Mary
W szpitalu leżałam już drugi dzień i niesamowicie się nudziłam
mimo, że mama podrzuciła mi mojego laptopa i pamiętnik, który tak naprawdę był
zeszytem z projektami. Nie wiedziałam co mam za sobą zrobić, po za tym do
południa nic ciekawego się nie działo. Ashton miał przyjść dopiero po szkole
razem z Calumem, Mike’ m i Luke’ m, a do tego czasu byłam skazana na samotność.
-Mary? – nagle zza drzwi wyłoniła się głowa Jasmine.
-Jas, co tutaj robisz? Myślałam, że jesteś w szkole –
powiedziałam bardzo powoli.
Hogan nigdy nie wagarowała, nawet jeśli namawiał ją na to
Michael. Musiało się stać coś poważnego, że odpuściła sobie dzisiejszego dnia
pójście do szkoły. Zresztą… Dziś jest sprawdzian z historii i pan Moore nie
będzie zadowolony, że jesteśmy nieobecne – ten człowiek po prostu jest
strasznie leniwy i nie lubi układać nowych zestawów pytań.
-Mam problem – oznajmiła poważnie, siadając na krześle obok
mojego łóżka.
-To coś poważnego?
-Cholernie, bo chodzi o moje dziecko – przerażona zachłannie
wciągnęłam powietrze ustami.
-Ty chyba nie… - pokiwałam głową na boki, nie chcąc
wypowiadać tych słów na głos. Nie usunęła dzidziusia, prawda? Nie mogłaby zabić
niczego nieświadomego bobaska… Czy mogłaby? Nie! To przecież moja najlepsza
przyjaciółka, nie popełniłaby takiej zbrodni!
-Oszalałaś?! – wrzasnęła. –Chyba naprawdę mocno musiałaś się
uderzyć w tą głowę – zachichotałyśmy obie. –Ashton mnie szantażuje, że powie
wszystko Mike’ owi – spuściła głową, a ja poczułam niewyobrażalną wściekłość
na… Siebie. Przecież gdybym trzymała buzię na kłódkę, Ash nigdy by się o tym
niedowidział! To wszystko moja wina. –On nie może wiedzieć, Mary… Zerwie ze mną
i znienawidzi.
-Chyba przesadzasz – zmarszczyłam brwi. –Clifford cie kocha
i udowadnia to na każdym kroku.
-Wiesz, że chcą się wybić z tym zespołem, a kiedy powiem mu
o dziecku…
-Może zrezygnować – dokończyłam, a mulatka przytaknęła ze
smutną miną. –To… Co zamierzasz zrobić? – wzruszyłam ramionami, chcąc poznać
ten jakże genialny pomysł.
-Pomóż Caroline mnie udawać – wyszczerzyłam na nią oczy z
wielkim uśmiechem na ustach.
-Podmieniacie się? – przytaknęła. –Woah – westchnęłam. –Nie
widziałam, twojej bliźniaczki od wieków… Ciekawe czy się zmieniła?
-Wiesz… Wyglądamy tak samo – mruknęła zażenowana moim tokiem
myślenia, na co wywróciłam oczami.
-Chodziło mi o charakter, idiotko! – uniosłam się urażona.
Nie jestem taką głupią blondynką jak w filmach! Mam naprawdę dobrze rozwinięty
mózg! –Jas?
-Hm?
-Bo… - spuściłam głowę.
-Wiem, że powiedziałaś o tym Irwinowi – spojrzałam na nią
zdziwiona. Wiedziała? Ale skąd? Chyba Ashton mnie nie wsypał, huh? –Ten idiota
zawsze wie o wszystkich plotach od ciebie, a skoro już przy nim jesteśmy jego
kutas był w pochwie byłej asystentki twojego tatuśka więcej niż raz- ałć!
-To tylko mój przyjaciel – wyrzuciłam barki w powietrze.
–Zresztą… Obiecał, że zrobi wszystko, żeby zmusić ją do odejścia, nie jestem na
niego zła – jestem lekko urażona, bo mi skłamał. –Jesteś na mnie wściekła?
