niedziela, 18 stycznia 2015

7. Stacy's Mom





Calum


Cholerna Mary i jej pieprzone zapotrzebowanie na substancje dla dorosłych! Czy ta dziewczyna nie ma lepszych rzeczy do roboty, tylko nachodzenie mnie o piętnaście?! Zabrała mi pół godziny snu, co zaważy na moim dzisiejszym humorze oraz grze przeciwko Diabłom, czyli drużynie tego chuja Ryana, który podwala się do Max!
Gardzę tym gnojem bardziej niż czymkolwiek innym na świecie. Ryan jest cholernym pedałem, który chce zaliczyć Maximilian, żeby zrobić mi na złość, ale ja do tego nie dopuszczę. Zresztą Martin nie jest tak głupia, aby wskakiwać jakiemuś popaprańcowi do łóżka – powiedziała, że wystarczy, iż musi żyć z świadomością oddania się mi. Nie rozumiem jej, ponieważ dobrze wie, że lubię popić z chłopakami, ale dość często przesadzam i kończę w łóżku z przypadkowymi laskami. Okay, zdradziłem ją dużo razy, ale staram się zmienić, a z chłopakami chleję okazjonalnie. Dlaczego ona tego nie widzi?
-Niech będzie- westchnąłem, gdy usłyszałem jej prośbę. Czy miałem wątpliwości? Oczywiście, że tak! Przecież gdyby Ashton dowiedział się, że faszeruję jego pannę narkotykami i alkoholem chyba by mnie zabił.
Wyjąłem z szafki nocnej kluczyk, którym otworzyłem mój barek, a następnie wyjąłem z niego butelkę Danielsa, paczkę blantów i działkę ekstazy, którą chciałem zażyć wieczorem. Niestety widząc w jakim stanie jest moja przyjaciółka postanowiłem się z nią podzielić – pogadam z Zackiem, żeby załatwił mi jeszcze jedną sztukę.  Podałem cały arsenał Wesley, a ta włożyła wszystko do swojego plecaka. Zamknąłem swój skarbiec, a kluczyk odłożyłem na jego miejsce, które również zakluczyłem. –Tylko błagam, nie przesadź, to mocny towar – rudo… Przepraszam, BLONDYNKA pokiwała jedynie głową na znak zrozumienia moich słów. –A i jeszcze jedno – złapałem ją za obojczyk, chcą jeszcze oświecić ją w bardzo ważnej kwestii, od której zależało moje życie. –Nie masz tego ode mnie – dodałem poważnym tonem. Wiedziałem, że ona przed nikim się nie wygada, ponieważ oboje mielibyśmy przesrane i to dokładnie u tej samej osoby, którą był Irwie.
-Się wie, Caluś – schowała się w moich ramionach delikatnie napierając swoją klatką piersiową na moją. –Do zobaczenia – szybko musnęła mój policzek, a później wyszła przez balkon machając do mnie.
Zrezygnowany pokręciłem głową z niedowierzania. Co się z nią działo? Dlaczego do cholery miała takie limo na policzku? I kto do chuja miał czelność podnieść rękę na moją siostrę!? Przysięgam, że jeśli był to Irwin to rozkurwię mu łeb. Może robić z Mary co tylko mu się żywnie podoba – niech się pieprzą, rozmnażają, niech żyją długo i szczęśliwie, ale jeśli ją uderzył… To za siebie nie ręczę, nawet jeśli jest jednym z moich najlepszych przyjaciół.
Zabrałem z szafy czyste ciuchy, a z komody bokserki, z którymi poszedłem do łazienki. Rozebrałem się i wszedłem do kabiny prysznicowej, po czym odkręciłem zawory i pozwoliłem, aby letnia woda po mnie spływała oraz rozbudziła. Po szybkiej kąpieli ubrałem się i wysuszyłem włosy, następnie układając je. Wolnym krokiem oraz z zmęczoną miną zszedłem na dół, gdzie w kuchni siedziała już moja siostra Stacy, tata, a mama szykowała jajecznicę.
-A ty co tak wcześnie? – spojrzałem na ojca z uniesionymi brwiami. –Zawsze gnijesz do wpół do ósmej.
