niedziela, 26 kwietnia 2015

20. Real Girls Eat Cake





Mary

W szpitalu leżałam już drugi dzień i niesamowicie się nudziłam mimo, że mama podrzuciła mi mojego laptopa i pamiętnik, który tak naprawdę był zeszytem z projektami. Nie wiedziałam co mam za sobą zrobić, po za tym do południa nic ciekawego się nie działo. Ashton miał przyjść dopiero po szkole razem z Calumem, Mike’ m i Luke’ m, a do tego czasu byłam skazana na samotność.
-Mary? – nagle zza drzwi wyłoniła się głowa Jasmine.
-Jas, co tutaj robisz? Myślałam, że jesteś w szkole – powiedziałam bardzo powoli.
Hogan nigdy nie wagarowała, nawet jeśli namawiał ją na to Michael. Musiało się stać coś poważnego, że odpuściła sobie dzisiejszego dnia pójście do szkoły. Zresztą… Dziś jest sprawdzian z historii i pan Moore nie będzie zadowolony, że jesteśmy nieobecne – ten człowiek po prostu jest strasznie leniwy i nie lubi układać nowych zestawów pytań.
-Mam problem – oznajmiła poważnie, siadając na krześle obok mojego łóżka.
-To coś poważnego?
-Cholernie, bo chodzi o moje dziecko – przerażona zachłannie wciągnęłam powietrze ustami.
-Ty chyba nie… - pokiwałam głową na boki, nie chcąc wypowiadać tych słów na głos. Nie usunęła dzidziusia, prawda? Nie mogłaby zabić niczego nieświadomego bobaska… Czy mogłaby? Nie! To przecież moja najlepsza przyjaciółka, nie popełniłaby takiej zbrodni!
-Oszalałaś?! – wrzasnęła. –Chyba naprawdę mocno musiałaś się uderzyć w tą głowę – zachichotałyśmy obie. –Ashton mnie szantażuje, że powie wszystko Mike’ owi – spuściła głową, a ja poczułam niewyobrażalną wściekłość na… Siebie. Przecież gdybym trzymała buzię na kłódkę, Ash nigdy by się o tym niedowidział! To wszystko moja wina. –On nie może wiedzieć, Mary… Zerwie ze mną i znienawidzi.
-Chyba przesadzasz – zmarszczyłam brwi. –Clifford cie kocha i udowadnia to na każdym kroku.
-Wiesz, że chcą się wybić z tym zespołem, a kiedy powiem mu o dziecku…
-Może zrezygnować – dokończyłam, a mulatka przytaknęła ze smutną miną. –To… Co zamierzasz zrobić? – wzruszyłam ramionami, chcąc poznać ten jakże genialny pomysł.
-Pomóż Caroline mnie udawać – wyszczerzyłam na nią oczy z wielkim uśmiechem na ustach.
-Podmieniacie się? – przytaknęła. –Woah – westchnęłam. –Nie widziałam, twojej bliźniaczki od wieków… Ciekawe czy się zmieniła?
-Wiesz… Wyglądamy tak samo – mruknęła zażenowana moim tokiem myślenia, na co wywróciłam oczami.
-Chodziło mi o charakter, idiotko! – uniosłam się urażona. Nie jestem taką głupią blondynką jak w filmach! Mam naprawdę dobrze rozwinięty mózg! –Jas?
-Hm?
-Bo… - spuściłam głowę.
-Wiem, że powiedziałaś o tym Irwinowi – spojrzałam na nią zdziwiona. Wiedziała? Ale skąd? Chyba Ashton mnie nie wsypał, huh? –Ten idiota zawsze wie o wszystkich plotach od ciebie, a skoro już przy nim jesteśmy jego kutas był w pochwie byłej asystentki twojego tatuśka więcej niż raz- ałć!