-Oczywiście, że nie, ty mały debilu – zaśmiała się i mocno
mnie przytuliła. –Przesuń się wchodzę obok ciebie – według polecenia posunęłam
się, żeby moja przyjaciółka mogła położyć się tuż przy mnie. –Będę za tobą
tęsknić – oparła głowę na moim prawym ramieniu, a ja swój policzek o czubek
głowy Jas.
-Pisz do mnie i nie zapomnij wysyłać zdjęć, bo przyjadę do
tego Londynu i wytargam cie za kudły – odpowiedział mi smutny śmiech Hogan.
–Kocham cie, Jas.
-Ja ciebie też, Mary. Jesteś moją siostrą, ale nadal nie
pochwalam tego, że pieprzysz się z Irwinem.
-Już się nie pieprzę – mruknęłam oburzona. –Opowiedz mi co
się ostatnio działo w szkole, proszę.
-Huh – westchnęła. –Może zacznę od tego, że Calum naprawdę
ostro pojechał po Max i wreszcie powiedział co o niej myśli przy wszystkich –
moje usta opuściło ciche, ale pełnie podziwu: Woah. –A teraz, kiedy już dorósł zaczął uganiać się jak szczeniak
za Ally. Ashton trzyma Cook na dystans – to świetna wiadomość! Najlepsza jaką
dzisiejszego dnia usłyszałam! –A Luke z kolei coraz częściej jest widziany z
Brooklyn.
-Same dobre wieści.
-Tak, niesamowite.
-Kiedy wyjeżdżasz? – postanowiłam zmienić temat na nieco
smutniejszy.
-Jutro o czwartej rano odbieram Caroline z lotniska, a o
szóstej mam samolot do Londynu.
-W takim razie możesz spędzić ze mną dzisiejszy dzień?
-Jasne, ale tylko do szesnastej, po później jestem umówiona
z Mike’ m – przytaknęłam, a później razem z moją siostrą postanowiłyśmy
obejrzeć jakiś film.
Generalnie nie chodziło o kino, a o czas, który miałyśmy do
dyspozycji. Chciałam nacieszyć się naszymi ostatnimi chwilami spędzonymi razem,
nawet teraz gdy oglądałam głupi horror i strasznie się bałam.
~***~
Jasmine wyszła w przejściu mijając się z Calumem, który
zamachał mi przed nosem pudełkiem z zestawem dla dzieci z McDonalds. Mulat
usiadł na skraju łóżka i podał mi skrzyneczkę.
-Wybrałem ci nawet zabawkę – wypiął dumnie klatkę piersiową.
–Byłbym genialnym ojcem – stwierdził, na co zmarszczyłam brwi. Czy to była
jakaś ukryta aluzja? –Mogłabyś nadmienić o tym przy Alison na waszych
treningach?
-Skoro już przy tym jesteśmy, Caluś –wywrócił oczami, ale
nie jestem pewna czy było to skutkiem jego ksywki z podstawówki czy może tego,
że miałam do niego prośbę. –Przejmij skład do czasu, aż mnie stąd nie
wypuszczą.
-Nie będę paradował w tych waszych kusych kieckach –
oburzony skrzyżował ramiona na torsie. –Mam swoją godność Mary i nie odbierzesz
mi męskości.
-Wystarczy ci dres, Calum błagam… W piątek jest ważny mecz,
a skoro Trener cie zawiesił… Ruszasz się jak Chris Brown! Musisz dokopać byłeś
lasce Jake’ a i Jokera – wywrócił oczami.
-Niech będzie, ale wymyślam swój własny układ i pomponiary
robią to co im każę – przytaknęłam z powagą, a w środku cieszyłam się jak mała
dziewczynka.
Miałam w planach zatrzymanie go w drużynie cheerleaderek na
dłużej niż tylko przez cały mój pobyt tutaj. Zresztą… Jak na razie będzie
musiał to ciągnął nieco dłużej, ponieważ ja dostanę dwutygodniowe zwolnienie z
zajęć fizycznych.