-Tsa – mruknąłem i usiadłem naprzeciwko młodszej siostry, która bawiła się komórką.
W dzisiejszych czasach dzieci pod choinkę dostawał nowe telefony, lub inne gadżety, gdzie te czasy kiedy cieszyliśmy się z głupiej planszówki, czy chociażby puzzli, albo autka zabawki!? Teraz moi starzy szli na łatwiznę – nie kazali nam już pisać listów do Mikołaja, tylko spisać maksymalnie dziesięć rzeczy w przyzwoitych cenach, które chcieliśmy dostać na święta. Takim oto sposobem Stacy dostała nowego Iphone’ a, książki – nie wnikam kto był ich autorem, bo nie interesuję się takimi rzeczami – rolki, rower, płytę Justina Biebera i jeszcze jakieś gówniane badziewie. Ja swoją listę skompletowałem bardziej rozsądnie – poprosiłem o nowy motor, BMX’ a, deskorolkę, buty do footballu i dwie płyty jedną Katty Perry, którą nawiasem mówiąc uwielbiam oraz koncertowy z dwutysięcznego roku brakujący dysk Blink 182 - The Mark, Tom, and Travis Show (The Enema Strikes Back!).
-Odpowiesz? – nienawidziłem, gdy Roger drążył temat, którego ja nie zamierzałem ciągnąć.
-Muszę? – ziewnąłem. –To bez sensu – niższa ode mnie brunetka postawiła przede mną talerz ze śniadaniem, które od razu zacząłem zjadać, fakt faktem byłem cholernie głodny.
-Wypadało by – Jezu Chryste! Czy wszyscy muszą od rana mnie denerwować? Najpierw Mary teraz ojciec… Kto będzie następny?! Może Ashton, albo Mike?!
-Marianna tutaj była, wystarczy ci?! – uniosłem się, ponieważ… W sumie chciałem to zrobić, pragnąłem potraktować go tak jak on mnie wczoraj, gdy dowiedział się, że zakosiłem tą pieprzoną grę, która wcale nie była taka fajna jak wszyscy się spodziewali.
-Po co?
-Liczyła na szybki numerek przed szkołą – wzruszyłem ramionami, a Roger zakrztusił się tostem.
-Caluś, dziś jest wasz mecz?
-Tak – posłałem jeden z moich ładnych uśmiechów rodzicielce, która odpowiedziała tym samym.
Kochałem moją mamę najbardziej na świecie, była naprawdę wyrozumiałą kobietą, ale nigdy nie zaczynała rozmowy, na którą nie miałem ochoty. Była zupełnym przeciwieństwem mojego ojca i to właśnie było piękne, bo mimo wszystkich różnic uzupełniali się i byli szczęśliwym małżeństwem.
-Przyjdziemy z tatą.
-Dzięki – kolejny raz posłałem jej uśmiech, a kiedy skończyłem jeść poszedłem do garażu, skąd wyprowadziłem motor, którym pojechałem do szkoły.
Prowadziłem dość szybko i co chwila dodawałem więcej gazu, aby poczuć adrenalinę i naładować się przed meczem. Jak każdego dnia przejeżdżałem obok domu Maximilian i zatrzymałem się, po czym zgasiłem silnik. Cierpliwie czekałem aż dziewczyna wyjdzie z domu, by znowu zadać to samo pytanie. Ta czynność powoli zaczęła wchodzić mi w nawyk i stawała się moją codziennością, nieodłączną częścią przeżycia dnia – bez niej mógłbym nawet umrzeć.
