Max
Dokładnie za dwa dni Calum ma urodziny, a z racji tego, że
co roku razem z Mary i Jas organizujemy chłopakom imprezy urodzinowe – tradycja
do czegoś zobowiązuje. Zamiast pójść dziś do szkoły, Hogan przyjechała najpierw
po mnie, a później odebrałyśmy Mariannę. We trzy postanowiłyśmy porozmawiać z
Rogerem, dlatego niezwłocznie musiałyśmy pojechać do jego firmy.
Na recepcji stał… Adam – wnioskuję, że to będzie dzień pełen
wrażeń zważywszy na fakt, że jego kontakty z córką są nieco oziębłe. Mężczyzna
rozmawiał z jakimś na oko dwudziestoletnim gościem, którego chyba widziałam w
telewizji.
-OMG! – pisnęła Wesley, a my posłałyśmy jej pytające
spojrzenie. –Dylan Harper! Uwielbiam cie, jesteś boskim aktorem –
rozpromieniona podbiegła do niego i poprosiła o autograf oraz zdjęcie. Niby
jesteśmy mega bogate, a nasi rodzice to niezłe szychy, ale jeśli chodzi o
sławnych aktorów, piosenkarzy czy chociażby modeli, jesteśmy jak wszystkie inne nastolatki – mega
napalone.
-Mary, możemy porozmawiać na osobności?
-To… No dobrze, ale pod warunkiem, że porozmawiasz z Rogerem
i przekonasz, żeby zgodził się na zrobienie urodzin Caluma w klubie Devil, okay? – uniosła na niego te swoje
długie rzęsy, a on dokładnie tak jak każdy chłopak w szkole rozpłynął się pod
jej urokiem mimo, iż był jej ojcem. Poszli na stronę, a my z Jasmine usiadłyśmy
na skórzanej sofie, gdzie przeglądałyśmy magazyny.
-Max, jak twoje sprawy z Calem? – wzruszyłam jedynie
ramionami. Nasze sprawy?! Nie było żadnych spraw, on mnie zranił, a ja bałam
się znów zaufać. Chciałam oszczędzić sobie zbędnego cierpienia, po za tym za
niedługo kończymy szkołę… Mam znowu angażować się w związek, a później cierpieć
przez rozstanie, gdy on pójdzie do college’ u z Irwinem i Cliffordem, a ja będę
prawdopodobnie z Mary i Jas na Harvardzie? Wolę sobie tego oszczędzić.
–Przecież go kochasz – westchnęła. –Cierpisz, gdy tylko go widzisz. Powiedz, że
znowu chcesz z nim być – nalegała.
-Po co, Jas?!- zapytałam z wyrzutem. –Nie będę przechodziła
przez rozstanie po zakończeniu liceum.
-Jesteś głupia.
-Być może, ale wiem ile jestem w stanie znieść oraz kiedy
się wycofać – obok mnie przysiadła przerażająca Mary. Miała niezrozumiałą
radość wymalowaną na twarzy i prawie wcale nie mrugała powiekami. –Boję się jej
– szepnęłam do ucha Hogan, która uszczypnęła siedemnastolatkę w ramię.
-Ałła, Jas- mruknęła niezadowolona.
-Co jest?
-Mam brata – oznajmiła z uśmiechem. Okay, albo jestem tak
nierozgarniętą osobą, ponieważ nie wiem o co chodzi – przecież wiemy, że Gabe
to jej brat – lub prawdopodobnie mam niezłe ubytki w pamięci.
-Wiemy, Mary, że Gabe… - zaczęła brunetka, ale nasza
przyjaciółka natychmiast jej przerwała gestem dłoni, wyjmując telefon i
dzwoniąc do swojego chłopaka.
Wiele razy – kiedy oczywiście Ashtona oraz Mary nie było w
pobliżu – nazywaliśmy ich parą, ponieważ już na pierwszy rzut oka było widać,
że między nimi jest coś na rzeczy. Calum to wiedział, Mike, Jas, ja, nasi
rodzice, ale również i starsi Wesley oraz Irwina, tylko ta dwója była ślepa na
te wszystkie bodźce wysyłane między sobą. To takie… Wkurzające, że nie widzieli
tego co obcy ludzie, którzy spotykali ich na ulicy.