-Teraz zjadaj, bo uwiodłem tą dziewczynę, żeby do frytek,
cheeseburgera, coli, zabawki i jabłka, dała ci jeszcze kurczaczki, dwa
hamburgery, dwa smoothie, ale jedno jest dla mnie – uniosłam na niego brwi i
spojrzałam do skrzyneczki. Faktycznie była pełna rzeczy, o których wspominał z
wyjątkiem napoi, które ustawił na szafce nocnej.
-Uwiodłeś ją? – zapytałam z niedowierzaniem, a Cal hardo
pokiwał głową. –Nie ściemniaj, ostatnią kobietą, która poleciała na twój urok
osobisty była babcia Ashtona, gdy prosiłeś, aby tobie też piekła takie dobre
ciasta.
-Zołza – mruknął pod nosem, ale usłyszałam, dlatego dałam mu
porządnego kuksańca w bok. –No przecież żartuję! – oburzył się, łapiąc za
bolące ramię.
-Wiem, Hoodini – uśmiechnęłam się lekko, cmokając policzek
przyjaciela bardzo głośno. –To jak było z tą laską? Znowu była jakąś
sześćdziesięcioletnią szprychą, czy…?
-Och, no dobra! – zawołał wyprowadzony z równowagi. –Laska
miała jakieś osiemnaście lat i była straszna. Może miała ładną buźkę, ale
powiedziała, że jestem głupim idiotą skoro myślałem, że złapię ją na gadkę: Masz na imię Google? – Chryste…
-Bo masz wszystko czego szukam? Serio, Calum?! – wzruszył
prawym barkiem, przekręcając również głowę w tą samą stronę. Na jego ustach
pojawił się grymas. –Większej tandety nie słyszałam!
-Nie potrafię działać w takich sytuacjach na szybko!
-Nieważne – machnęłam ręką, a Hood odetchnął z ulgą niestety
nie na długo. – Co było dalej?
-No wsadziła to wszystko do jednego kartonu, tak jak
chciałem, więc wyszło na moje –wyszczerzył się szeroko przy okazji pacnął mnie
w nos.
Ten chłopak ma więcej szczęścia niż rozumu… Po co mi to
mówi? Czasami zastanawiam się, czy Calum aby na pewno wie, że jestem płci
żeńskiej… Mówimy sobie o wszystkim. Wiem nawet pierwsza o równych rzeczach, a
powinni to być Ashton i Michael. Chodzi o to… Ja po prostu uważam, że
rozmawianie o tym, że pierwszoklasistka, która chcąc mu obciągnąć mało co nie
odgryzła mu członka nie jest tematem, na który zareaguję od razu śmiechem, a
raczej ucieczką do toalety w celu zwrócenia, bo osobiście sądzę, iż to nieco
poniżające. Ja bym nigdy tego nie zrobiła – nawet jeśli miałabym dostać za to
niewyobrażalnie wielkie pieniądze.
-Co u Ally? – mulat zmarszczył brwi. –Nadal jest zła?
-Skąd masz takie informacje? – zaciekawiony oraz z
podejrzeniem skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, przyglądając mi się tym
razem z uniesioną brwią. –Słowo daję, że jeśli Irwie…
-Ash nie mówił mi o tym, że wygarnąłeś Max.
-To kto?! – zawołał poirytowany, na co wywróciłam oczami.
-Jasmine, ale powinnam was zabić za szantażowanie jej – warknęłam.
–Powiedziałam wam to w tajemnicy, a wy… Wrr, jesteście jak rozkapryszone bachory!
-To nie był mój pomysł, Wesley – uniósł dłonie na wysokość
głowy w geście obronnym. –Twój chłopak… – zazgrzytałam zębami na to określenie.
Nie chcę mieć żadnego pieprzonego chłopaka, czy naprawdę tak
trudno to pojąć?! Mam dość facetów, którym zależy tylko i wyłącznie na
pieprzeniu! Pragnę znaleźć kogoś, kto pokocha mnie nie ze względu na wygląd
tylko za charakter. Uroda zawsze przemija, ale temperament jest wieczny.