Dopiero na początku grudnia – po miesiącu rozstania z Martin – pojąłem co takiego zrobiłem. Straciłem dziewczynę, którą naprawdę kochałem i ona również darzyła mnie takim samym uczuciem. Naprawdę robię co w mojej mocy, aby się zmienić dla niej, ale nie potrafię walczyć sam – potrzebuję pomocy, ale nikt z moich przyjaciół nie chce mi pomóc. Gówniane rady Ashtona bardziej niszczą mi psychikę niż alkohol czy dopalacze. Jesteś młody, każda chce być twoja, a ty przejmujesz się Max, wyluzuj i zacznij żyć – ciekawy jestem jakby zareagował, gdyby Marianna znalazła sobie kogoś innego, kogoś kto byłby dla niej ostoją, wsparciem, przyjacielem. Kogoś z kim nie musiałaby udawać, że jest przyjaciółką, tylko dziewczyną. Że ich „więź” jest związkiem, a nie relacjami czysto przyjacielskimi. Naprawdę jestem tego cholernie ciekaw. Na pierwszy rzut oka widać, że ciągnie go do niej jak misia do miodu, Mary jest nie tylko od Irwina mądrzejsza, ale jest też lepszą aktorką. On nie potrafi ukrywać uczuć względem niej – cały czas chce ją całować, obejmować lub po prostu pieprzyć, bo jest taką uczuciową sierotą, która nie potrafi przeżyć nawet godziny bez swojej kici.
Drzwi dość sporego domu się otworzyły, a wyszła przez nie najpiękniejsza dziewczyna na świecie. Max była dziś ubrana w czarne rurki, które idealnie eksponowały jej długie oraz szczupłe nogi, oliwkową luźną koszulkę na ramiączkach, a na stopach miała buty za kostkę. Długie brązowe włosy swobodnie opadały jej na ramiona oraz plecy.
-Cześć – kiwnąłem do niej ręką, na co nieco zmieszana założyła kosmyk włosów za lewe ucho, jednak odwzajemniła gest wywołując tym samym uśmiech na mojej twarzy. –Podrzucić cie do szkoły?
-Jas zaraz po mnie przyjedzie – jak na zawołanie pod jej domem zaparkowało czerwone porsche Hogan. W duchu zacząłem przeklinać punktualność dziewczyny Michaela. Tak mało brakowało i wsiadłaby na ten pieprzony motor oraz mnie objęła, oparła policzek o moje plecy…
-Kurwa – przekląłem swoje szczęście, a później znów uruchomiłem silnik i jechałem w kierunku szkoły. Pod placówką byłem po dziesięciu minutach, po drodze wyprzedzając samochód Hogan oraz popisując się przed nimi jazdą na tylnim kole. Skoro nie mogłem jej mieć, chciałem żeby wiedziała co straciła, a jeżeli chciałaby znowu mnie mieć wystarczy tylko powiedzieć, bo jestem niczym jej niewolnik gotowy zostawić wszystko chociażby tylko po to, żeby pójść jej do sklepu po jogurt.
Zaparkowałem maszynę na parkingu, a następnie zsiadłem i poszedłem pewnym siebie krokiem do budynku. Po drodze odpowiadałem na zaczepki płci pięknej, która zalotnie się uśmiechała oraz mówiła przesłodzone „Cześć, Cal” , „Heej, Hoodie” albo zwyczajne „Siemasz przystojniaku”. To ostatnie wychodziło zazwyczaj z ust szkolnych zdzir. Idąc przez hol kierowałem się do mojej szafki, która miała numerek sześćdziesiąt dziewięć. Otworzyłem drzwiczki za pomocą szyfru, a po ich uchyleniu dało się zobaczyć wielki syf, a na wewnętrznej stronie furtki moje zdjęcie z Max oraz jeszcze jedno przedstawiające całą naszą paczkę. Wcisnąłem do plecaka książkę od historii oraz biologii, ponieważ dziś miałem tylko dwie pierwsze lekcje, a na moje nieszczęście znowu zajęcia z Moore’ m zaowocują w ten pieprzony quiz.
Nim ruszyłem w stronę klasy musiałem wstąpić jeszcze do gabinetu dyrektora, ponieważ musiałem mu powiedzieć o dzisiejszej nieobecności Wesley – ona była jego pupilkiem, dlatego wszelkie rzeczy związane z frekwencją Marianny wędrowały najpierw do dyra, a dopiero później do naszego wychowawcy, którym jak na złość był Moore.
Kulturalnie zapukałem do drzwi, a gdy usłyszałem zachrypnięte „proszę” poprawiłem torbę i pchnąłem brązowy prostokąt wchodząc do środka.
-Calum, co tutaj robisz?