-… Tak, wiem Ashton – przewróciła oczami, a później
przeczesała dłonią włosy. -… Posłuchaj mnie do cholery, mam poważny problem, a
ty mi mówisz, że Cook nie chce opuścić mojego miejsca przy stoliku. W tej
chwili to mój najmniejszy problem!… Co się stało?! To chyba logiczne, że mój
ojciec! Muszę się z tobą spotkać po szkole… Okay, niech będzie wieczorem!…
Zamknij się, Irwie… Nieważne, musimy pojechać do twojej babci, żeby zamówić
tort dla Calusia na urodziny… Tak, za dwa dni! Jak mogłeś zapomnieć?!… Gdybyś
nie był zajęty posuwaniem jej… Nie jestem, po prostu czasem powinieneś pomyśleć
głową, a nie kutasem… Przecież mówiłam, że rozmawiałam z Adamem! Słuchasz mnie
w ogóle?!… Dobra, wiesz co? Mam dość, trzymaj się… - wyprowadzona z równowagi
wyłączyła komórkę całkowicie, a później wrzuciła ją na samo dno torebki Chanel.
-Powiesz co się stało? – zapytałam niepewnie. Chciałyśmy jej
pomóc razem z Jas, tak jak ona pomaga nam. Mnie z Calumem, a Hogan z tą
cholerną wpadką, o której Mikey nie ma bladego pojęcia.
-Dylan Harper to mój starszy przyrodni brat – wypaliła z uśmiechem Jokera.
-Że co?! – wrzasnęłyśmy w tym samym momencie.
-To co słyszycie. Mój ojciec w czasach liceum zanim jeszcze
poznał mamę chodził z niejaką Melanie, która zaszła w ciążę, a później
wyjechała na studia nie mówiąc mu, że za dziewięć miesięcy zostanie tatusiem.
Dziś Dylan go znalazł i pokazał cholerny list, w którym ta baba wyjaśnia
wszystko. Rozumiesz, dlaczego aż tak to przeżywam?! Dopiero co zaczęłam się
dogadywać z Adamem, co zawdzięczam Lucasowi, a teraz… Wrr- złapała za swoje
miodowe fale i zaczęła za nie szarpać.
-To takie posrane – stwierdziła Jasmine, a następnie
przytuliła Wesley w ramach pocieszenia, do którego chwilę później się
przyłączyłam. –Wiesz co stało się z tą kobietą?
-Umarła, a Dylan mieszka w Nowym Yorku, gdzie studiuje na
Juilliard’ ie, a ten idiota Ashton uważa, że bagatelizuję całą sprawę, jest
takim… - zaciągnęła głośno powietrze nosem, a później równie głośno je
wypuściła ustami . – Jedźmy do Devil –
poprosiła z dezaprobatą, po czym wstała i delikatnie szarpnęła mnie za
nadgarstek, a ja uczyniłam to samo razem z Hogan. Wsiadłyśmy do czerwonego
porsche, którym Jasmine zawiozła nas do klubu.
Lokal był naprawdę duży, dlatego był jedynym miejscem, które
brałyśmy pod uwagę organizując imprezę dla Caluma – przeważnie robiłyśmy
domówki, ale z racji tego, że to jego ostatnie urodziny, które organizujemy we
trójkę postanowiłyśmy urządzić je z hukiem. W środku dominowały dwa kolory - niebieski
oraz czarny, które nadawały wszystkiemu nie tylko typowego klubowego nastroju,
ale również i klasy. Było sporo miejsca mimo, iż znajdowały się tutaj trzy
parkiety do tańca, ogromny bar i wiele lóż.
-Mary, słonko! – wrzasnął jakiś facet, który na powitanie
przytulił blondynkę głośno cmokając w oba policzki. Dobra… To było na maksa
dziwne. –Na kiedy chciałaś wynająć moje dziecko?
-Ricky, tak się cieszę, że cie widzę. Poznaj proszę to moje
przyjaciółki: Max i Jasmine – wskazała na każdą z nas, a ten dziwak przywitał
nas w ten sam sposób. –Potrzebuję klubu za dwa dni od ósmej wieczorem, da się
zrobić? – zagryzła wargę i spojrzała na niego błagalnym wzrokiem.
-Słońce ty moje, oczywiście! – klasnął w dłonie, a później
gdzieś pobiegł mówiąc, że zaraz wraca.
-Co to za frajer, Marianna?! – szepnęła z wyrzutem Hogan.
–Boję się go, wygląda jak pedofil!
-Wyluzuj, Joker poznał mnie z nim, gdy Ashton chodził z Riley.
Balowaliśmy w tamtym czasie razem, a Rocky to jego kuzyn i jest gejem –
wzruszyła ramionami jakby to była najbardziej oczywista kwestia na calutkim
świecie.