-To tylko mój przyjaciel – wyrzuciłam barki w powietrze. –Zresztą… Obiecał, że zrobi wszystko, żeby zmusić ją do odejścia, nie jestem na niego zła – jestem lekko urażona, bo mi skłamał. –Jesteś na mnie wściekła?
-Oczywiście, że nie, ty mały debilu – zaśmiała się i mocno mnie przytuliła. –Przesuń się wchodzę obok ciebie – według polecenia posunęłam się, żeby moja przyjaciółka mogła położyć się tuż przy mnie. –Będę za tobą tęsknić – oparła głowę na moim prawym ramieniu, a ja swój policzek o czubek głowy Jas.
-Pisz do mnie i nie zapomnij wysyłać zdjęć, bo przyjadę do tego Londynu i wytargam cie za kudły – odpowiedział mi smutny śmiech Hogan. –Kocham cie, Jas.
-Ja ciebie też, Mary. Jesteś moją siostrą, ale nadal nie pochwalam tego, że pieprzysz się z Irwinem.
-Już się nie pieprzę – mruknęłam oburzona. –Opowiedz mi co się ostatnio działo w szkole, proszę.
-Huh – westchnęła. –Może zacznę od tego, że Calum naprawdę ostro pojechał po Max i wreszcie powiedział co o niej myśli przy wszystkich – moje usta opuściło ciche, ale pełnie podziwu: Woah. –A teraz, kiedy już dorósł zaczął uganiać się jak szczeniak za Ally. Ashton trzyma Cook na dystans – to świetna wiadomość! Najlepsza jaką dzisiejszego dnia usłyszałam! –A Luke z kolei coraz częściej jest widziany z Brooklyn.
-Same dobre wieści.
-Tak, niesamowite.
-Kiedy wyjeżdżasz? – postanowiłam zmienić temat na nieco smutniejszy.
-Jutro o czwartej rano odbieram Caroline z lotniska, a o szóstej mam samolot do Londynu.
-W takim razie możesz spędzić ze mną dzisiejszy dzień?
-Jasne, ale tylko do szesnastej, po później jestem umówiona z Mike’ m – przytaknęłam, a później razem z moją siostrą postanowiłyśmy obejrzeć jakiś film.
Generalnie nie chodziło o kino, a o czas, który miałyśmy do dyspozycji. Chciałam nacieszyć się naszymi ostatnimi chwilami spędzonymi razem, nawet teraz gdy oglądałam głupi horror i strasznie się bałam.
~***~
Jasmine wyszła w przejściu mijając się z Calumem, który zamachał mi przed nosem pudełkiem z zestawem dla dzieci z McDonalds. Mulat usiadł na skraju łóżka i podał mi skrzyneczkę.
-Wybrałem ci nawet zabawkę – wypiął dumnie klatkę piersiową. –Byłbym genialnym ojcem – stwierdził, na co zmarszczyłam brwi. Czy to była jakaś ukryta aluzja? –Mogłabyś nadmienić o tym przy Alison na waszych treningach?
-Skoro już przy tym jesteśmy, Caluś –wywrócił oczami, ale nie jestem pewna czy było to skutkiem jego ksywki z podstawówki czy może tego, że miałam do niego prośbę. –Przejmij skład do czasu, aż mnie stąd nie wypuszczą.
-Nie będę paradował w tych waszych kusych kieckach – oburzony skrzyżował ramiona na torsie. –Mam swoją godność Mary i nie odbierzesz mi męskości.
-Wystarczy ci dres, Calum błagam… W piątek jest ważny mecz, a skoro Trener cie zawiesił… Ruszasz się jak Chris Brown! Musisz dokopać byłeś lasce Jake’ a i Jokera – wywrócił oczami.
-Niech będzie, ale wymyślam swój własny układ i pomponiary robią to co im każę – przytaknęłam z powagą, a w środku cieszyłam się jak mała dziewczynka.