-Chciałem tylko…
-Jeśli znowu masz w planach jakieś żarty, typu atak Hulka to sobie daruj – zachichotałem pod nosem na samo wspomnienie tej pięknej chwili. To nie jest moja wina, że wielki Ben był cały zielonkawy, ponieważ chciało mu się rzygać. Biegł w stronę kibla taranując wszystkich na swojej drodze, a ja chciałem tylko żeby inni uczniowie byli bezpieczni, dlatego uruchomiłem alarm! Ten facet obwinia mnie za próbę ochrony niewinnych – to taka sama sytuacja, gdyby Spiderman dostał po mordzie za to, że pilnował porządku w Nowym Yorku!
-Nie, dziś przyszedłem po to, żeby usprawiedliwić Mary – pięćdziesięciolatek zmarszczył jedynie brwi i przytaknął udzielając mi tym samym zgody na kontynuowanie wypowiedzi. –Dziś nie będzie jej w szkole, bo wczoraj się zatruła i całą noc wymiotowała. Nie wiem, czy jutro będzie w szkole – wzruszyłem ramionami. Jeśli Wesley zbyt przesadzi to nie ma mowy, żeby jutro pokazała się w szkole. Ba! Nie ma nawet opcji, żeby wychodziła z domu!
-Rozumiem, poinformuję pana Moore’ a –przytaknąłem, ale jego odpowiedź mnie nie usatysfakcjonowała. 
-Opiekowałem się nią całą noc i nie mogłem się przygotować na dzisiejszy quiz na historię oraz nie zdążyłem napisać referatu na biologię – wydąłem dolną wargę. –Jeszcze ten mecz… -westchnąłem z bezsilności. W duchu modliłem się, żeby ten kretyn okazał choć trochę serca w stosunku do mnie, zważając chociażby na fakt, że zdobyliśmy to pierdolone mistrzostwo już trzy razy z rzędu! Napociłem się jak świnia na treningach i meczach, nie oczekując niczego w zamian, dlatego błagam – niech on mi się za to odwdzięczy.
-Calum, wiesz, że nie powinienem tego robić, ale…
-Ale?- uniosłem lewą brew ku górze licząc, że nie zmieni zdania.
-Ale… Porozmawiam z panem Moore’ m i panią Frosch, a teraz idź na lekcje – wskazał na drzwi, a ja zadowolony z siebie ruszyłem w kierunku pracowni historycznej. W klasie siedzieli już: Ashton, Mike, Jasmine oraz moja myszka. Usiadłem z Irwinem, a po chwili do pomieszczenia wszedł ten stary zboczeniec.
-Zaczniemy od sprawdzenia obecności, a następnie odbędzie się quiz – och, życie jest piękne. Z szerokim uśmiechem oparłem się o oparcie krzesła i kpiłem z zachowania tych dwóch kretynów, który zaczęli powtarzać notatki.
Kiedy historyk odczytał moje nazwisko odpowiedziałem radosne „jestem”, a później wróciłem do poprzedniego zajęcia.
-Co ci tak wesoło, palancie? – pochyliła się w moim kierunku Jasmine. –Lepiej powtarzaj, bo Moore może cię zapytać – jej głos był mega poważny, tylko dziś jej mądrości po mnie spływają jak pot po treningu z Fehler’ em.
-Zapraszam do odpowiedzi panią Martin oraz pana… - znów zanurzył dłoń w słoiku, na którym było napisane czwarta c. –Pan Hood – z szerokim uśmiechem przeczesałem dłonią włosy, napotykając również zdziwiony wzrok przyjaciół.
-Czemu się cieszysz, kretynie będziesz pytany – warknął Irwin, na co pokiwałem rozbawiony głową na boki. Oj głupi, naiwny i biedny chłopcze, ja potrafię wygrzebać się z najgorszej sytuacji bez szwanku w przeciwności do ciebie.
-Jednakże z racji tego, że pan Hood jest zwolniony z pytania, zapraszam pana Clifforda – czyż życie nie jest piękne? Nie rozumiem tych wszystkich emo, którzy cały czas narzekają na zły los, przecież powinni się cieszyć, że w ogóle żyją, że mają co jeść, a nie cierpią głodu jak dzieci w Etiopii.
Mikey wstał i ustawił się obok mojej dziewczyny przed białą tablicą, a nauczyciel zaczął zadawać im pytania, które niezbyt mnie interesowały, ale nie mogłem długo przebywać w stanie euforii, ponieważ ta ciota Irwin zaczął wypytywać jak załatwiłem sobie zwolnienie.
-Zamknij się i słuchaj, znając życie będziesz pytany w poniedziałek on ci nie odpuści po tym, że zaliczyłeś panienki na jego biurku.
-Szczam na to – warknął, a ja już wiedziałem, że coś nie gra. Gdyby Ash miał dobry humor od razu zacząłby żartować, a nie obrażał się jak trzyletnia dziewczynka, która nie dostała pieprzonej lalki Barbie!
-Co jest?
-Ona… Mary, jej matka powiedziała, że nie ma jej w domu, przecież zawsze rano na mnie czeka – złapał się za głowę, a później zaczął ciągnąć za końcówki swoich włosów. –Nie odbiera ode mnie, jest wściekła za to, że nie przyszedłem – o Jezu, teraz zacznie mi jojczyć jakim to jest kretynem oraz że więcej mnie już nie posłucha, bo moje rady są do dupy, ponieważ Marianna teraz będzie dłużej się boczyć. Chryste, człowieku daruj sobie, mam ważniejsze problemy na głowie, niż twoje mieszane uczucia względem dziewczyny, którą masz za przyjaciółkę, a rżniesz przy każdej możliwej okazji.
-Słuchaj –westchnąłem łapiąc za jego bark. –Teraz musimy skupić się na meczu, potem wcielimy w życie plan „Przeprosiny”, pasuje? – przytaknął, a później pochyli się nad zeszytem, w którym zaczął bazgrać.
Boże błogosław, żeby Irwie nie dowiedział się, że poczęstowałem Mary ekstazy! Przecież on mnie zakurwi, a z rozkwaszoną mordą nie odzyskam Max.
Po odpytaniu oraz ciągłym gapieniu się na tyłek Martin, ten pedofil pozwolił im usiąść. Maximilian standardowo dostała piątkę – jest tak jak Mary kujonką, ale nie przeszkadza mi to w żadnym przypadku, ponieważ kocham je za to jakie są, a nie za to, że dobrze się uczą. Wkurzony Mikey zmroził mnie spojrzeniem i usiadł z… Rooonie? Nieważne, liczy się tylko to, że dała Ashtonowi na biurku Moore’ a, a ja jestem w toku planu „Zmiana”.
-Przez ciebie ten palant wpisał mi jedynkę – warknął przyjaciel, na co zareagowałem parsknięciem.
-Heej Jas – Irwin pochylił się w moją stronę tylko po to, aby być bliżej Hogan. –Gadałyście dziś z Marianną?
-Nie, wczoraj po naszym wyjściu Luke ją odprowadził, może poszła gdzieś z nim? Dobrze się wczoraj bawiła, była szczęśliwa, nawet o tobie nie wspominała – ałć! Tego nie musiała mówić, bo teraz ten kochaś będzie mi truł dupę tymi swoimi podejrzeniami, że przez Hemmingsa coś jej się stało… Kurwa! A jeśli ten frajer tak jej przemalował buźkę? Co jeśli przez niego dziś postanowiła wyluzować?
-Co ten chuj jej zrobił? –wycedził przez zaciśnięte zęby ciemny blondyn po mojej lewej. –Zapierdolę go jeśli ją skrzywdził – jeśli ją skrzywdził, to będziesz drugi w kolejce. Najpierw ja się nim zajmę za to, że ją uderzył, bo krew mnie zalewa, gdy widzę przemoc wobec kobiet, a zwłasza laski, którą traktuję jak siostrę.
Całą lekcję przesiedziałem jak na szpilkach, a gdy usłyszałem ten upragniony dzwonek wybiegłem z klasy zaraz za Irwinem. Osiemnastolatek z gracją słonia przedzierał się przez korytarz wypełniony innymi uczniami, aż w końcu dotarł do szafki, przy której stała Cook razem z Hemmingsem. Nabuzowany Ash złapał za fraki blondyna i trzasnął nimi o szafki.