-Spałaś z Jenkinsem? – nawet nie wiem kiedy to pytanie
opuściło moje usta. Było mi tak cholernie wstyd, że dopytuję o takie intymne
rzeczy z jej życia, ale… Joker to nie jest typ faceta, który dobrze traktuje
dziewczyny, nawet Calum może to potwierdzić. Cholera, znowu o nim myślę! Wyjdź
z mojej głowy, Hood!
-Nie jestem dziwką, Max – powiedziała z lekkim oburzeniem.
–Zresztą to Ryan, nawet go lubię – wzruszyła lewym barkiem, a później odwróciła
się na pięcie zarzucając włosami jak miała w zwyczaju. Do moich uszu doszły
pierwsze dźwięki piosenki Olly’ go Mursa co świadczyło jedynie o połączeniu,
dlatego wyjęłam komórkę z kieszeni moich obcisłych czarnych jeansów i
spojrzałam na wyświetlacz. Na ekranie widniało zdjęcie Ashtona. Podsunęłam
aparat pod nos Jas, która szybko odgoniła ode mnie ten pomysł, dlatego
wcisnęłam przycisk „ignoruj”. Nie
minęła nawet minuta, a mój telefon znów dzwonił, jednak tym razem kontaktu ze
mną pragnął… Calum? Czemu?
Odeszłam na bok, po czym niepewnie wcisnęłam guzik „odbierz”. Wzięłam głęboki oczyszczający
wdech i równie szybko wypuściłam powietrze ustami. Przyłożyłam smartphone’ a do
ucha i odezwałam się:
-Tak, Calum?
-To ja – wycedził przez zaciśnięte zęby Irwin. Przeklęłam w
duchu swoje szczęście mrużąc przy tym oczy ze wściekłości. –Dlaczego ode mnie
nie odbierasz, Max? – rzucił z wyrzutem.
-Ashton, ja…
-Mam to gdzieś – przerwał,
nawet nie dając mi szansy czegokolwiek powiedzieć. –Możesz dać mi Mary?
-Jest zajęta załatwianiem wynajmu klubu na urodziny Cala –
przeczesałam dłonią włosy, z frustracji ciągnąc za ich końcówki.
Nie mam najmniejszej ochoty iść na tą imprezę, ponieważ wiem
jak to się skończy. Calum urżnie się w trupa, po czym wyląduje z jakąś laską –
niewykluczone, że będzie nią ta zdzira Brooklyn – w prywatnym pokoju,
uprawiając dziki seks. To takie… Wkurwiające! Nie chcę darzyć względem niego
żadnych uczuć, a nie potrafię się wybyć obecnych. Prawda jest taka, że… Hoodie
jest dla mnie cholernie ważny i nie wyobrażam sobie bez niego nawet jednego
dnia. Jestem totalnie żałosna do potęgi entej.
-Kurwa. Słuchaj, podaj mi adres tego… Miejsca. Zaraz przyjadę, muszę z nią porozmawiać – dlaczego tak
dziwnie mówił? Och, głupia ja! Pewnie Cal jest obok niego. Czasem zbyt późno
łapię i mam opóźniony sygnał domyślania się.
-Nie byłeś tutaj?
-Niby kiedy?! Przecież cały czas chodzimy na domówki, a nie
do takich posranych klubów! – wrzasnął, a jego głos odbijał się echem w mojej
głowie. –Słuchaj… Sorki, Max, ale muszę pogadać z Mary. Wyjaśnić tą akcję z
rana, czuję, że jest na mnie wściekła. To jak będzie? Podasz ten adres, czy…
-Max, chodź musimy jechać do cukierni babci Ashtona! –
zawołała Wesley, a ja usłyszałam przyśpieszony oddech mojego rozmówcy.
-Ja miałem z nią jechać- warknął, a po moich plecach
przebiegł nieprzyjemny dreszcz. –Nie pozwalam jej, masz ją zatrzymać, Max.
-Ashton, jak do diabła mam to zrobić?!
-Zatrzymaj ją, a ja będę pilnował Cala, żeby nie zaliczył
żadnej laski podczas imprezy.
-Zgoda – odparłam niemalże od razu ledwo pozwalając mu
skończyć wypowiedź.
-No to mamy umowę, trzymaj się Martin – ciemny blondyn
rozłączył się, a ja miałam ochotę bić głową w mur. Chryste, zawarłam kontrakt z
samym diabłem! Jak do diaska mam zatrzymać Mariannę?! Przecież jeśli ona się
uprze, to nawet Irwin nie jest w stanie jej powstrzymać.
-Max! – szybko wróciłam do środka lokalu, starając się w jak
najszybciej wymyślić w jaki sposób zatrzymać siedemnastolatkę, jednak nic nie
przychodziło mi do głowy.
Tego było zbyt wiele, nawet jak na mnie. Mam dopiero
osiemnaście lat, a moje życie wygląda jak tanie reality show. To wielka kupa
nieszczęścia, a ja nie mam żadnych pomysłów, aby je rozwiązać. Z jednej strony
chcę znów być z Calumem, ale przecież za kilka miesięcy znów będziemy musieli
się rozstać. Kolejny jest ten idiota Irwin, który ciągle oczekuje ode mnie
przysług, ale sam nie potrafi się wywiązać ze swojej części obietnicy, a na
dodatek ten kutas mnie szantażuje, że wyzna prawdę Hoodowi o tym jak przespałam
się z Jenkinsem! Na domiar złego jest jeszcze Marianna i te jej kłopoty, które
zwyczajnie w świecie bagatelizuje – przecież inni mają gorzej!
Szłam pewnie, aż do czasu kiedy się nie potknęłam, a moja
noga wygięła się w nienaturalny sposób. Moje usta opuścił stłumiony okrzyk
bólu. W oczach zebrały mi się łzy, które próbowałam opanować i z dumą muszę
przyznać, że mi się to udało.
-Do diabła – mruknęłam, gdy okazało się, że nie potrafię
wstać. Zaraz obok mnie zebrały się moje przyjaciółki niosąc mi pomoc. Wspomogły
mnie i usadowiły na kanapie w jednej z loży.
-Co z twoją nogą? – Jasmine ostrożnie zdjęła jeden z moich
botków na lekkim obcasie i dotknęła pulsującej stopy. –Nie wygląda to zbyt
dobrze, powinnyśmy jechać do szpitala.
-Tak, to prawda – przyznała Wesley. Niech cie diabli, Irwin!
-Mary?! Co wy tutaj robicie?! – przekręciłam głowę zupełnie
jak Hogan i Marianna by ujrzeć tych idiotów Ryana i Jake’ a. No świetnie, czy
ten dzień może być jeszcze gorszy?!
-Joker – uśmiechnęła się delikatnie. –Miło cie widzieć – na
przywitanie się przytulili, a mnie zupełnie jak Jasmine odebrało mowę.
-Ciebie też, ślicznotko – uśmiechnął się chytrze. –Gdzie
twój przyjaciel?
-Daj spokój – westchnęła na odczepne. –Cholernie mnie
wkurzył i nie chcę o tym rozmawiać.
-Jak wolisz, to co tutaj robicie?
-Organizujemy imprezę dla Calusia, ale nie możecie przyjść –
zaznaczyła na wstępie, na co Jenkins głośno się zaśmiał.
-Nawet nie mieliśmy zamiaru, skarbie. Wszystko w porządku,
Martin? – kiwnął głową w moim kierunku, a jedyną rzeczą, na którą w tej chwili
mogłam się zdobyć było pokazanie mu środkowego palca. Gardziłam nim i cholernie
żałowałam, że zeszmaciłam się z tym chodzącym kapitanem kutasem dwa, bo
pierwszym jest oczywiście Irwin! Od czasu tego skoku w bok nie miałam alkoholu
w ustach i nie planowałam łamania tego celibatu. Kochałam i kocham tylko Caluma.
–Okay – zaśmiał się kpiąco pod nosem. –Co robisz wieczorem, ślicznotko?
-Spotyka się z Ashtonem – warknęła Hogan. –Dlatego z łaski
swojej spieprzaj, bo zaraz po niego zadzwonię.
-Mamy się z tego powodu przestraszyć, Jas?! – zakpił
Rollins. –Gardzę nim i mam nieodpartą ochotę zajebania mu, dlatego śmiało
zadzwoń.
-Uważaj na słowa, Jake –warknęła Mary. –To że raz przespał
się z tą wywłoką, wcale…
-Raz?!- parsknął śmiechem. –Pieprzył ją dwa razy, chociaż
ona twierdzi, że cztery!
-Co? – szepnęła z niedowierzenia.
-Zdziwiona?
-Nie, wcale – udawała. –Ashton niech pcha kutasa, gdzie
tylko chce po za tym ja też… - uśmiechnęła się lekko, szukając u nas
jakiejkolwiek pomocy. –Luke! – krzyknęła, a późnej pobiegła w stronę
zdezorientowanego blondyna, który właśnie wszedł do lokalu. Pociągnęła go
szybko w naszym kierunku.
-Hemmings?! – zdziwił się Jacob. –To z nim się przespałaś?!
– czyżby był o nią zazdrosny?
-A żebyś wiedział! Spotykam się z Lucasem od jakiegoś czasu
i wcale nie czekamy z seksem – warknęła.
-Maluszku, co ty
do cholery… - wyszczerzyłam oczy – prawdopodobnie nie jako jedyna – gdy wpiła
się łapczywie w jego wargi. Jeszcze większym zdziwieniem było, gdy Hemmo złapał
za jej tyłek i ścisnął. Ich czułość
trwała niecałe pięć minut, a gdy się od siebie odkleili, blondynka starła
resztki szminki z kącika ust Luke’ a. Chłopak zarzucił ramię na jej drobne
ramiona.- Tsa, jesteśmy razem – mruknął, starając się hamować gniew jaki nim
targał.
-Spadamy, Jake – Joker klepnął swojego przyjaciela w klatkę
piersiową, a później wyszli równie szybko jak się zjawili.
-Myślałem, że mamy już za sobą tą ściemę o nas razem. Co się
znowu stało?
-On mnie za wszelką cenę próbuje wyprowadzić z równowagi.
Bądź przyjacielem i pomóż mi – westchnęła błagalnie.
-Pojmij, że ja nie jestem jak Irwin, Mary. Mnie nie
przekabacisz – odsunął się od niej. –A tobie co się stało? – przykucnął przede
mną i obejrzał nogę. –Jedź do szpitala, bo masz skręconą kostkę – uniosłyśmy
razem z Jasmine brwi ku górze. –Mam siostrę na medycynie, a moja mama jest
lekarzem, no rusz się – wziął mnie na ręce, a ja lekko zaróżowiona spuściłam
głowę, aby nie zauważył moich wypieków. To takie krępujące, ponieważ tylko
trzej faceci w moim życiu nosili mnie na rękach – mój ojciec, brat i… Calum.
–Zaniosę cie do samochodu, spokojnie Max – uśmiechnął się lekko, a mnie zrobiło
się jakoś cieplej na sercu. Co do cholery się właśnie działo?!
Jasmine otworzyła mu drzwi, a Hemmo usadowił mnie na
siedzeniu pasażera. Gdy pochylił się, aby zapiąć mi pasy, nie mogłam się powstrzymać
od zaciągnięcia jego perfumami, które były nieziemskie. Dobrze, że siedziałam,
ponieważ nogi miałam jak z waty.
-Wszystko gra? –zmarszczył brwi i skinął w moim kierunku
głową, przy okazji bawiąc się kolczykiem w wardze. Jezu przenajświętszy… On jest
taki seksowny! To znaczy, nie! Stop! Calum jest seksowny, ale nie Luke… On
kręci z Mary, a ja mam Hooda – oczywiście na płaszczyźnie marzeń sennych,
których mimo wszystko nie chcę spełniać. Jedyną rzeczą na jaką mogłam się w
obecnej sytuacji zdobyć było przytaknięcie. To takie żenujące, że się przy nim
krępuję. –Daj znać co z nogą, okay? – znów pokiwałam pionowo czerepem, w którym
kłębiło się wiele niemoralnych rzeczy związanych właśnie z tym blondynem.
Chciałam się na niego rzucić i wykorzystać nawet jeśli miałabym go przelecieć
na przednim siedzeniu w samochodzie Jas. Boże…
Osiemnastolatek zatrzasnął drzwi, ale usłyszałam, że
rozmawia jeszcze z Marianną o jakiejś kolacji, która ma się odbyć dzisiejszego
wieczoru. No pięknie, on się z nią umawia, a ja chcę go pieprzyć. Jestem taką
idiotką! Zawsze zauroczę się w zajętych gościach!
-Poznasz moją mamę, siostrę… Wiesz, tak szczerze to niezbyt
widzi mi się ta kolacja w rodzinnym gronie, ale niech już będzie, nie? – w
lusterku wstecznym widziałam jak moja siedemnastoletnia przyjaciółka wywraca
oczami.
-Jak na niego patrzę, mam odruch wymiotny- wyznała z
obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, a ja zaczęłam się zastanawiać kogo tyczy
się ich rozmowa.
-Zrobiłaś mi taką akcję, dlatego wice wersa, Maluszku – wzruszył ramionami, po czym
cmoknął ją w policzek i wrócił do klubu. Zarówno Hogan jak i Wesley wsiadły do
auta, a brunetka odpaliła silnik oraz obrała kierunek szpitala.
-Myślisz, że z twoją kostką to coś poważnego? – wzruszyłam
obrażona ramionami na pytanie Mary. Byłam o nią prawdopodobnie zazdrosna,
ponieważ zawsze miała to czego chciała. Była szczęśliwa, miała najlepszą paczkę
przyjaciół na świecie, brak problemów, mamę projektantkę, która załatwia jej
najlepsze ciuchy, o i każdego chłopaka w szkole u swoich stóp, nawet Caluma!
-Marianna, musimy znaleźć zastępstwo jeśli z nogą Max będzie
źle – zazgrzytałam zębami. Nie mogą mnie wyrzucić z tej przeklętej drużyny! W
mojej rodzinie mama i Lena były cheerleaderkami, a ja nie chciałam być od nich
gorsza, po za tym wylecieć ze składu na dodatek w ostatnim roku oraz przed
wielkim finałem… To poniżające.
-Tak, wiem – syknęła. –Zajmę się tym, ale na razie mam
ważniejsze sprawy na głowie niż skład. Mam zakład, który muszę za wszelką cenę
wygrać, urodziny Caluma, kłótnia z Ashtonem i kolacja z Luke’ m, co w sumie nie
jest takie złe po za faktem… Cholera, Jas uważaj! – pisnęła przerażona, gdy
Hogan wjechała do jakiegoś wozu przed nami. Odrzuciło nas do przodu. Na całe
szczęście miałam zapięte pasy, czego nie można powiedzieć o moich
przyjaciółkach. Jas włączyła się poduszka powietrzna, a Mary… Cóż ona z
tylniego siedzenia przeleciała do przodu i uderzyła głową w tapicerkę.
-O kurwa, potrąciłam kogoś! – zawyła wysokim głosikiem,
chowając biały balon wypełniony powietrzem. Blondynka wróciła do swojej
poprzedniej pozycji i zaczęła pocierać obolałe czoło. Po chwili obie opuściły
porsche. Pobiegły do maszyny przed nami. Moja komórka znów zaczęła dzwonić, ale
w obecnej sytuacji miałam nieodpartą ochotę nakrzyczeć na Irwina.
-Czego ty jeszcze chcesz, posrańcu?!
-Wyluzuj Max, czemu jesteś wściekła? – to już lekka
przesada!
-Wybacz Cal, ale to zdecydowanie nie jest mój dzień –
westchnęłam z bezsilności, po czym przeczesałam włosy dłonią.
-Co się stało?
-Skręciłam kostkę, a przed chwilą miałyśmy wypadek
samochodowy.
-Ja pierdolę, nic ci nie jest?! Gdzie jesteście?! Zaraz tam
będziemy! Max, kurwa zacznij mówić, bo odchodzę od zmysłów!
-Calum, nie panikuj wszystko jest dobrze, a Mary właśnie
bajeruje tego gościa.
-Nie o to pytałem – wycedził przez zaciśnięte zęby, na co
głośno westchnęłam i powiedziałam, że jedziemy do szpitala. Nie minęło nawet
dziesięć minut, a Hogan wróciła do samochodu głośno wzdychając i opierając
głowę o kierownicę.
-Nie zgłoszą tego, dzięki Mary – mówiła nawet na mnie nie
patrząc. –Masz pojęcie do kogo wjechałam, Max?! – podniosła ton głosu, a później
spojrzała na mnie wzrokiem mordercy. Chryste Panie! –W cholerne Imagine
Dragons!
-Uwielbiam ich – odparłam z entuzjazmem, nawet tego nie
poddając jakimś głębszym przemyśleniom. Te dwa słowa najzwyczajniej w świecie
opuściły moje usta.
-Ja też – warknęła. –Mogłam zabić moich idoli, a przy okazji
was. Boże, jestem taką idiotką – zawyła ciągnąc z całych sił za swoje brązowe
loki.
-Dlaczego tego nie zgłoszą?
-Bo Dan to chrzestny Mary – otworzyłam usta ze zdziwienia.
Ta to ma cholerne szczęście w życiu! Po niespełna pięciu minutach blondynka
wróciła do samochodu głośno wzdychając. –Co powiedzieli?
-Musi powiedzieć Adamowi, bo to mogło być niebezpieczne.
Jas, a z maluszkiem w porządku? – złapała za bark Hogan, która momentalnie
złapała się za brzuch.
-Chyba wszystko dobrze, zapytam o prywatną wizytę – Wesley
przytaknęła.
-Chłopaki będą czekać w szpitalu – wypaliłam szybko i
zakryłam twarz dłońmi.
-Co?! – wrzasnęły w tym samym czasie.
-No dzwonił Calum i tak wyszło, że mu powiedziałam –
wzruszyłam nieśmiało ramionami.
