił pomiędzy muskaniem mojej szyi.
-Mhm.
-Już chyba w porządku, co? – spojrzałam na niego zdezorientowana. O czym w tej chwili mówił? Co miał na myśli mówiąc, że jest w porządku? Nadal nie było, ponieważ – jakbym oczywiście miała zbyt mało zmartwień – on teraz bujał się z Cook jak gdyby nigdy nic, jakbym poszła w odstawkę – pobawił się, a później odstawił na strych. –Znowu nosisz sukienki, a ja mogę robić tak – wsunął swoją dużą dłoń pod czerwony materiał i muskał palcami moje intymne miejsce. Przyjemność jaką teraz mi dawał była uzasadnieniem jęku rozkoszy, który opuścił moje usta. Zachłannie zaczął znów całować moje usta, a nasze języki toczyły zaciętą walkę o dominację. Nasze pieszczoty zostały niestety przerwane przez mój telefon oraz piosnkę Mike’ a WiLL’ a Made - It – 23, którą śpiewał razem z Miley Cyrus, Wiz' em Khalifa, Juicy J. –Nie odbieraj – mruknął Irwie, jednak nie posłuchałam go i złapałam za Iphone’ a, po czym wcisnęłam zieloną słuchawkę nawet nie patrząc na rozmówcę.
-H- Halo? – nie potrafiłam się skupić, podczas gdy Ash miał nade mną kontrolę i pozwalał sobie na wszystko, żeby doprowadzić mnie do szaleństwa.
-Jesteś Księżniczka Wesley?
-T- Tak, coś się stało?
-Jest ze mną niejaki Calum, na koszulce ma napisane Hoodie i jest zalany w trupa, mogłabyś po niego przyjechać? Kazał dzwonić tylko do ciebie, pośpiesz się, bo gość zdemoluje mi lokal! – odepchnęłam od siebie ciemnego blondyna, który wylądował na twardej podłodze.
-Podaj mi adres, zaraz będę! – w pośpiechu zaczęłam szukać czarnej bluzy Irwina, którą przeciągnęłam przez głowę.
-Wiesz, gdzie jest Haven?
-Tak, już jadę – rozłączyłam się, a później pomogłam wstać przyjacielowi. –Piłeś coś?
-Co to za pytania, bawisz się w policjantkę? To ma na celu urozmaicenie nam seksu? – osiemnastolatek zaczął masować swój tyłek, nadal przyglądając mi się ze zmarszczonymi brwiami.
-Nie pajacu, musimy jechać po Cala, bo robi rozróbę w Haven – złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w kierunku drzwi, przez które wybiegliśmy. W szybkim tempie zdążyłam jedynie złapać tenisówki. Wsiedliśmy do samochodu, Ash ruszył podczas gdy ja ubrałam buty.
-Gdzie mam jechać?
-Nie byłeś tam!? Przecież otworzyli go na początku października, byliśmy tam z… -w porę ucięłam, ponieważ informacja z kim balowałam tego dnia oraz co robiłam później mogłaby przynieść niekorzystne dla mnie skutki, a nasza już i tak nieco napięta relacja mogła przejść na jeszcze gorsze tory.
-Z kim? – warknął, ale zignorowałam jego pytanie. –Pytam z kim do kurwy tam byłaś?! – gwałtownie zahamował, a moja głowa zderzyła się z tapicerką.
-Ałć – jęknęłam, łapiąc się za czoło. Czy to jest jakiś tydzień znęcania się nade mną, bo to już drugi raz gdy ktoś wyrządza mi krzywdę cielesną.
-Z kim tam byłaś? – wycedził przez zaciśnięte zęby, odwracając się do mnie przodem. Był zły, o czym świadczyły zaciśnięte na tyle mocno pięści, na których było widać żyły. –No mów, Mary! – po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz. Nie lubiłam, gdy zachowywał się w taki sposób – zawsze był zły, kiedy spędzałam dużo czasu z innymi chłopakami, ale teraz… Cholera jasna, on może się zabawiać z jakimiś panienkami, a mi zabrania nawet wyjścia do klubu z jakiś facetem, którego mimo wszystko lubię! To się nazywa sprawiedliwość! Cholerny świat zdominowany przez zapatrzonych w siebie facetów! Eh, nie cierpię tego poczucia.
-Z Jokerem i Jake’ m, szczęśliwy?! – uniosłam się, ale tylko dlatego, że mnie zdenerwował.
-Masz się z nimi nie zadawać, zrozumiano?! – dźgnął mnie palcem w klatkę piersiową, na co zazgrzytałam zębami.
-Ty pieprzysz jego dziewczynę, a ja nie mogę z nim nawet tańczyć?! Gdzie tu sprawiedliwość!?
-To nie sprawiedliwość tylko hipokryzja z twojej strony, bo lecisz w ślinkę z moim rywalem! – parsknęłam histerycznym śmiechem. – Powinnaś być wobec mnie lojalna, a nie zabawiać się po kontach z Rollinsem!
-Co ty człowieku pieprzysz o lojalności?! Sprawdź najpierw w słowniku znaczenie tego słowa, a potem popisuj się jego znajomością! Chcę ci przypomnieć, że pierwszy zaliczyłeś jego dziewczynę!
-A ty się po prostu na mnie mścisz! – zaśmiał się kpiąco. –Robisz to, żeby utrzeć mi nosa, prawda?!