Miałam w planach zatrzymanie go w drużynie cheerleaderek na dłużej niż tylko przez cały mój pobyt tutaj. Zresztą… Jak na razie będzie musiał to ciągnął nieco dłużej, ponieważ ja dostanę dwutygodniowe zwolnienie z zajęć fizycznych.
-Teraz zjadaj, bo uwiodłem tą dziewczynę, żeby do frytek, cheeseburgera, coli, zabawki i jabłka, dała ci jeszcze kurczaczki, dwa hamburgery, dwa smoothie, ale jedno jest dla mnie – uniosłam na niego brwi i spojrzałam do skrzyneczki. Faktycznie była pełna rzeczy, o których wspominał z wyjątkiem napoi, które ustawił na szafce nocnej.
-Uwiodłeś ją? – zapytałam z niedowierzaniem, a Cal hardo pokiwał głową. –Nie ściemniaj, ostatnią kobietą, która poleciała na twój urok osobisty była babcia Ashtona, gdy prosiłeś, aby tobie też piekła takie dobre ciasta.
-Zołza – mruknął pod nosem, ale usłyszałam, dlatego dałam mu porządnego kuksańca w bok. –No przecież żartuję! – oburzył się, łapiąc za bolące ramię.
-Wiem, Hoodini – uśmiechnęłam się lekko, cmokając policzek przyjaciela bardzo głośno. –To jak było z tą laską? Znowu była jakąś sześćdziesięcioletnią szprychą, czy…?
-Och, no dobra! – zawołał wyprowadzony z równowagi. –Laska miała jakieś osiemnaście lat i była straszna. Może miała ładną buźkę, ale powiedziała, że jestem głupim idiotą skoro myślałem, że złapię ją na gadkę: Masz na imię Google? – Chryste…
-Bo masz wszystko czego szukam? Serio, Calum?! – wzruszył prawym barkiem, przekręcając również głowę w tą samą stronę. Na jego ustach pojawił się grymas. –Większej tandety nie słyszałam!
-Nie potrafię działać w takich sytuacjach na szybko!
-Nieważne – machnęłam ręką, a Hood odetchnął z ulgą niestety nie na długo. – Co było dalej?
-No wsadziła to wszystko do jednego kartonu, tak jak chciałem, więc wyszło na moje –wyszczerzył się szeroko przy okazji pacnął mnie w nos.
Ten chłopak ma więcej szczęścia niż rozumu… Po co mi to mówi? Czasami zastanawiam się, czy Calum aby na pewno wie, że jestem płci żeńskiej… Mówimy sobie o wszystkim. Wiem nawet pierwsza o równych rzeczach, a powinni to być Ashton i Michael. Chodzi o to… Ja po prostu uważam, że rozmawianie o tym, że pierwszoklasistka, która chcąc mu obciągnąć mało co nie odgryzła mu członka nie jest tematem, na który zareaguję od razu śmiechem, a raczej ucieczką do toalety w celu zwrócenia, bo osobiście sądzę, iż to nieco poniżające. Ja bym nigdy tego nie zrobiła – nawet jeśli miałabym dostać za to niewyobrażalnie wielkie pieniądze.
-Co u Ally? – mulat zmarszczył brwi. –Nadal jest zła?
-Skąd masz takie informacje? – zaciekawiony oraz z podejrzeniem skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, przyglądając mi się tym razem z uniesioną brwią. –Słowo daję, że jeśli Irwie…
-Ash nie mówił mi o tym, że wygarnąłeś Max.
-To kto?! – zawołał poirytowany, na co wywróciłam oczami.
-Jasmine, ale powinnam was zabić za szantażowanie jej – warknęłam. –Powiedziałam wam to w tajemnicy, a wy… Wrr, jesteście jak rozkapryszone bachory!
-To nie był mój pomysł, Wesley – uniósł dłonie na wysokość głowy w geście obronnym. –Twój chłopak… – zazgrzytałam zębami na to określenie.