-Co jej kurwa zrobiłeś?! – warknął, a kiedy nie otrzymał odpowiedzi powtórzył gest sprzed sekundy i znów obił jego plecy o metalową powierzchnię. –Gadaj do kurwy nędzy, bo mnie zaraz rozpierdoli! Co zrobiłeś Mary!?
-Nic – w jego głosie nie dało się wyczuć strachu, co jest dziwne oraz nie podobne do kujona, którym był. Coś mi tutaj nie grało i prędzej czy później dowiem się prawdy. –Podobno jest dla ciebie nikim, więc czemu się unosisz?
-Powiedziałeś, że Mary jest nikim? – niedowierzałem. Czy on chociaż przepuszcza słowa przez maszynkę, nim je wypowie?! Przyjaciel nie udzielił mi odpowiedzi, dlatego odciągnąłem go on Hemmo i odepchnąłem w tył. –Jesteś pojebem, stary – pokiwałem głową z politowaniem na boki. Co za czub! –Zdecyduj się czego chcesz!
-Zamknij się, Hood! Sam nie jesteś lepszy, dlatego nie masz prawa mnie oceniać! Robię co chcę!
-Właśnie widzę, weź spierdalaj – odwróciłem się do niego plecami, a kiedy usłyszałem prychnięcie, postanowiłem zacząć śledztwo. –Uderzyłeś Mary?
-Za kogo mnie masz, za sadystę?! Nie jestem jakimś jebanym sadomasochistą! – że kim, kurwa!?
-Wyluzuj gościu, tylko pytam – Boże, czy oni wszyscy są dziś na jakiś sterydach!? Burzą się bez powodu i krzyczą. Powinni wyluzować, może też im odpalę działkę? Nie dostali nic na święta, więc może jedną saszetkę ekstazy? Będą mieli białe przed święta, lub będzie to wczesny prezent na ten rok.
-Byłeś u niej?
-Nie, zresztą to nie twoja sprawa – przed oczami przemknęła mi dobrze znana sylwetka. –Zack, stary zaczekaj! – brunet w szarych dresach zatrzymał się, a później kiwnął do mnie, dlatego niezwłocznie do niego podszedłem.
-Co jest, Hood? – przybiliśmy sztamę, a potem odciągnąłem go na bok.
-Potrzebuję prochów – szepnąłem.
-Dawałem ci wczoraj, nie śpię na dragach sam muszę je załatwiać.
-Potrzebuję ich, Zack. To była wyjątkowa sytuacja, znajoma musiała odreagować, zapłacę ci dwie stówy, tylko daj – błagałem. Nie byłem uzależniony… A może byłem? Nie dbałem o to, byłem na głodzie, który za wszelką cenę musiałem zaspokoić.
-Niech będzie, ale następne będę miał dopiero za miesiąc – wcisnął mi w dłoń małą paczuszkę, a ja w zamian dałem mu wspomnianą kwotę. Wsunąłem rękę do kieszeni, gdzie upuściłem woreczek i jak gdyby nigdy nic poszedłem do sali biologicznej. Było tylko jedno wolne miejsce i to w dodatku obok Max, normalnie to bym się ucieszył, ale nie chciałem żeby oglądała mnie w takim stanie. Panna Frosch odczytała obecność, a następnie poprosiła, abyśmy przedstawili referaty, które nam zadała przed świętami.
-Teraz zapraszam… Gdzie jest Mary? – zmarszczyła brwi i zaczęła szukać po klasie Wesley. –Ashton, nie wiesz co się z nią stało? – osiemnastolatek pokiwał jedynie głową na boki. –Czy ktokolwiek wie?
-Źle się czuła, dlatego została w domu – wzruszyłem ramionami, a kilka sekund później poczułem palące uczucie na sobie, które należało do Irwina. Do końca lekcji słuchaliśmy wypowiedzi innych, a nasza nauczycielka ich oceniała.