-Jesteś idiotą –pokręciłam głową z politowaniem na boki. –Zatrzymaj się tutaj, pójdę po Cala – według mojego polecenia zaparkował pojazd, a ja szybko wysiadłam idąc do lokalu. Klub nie był tak zatłoczony jak zwykle, dlatego z dziecinną łatwością odnalazłam przyjaciela, który był przytrzymywany przez dwóch ochroniarz, naprzeciwko niego w odległości zaledwie trzech metrów stał Ryan, który przyglądał mu się jak psychopacie. –Hoodie! – zawołałam, a on odwrócił się do mnie, po czym wyrwał i podszedł, mocno wtulając się w moje ramię. Z czystego zamartwiania zaczęłam gładzić jego plecy w ramach dodania mu otuchy. –Co się stało?
-Lizał się z Max – warknął.
-Ryan – westchnęłam z bezsilności, a on tylko się do mnie uśmiechnął.
-Cześć piękna, jak życie? Co jutro robisz? – zaczął stawiać pierwsze kroki w moim kierunku, kiedy nagle zza moich pleców wyskoczył Ashton i rzucił się na niego z pięściami. Joker nie pozostawał mu dłużny i również zaczął okładać.
-Caluś, zaczekaj – pchnęłam go lekko w stronę krzesła, a później próbowałam odciągnąć tego szaleńca od Jenkinsa. –Ashton, zostaw go! – niestety moje marne próby rozdzielenia ich szły na marne. –Ryan, błagam przestań! – on również nie słuchał, aż w końcu mnie olśniło. To był najbardziej bezmyślny pomysł na jaki mogła wpaść osoba z tak wysokim IQ jak moje.
Nie wiele myśląc stanęłam między nimi zasłaniając swoim drobnym ciałem szeroką sylwetkę Jenkinsa. Pięść Asha zatrzymała się dosłownie kilka milimetrów od mojej twarzy. Irwie był wkurwiony, a sam fakt, że stanęłam w obronie Jokera była niczym sól na jego rany. Czułam się źle, ale inaczej bym ich nie powstrzymała.
-Odsuń się, kicia – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-Wracamy do domu.
-Powiedziałem, żebyś się odsunęła! – nie czekając na resztę wrzasków z jego strony szybko złapałam jego twarz w swoje dłonie i wspięłam się na palce, muskając jego usta. Objął mnie w pasie, tym samym zmniejszając odległość między nami do minimum.
-Chodź – splotłam nasze palce razem, a później pociągnęłam przyjaciela w stronę Caluma, który powoli się zataczał. Zabraliśmy mulata, którego wpakowaliśmy do samochodu i w ciszy pojechaliśmy pod dom Hooda.
Żadne z nas nie miało w planach przerywać grobowej atmosfery. Żadne nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Oboje byliśmy tak samo zranieni faktem, że te drugie w pewnym sensie zdradziło to pierwsze i okazało się być dwulicowcem. On przeleciał moją rywalkę, ja całowałam jego przeciwników oraz z nimi tańczyłam, a teraz byliśmy w sytuacji, kiedy prawda wyszła na jaw i ani Ashton, ani ja nie wiedziałam jak mamy się zachować. Żyć tak jak dotychczas, czy może obrazić się?
Gdybym jednak miała się wykłócać – czego absolutnie nie chcę robić – i decydować, po której stronie leży wina powiedziałabym, że Ashtona. Taniec i zwykły buziak to pikuś w porównaniu z seksem, dlatego jestem pewna, iż moje postępowanie nie miało w sobie nic złego i jestem niewinna w tej kłótni.
Lamborghini zatrzymało się pod willą Caluma, a później Ashton pomógł mi go zaprowadzić do sypialni, gdzie się nim zajęłam – zdjęłam jego spodnie i przykryłam kołdrą, ponieważ już spał. Teraz pozostała najtrudniejsza kwesta, z którą musiałam się zmierzyć jeszcze dzisiejszego wieczoru, a mianowicie Irwin.
Oboje tępo gapiliśmy się na siebie i nic nie mówiliśmy. To było takie cholernie niekomfortowe, że aż zaczynałam wątpić czy kiedykolwiek wyjdziemy na prostą, a nasze relacje będą takie jaki tydzień temu.
-Pocałuj ją i spadaj – spojrzeliśmy na mruczącego w poduszkę osiemnastolatka i zaśmialiśmy się cichutko.
-Przepraszam – powiedzieliśmy w tym samym momencie, po czym znów zachichotaliśmy. –Dobranoc, Mary – ciemny blondyn cmoknął mnie w policzek, a później wyszedł oknem. Po chwili usłyszałam pisk opon odjeżdżającego samochodu. Zdjęłam bluzę oraz sukienkę, za którą ubrałam jedną z koszulek Cala, po czym położyłam się obok niego, zasypiając. 
______________________________________
Taka słodka końcówka... Ot co! Jejciu jak ja ich uwielbiam razem ♥ 
WAŻNA SPRAWA:
nie wiem jak, nie wiek kto i nie wiem kiedy, ale Rock God został zgłoszony do konkursu na bloga miesiąca, dlatego prosiłabym, żebyście oddawali na niego swoje głosy. Link do sondy macie w zakładkach oraz w tym poście. 
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze, jesteście kochani. 
To tyle na dziś, miłej niedzieli i ferii jeśli takowe teraz macie (ja mam, jejciu!! <głośny pisk radości>)
Buźka, miśki ;**