Nie chcę mieć żadnego pieprzonego chłopaka, czy naprawdę tak trudno to pojąć?! Mam dość facetów, którym zależy tylko i wyłącznie na pieprzeniu! Pragnę znaleźć kogoś, kto pokocha mnie nie ze względu na wygląd tylko za charakter. Uroda zawsze przemija, ale temperament jest wieczny.
-Po prostu stwierdził, że Mike powinien wiedzieć, iż za dziewięć miesięcy będzie tatusiem. Czy to coś złego, że chciał pomóc przyjacielowi? – Calum rzucił niczym oskarżenie. Co za dzieciak!
-Czy to coś złego, że potraktowaliście przyjaciółkę jak ostatnią dziwkę? Do czasu kiedy was wspierała, pomagała i robiła wszystko po waszej myśli, byliście zachwyceni, a kiedy zaliczyła wpadkę odwróciliście się! To zupełnie jak…
-Mary, wystarczy – usłyszałam głos Irwina, który wchodził właśnie przez drzwi. –Dobrze wiesz, że kocham Jas jak siostrę, ale Mikey zasługuje naprawdę  - oznajmił całując moje czoło, na co odruchowo przymknęłam oczy.
-Powinieneś być lojalny…
-Jestem – warknął.
-W stosunku do kogo?! – wrzasnęłam. Czasami tok myślenia osiemnastolatka sprawiał, że głupiałam. Byłam mądra, to fakt, ale przez te wszystkie sugestie Asha stawałam się jeszcze głupsza niż jedenastolatka, przed którą położono cholernie trudny egzamin z matematyki.
Względem kogo jest lojalny?! Na pewno nie dla Hogan… Może zachował się jak prawdziwy przyjaciel wobec Clifforda, ale stracił na relacji z dziewczyną, która od zawsze wspiera go równie mocno jak ja. Okay, przyznaję, że czasem nieźle po sobie cisną, ale… Do jasnej cholery, nawet w najbardziej czadowych paczkach zdarzając się zgrzyty. Sądzę jednak, że powinien być fair w stosunku do wszystkich.
-Do ciebie, Marianna!
-Nie mówimy o mnie – westchnęłam, przesuwając się, aby mój przyjaciel mógł położyć się obok mnie.
-Co tam masz? – zapytał, po czym złapał za pudełko i zaczął w nim grzebać, jednak zaprzestał tego, gdy Hoodini trzepnął Irwina w palce. –Po chuj to zrobiłeś? – zapytał ciemny blondyn unosząc do góry lewą brew. Jego głos był o dziwo spokojny, więc nie musiałam się martwić, że będę światkiem w kolejnej błahej kłótni.
-Bo nie stałem godzinę w pieprzonej kolejce, żebyś wyżerał jedzenie dla Mary! Możesz jedynie zabrać jabłko – oznajmił hardo Caluś, na co zachichotałam pod nosem. To urocze, że tak bardzo się o mnie martwi.
-Sam sobie to głupie jabłko zjedz, a ja zajmę się twoim burgerem.
-Spierdalaj…
-Siema, ludzie – tym razem do pokoju wszedł Luke razem z…
-Brook, co tutaj robisz? – zapytałam mile zaskoczona widokiem mojej dawnej przyjaciółki, z którą kontakt utrudniała mi zazwyczaj Max. Martin głównie sprawiała, że czułam się jak gówno mówiąc, że powinnam ją wspierać, a nie włóczyć się z dziewczyną, która odebrała jej faceta.
-A co można robić w szpitalu, Mary? – zapytała od niechcenia. –Mam zamiar zabawić się z Hemmingsem w łóżku obok twojego – wzruszyła ramionami, a chwilę później zaśmiała się donoście w czym jej zawtórowałam. –Fajnie, że nic ci nie jest.
-Dzięki – mruknęłam ze spuszczoną głową. –Naprawdę się cieszę, że mnie odwiedzacie.
-W końcu jesteś moją narzeczoną, nie? – wyrzucił barkami w powietrze Lucas, który podał mi małą torebkę prezentową. –Od Adama, kazał przekazać, że dziś nie da rady się wyrwać z pracy – przytaknęłam.
-Żadna nowość, pewnie znowu pieprzy jakąś asystentkę – mruknął Irwie, dlatego uderzyłam go w klatę. –Twoja mama powinna poważnie pomyśleć nad tym związkiem Hemmings…
-Odpuść – warknęłam. –Nadal mówimy o moim tacie.
-Który potraktował Laurę, Gabe’ a i ciebie jak ściero – przypomniał mi, oblizując górną wargę. W pewnym stopniu nieco mnie to rozproszyło. –Zagrajmy w grę, jak się czułeś, gdy… Ja zaczynam! – zawołał Ash. –Hoodie, jak się czułeś gdy uwolniłeś się od Martin?
-Zajebiście – mulat wyszczerzył się jak głupi do sera, przez co wyglądał niczym małe rozkoszne dziecko. Kochałam ich takich beztroskich, wszystkich bez żadnych wyjątków. –Wolny i mega szczęśliwy. Brook, jak się czułaś, gdy cie posuwałem? – blondynka wywróciła lekko zdenerwowana oczami.
-Jesteś dobry, ale bez przesady Hood – powiedziała na odczepne Dawson. –Luke, jak się czułeś, gdy zobaczyłeś mamę Mary? – zapytała z chytrym uśmieszkiem, na co Hemmo tym razem wywrócił gałkami ocznymi, natomiast ja zmarszczyłam brwi. Moja mama?! A co ona ma do tego, do cholery?!
-Nie wiedziałem, że to twoja matka – zaczął blondyn wskazując na mnie palcem. –Jasne? – skinęłam głową, nadal nie rozumiejąc dlaczego wmieszali do tego Laurę. –Możliwe, że chciałem ją przelecieć…
-Chcesz pieprzyć moją mamę?!- wrzasnęłam, na co reszta towarzystwa zareagowała śmiechem, który zignorowałam. –Poprzewracało ci się w głowie, Lucas?! To moja mama! Ta kobieta mnie urodziła! Jesteś obrzydliwy! Najpierw pieprzysz się ze mną i Brooklyn, a… Brr – zatrzęsłam się, gdy zimny dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. –Nigdy nie mów mi o takich rzeczach. Dla twojej informacji ona ma faceta, który jest jakimś milionerem – wywróciłam oczami, ponieważ szczerze nie lubiłam tego typa, który pragnął za wszelką cenę ze mną rozmawiać przy kolacji. Nie zbyt widziało mi się takie spędzanie czasu. –Gość jest idiotą, ale skończył przynajmniej trzydzieści lat i jest na dobrej drodze do czterdziestki, dlatego sobie daruj!
-Ashton, jak się czułeś, gdy Mary pieprzyła Jokera? – Luke zignorował moją wypowiedź i dalej kontynuował tą idiotyczną grę, podczas której wszystko wychodzi na jaw.
Orzechowe tęczówki przeniosły się na mnie, dlatego zmarszczyłam brwi. Chciałam znać tą odpowiedź! Powiedz! No mów, do cholery, Irwin!
-Chujowo – wypalił patrząc mi prosto w oczy. –Dobrze wiesz, że gardzę tym chujem, a ty pakujesz mi się do łóżka – tak właściwie, zrobiliśmy to w salonie na fotelu… Ale kogo to obchodzi? Pieprzyłam go, temat zamknięty.
-Przepraszam – mruknęłam ze spuszczoną głową.
-Jak się czułaś, kiedy zacząłem spędzać więcej czasu z Cook i to ona była moją korepetytorką?