-By to szlag – mruknęły znów w identycznym momencie. –Dobra,
jedźmy już – pokręciła z dezaprobatą głową osiemnastolatka i znów ruszyła w
drogę do naszego punktu docelowego. Droga zajęła nam jakieś piętnaście minut i
była bez wypadkowa. Przed wejściem czekali już na nas Mike, ten dupek Irwin
oraz Calum.
-Chryste, Max żyjesz?! – podbiegł do mnie i bez żadnych
trudności wziął na ręce. – Co z twoją nogą?
-Jest skręcona – odpowiedziała Jasmine.
-Czemu leci ci krew z czoła, kicia? – ooo pomyślałby kto, że Irwin się tak bardzo martwi o Mary!
To logiczne, iż robi to dlatego, żeby mieć kogo pieprzyć na zawołanie.
-To nic – wyminęła go i otworzyła Hoodowi drzwi, aby mógł
mnie wnieść. Ta dwójka gołąbeczków została na zewnątrz, a ja byłam niesiona na
recepcję, gdzie stała jakaś rudowłosa kobieta z dużym dekoltem, który ukazywał
jej wielkie cycki – ponieważ piersiami tego nazwać nie mogłam, były ogromne i
sylikonowe. Pożerała go wzrokiem… Calum jest mój, a to babsko nie ma na co
liczyć!
-Cześć, w czym mogę pomóc? – zaćwierkała, uwodząc go
spojrzeniem.
-Max skręciła kostkę – wzruszył barkami. Max?! A co się
stało z Moja Max?
-Zaraz sprawdzę czy chirurg jest wolny – zaczęła stukać w
klawiaturę komputera.
-To nie będzie konieczne. Jestem Hood, Calum Hood – wystawił
dłoń w jej kierunku z tym swoim uwodzicielskim uśmieszkiem, a ona cała napalona
ją ujęła i bez żadnych przeszkód zaprowadziła nas na miejsce.
-Wyskoczymy gdzieś wieczorem? – zapytała, kiedy wyszła z
gabinetu. Na sam sens jej słów zesztywniałam oraz ogarnęła mnie wściekłość.
-Tak właściwie to… - nie panowałam nad sobą, dlatego
złapałam za jego szyję i wpiłam się w wargi Caluma. –Wow – uśmiechnął się, a
później przejechał kciukiem po moim policzku. –To moja dziewczyna, Max –
ucieszyłam się, gdy to powiedział. Nadal byłam dla niego ważna i traktował mnie
jak… To miłe.
-Maximilian Martin – mulat bez słowa wyminą tą napompowaną
cizię i wniósł mnie do pokoju. Usadowił mnie na kozetce, a sam wyszedł mówiąc,
że poczeka, a później odwiezie mnie do domu. Doktor zbadał moją stopę, a później
nastawił i wpakował w gips. Wyszłam o kulach i przysiadłam obok Cala.
-Dzięki za pomoc- mruknęłam łapiąc jego dłoń, którą ścisnął
wokół mojej.
-Przecież wiesz, że zawsze ci pomogę – westchnął jakiś taki
przygnębiony.
-Co się stało, Caluś? – dotknęłam wolną ręką jego policzka.
-Wróć do mnie, Max – pokiwałam przecząco głową. –Czemu?
Zmieniłem się do cholery – wycedził przez zaciśnięte zęby.
-A co po szkole, huh? Co zrobimy? Ja nie chcę…
-Będę cie odwiedzał, przecież mój stary ma helikopter. Będę
u ciebie w każdy weekend, Max.
-Calum…
-Zaufaj mi, już nigdy cie nie zranię.
-Przepraszam cie, Calum, ale nie mogę – wstałam i wielką
trudnością odeszłam, po drodze wpadając na Jas i Mike’ a, który pomogli mi
dojść do samochodu, a później odwieźli do domu.
Nie wyobrażam sobie życia bez Hooda, ale sama świadomość, że
przez cztery lata, gdy będziemy studiować nie będziemy się prawie wcale widywać
jest wprost niszcząca. Zresztą on na pewno znajdzie sobie kogoś na Berkeley lub
Albuquerque. Będzie się z nią zabawiał całymi tygodniami, podczas gdy ja będę
na Harvardzie i będę go miała na weekendy. Nie chcę takiego związku. Wolę
cierpieć w samotności.