-Po prostu stwierdził, że Mike powinien wiedzieć, iż za
dziewięć miesięcy będzie tatusiem. Czy to coś złego, że chciał pomóc
przyjacielowi? – Calum rzucił niczym oskarżenie. Co za dzieciak!
-Czy to coś złego, że potraktowaliście przyjaciółkę jak
ostatnią dziwkę? Do czasu kiedy was wspierała, pomagała i robiła wszystko po
waszej myśli, byliście zachwyceni, a kiedy zaliczyła wpadkę odwróciliście się!
To zupełnie jak…
-Mary, wystarczy – usłyszałam głos Irwina, który wchodził
właśnie przez drzwi. –Dobrze wiesz, że kocham Jas jak siostrę, ale Mikey
zasługuje naprawdę - oznajmił całując
moje czoło, na co odruchowo przymknęłam oczy.
-Powinieneś być lojalny…
-Jestem – warknął.
-W stosunku do kogo?! – wrzasnęłam. Czasami tok myślenia
osiemnastolatka sprawiał, że głupiałam. Byłam mądra, to fakt, ale przez te
wszystkie sugestie Asha stawałam się jeszcze głupsza niż jedenastolatka, przed
którą położono cholernie trudny egzamin z matematyki.
Względem kogo jest lojalny?! Na pewno nie dla Hogan… Może
zachował się jak prawdziwy przyjaciel wobec Clifforda, ale stracił na relacji z
dziewczyną, która od zawsze wspiera go równie mocno jak ja. Okay, przyznaję, że
czasem nieźle po sobie cisną, ale… Do jasnej cholery, nawet w najbardziej
czadowych paczkach zdarzając się zgrzyty. Sądzę jednak, że powinien być fair w
stosunku do wszystkich.
-Do ciebie, Marianna!
-Nie mówimy o mnie – westchnęłam, przesuwając się, aby mój
przyjaciel mógł położyć się obok mnie.
-Co tam masz? – zapytał, po czym złapał za pudełko i zaczął
w nim grzebać, jednak zaprzestał tego, gdy Hoodini trzepnął Irwina w palce. –Po
chuj to zrobiłeś? – zapytał ciemny blondyn unosząc do góry lewą brew. Jego głos
był o dziwo spokojny, więc nie musiałam się martwić, że będę światkiem w
kolejnej błahej kłótni.
-Bo nie stałem godzinę w pieprzonej kolejce, żebyś wyżerał
jedzenie dla Mary! Możesz jedynie zabrać jabłko – oznajmił hardo Caluś, na co
zachichotałam pod nosem. To urocze, że tak bardzo się o mnie martwi.
-Sam sobie to głupie jabłko zjedz, a ja zajmę się twoim
burgerem.
-Spierdalaj…
-Siema, ludzie – tym razem do pokoju wszedł Luke razem z…
-Brook, co tutaj robisz? – zapytałam mile zaskoczona
widokiem mojej dawnej przyjaciółki, z którą kontakt utrudniała mi zazwyczaj
Max. Martin głównie sprawiała, że czułam się jak gówno mówiąc, że powinnam ją
wspierać, a nie włóczyć się z dziewczyną, która odebrała jej faceta.
-A co można robić w szpitalu, Mary? – zapytała od
niechcenia. –Mam zamiar zabawić się z Hemmingsem w łóżku obok twojego –
wzruszyła ramionami, a chwilę później zaśmiała się donoście w czym jej
zawtórowałam. –Fajnie, że nic ci nie jest.
-Dzięki – mruknęłam ze spuszczoną głową. –Naprawdę się
cieszę, że mnie odwiedzacie.
-W końcu jesteś moją narzeczoną, nie? – wyrzucił barkami w
powietrze Lucas, który podał mi małą torebkę prezentową. –Od Adama, kazał
przekazać, że dziś nie da rady się wyrwać z pracy – przytaknęłam.
-Żadna nowość, pewnie znowu pieprzy jakąś asystentkę –
mruknął Irwie, dlatego uderzyłam go w klatę. –Twoja mama powinna poważnie
pomyśleć nad tym związkiem Hemmings…
-Odpuść – warknęłam. –Nadal mówimy o moim tacie.
-Który potraktował Laurę, Gabe’ a i ciebie jak ściero –
przypomniał mi, oblizując górną wargę. W pewnym stopniu nieco mnie to
rozproszyło. –Zagrajmy w grę, jak się czułeś, gdy… Ja zaczynam! – zawołał Ash.
–Hoodie, jak się czułeś gdy uwolniłeś się od Martin?
-Zajebiście – mulat wyszczerzył się jak głupi do sera, przez
co wyglądał niczym małe rozkoszne dziecko. Kochałam ich takich beztroskich,
wszystkich bez żadnych wyjątków. –Wolny i mega szczęśliwy. Brook, jak się
czułaś, gdy cie posuwałem? – blondynka wywróciła lekko zdenerwowana oczami.
-Jesteś dobry, ale bez przesady Hood – powiedziała na
odczepne Dawson. –Luke, jak się czułeś, gdy zobaczyłeś mamę Mary? – zapytała z
chytrym uśmieszkiem, na co Hemmo tym razem wywrócił gałkami ocznymi, natomiast
ja zmarszczyłam brwi. Moja mama?! A co ona ma do tego, do cholery?!
-Nie wiedziałem, że to twoja matka – zaczął blondyn
wskazując na mnie palcem. –Jasne? – skinęłam głową, nadal nie rozumiejąc
dlaczego wmieszali do tego Laurę. –Możliwe, że chciałem ją przelecieć…
-Chcesz pieprzyć moją mamę?!- wrzasnęłam, na co reszta
towarzystwa zareagowała śmiechem, który zignorowałam. –Poprzewracało ci się w
głowie, Lucas?! To moja mama! Ta kobieta mnie urodziła! Jesteś obrzydliwy!
Najpierw pieprzysz się ze mną i Brooklyn, a… Brr – zatrzęsłam się, gdy zimny
dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. –Nigdy nie mów mi o takich
rzeczach. Dla twojej informacji ona ma faceta, który jest jakimś milionerem – wywróciłam
oczami, ponieważ szczerze nie lubiłam tego typa, który pragnął za wszelką cenę
ze mną rozmawiać przy kolacji. Nie zbyt widziało mi się takie spędzanie czasu.
–Gość jest idiotą, ale skończył przynajmniej trzydzieści lat i jest na dobrej
drodze do czterdziestki, dlatego sobie daruj!
-Ashton, jak się czułeś, gdy Mary pieprzyła Jokera? – Luke
zignorował moją wypowiedź i dalej kontynuował tą idiotyczną grę, podczas której
wszystko wychodzi na jaw.
Orzechowe tęczówki przeniosły się na mnie, dlatego zmarszczyłam
brwi. Chciałam znać tą odpowiedź! Powiedz! No mów, do cholery, Irwin!
-Chujowo – wypalił patrząc mi prosto w oczy. –Dobrze wiesz,
że gardzę tym chujem, a ty pakujesz mi się do łóżka – tak właściwie, zrobiliśmy
to w salonie na fotelu… Ale kogo to obchodzi? Pieprzyłam go, temat zamknięty.
-Przepraszam – mruknęłam ze spuszczoną głową.
-Jak się czułaś, kiedy zacząłem spędzać więcej czasu z Cook
i to ona była moją korepetytorką?
-Czułam do ciebie wstręt, wściekłość i sądziłam, że jesteś
chujem…
_____________________________________
Dziś krótko, ale to tylko z powodu braku czasu - mam ostatnio sporo na głowie, ale mogę wam obiecać, że gdzieś w czerwcu powinno być już lepiej... Tym czasem musicie się uzbroić w świętą cierpliwość, bo rozdziały mogę być tak bardzo złe jak ten...
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze oraz głosy oddane w
Miłej niedzieli, miśki ;**