9 komentarzy:

  1. Jest ekstra! Kocham twój styl pisania, jest taki lekki
    No i ta długość każdego rozdziału, to naprawdę wielki plus do opowiadania
    No i, co tu wiele mówić, jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Zawsze niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. Uwielbiam to ff! :) głos oddany oczywiście :) I widziałam, że Rock God jest na pierwszym miejscu :)
    Martini1202.xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świeetyny <33333 Uwielbiam to opowiadanie , jeez ja już chce ten moment kiedy Ash będzie z Mery <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeeeeeju, to zakończenie <3
    Głos na Ciebie oddałam już rano, zasługujesz na to :D
    Ugh, Ash się chyba za bardzo angażuje w tą sprawę z Cook, będzie lipa, wyczuwam to swoim szóstym, bloggerskim zmysłem :(
    Weny i buziaki! ;**

    New Roommate.

    OdpowiedzUsuń
  5. O!! Słodkie... xD czekam na next :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu, uwielbiam to opowiadanie, a ten rozdział jest jak na razie najlepszy, poważnie. Masz ogromny talent i w sumie całkiem dobry pomysł. Oczywiście zagłosuję na ciebie w sondzie, bo zdecydowanie zasłużyłaś. :)

    http://wicked-fanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Awh o jejku rozdział MEGA!
    Naprawdę świetny! Bardzo mi się podoba, moim zdaniem jeden z najlepszych! Chociaż każdy jest naprawdę niesamowity skjdgsdjfkdsvja ♥
    Powodzenia w pisaniu ♥

    http://zemsta-fanfiction-lukehemmings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. O my god ! ♥
    Mówiłam ci już ,że jesteś zajebista ? Tak mówiłam ,ale nie zaszkodzi jak powtórzę raz jeszcze . Dziewczyno kocham cię i twoją wyobraźnie . Każdy twój rozdział powala mnie na kolana . To jest niesamowite !
    Każdą akcję , każde uczucie bohatera opisujesz w taki sposób że jestem w podziwie ♥ Love love x10 .
    Przepraszam za moje spóźnienie trzydniowe spóźnienie . Postaram się poprawić ♥
    Pozdrawiam gorąca kochana i dużoo weny na kolejny ☻
    GŁOS ODDANY !
    Miłej nocy +Ashtonowych ♥

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja