WAŻNA INFORMACJA POD SPODEM - PRZECZYTAJ KONIECZNIE!!
Mellody
Leżałam w łóżku razem z Andy’ m, który zataczał kciukiem
maleńkie kółeczka na moim lewym obojczyku. Od jakiegoś miesiąca regularnie ze
sobą sypiamy, ponieważ Ashton stwierdził, że nie ma ochoty na seks, gdyż
zbytnio stresuje się egzaminami końcowymi i ogólnie mówiąc zakończeniem roku
oraz balem. Oczywiście jestem świadoma, że pieprzy tą małą sukę Wesley, z którą
spotyka się od ferii, czego dowiedział się Howard od pijanego Luke’ a –
biedaczek rozpacza, ponieważ Brooklyn dała mu kosza, ale czego on się
spodziewał, że Dawson tak po prostu się ucieszy? To nie jest żadna głupia
komedia dla kretynów, gdzie dwoje nastolatków wpada na siebie w szkole, a
później zostają parą. Heh, Hemmings jest po prostu żałosny, i pomyśleć, że
kiedyś się przyjaźniliśmy. Mam ochotę wymiotować, kiedy na niego patrzę, gdy
panoszy się w paczce Mary, Ashtona, Caluma, Mike’ a i Jas.
-Masz już kieckę na bal? –Wymruczał brunet, trącając nosem
mój policzek.
-Nie.
-Zadzwoń do tego kutasa i każ jechać razem z tobą.
Andy był wściekły zarówno na Irwina jak i jego zdzirowatą
dziewczynę za to, że złamali warunki zakładu, o którym nie miałam bladego
pojęcia. Ashton zrobił ze mnie kompletną idiotkę, dlatego bardzo chętnie pomogę
Howardowi rozwalić do końca tą już i tak zniszczoną ekipę. Nie pozwolę, żeby to
uszło im na sucho.
-Masz, dzwoń. –Oznajmił dziewiętnastolatek podając mi
komórkę z wybranym już numerem oraz włączonym głośnikiem.
-Siema, Mel. –Mruknął od niechcenia. –Wiesz… Jestem nieco
zajęty, możemy pogadać później?
-Nie, do cholery, nie możemy. –Warknęłam.
-Am… Okay, więc o co chodzi?
-O to, że nie mam sukienki na bal, a ty miałeś jechać ze mną
wybrać, żebyśmy do siebie pasowali.
-Co?! Przecież my nie… Ahm, tak, masz rację, po prostu
pomyliły mi się daty, przyjadę za jakąś godzinę z Mary i Luke’ m, bo ona też
nie ma kiecki, a Hemmo musi kupić krawat. –Wywróciłam oczami, jacy oni są
żałośni. –Kończę, nara. –Nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Ogarnęła
mnie wściekłość, jak on może się rozłączać, kiedy ja nawet nie skończyłam?!
Cholerny kutas, na sto procent teraz pewnie ją pieprzy! Zła rzuciłam telefonem
w ścianę, a on rozprysnął się na drobne cząstki.
-Olej go, jutro pożałuje, że w ogóle podjął się tego
zakładu, tak jak Mary.
Mieliśmy genialny plan, jak pogrążyć ich oboje, a we
wszystkim miała nam pomóc Max. Na razie całość idzie po naszej myśli, ale
potrzebowaliśmy jeszcze jednej rzeczy, która będzie pstryczkiem rozpoczynającym
lont bomby zrzuconej na nich.
-Ubieraj się, bo Irwin za niedługo po ciebie przyjedzie.
Widzimy się w centrum. –Oznajmił, a później cmoknąwszy mnie w usta wstał i
zaczął się ubierać.
Poleżałam jeszcze chwilę, a później poszłam w ślady Howarda.
Wciągnęłam na siebie różowe stringi oraz stanik z kompletu, a następnie
przeszłam do garderoby. Przebierałam między wieszakami, aż wreszcie
zdecydowałam się na białą spódniczkę do połowy ud, czarny bralet oraz szpilki w
tym samym kolorze. Kiedy już się ubrałam, usiadłam przed toaletkę i zrobiłam
sobie profesjonalny makijaż. W chwili, gdy skończyłam usłyszałam nawoływanie
mojej matki:
-Mellody, twój przyjaciel przyjechał! –Przewróciłam oczami.
Przyjaciel? Dobre sobie, to największy dupek, jaki może chodzić po tym
pieprzonym świecie!
Złapawszy za torebkę zbiegłam po schodach. W progu stał
Irwin ubrany jak zwykle świetnie i gawędził sobie w najlepsze z Melissą.
-Cześć, Mel. Wyglądasz świetnie.
-Mhm. –Mruknęłam nadal wściekła. Nie pozwolę, żeby taki
kretyn robił sobie ze mnie żarty ze swoją pożal się Boże przyjaciółeczką do
łóżka. –Jedźmy już. –Powiedziałam wymijając go i kierując się w stronę tego
cholernego lamborghini, gdzie z tyłu siedzieli już Luke i Mary.
-Cześć, Mellody. –Zaćwierkała tym swoim melodyjnym
głosikiem, którego miałam dość, dlatego też nie odpowiedziałam na to powitanie.
Nie minęła nawet minuta, a za kierownicą usiadł ciemny
blondyn, który uruchomił silnik i z piskiem opon ruszył w stronę centrum.
-Czy ty zawsze musisz tak szpanować? –Zapytała Wesley, na co
wywróciłam oczami. Suka.
-Laski to kochają.
-Tak, mamy mokro widząc was w sportowych furkach. Prawie
doszłam, gdy startowałeś.
-Następnym razem obiecuję, że osiągniesz spełnienie.
-Palant. –Zachichotała, razem z Luke’ m, ale mnie nie było
do śmiechu. Jedyne, czego w tej chwili chciałam to jak najszybciej znaleźć się
w centrum handlowym, kupić tą pieprzoną sukienkę i wrócić do domu!
To była najgorsza godzina w moim życiu. Słuchanie jak
Marianna nieudolnie próbuje śpiewać razem ze swoimi przyjaciółmi było istną
katorgą dla moich uszu. Miałam nieodpartą ochotę odwrócić się i zdzielić tą
wywłokę ręką byleby nie wyła jak zdychający kojot.
Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, że dojechałam do
celu.
Kiedy Irwin zaparkował na podziemnym parkingu wsiedliśmy do
windy, którą wjechaliśmy na pierwsze piętro.
-Idziemy do sklepu mamy? –Zagaiła szarpiąc za przed ramię
Luke’ a, który spojrzał na nas.
-Tsa, pewnie. Chodź, Mel. –Osiemnastolatek złapał za mój
nadgarstek i siłą prowadził do jednego z butków Laury, której również
nienawidziłam. Przecież ta kretynka nie ma w ogóle pojęcia o tym co modne, a
całą sławę zyskała pewnie przez łóżko, bo bądźmy szczerzy, ale jej projekty są
katastrofą.
Przekraczając próg sklepy Mary od razu pobiegła do jednej z
pracownic i poprosiła o brzoskwiniową sukienkę, która była paskudna.
-Chodź, Lucas, powiesz jak wyglądam. –Oznajmiła chwytając za
nadgarstek blondyna.
-Od razu ci mówię, że będę miał czarny krawat.
-Okay, czarny zawsze jest modny. Będziesz wyglądał świetnie.
-Zaczekajcie. –Poprosił Ashton. –Możesz nam doradzić?
–Zwrócił się do tej samej kobiety, która wcześniej rozebrała manekina. Pracownica
przejrzała kilka kreacji między wieszakami, aż wreszcie podała mi dwie
sukienki: Długą białą z wcięciami przy talii na cieniutkich ramiączkach oraz z
kamyczkami, którymi wyłożony był jakiś wzór na gorsecie oraz czarną również
długą i wcięciami przy talii i nieco grubszymi ramiączkami, które łączyły się
na plecach w znak X. –Dobra, chodźmy. –Uśmiechnął się osiemnastolatek ukazując
te swoje dołeczki.
Chryste, jaki on był w tej chwili gorący. Dlaczego sypiał i
był w związku z tą wywłoką?!
Kiedy weszłam do przymierzalni od razu włożyłam tą czarną
sukienkę, ponieważ bardziej przypadła mi do gustu. Wyszłam po jakiś trzech
minutach, a Ashton od razu się uśmiechnął.
-Wyglądasz świetnie, Mel. –Odpowiedziałam na ten uśmiech, bo
będąc szczerą muszę przyznać, że jestem w nim cholernie zadurzona. –Będziesz
pasowała do mojego krawata, nie tak jak Mary i Luke. –Prychnął. –Na pewno
wygramy.
-Pomaż sobie, wszystkie cheerleaderki głosowały na Luke’ a,
a kolesie z klubu książki, szach, robotów, historii i innych też, więc na pewno
już przegrałeś.
-Och, no tak przecież twoje koleżaneczki flirtują z tymi
kujonami, żeby mieć zawsze pracę domową. Wybacz, że zapomniałem, kochanie.
–Cmoknął ustami, a później wywrócił oczami.
-Po prostu dołączył się, kiedy nadarzyła się okazja, żeby
utrzeć ci nosa. Zresztą… -Wzruszyła barkami. –Luke to niezłe ciacho, każda chce
wylądować w jego łóżku. Tak czy inaczej… -Zwróciła się do Hemmingsa, który miał
to wszystko w dupie. –Biorę tą, skoczysz ze mną do kosmetyczki?
-Muszę? –Burknął pod nosem. –Wolałbym wyskoczyć, gdzieś z
Calem albo Mike’ m.
-W takim razie idź. –Uśmiechnęła się lekko, apotem cmoknęła
w policzek blondyna, który wyszedł zaraz po przybiciu sztamy z Irwinem oraz
powiedzeniu Nara.
Poszłam się przebrać w normalne ciuchy, tak jak Wesley, a
później poszłyśmy do kasy. Zapłaciłyśmy i dostałyśmy te „super” papierowe
torby, do których to babsko spakowało nasze kreacje.
-Idę do tej kosmetyczki, widzimy się później? –Skierowała to
pytania do Ashtona.
-Tsa, pewnie, pomożesz mi wybrać bukiecik dla Mel. Trzymaj
się, Mała. –Powiedział delikatnie muskając policzek siedemnastolatki, a później
rozeszliśmy się w przeciwne strony. –Skoczymy na jakąś kawę, czy coś? –Nagle
przed oczami mignął mi Andy, tym samym dając sygnał, aby rozpocząć wcielanie
naszego planu w życie.
-Jak idzie zakład?
-Do… -Zszokowany zatrzymał się i dokładnie mnie zlustrował. –Nie
wiem, o czym mówisz.
-Nie rób ze mnie idiotki, Ashton. Wiem, że się założyłeś z
Mary. Może Luke’ owi to nie przeszkadza, ale mi…
-Nie ma żadnego zakładu, lubię cie.
-Dlaczego ci nie wierzę? –W ramach odpowiedzi wzruszył tylko
barkami.
-Marianna nie jest dla mnie ważna, jestem przecież z tobą,
bo cie lubię. Mary to tylko przyjaciółka, ale nie możesz oczekiwać, że po
szesnastu latach przestanę się z nią spotykać.
-Czyli mówisz, że to tylko przyjaźń, tak? –Zapytałam z
niedowierzaniem unosząc jedną brew ku górze. Co za ściema.
-Mhm.
-W takim razie udowodnij. –Wyrzuciłam barkami w powietrze,
jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Ashton wyglądał, jakby
walczył sam ze sobą, aż wreszcie nieco się nade mną pochylił i musnął kącik
moich ust. Szybko się jednak się odsunął i niby skrępowany podrapał się w kark.
-Chodźmy na tą kawę, okay? –Przytaknęłam, a kiedy Irwin
ruszył do przodu zobaczyłam jak Howard pokazuje mi kciuk do góry.
Weszliśmy z Ashem do jednej z kawiarni, gdzie zajęliśmy
stolik dla czterech osób. Nagle całą atmosferę przerwał telefon osiemnastolatka,
dlatego też niezwłocznie odebrał.
-Cześć, dziadku… Idę na bal… Czy ja wiem? Raczej nic, a co?…
Okay, mogę przyjechać… Tsa, zajmę się tym… Dobra, pogadam z Michaelem, mimo że się
pokłóciliśmy… Mhm, na razie. –Chłopak wywrócił oczami, a potem położył telefon
na stoliku i poszedł zamówić dla nas kawę.
Szybko chwyciłam za komórkę, po czym napisałam wiadomość do Kicia ;*.
Do: Kicia ;*
Widzimy się w kantorku
trenera o 19 podczas balu ;**
Szybko odłożyła aparat na to samo miejsce, a później
wygładziłam swoją spódniczkę.
-Proszę. –Ciemny blondyn uśmiechnął się lekko podając mi
biały kubek.
-Dzięki.
Przesiedzieliśmy tutaj około godziny nic nie mówiąc – Ashton
był pogrążony w myślach, a ja mieszałam bez konkretnego celu łyżeczką w
szklance próbując odgadnąć, co takiego zajmuje jego umysł. To było najnudniejsze
półtorej godziny w moim życiu.
-Muszę lecieć, jestem umówiony z Calem i muszę jeszcze
pogadać z Cliffordem. –Oznajmił wstając. –Zapłaciłem już, jakby co. –Poinformował,
a później wyszedł. Niedługo po nim przyszedł Andy, który usiadł naprzeciwko
mnie uprzednio muskając moje usta.
-To będzie słodka zemsta.
-Ashton pożałuje, że się założył.
-A Mary, że nie dała mi szansy…
_________________________________________
Dobra, czuję się żałośnie z tym dennym rozdziałem ;'(
Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale na najbliższą chwilę nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział. Mam jakąś blokadę względem tego fanfiction, dlatego z bólem serca, ale na razie zawieszam. Przepraszam was niezmiernie, bo wiem, że rozdziały są nijakie, a wy musicie czekać cały tydzień (lub dłużej), ale nie chcę was zawieść, dlatego postanowiłam dać sobie trochę czasu licząc po cichutku, że moja wena wróci, a ja będę wam mogła dać nie tylko rozdział, który zachwyci mnie swoją treścią oraz długością, ale również i was.
Chciałam wam podziękować za komentarze i wszystko inne co robicie względem tego bloga.
Obiecuję wam, że na pewno wrócę, ale nie jestem pewna kiedy konkretnie (miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku) potrzebuję po prostu trochę czasu. Tymczasem możecie mnie znaleźć na Errorze, ponieważ napisałam wcześniej więcej rozdziałów.
Tak czy inaczej...
Dziękuję wam za wsparcie ;)
Do zobaczenia... Kiedyś ;**