____________________________________
No więc przybywam dla was z rozdziałem z perspektywy Max. Nie wiem jakie mam po nim odczucia, ale nie jestem jakość specjalnie zadowolona. Rozdział jest nijaki, a wy się tak postaraliście z komentarzami, że czuję się podle... ;'(( (To ta pechowa trzynastka, tak sądzę... ;p)
Bardzo chciałam wam podziękować za głosowanie w Sondzie na blaga..., komentarze, obserwujących oraz wejścia, których jest już ponad 13 000 ♥
Następny rozdział powinien się pojawić za tydzień, ale niczego nie obiecuję...
To chyba wszystko...
Buźka, miśki i miłej niedzieli ;**
Szczerze? Nie wiem co napisać bo mam mieszane uczucia ale chciałabym żeby Max miała coś na rzeczy z Luke'iem. Nie wiem czemu, ale chciałabym.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale opisujesz że Mary to cholerna szczęściara i zgadzam się z tym stwierdzeniem co jest troszkę irytujące bo ja uwielbiam wpakowywać moich bohaterów w jakieś problemy :D
Bardzo przypadł mi do gustu biedny Caluś, ale niech odcierpi swoje. Trzeba było myśleć głową a nie kutasem.
Czekam na nn i Pozdrawiam :)
Głupia idiotka! Jak go kocha to powinna mu dać szansę, przecież widać że chłopak się stara, a ona ciągle mu odmawia. Później będzie żałować że Calum ma inną bo ona nie dała mu szansy!
OdpowiedzUsuńA rozdział super! :)
Czekam na następny ;)
Next xD
OdpowiedzUsuńJezu, Mary jest strasznie irytująca!
OdpowiedzUsuńTaka rozpieszczona księżniczka
No i cholerna szczęściara
No a Max... Cóż, szkoda mi jej
Kocha Caluma ale nie dziwie się, że boi się wiazac z nim na nowo:/
Czekamm na nn weny<3
I zapraszam do siebie, dopiero zaczęłam blogować, mam nadzieję, że ktoś zdecyduje się zajrzeć
three-months.blogspot.com
Maaaax, tak bardzo mi ciebie szkoda :( ale po części rozumiem, że nie chce związku na odległość, bo to bardzo męczące.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Mary, ale w tym rozdziale poznajemy ją trochę od strony trochę rozpieszczonej lali, która ma wszystko, co sobie zapragnie. Cóż, tak została wychowana, ale myślę, że w ten sposób próbuje zrekompensować sobie pustkę, po złych kontaktach z ojcem.
Czekam na następny. <3 Weny! ;*
O jejku ♥
OdpowiedzUsuńRozdział kochana wyszedł ci bardzo bardzo dobrze ! Żadnych błędów , żadnych powtórzeń po prostu : cud, miód i malinka ♥
W tym rozdziale bardzo podpadła mi Mery ^^^
Ale tego nie będę komentować , bo wyżej już inni ją ocenili a ja się pod to podpisuje !
Co do Max too ...
ummm ... jest mi smutno bardzo bardzo smutnoo ! :c
Why ona nie chce z nim być ? No wiem wiem , odległość i wgl ale noo ...
Podobnież kilometry nie decydują o miłości ?!
Ale noo ...
Do choleryy ..
TY TO ROBISZ SPECJALNIE KOCHANA WIEM I CI SIĘ UDAJE ! NASTĘPNY ROZDZIAŁ PROSZĘ Z DEDYKACJĄ DLA PSYCHOFANKI TEGO OTO BLOGA , KTÓRA DOSTAJE POPIERDOLENIA MÓZGOWEGO GDY CZYTA TAKIE RZECZY I POTEM JEJ PRZYJACIÓŁKA MUSI SŁUCHAĆ GODZINNYCH KAZAŃ I ŻALEŃ ♥
Kończę bo targają mną emocje , do zobaczenia kochanie ♥ ;*
A mi się ten rozdział podoba :D Dużo się działo. Jak widać Irwin nie tylko denerwuje Mary, ale także i Max - akcja z Lukiem - niezła. Widać, że chłopak potrafi działać na dziewczyny. Końcówka nieco smutna. Calum tak bardzo chce z nią być, mam nadzieję, że w końcu Max ulegnie i Calum naprawdę pokarze, że się zmienił. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział !
OdpowiedzUsuńMax powinna dać Calumowi szanse :C
Jak ona na urodzinach będzie sie bawic ze złamaną noga? :D
Do nn ! x
zapraszam do mnie, dopiero zaczynam
http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/
kocham czekam na next
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko dzisiaj i powiem jedno. ASH MA BYĆ Z MARY. Kocham ich! a Max z Callusiem. Kocham i pozdrawiam :* xx
OdpowiedzUsuńKocham czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńFajne too ♥
OdpowiedzUsuń