-Czułam do ciebie wstręt, wściekłość i sądziłam, że jesteś chujem…  
_____________________________________
Dziś krótko, ale to tylko z powodu braku czasu - mam ostatnio sporo na głowie, ale mogę wam obiecać, że gdzieś w czerwcu powinno być już lepiej... Tym czasem musicie się uzbroić w świętą cierpliwość, bo rozdziały mogę być tak bardzo złe jak ten... 
Dziękuję wam niezmiernie za komentarze oraz głosy oddane w 
Miłej niedzieli, miśki ;**

13 komentarzy:

  1. Wcale nie jest zły! Baardzo mi się podoba. Cały tydzień aby odliczamy godziny i minuty do niedzieli. Normalnie kocham to opowiadanie tak jak i ciebie dziewczyno. Trzymaj się! My cierpliwie poczekamy, bo jest na co. Weny dużo życzę. Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze kocham Janoskians i tą piosenkę ❤
    Po drugie rozdział jest genialny!
    Już nie mogę się doczekać podmiany bliźniaczek 😏
    Coraz bardziej denerwuje mnie taki dominujący Ash. Natomiast Brook okazuje się całkiem spoko.
    Luke i Cal są rozwalający i słodcy.
    Chciałabym tylko wiedzieć co z Max, bo jednak jestem ciekawa co się teraz z nią dzieje i co jest w jej głowie.
    Czekam na następną niedzielę i życzę weny 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super! :)
    Calum jest takim super przyjacielem <3
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Chcę takiego przyjaciela jak Caluś! Ale serio Jasmine zamierza tą podmianke zrobić? Boże, nie wierzę, powiedzcie, że to się nie uda i nie wydarzy. W tej sytuacji serio jestem po stronie Asha. Mike powinien wiedzieć. Rozdział świetny czekam na kolejny! xx
    @Little_Sinner13

    OdpowiedzUsuń
  5. CALUM CHEERLEADERKA sasghagshgadfgadahdfhs, rusza się jak Chris Brown *-* o nie mogę XD
    "-Nie będę paradował w tych waszych kusych kieckach" hhahaha dla mnie możesz bez Caluś <3
    Ej, ja też uważam, że Mikey zasługuje, żeby wiedzieć, że będzie tatusiem. w końcu może to jego największe marzenie, a Jas chcąc zrobić tą podmiankę źle robi :/
    Brooklyn nie wydaje się być chyba taka zła, jak ją malują, chyba że to tylko taki pic na wodę, fotomontaż XD
    Jest suuuuuper, chcę więcej <3 życzę weny! kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  6. super! kocham to opowiadanie! i już chce następną niedzielę! Caluś rozwalasz mnie hhaha :d Jas powinna mu powiedzieć 1 to pogorszy sprawę! Caroline będzie się z Mikiem pieprzyła itp? Jas nie bd zazdrosna? :) Brook wydaje sie być spoko :D hahah Luke już wywalił z głowy Laure? niech Mary znajdzie sobie kolegę z korzyściami . nwm dlaczego ale lubię jak Ash jest zazdrosny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowane do Liebster Award! Więcej informacji tutaj:
    http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015_04_01_archive.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Caluma :D Jest po prostu rewelacyjny. Ich gra na końcówce - niby śmieszna, ale jednak nieco odkryła. Myślałam, że Jas powie Cliffordowi o ciąży, a tu taka akcja. Ciekawe czy to wypali? Calum i... pomponiary? To będzie ciekawe! Ale widzę, że nawet Mary nie musiała go długo do tego namawiać :D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O matko matko matko ludzie!
    Geniusz w jednym słowie.
    Na początku nie potrafiłam się przekonać, ale czytałam bo mnie wciągnęło. I tak po prostu się zakochałam w tym ff <3
    Jest z pazurem, charakterem i ma swój styl. Naprawdę mi się podoba i czekam niecierpliwie na nowy rozdział :)
    Pozdrawiam
    Caroline xx

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja