Calum
Cholerna Mary i jej pieprzone zapotrzebowanie na substancje
dla dorosłych! Czy ta dziewczyna nie ma lepszych rzeczy do roboty, tylko
nachodzenie mnie o piętnaście?! Zabrała mi pół godziny snu, co zaważy na moim
dzisiejszym humorze oraz grze przeciwko Diabłom,
czyli drużynie tego chuja Ryana, który podwala się do Max!
Gardzę tym gnojem bardziej niż czymkolwiek innym na świecie.
Ryan jest cholernym pedałem, który chce zaliczyć Maximilian, żeby zrobić mi na
złość, ale ja do tego nie dopuszczę. Zresztą Martin nie jest tak głupia, aby
wskakiwać jakiemuś popaprańcowi do łóżka – powiedziała, że wystarczy, iż musi
żyć z świadomością oddania się mi. Nie rozumiem jej, ponieważ dobrze wie, że
lubię popić z chłopakami, ale dość często przesadzam i kończę w łóżku z
przypadkowymi laskami. Okay, zdradziłem ją dużo razy, ale staram się zmienić, a
z chłopakami chleję okazjonalnie. Dlaczego ona tego nie widzi?
-Niech będzie- westchnąłem, gdy usłyszałem jej prośbę. Czy
miałem wątpliwości? Oczywiście, że tak! Przecież gdyby Ashton dowiedział się,
że faszeruję jego pannę narkotykami i alkoholem chyba by mnie zabił.
Wyjąłem z szafki nocnej kluczyk, którym otworzyłem mój
barek, a następnie wyjąłem z niego butelkę Danielsa, paczkę blantów i działkę
ekstazy, którą chciałem zażyć wieczorem. Niestety widząc w jakim stanie jest
moja przyjaciółka postanowiłem się z nią podzielić – pogadam z Zackiem, żeby
załatwił mi jeszcze jedną sztukę. Podałem
cały arsenał Wesley, a ta włożyła wszystko do swojego plecaka. Zamknąłem swój
skarbiec, a kluczyk odłożyłem na jego miejsce, które również zakluczyłem.
–Tylko błagam, nie przesadź, to mocny towar – rudo… Przepraszam, BLONDYNKA pokiwała jedynie głową na
znak zrozumienia moich słów. –A i jeszcze jedno – złapałem ją za obojczyk, chcą
jeszcze oświecić ją w bardzo ważnej kwestii, od której zależało moje życie.
–Nie masz tego ode mnie – dodałem poważnym tonem. Wiedziałem, że ona przed
nikim się nie wygada, ponieważ oboje mielibyśmy przesrane i to dokładnie u tej
samej osoby, którą był Irwie.
-Się wie, Caluś – schowała się w moich ramionach delikatnie
napierając swoją klatką piersiową na moją. –Do zobaczenia – szybko musnęła mój
policzek, a później wyszła przez balkon machając do mnie.
Zrezygnowany pokręciłem głową z niedowierzania. Co się z nią
działo? Dlaczego do cholery miała takie limo na policzku? I kto do chuja miał
czelność podnieść rękę na moją siostrę!? Przysięgam, że jeśli był to Irwin to
rozkurwię mu łeb. Może robić z Mary co tylko mu się żywnie podoba – niech się
pieprzą, rozmnażają, niech żyją długo i szczęśliwie, ale jeśli ją uderzył… To
za siebie nie ręczę, nawet jeśli jest jednym z moich najlepszych przyjaciół.
Zabrałem z szafy czyste ciuchy, a z komody bokserki, z
którymi poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny
prysznicowej, po czym odkręciłem zawory i pozwoliłem, aby letnia woda po mnie
spływała oraz rozbudziła. Po szybkiej kąpieli ubrałem się i wysuszyłem włosy,
następnie układając je. Wolnym krokiem oraz z zmęczoną miną zszedłem na dół,
gdzie w kuchni siedziała już moja siostra Stacy, tata, a mama szykowała
jajecznicę.
-A ty co tak wcześnie? – spojrzałem na ojca z uniesionymi
brwiami. –Zawsze gnijesz do wpół do ósmej.
-Tsa – mruknąłem i usiadłem naprzeciwko młodszej siostry,
która bawiła się komórką.
W dzisiejszych czasach dzieci pod choinkę dostawał nowe
telefony, lub inne gadżety, gdzie te czasy kiedy cieszyliśmy się z głupiej
planszówki, czy chociażby puzzli, albo autka zabawki!? Teraz moi starzy szli na
łatwiznę – nie kazali nam już pisać listów do Mikołaja, tylko spisać
maksymalnie dziesięć rzeczy w przyzwoitych cenach, które chcieliśmy dostać na
święta. Takim oto sposobem Stacy dostała nowego Iphone’ a, książki – nie wnikam
kto był ich autorem, bo nie interesuję się takimi rzeczami – rolki, rower,
płytę Justina Biebera i jeszcze jakieś gówniane badziewie. Ja swoją listę
skompletowałem bardziej rozsądnie – poprosiłem o nowy motor, BMX’ a,
deskorolkę, buty do footballu i dwie płyty jedną Katty Perry, którą nawiasem
mówiąc uwielbiam oraz koncertowy z dwutysięcznego roku brakujący dysk Blink 182
- The Mark, Tom, and Travis Show (The Enema Strikes Back!).
-Odpowiesz? –
nienawidziłem, gdy Roger drążył temat, którego ja nie zamierzałem ciągnąć.
-Muszę? –
ziewnąłem. –To bez sensu – niższa ode mnie brunetka postawiła przede mną talerz
ze śniadaniem, które od razu zacząłem zjadać, fakt faktem byłem cholernie
głodny.
-Wypadało by – Jezu
Chryste! Czy wszyscy muszą od rana mnie denerwować? Najpierw Mary teraz ojciec…
Kto będzie następny?! Może Ashton, albo Mike?!
-Marianna tutaj
była, wystarczy ci?! – uniosłem się, ponieważ… W sumie chciałem to zrobić,
pragnąłem potraktować go tak jak on mnie wczoraj, gdy dowiedział się, że
zakosiłem tą pieprzoną grę, która wcale nie była taka fajna jak wszyscy się
spodziewali.
-Po co?
-Liczyła na szybki
numerek przed szkołą – wzruszyłem ramionami, a Roger zakrztusił się tostem.
-Caluś, dziś jest
wasz mecz?
-Tak – posłałem
jeden z moich ładnych uśmiechów rodzicielce, która odpowiedziała tym samym.
Kochałem moją mamę
najbardziej na świecie, była naprawdę wyrozumiałą kobietą, ale nigdy nie
zaczynała rozmowy, na którą nie miałem ochoty. Była zupełnym przeciwieństwem
mojego ojca i to właśnie było piękne, bo mimo wszystkich różnic uzupełniali się
i byli szczęśliwym małżeństwem.
-Przyjdziemy z
tatą.
-Dzięki – kolejny
raz posłałem jej uśmiech, a kiedy skończyłem jeść poszedłem do garażu, skąd
wyprowadziłem motor, którym pojechałem do szkoły.
Prowadziłem dość
szybko i co chwila dodawałem więcej gazu, aby poczuć adrenalinę i naładować się
przed meczem. Jak każdego dnia przejeżdżałem obok domu Maximilian i zatrzymałem
się, po czym zgasiłem silnik. Cierpliwie czekałem aż dziewczyna wyjdzie z domu,
by znowu zadać to samo pytanie. Ta czynność powoli zaczęła wchodzić mi w nawyk
i stawała się moją codziennością, nieodłączną częścią przeżycia dnia – bez niej
mógłbym nawet umrzeć.
Dopiero na początku
grudnia – po miesiącu rozstania z Martin – pojąłem co takiego zrobiłem.
Straciłem dziewczynę, którą naprawdę kochałem i ona również darzyła mnie takim
samym uczuciem. Naprawdę robię co w mojej mocy, aby się zmienić dla niej, ale
nie potrafię walczyć sam – potrzebuję pomocy, ale nikt z moich przyjaciół nie
chce mi pomóc. Gówniane rady Ashtona bardziej niszczą mi psychikę niż alkohol
czy dopalacze. Jesteś młody, każda chce być twoja, a ty przejmujesz się Max,
wyluzuj i zacznij żyć – ciekawy jestem jakby zareagował, gdyby Marianna
znalazła sobie kogoś innego, kogoś kto byłby dla niej ostoją, wsparciem,
przyjacielem. Kogoś z kim nie musiałaby udawać, że jest przyjaciółką, tylko
dziewczyną. Że ich „więź” jest związkiem, a nie relacjami czysto
przyjacielskimi. Naprawdę jestem tego cholernie ciekaw. Na pierwszy rzut oka
widać, że ciągnie go do niej jak misia do miodu, Mary jest nie tylko od Irwina
mądrzejsza, ale jest też lepszą aktorką. On nie potrafi ukrywać uczuć względem
niej – cały czas chce ją całować, obejmować lub po prostu pieprzyć, bo jest
taką uczuciową sierotą, która nie potrafi przeżyć nawet godziny bez swojej kici.
Drzwi dość sporego
domu się otworzyły, a wyszła przez nie najpiękniejsza dziewczyna na świecie.
Max była dziś ubrana w czarne rurki, które idealnie eksponowały jej długie oraz
szczupłe nogi, oliwkową luźną koszulkę na ramiączkach, a na stopach miała buty
za kostkę. Długie brązowe włosy swobodnie opadały jej na ramiona oraz plecy.
-Cześć – kiwnąłem
do niej ręką, na co nieco zmieszana założyła kosmyk włosów za lewe ucho, jednak
odwzajemniła gest wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. –Podrzucić cie
do szkoły?
-Jas zaraz po mnie
przyjedzie – jak na zawołanie pod jej domem zaparkowało czerwone porsche Hogan.
W duchu zacząłem przeklinać punktualność dziewczyny Michaela. Tak mało
brakowało i wsiadłaby na ten pieprzony motor oraz mnie objęła, oparła policzek
o moje plecy…
-Kurwa – przekląłem
swoje szczęście, a później znów uruchomiłem silnik i jechałem w kierunku
szkoły. Pod placówką byłem po dziesięciu minutach, po drodze wyprzedzając
samochód Hogan oraz popisując się przed nimi jazdą na tylnim kole. Skoro nie
mogłem jej mieć, chciałem żeby wiedziała co straciła, a jeżeli chciałaby znowu
mnie mieć wystarczy tylko powiedzieć, bo jestem niczym jej niewolnik gotowy
zostawić wszystko chociażby tylko po to, żeby pójść jej do sklepu po jogurt.
Zaparkowałem
maszynę na parkingu, a następnie zsiadłem i poszedłem pewnym siebie krokiem do
budynku. Po drodze odpowiadałem na zaczepki płci pięknej, która zalotnie się
uśmiechała oraz mówiła przesłodzone „Cześć, Cal” , „Heej, Hoodie” albo
zwyczajne „Siemasz przystojniaku”. To ostatnie wychodziło zazwyczaj z
ust szkolnych zdzir. Idąc przez hol kierowałem się do mojej szafki, która miała
numerek sześćdziesiąt dziewięć. Otworzyłem drzwiczki za pomocą szyfru, a po ich
uchyleniu dało się zobaczyć wielki syf, a na wewnętrznej stronie furtki moje
zdjęcie z Max oraz jeszcze jedno przedstawiające całą naszą paczkę. Wcisnąłem
do plecaka książkę od historii oraz biologii, ponieważ dziś miałem tylko dwie
pierwsze lekcje, a na moje nieszczęście znowu zajęcia z Moore’ m zaowocują w
ten pieprzony quiz.
Nim ruszyłem w
stronę klasy musiałem wstąpić jeszcze do gabinetu dyrektora, ponieważ musiałem
mu powiedzieć o dzisiejszej nieobecności Wesley – ona była jego pupilkiem,
dlatego wszelkie rzeczy związane z frekwencją Marianny wędrowały najpierw do
dyra, a dopiero później do naszego wychowawcy, którym jak na złość był Moore.
Kulturalnie
zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem zachrypnięte „proszę” poprawiłem torbę i
pchnąłem brązowy prostokąt wchodząc do środka.
-Calum, co tutaj
robisz?
-Chciałem tylko…
-Jeśli znowu masz w
planach jakieś żarty, typu atak Hulka to sobie daruj – zachichotałem pod nosem
na samo wspomnienie tej pięknej chwili. To nie jest moja wina, że wielki Ben
był cały zielonkawy, ponieważ chciało mu się rzygać. Biegł w stronę kibla
taranując wszystkich na swojej drodze, a ja chciałem tylko żeby inni uczniowie
byli bezpieczni, dlatego uruchomiłem alarm! Ten facet obwinia mnie za próbę ochrony
niewinnych – to taka sama sytuacja, gdyby Spiderman dostał po mordzie za to, że
pilnował porządku w Nowym Yorku!
-Nie, dziś
przyszedłem po to, żeby usprawiedliwić Mary – pięćdziesięciolatek zmarszczył
jedynie brwi i przytaknął udzielając mi tym samym zgody na kontynuowanie
wypowiedzi. –Dziś nie będzie jej w szkole, bo wczoraj się zatruła i całą noc
wymiotowała. Nie wiem, czy jutro będzie w szkole – wzruszyłem ramionami. Jeśli
Wesley zbyt przesadzi to nie ma mowy, żeby jutro pokazała się w szkole. Ba! Nie
ma nawet opcji, żeby wychodziła z domu!
-Rozumiem,
poinformuję pana Moore’ a –przytaknąłem, ale jego odpowiedź mnie nie
usatysfakcjonowała.
-Opiekowałem się
nią całą noc i nie mogłem się przygotować na dzisiejszy quiz na historię oraz
nie zdążyłem napisać referatu na biologię – wydąłem dolną wargę. –Jeszcze ten
mecz… -westchnąłem z bezsilności. W duchu modliłem się, żeby ten kretyn okazał
choć trochę serca w stosunku do mnie, zważając chociażby na fakt, że zdobyliśmy
to pierdolone mistrzostwo już trzy razy z rzędu! Napociłem się jak świnia na
treningach i meczach, nie oczekując niczego w zamian, dlatego błagam – niech on
mi się za to odwdzięczy.
-Calum, wiesz, że
nie powinienem tego robić, ale…
-Ale?- uniosłem
lewą brew ku górze licząc, że nie zmieni zdania.
-Ale… Porozmawiam z
panem Moore’ m i panią Frosch, a teraz idź na lekcje – wskazał na drzwi, a ja
zadowolony z siebie ruszyłem w kierunku pracowni historycznej. W klasie
siedzieli już: Ashton, Mike, Jasmine oraz moja myszka. Usiadłem z Irwinem, a po
chwili do pomieszczenia wszedł ten stary zboczeniec.
-Zaczniemy od
sprawdzenia obecności, a następnie odbędzie się quiz – och, życie jest piękne.
Z szerokim uśmiechem oparłem się o oparcie krzesła i kpiłem z zachowania tych
dwóch kretynów, który zaczęli powtarzać notatki.
Kiedy historyk
odczytał moje nazwisko odpowiedziałem radosne „jestem”, a później wróciłem do
poprzedniego zajęcia.
-Co ci tak wesoło,
palancie? – pochyliła się w moim kierunku Jasmine. –Lepiej powtarzaj, bo Moore
może cię zapytać – jej głos był mega poważny, tylko dziś jej mądrości po mnie
spływają jak pot po treningu z Fehler’ em.
-Zapraszam do
odpowiedzi panią Martin oraz pana… - znów zanurzył dłoń w słoiku, na którym
było napisane czwarta c. –Pan Hood – z szerokim uśmiechem przeczesałem dłonią
włosy, napotykając również zdziwiony wzrok przyjaciół.
-Czemu się
cieszysz, kretynie będziesz pytany – warknął Irwin, na co pokiwałem rozbawiony
głową na boki. Oj głupi, naiwny i biedny chłopcze, ja potrafię wygrzebać się z
najgorszej sytuacji bez szwanku w przeciwności do ciebie.
-Jednakże z racji
tego, że pan Hood jest zwolniony z pytania, zapraszam pana Clifforda – czyż
życie nie jest piękne? Nie rozumiem tych wszystkich emo, którzy cały czas
narzekają na zły los, przecież powinni się cieszyć, że w ogóle żyją, że mają co
jeść, a nie cierpią głodu jak dzieci w Etiopii.
Mikey wstał i
ustawił się obok mojej dziewczyny przed białą tablicą, a nauczyciel zaczął
zadawać im pytania, które niezbyt mnie interesowały, ale nie mogłem długo
przebywać w stanie euforii, ponieważ ta ciota Irwin zaczął wypytywać jak
załatwiłem sobie zwolnienie.
-Zamknij się i
słuchaj, znając życie będziesz pytany w poniedziałek on ci nie odpuści po tym,
że zaliczyłeś panienki na jego biurku.
-Szczam na to – warknął,
a ja już wiedziałem, że coś nie gra. Gdyby Ash miał dobry humor od razu
zacząłby żartować, a nie obrażał się jak trzyletnia dziewczynka, która nie
dostała pieprzonej lalki Barbie!
-Co jest?
-Ona… Mary, jej
matka powiedziała, że nie ma jej w domu, przecież zawsze rano na mnie czeka –
złapał się za głowę, a później zaczął ciągnąć za końcówki swoich włosów. –Nie
odbiera ode mnie, jest wściekła za to, że nie przyszedłem – o Jezu, teraz
zacznie mi jojczyć jakim to jest kretynem oraz że więcej mnie już nie posłucha,
bo moje rady są do dupy, ponieważ Marianna teraz będzie dłużej się boczyć.
Chryste, człowieku daruj sobie, mam ważniejsze problemy na głowie, niż twoje
mieszane uczucia względem dziewczyny, którą masz za przyjaciółkę, a rżniesz
przy każdej możliwej okazji.
-Słuchaj
–westchnąłem łapiąc za jego bark. –Teraz musimy skupić się na meczu, potem
wcielimy w życie plan „Przeprosiny”, pasuje? – przytaknął, a później
pochyli się nad zeszytem, w którym zaczął bazgrać.
Boże błogosław,
żeby Irwie nie dowiedział się, że poczęstowałem Mary ekstazy! Przecież on mnie
zakurwi, a z rozkwaszoną mordą nie odzyskam Max.
Po odpytaniu oraz
ciągłym gapieniu się na tyłek Martin, ten pedofil pozwolił im usiąść.
Maximilian standardowo dostała piątkę – jest tak jak Mary kujonką, ale nie
przeszkadza mi to w żadnym przypadku, ponieważ kocham je za to jakie są, a nie
za to, że dobrze się uczą. Wkurzony Mikey zmroził mnie spojrzeniem i usiadł z…
Rooonie? Nieważne, liczy się tylko to, że dała Ashtonowi na biurku Moore’ a, a
ja jestem w toku planu „Zmiana”.
-Przez ciebie ten
palant wpisał mi jedynkę – warknął przyjaciel, na co zareagowałem parsknięciem.
-Heej Jas – Irwin
pochylił się w moją stronę tylko po to, aby być bliżej Hogan. –Gadałyście dziś
z Marianną?
-Nie, wczoraj po
naszym wyjściu Luke ją odprowadził, może poszła gdzieś z nim? Dobrze się
wczoraj bawiła, była szczęśliwa, nawet o tobie nie wspominała – ałć! Tego nie
musiała mówić, bo teraz ten kochaś będzie mi truł dupę tymi swoimi
podejrzeniami, że przez Hemmingsa coś jej się stało… Kurwa! A jeśli ten frajer
tak jej przemalował buźkę? Co jeśli przez niego dziś postanowiła wyluzować?
-Co ten chuj jej
zrobił? –wycedził przez zaciśnięte zęby ciemny blondyn po mojej lewej.
–Zapierdolę go jeśli ją skrzywdził – jeśli ją skrzywdził, to będziesz drugi w
kolejce. Najpierw ja się nim zajmę za to, że ją uderzył, bo krew mnie zalewa,
gdy widzę przemoc wobec kobiet, a zwłasza laski, którą traktuję jak siostrę.
Całą lekcję
przesiedziałem jak na szpilkach, a gdy usłyszałem ten upragniony dzwonek
wybiegłem z klasy zaraz za Irwinem. Osiemnastolatek z gracją słonia przedzierał
się przez korytarz wypełniony innymi uczniami, aż w końcu dotarł do szafki,
przy której stała Cook razem z Hemmingsem. Nabuzowany Ash złapał za fraki
blondyna i trzasnął nimi o szafki.
-Co jej kurwa
zrobiłeś?! – warknął, a kiedy nie otrzymał odpowiedzi powtórzył gest sprzed
sekundy i znów obił jego plecy o metalową powierzchnię. –Gadaj do kurwy nędzy,
bo mnie zaraz rozpierdoli! Co zrobiłeś Mary!?
-Nic – w jego głosie
nie dało się wyczuć strachu, co jest dziwne oraz nie podobne do kujona, którym
był. Coś mi tutaj nie grało i prędzej czy później dowiem się prawdy. –Podobno
jest dla ciebie nikim, więc czemu się unosisz?
-Powiedziałeś, że
Mary jest nikim? – niedowierzałem. Czy on chociaż przepuszcza słowa przez
maszynkę, nim je wypowie?! Przyjaciel nie udzielił mi odpowiedzi, dlatego
odciągnąłem go on Hemmo i odepchnąłem w tył. –Jesteś pojebem, stary – pokiwałem
głową z politowaniem na boki. Co za czub! –Zdecyduj się czego chcesz!
-Zamknij się, Hood!
Sam nie jesteś lepszy, dlatego nie masz prawa mnie oceniać! Robię co chcę!
-Właśnie widzę, weź
spierdalaj – odwróciłem się do niego plecami, a kiedy usłyszałem prychnięcie,
postanowiłem zacząć śledztwo. –Uderzyłeś Mary?
-Za kogo mnie masz,
za sadystę?! Nie jestem jakimś jebanym sadomasochistą! – że kim, kurwa!?
-Wyluzuj gościu,
tylko pytam – Boże, czy oni wszyscy są dziś na jakiś sterydach!? Burzą się bez
powodu i krzyczą. Powinni wyluzować, może też im odpalę działkę? Nie dostali
nic na święta, więc może jedną saszetkę ekstazy? Będą mieli białe przed święta,
lub będzie to wczesny prezent na ten rok.
-Byłeś u niej?
-Nie, zresztą to
nie twoja sprawa – przed oczami przemknęła mi dobrze znana sylwetka. –Zack,
stary zaczekaj! – brunet w szarych dresach zatrzymał się, a później kiwnął do
mnie, dlatego niezwłocznie do niego podszedłem.
-Co jest, Hood? –
przybiliśmy sztamę, a potem odciągnąłem go na bok.
-Potrzebuję prochów
– szepnąłem.
-Dawałem ci
wczoraj, nie śpię na dragach sam muszę je załatwiać.
-Potrzebuję ich,
Zack. To była wyjątkowa sytuacja, znajoma musiała odreagować, zapłacę ci dwie
stówy, tylko daj – błagałem. Nie byłem uzależniony… A może byłem? Nie dbałem o
to, byłem na głodzie, który za wszelką cenę musiałem zaspokoić.
-Niech będzie, ale
następne będę miał dopiero za miesiąc – wcisnął mi w dłoń małą paczuszkę, a ja
w zamian dałem mu wspomnianą kwotę. Wsunąłem rękę do kieszeni, gdzie upuściłem
woreczek i jak gdyby nigdy nic poszedłem do sali biologicznej. Było tylko jedno
wolne miejsce i to w dodatku obok Max, normalnie to bym się ucieszył, ale nie
chciałem żeby oglądała mnie w takim stanie. Panna Frosch odczytała obecność, a
następnie poprosiła, abyśmy przedstawili referaty, które nam zadała przed
świętami.
-Teraz zapraszam…
Gdzie jest Mary? – zmarszczyła brwi i zaczęła szukać po klasie Wesley. –Ashton,
nie wiesz co się z nią stało? – osiemnastolatek pokiwał jedynie głową na boki.
–Czy ktokolwiek wie?
-Źle się czuła,
dlatego została w domu – wzruszyłem ramionami, a kilka sekund później poczułem
palące uczucie na sobie, które należało do Irwina. Do końca lekcji słuchaliśmy
wypowiedzi innych, a nasza nauczycielka ich oceniała.
~***~
Wbiegliśmy na
boisko, a później nasze cheerleaderki wykonały układ, który miał nas zmotywować
do walki – oczywiście podziałało, ponieważ który facet przy zdrowych zmysłach
nie zrobiłby wszystkiego czego chce laska ubrana w kusą spódniczkę oraz top
odsłaniający jej idealnie płaski brzuch?
Ustawiliśmy się na
polu, a później rozpoczęła się gra. Szło nam całkiem nieźle, ponieważ pierwsi
zdobyliśmy punkty, a później kolejne – naprawdę kochałem grać w football,
ponieważ mogłem wyładować wszystkie emocje, które mną targały, a w tym wypadku
były to spojrzenia posyłane przez Ryana w kierunku Max.
Zeszliśmy do szatni
na przerwę. Usiadłem na drewnianej ławce i wyjąłem mojego Iphone’ a, na którym
miałem dwie nieodczytane wiadomości, dlatego niezwłocznie je otworzyłem.
Od: Mama
Caluś, były małe komplikacje na przymiarce,
ale zdążę na końcówkę obiecuję
Mhm, ty zdążysz, a
ojciec? Dla niego liczy się tylko ta cholerna firma oraz zyski na giełdzie,
zapomniał, że ma rodzinę i powinien poświęcać jej więcej czasu.
Od: Księżniczka
Wesley
Przyjedź po mnie po
szkole, jestem tam gdzie zawsze, ale nie mów nic Ashtonowi
To niewiarygodne
jak ja się dla niej poświęcam. Rezygnuję dla niej z imprezy u Finn’ a,
darmowego alkoholu oraz laski, która by mnie pocieszyła po stracie Maximilian.
Do: Księżniczka
Wesley
Okay, księżniczko ;)
Uważaj z ekstazy, to serio daje kopa, a ty… To twój pierwszy raz, a zapewne już
zdążyłaś opróżnić paczkę i flaszkę
-Hood! – uniosłem
wzrok na mojego przyjaciela, który był nieco wkurwiony tylko, że nie miałem
pojęcia czym to jest spowodowane. Osiemnastolatek podszedł do mnie, po czym
chwycił za fraki i ustawił do pionu. –Okłamałeś mnie, cioto!
-Pytałeś Jas i Max
o to, czy rozmawiały z Mary, a nie mnie –wzruszyłem ramionami. –A teraz bierz
te łapy, bo znając życie robiłeś przed meczem jakiejś lasce palcówkę i nie
umyłeś rąk – odepchnąłem go od siebie. Nie wierzę, że ten palant odważył się
podnieść na mnie rękę, był agresywny, ale nigdy nie w stosunku do przyjaciół…
Może to jego sprawka, a teraz tylko udaje głupka i to, że zamartwia się o
Wesley.
Znowu weszliśmy na
murawę, ale gdy zobaczyłem jak ten chuj obmacuje moją Max wpadłem w szał. Podszedłem do nich i kulturalnie odsunąłem
go na bok, po czym wytłumaczyłem zamaszyście gestykulując, że ma trzymać się z
dala od Martin, bo skończy w kostnicy. Cholerny trener usadowił mnie za to na
ławce i musiałem przyglądać się meczowi zamiast w nim grać.
-Calum? –
przekręciłem głowę, aby zobaczyć tą nieśmiałą dziewczynę, którą kochałem.
–Dlaczego to zrobiłeś?
-Kocham cie i nie
mogę patrzeć jak ten skurwiel się do ciebie ślinił – unikałem jej kontaktu
wzrokowego, ponieważ wiedziałem, że wtedy przegram.
-Czego chciałeś od
tego narkomana Zacka?
-Co?- skąd
wiedziała? Czyżby mnie śledziła?
-Dobrze wiesz, co –
warknęła. –Widziałam jak z nim rozmawiałeś i płaciłeś mu za coś – o Jezu,
dlaczego ta dziewczyna musi być taka dociekliwa? –Chcę wiedzieć – już miałem
jej odpowiedzieć, że to niedorzeczne, żebym zadawał się z jakimś dilerem, bo
jestem od niego lepszy, ale na całe szczęście mecz się zakończył, a wszyscy
rzucili się z trybun, aby pogratulować drużynie. Niepostrzeżenie przemknąłem na
parking, gdzie wsiadłem na motor i pojechałem do domu tylko po to, żeby wsiąść
do samochodu i pojechać po tą świruskę. Droga pod napis zajęła mi pół godziny
przez cholerne korki, a później kolejne piętnaście, aby wdrapać się na tą
pieprzoną górę. Byłem już przy białych literach, gdy złapałem Mary w ramiona
chroniąc ją od upadku.
-Boże laska, mówiłem żebyś nie przeginała! Irwin mnie
zakurwi – zakryłem sobie twarz ręką.
Niech tylko trzyma język za zębami, błagam. –Chciałaś się zabić!? Mary, ile tego
wzięłaś? – jęknąłem błagalnie.
-Przecież… Mówiłeś, że… Przed chwilą szłam za tobą, jakim
cudem teraz mnie trzymasz? – blondynka plątała się we własnych wypowiedziach,
po czym mogłem wywnioskować, że zużyła wszystko jedno po drugim.
-Łaziłaś po rusztowaniu, powiedz, że nie wzięłaś wszystkiego
na raz- znałem odpowiedź, ale głupi liczyłem, że zaprzeczy, jednak ona wskazała
na konstrukcję, gdzie znajdował się jej plecak. –Nie ruszaj się, dobra?
–potrząsnąłem nią lekko, a potem zacząłem włazić na to cholerstwo po zasraną
torbę. Zeskoczyłem po chwili na glebę i poprosiłem, żeby ubrała tornister na
plecy. –Właź i trzymaj się, bo nie mam zamiaru jeszcze jechać do szpitala i
narażać się na policję, a co gorsza na moją mamę – przykucnąłem przed nią, a
dziewczyna złapała za moją szyję. Powoli wstałem, a następnie zbiegłem z góry,
aż do swojego auta, w którym ją posadziłem. Zająłem miejsce za kierownicą, a
później zapiąłem jej pasy i włączyłem radio, z którego zaczęła lecieć piosenka Katy
Perry.
Byłem tak przytłoczony dzisiejszym dniem, że nie miałem
nawet ochoty na rozmowę z Marianną, która zawsze mi doradza oraz wysłuchuje –
jest takim… Jest jakby moim psychiatrą. Nerwowo stukałem w kierownicę, aby
zająć czymś myśli oraz nie wybuchnąć, ponieważ droga znów była zatłoczona.
-Nie chcę jechać do domu – jej głos był skruszony, a sama
nawet nie raczyła na mnie spojrzeć.
-Nie jestem idiotą, Mary przecież nie zawiozę cie w takim
stanie do domu, zostaniesz u mnie.
-Calum?
-No? – zerknąłem na nią kątem oka. Byłem ciekaw czego
jeszcze ode mnie oczekuje.
-Dziękuję – po jej wypowiedzi zrobiło mi się tak jakby
cieplej na sercu, a cała złość powoli ze mnie uchodziła jak za sprawą
dotknięcia magicznej różdżki. Marianna może była uważana za zołzę, zdzirę oraz
pedantkę, ale jako jedyna osoba zawsze potrafiła powiedzieć cholerne „dziękuję”.
-Spoko, od tego są przyjaciele, c’ nie?
-Tak.
-Zresztą to moja wina, że jesteś w takim stanie- zaparkowałem
wóz na podjeździe, a później wyjąłem ją i zaniosłem do domu na rękach. Zatrzymałem
się w korytarzu, aby zdjąć buty i kopnąć je w okolicach garderoby.
-Caluś, to ty?! –po pomieszczeniu rozniósł się głos mojej
mamy.
-Cholera – przekląłem pod nosem. Błagam, niech tutaj nie
przychodzi! Proszę! –Tak, to ja!
-Chodź na obiad!
-Nie jestem głodny, byłem z chłopakami na pizzy! Idę do
siebie, będę się uczył! – nie chciało mi się już ciągnąć tej konferencji,
dlatego razem z dziewczyną poszedłem do swojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku,
a sam usiadłem obok łapiąc się za głowę oraz głośno wzdychając. –Powiedz mi
tylko, kto cie uderzył.
-Nie mogę – potrząsnęła głową jak opętana. –Naprawdę ci ufam Caluś, ale to dla mnie
najtrudniejsza rzecz w życiu.
-Twój ojciec? – skoro nie chciała mi odpowiedzieć
postanowiłem dowiedzieć się sam, za wszelką cenę musiałem zaspokoić swoją
ciekawość oraz dowalić osobie, która ciągnęła ją na samo dno.
-Nie, może jest dupkiem, ale nie sadystą.
-Tylko mi nie mów, że Irwie, bo mu przypierdolę – spojrzałem
na nią z uwagą. Wiedziałem, że była zdolna nawet dla niego skłamać. Kochała go.
-No coś ty – dała mi lekkiego kuksańca w bark. –Przecież on
nawet muchy by nie skrzywdził, nawet by nie trafił – w sumie fakt, muchy by nie
trafił, ale mordę Hemmingsa owszem.
-To kto do cholery?! Martwię się o ciebie, jesteś dla mnie jak
siostra, młodsza, wkurwiająca, pedantyczna, cholernie mądra, ale nadal siostra.
Nie mogę patrzeć jak ktoś cię leje! – wyprowadziła mnie z równowagi. Powinna mi
powiedzieć, kim jest osoba, która ją tak urządziła! Jest na tyle ślepa, żeby
nie zauważyć, że chcę jej tylko pomóc!?
-Uszczypnij mnie.
-Co? – teraz to już zupełnie przesadziła. Phi, a Mike i
Ashton mówią, że to ja mam odchyły.
-Zrób to, chcę wiedzieć czy nie śpię.
-Okay? – zmieszany, wykonałem jej prośbę. –Skoro mamy już to
za sobą, błagam powiedz – jojczyłem.
-Moja… Moja mama…
-Że co!? Żartujesz, tak? Chronisz tego chuja Ashtona –
pokiwała przecząco głową na boki, a zbierające się w jej powiekach łezki
zaczęły spływać wzdłuż jej zaróżowionych policzków. Nie wiele myśląc
przyciągnąłem Mariannę do siebie pozwalając, aby moczyła moją koszulkę.
–Dlaczego to zrobiła?
-Bo powiedziałam, że zachowuje się jak gówniara i daje ojcu
sobą manipulować – wysapała ledwo mogąc opanować oddech. Nie była teraz w
stanie niczego powiedzieć czysto.
-Kurwa, co się dzieje z tym światem? – prychnąłem kręcąc
głową na boki. –Zadzwonić po kogoś?
-Nie, daj mi coś na uspokojenie. Masz ekstazy?
-Nie dostaniesz więcej, jedyne co mogę ci zaoferować to
meliska oraz proszki na sen – pokiwała pionowo głową, wywołując delikatny
uśmiech na mojej twarzy. –Zadzwonię po Max, pomoże nam.
-Okay – nie tracąc czasu wykręciłem numer do Martin, która
odebrała po pierwszym sygnale.
-Czego ty znowu chcesz?
-Potrzebuję pomocy, błagam przyjedź.
-Mhm, będę za pięć minut właśnie wracam z zakupów z Jasmine –
rozłączyłem się, a dokładnie po obiecanej porze w progu mojej sypialni stanęła
owa brunetka. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie, gdy zobaczyła stan
swojej przyjaciółki. –Co ty jej kretynie zrobiłeś?! – wrzasnęła.
-On mi pomógł, Max – pociągnęła swoim noskiem, a później
zabrała paczkę chusteczek z mojej szafki nocnej i wyczyściła drogi oddechowe.
–Nie krzycz po nim, to dobry facet.
-Gadasz jak moja mama – jęknąłem zażenowany, na co obie
zaniosły się śmiechem. –Posiedź z nią chwilę, zrobię herbaty i przyniosę jakieś
tabletki. Też chcesz? –pokiwała twierdząco głową, a ja wyszedłem z mojego
azylu, po czym zbiegłem po schodach na parter i poszedłem do kuchni.
Postawiłem wodę, a później wyjąłem szklanki, do których
wrzuciłem torebki z malisą, kiedy czekałem, aż ciecz się zagotuje do
pomieszczenia wszedł mój ojciec.
-Byłem u dyrektora – Jezu przenajświętszy! Mam się może
zeszczać ze strachu?! Czy ten człowiek jest poważny!? –Podobno pobiłeś jakiegoś
chłopaka.
-Podwalał się do mojej dziewczyny – warknąłem i zalałem szklanki
z naparem wrzątkiem. –Miałem może podejść i mu podziękować? – parsknąłem
kpiącym śmiechem.
-Masz szlaban gówniarzu!
-Litości –jęknąłem. –Ty nawet nie wiesz, o której wracam do
domu z imprezy, kiedy wychodzę, z kim i gdzie, a wyskakujesz mi ze szlabanem!?
– pokiwałem głową z rozbawienia na boki, a później zabrawszy jeszcze tabletki
ruszyłem z kubkami do swojej sypialni.
Blondynka leżała na kolanach Maximilian, która przeczesywała
jej długie włosy. Wyglądały jak siostry, która jedna pociesza drugą.
Ustawiłem szklanki na blacie biurka i usiadłem obok. Podałem
Mary proszki, które popiła wodą i szybko zamknęła oczy. Ułożyłem ją na materacu,
aby było jej wygodniej oraz żeby nie bolały ją plecy.
-Dzięki za pomoc, Max.
-Dlaczego bierzesz to cholerstwo?
-O czym ty…
-Nie mydl mi oczu, Mary powiedziała, że dałeś jej ekstazy –
jej głos się powoli łamał. –To dlatego rozmawiałeś z Zackiem?
-Max, ja…
-Zamknij się Hood! – trzepnęła mnie w klatkę piersiową, a
później przyległa do mnie swoim drobnym ciałkiem. Zdziwiło mnie jej zachowanie,
ale szybko się opamiętałem i zacząłem gładzić jej włosy oraz plecy. –Obiecaj,
że nie będziesz tym truł Marianny oraz siebie.
-Max, proszę cie…
-Obiecaj – nalegała, aż w końcu jej uległem… Jak zawsze. OBIECAŁEM, dlatego gdy wyszła spuściłem
w kiblu całą działkę, tym samym spuszczając dwie stówy, które wydałem. Cholera!
Zdjąłem koszulkę oraz spodnie, za które ubrałem szare dresy
i zażyłem proszki na sen, po czym położyłem się obok Wesley. Sen przyszedł
szybko i właśnie dlatego tak bardzo kochałem spać – mogliby mi za to płacić.
__________________________________________
Caluś!! Jezu, jak ja go kocham w tym opowiadaniu, jest taki odpałowy hahahah i te jego teksty... Miłość wisi w powietrzu xdd Nie, no żartuję hahahaha.
Macie naprostowanie rozdziału 6 (Want U Back ) z perspektywy Mary, która była odurzona narkotykami i miała halucynacje...
Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Przyznałam, że kocham Hooda, wspomniałam o nawiązaniu do poprzedniego rozdziału... DZIĘKUJĘ WAM ZA KOMENTARZE!!
To chyba na tyle... Albo i nie... Na koniec przedstawiam wam jakże zajebistą wersję Stacy's mom z udziałem naszych utalentowanych chłopców: Hooda oraz Clifforda, jak i również przeuroczy śmiech Irwina w tle:
Buźka, miśki i miłej niedzieli ;**
o bosz, ale boski.... jest świetny!!!!!!!! dużo weny życzę :*
OdpowiedzUsuńSuper!!! chce jeszcze :3 next xD
OdpowiedzUsuńWow! czekam niecierpliwie na nexta!
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja nie lubię Hemmingsa? Wydaje się dziwny jakiś. Ashton troszeczkę zazdrosny, słodko. *.*
OdpowiedzUsuńRozdział cudny!:* Czekam na kolejny !:* Dużo weny życzę! ;)
Rozdział jak zwykle cud, miód i malineczka! Uwielbiam Caluma, no po prostu uwielbiam ^^
OdpowiedzUsuńFilmik na końcu prześwietny! *-*
Weny ;**
Jestem nareszcie ! Przepraszam za moje spóźnienie . Uhh ta jebana szkoła -.-
OdpowiedzUsuńNo więc tak co do rozdziału to nie powiem zaskoczyłaś mnie mega pozytywnie . Przyznam się bez bicia , że na początku nie ogarnęłam , że to jest wcześniejszy rozdział pisany z perspektywy Calum'a .
Czytałam go na telefonie i myślałam , że telefon mi się zdupił albo , że po prostu źle naciskam i w końcu już taka podenerwowana zaczęłam czytać i się dopiero domyśliłam się o co chodzi (trzeba być debilem jednym słowem) ♥
Ale nic , powtórzę raz jeszcze rozdział cu-do-wny .
Podziwiam cię , masz prze ogromny talent i mega wyobraźnię ( jejku i ty czytasz moje odpowiadanie . Omg , jestem zaszczycona !)
Filmik świetny , choć go już widziałam ♥ ♥
Dużo weny na kolejny rozdział i tradycyjne buziole ♥
kocham <3 nie no jestem świetna czytam rozdział o 0:57... gratulacje dla.mnie ale czego się nie robi dla świetnego opowiadania. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Gratuluje, oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńsuperowy rozdział <3
OdpowiedzUsuń