~***~
Wbiegliśmy na boisko, a później nasze cheerleaderki wykonały układ, który miał nas zmotywować do walki – oczywiście podziałało, ponieważ który facet przy zdrowych zmysłach nie zrobiłby wszystkiego czego chce laska ubrana w kusą spódniczkę oraz top odsłaniający jej idealnie płaski brzuch?
Ustawiliśmy się na polu, a później rozpoczęła się gra. Szło nam całkiem nieźle, ponieważ pierwsi zdobyliśmy punkty, a później kolejne – naprawdę kochałem grać w football, ponieważ mogłem wyładować wszystkie emocje, które mną targały, a w tym wypadku były to spojrzenia posyłane przez Ryana w kierunku Max.
Zeszliśmy do szatni na przerwę. Usiadłem na drewnianej ławce i wyjąłem mojego Iphone’ a, na którym miałem dwie nieodczytane wiadomości, dlatego niezwłocznie je otworzyłem.
Od: Mama
Caluś, były małe komplikacje na przymiarce, ale zdążę na końcówkę obiecuję
Mhm, ty zdążysz, a ojciec? Dla niego liczy się tylko ta cholerna firma oraz zyski na giełdzie, zapomniał, że ma rodzinę i powinien poświęcać jej więcej czasu.
Od: Księżniczka Wesley
Przyjedź po mnie po szkole, jestem tam gdzie zawsze, ale nie mów nic Ashtonowi
To niewiarygodne jak ja się dla niej poświęcam. Rezygnuję dla niej z imprezy u Finn’ a, darmowego alkoholu oraz laski, która by mnie pocieszyła po stracie Maximilian.
Do: Księżniczka Wesley
Okay, księżniczko ;) Uważaj z ekstazy, to serio daje kopa, a ty… To twój pierwszy raz, a zapewne już zdążyłaś opróżnić paczkę i flaszkę
-Hood! – uniosłem wzrok na mojego przyjaciela, który był nieco wkurwiony tylko, że nie miałem pojęcia czym to jest spowodowane. Osiemnastolatek podszedł do mnie, po czym chwycił za fraki i ustawił do pionu. –Okłamałeś mnie, cioto!
-Pytałeś Jas i Max o to, czy rozmawiały z Mary, a nie mnie –wzruszyłem ramionami. –A teraz bierz te łapy, bo znając życie robiłeś przed meczem jakiejś lasce palcówkę i nie umyłeś rąk – odepchnąłem go od siebie. Nie wierzę, że ten palant odważył się podnieść na mnie rękę, był agresywny, ale nigdy nie w stosunku do przyjaciół… Może to jego sprawka, a teraz tylko udaje głupka i to, że zamartwia się o Wesley.
Znowu weszliśmy na murawę, ale gdy zobaczyłem jak ten chuj obmacuje moją Max wpadłem w szał. Podszedłem do nich i kulturalnie odsunąłem go na bok, po czym wytłumaczyłem zamaszyście gestykulując, że ma trzymać się z dala od Martin, bo skończy w kostnicy. Cholerny trener usadowił mnie za to na ławce i musiałem przyglądać się meczowi zamiast w nim grać.
-Calum? – przekręciłem głowę, aby zobaczyć tą nieśmiałą dziewczynę, którą kochałem. –Dlaczego to zrobiłeś?
-Kocham cie i nie mogę patrzeć jak ten skurwiel się do ciebie ślinił – unikałem jej kontaktu wzrokowego, ponieważ wiedziałem, że wtedy przegram.
-Czego chciałeś od tego narkomana Zacka?
-Co?- skąd wiedziała? Czyżby mnie śledziła?
-Dobrze wiesz, co – warknęła. –Widziałam jak z nim rozmawiałeś i płaciłeś mu za coś – o Jezu, dlaczego ta dziewczyna musi być taka dociekliwa? –Chcę wiedzieć – już miałem jej odpowiedzieć, że to niedorzeczne, żebym zadawał się z jakimś dilerem, bo jestem od niego lepszy, ale na całe szczęście mecz się zakończył, a wszyscy rzucili się z trybun, aby pogratulować drużynie. Niepostrzeżenie przemknąłem na parking, gdzie wsiadłem na motor i pojechałem do domu tylko po to, żeby wsiąść do samochodu i pojechać po tą świruskę. Droga pod napis zajęła mi pół godziny przez cholerne korki, a później kolejne piętnaście, aby wdrapać się na tą pieprzoną górę. Byłem już przy białych literach, gdy złapałem Mary w ramiona chroniąc ją od upadku.
-Boże laska, mówiłem żebyś nie przeginała! Irwin mnie zakurwi – zakryłem  sobie twarz ręką. Niech tylko trzyma język za zębami, błagam. –Chciałaś się zabić!? Mary, ile tego wzięłaś? – jęknąłem błagalnie.
-Przecież… Mówiłeś, że… Przed chwilą szłam za tobą, jakim cudem teraz mnie trzymasz? – blondynka plątała się we własnych wypowiedziach, po czym mogłem wywnioskować, że zużyła wszystko jedno po drugim.
-Łaziłaś po rusztowaniu, powiedz, że nie wzięłaś wszystkiego na raz- znałem odpowiedź, ale głupi liczyłem, że zaprzeczy, jednak ona wskazała na konstrukcję, gdzie znajdował się jej plecak. –Nie ruszaj się, dobra? –potrząsnąłem nią lekko, a potem zacząłem włazić na to cholerstwo po zasraną torbę. Zeskoczyłem po chwili na glebę i poprosiłem, żeby ubrała tornister na plecy. –Właź i trzymaj się, bo nie mam zamiaru jeszcze jechać do szpitala i narażać się na policję, a co gorsza na moją mamę – przykucnąłem przed nią, a dziewczyna złapała za moją szyję. Powoli wstałem, a następnie zbiegłem z góry, aż do swojego auta, w którym ją posadziłem. Zająłem miejsce za kierownicą, a później zapiąłem jej pasy i włączyłem radio, z którego zaczęła lecieć piosenka Katy Perry.
Byłem tak przytłoczony dzisiejszym dniem, że nie miałem nawet ochoty na rozmowę z Marianną, która zawsze mi doradza oraz wysłuchuje – jest takim… Jest jakby moim psychiatrą. Nerwowo stukałem w kierownicę, aby zająć czymś myśli oraz nie wybuchnąć, ponieważ droga znów była zatłoczona.
-Nie chcę jechać do domu – jej głos był skruszony, a sama nawet nie raczyła na mnie spojrzeć.  
-Nie jestem idiotą, Mary przecież nie zawiozę cie w takim stanie do domu, zostaniesz u mnie.
-Calum?
-No? – zerknąłem na nią kątem oka. Byłem ciekaw czego jeszcze ode mnie oczekuje.
-Dziękuję – po jej wypowiedzi zrobiło mi się tak jakby cieplej na sercu, a cała złość powoli ze mnie uchodziła jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki. Marianna może była uważana za zołzę, zdzirę oraz pedantkę, ale jako jedyna osoba zawsze potrafiła powiedzieć cholerne „dziękuję”.
-Spoko, od tego są przyjaciele, c’ nie?
-Tak.
-Zresztą to moja wina, że jesteś w takim stanie- zaparkowałem wóz na podjeździe, a później wyjąłem ją i zaniosłem do domu na rękach. Zatrzymałem się w korytarzu, aby zdjąć buty i kopnąć je w okolicach garderoby.
-Caluś, to ty?! –po pomieszczeniu rozniósł się głos mojej mamy.
-Cholera – przekląłem pod nosem. Błagam, niech tutaj nie przychodzi! Proszę! –Tak, to ja!
-Chodź na obiad!
-Nie jestem głodny, byłem z chłopakami na pizzy! Idę do siebie, będę się uczył! – nie chciało mi się już ciągnąć tej konferencji, dlatego razem z dziewczyną poszedłem do swojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku, a sam usiadłem obok łapiąc się za głowę oraz głośno wzdychając. –Powiedz mi tylko, kto cie uderzył.
-Nie mogę – potrząsnęła głową jak opętana.  –Naprawdę ci ufam Caluś, ale to dla mnie najtrudniejsza rzecz w życiu.
-Twój ojciec? – skoro nie chciała mi odpowiedzieć postanowiłem dowiedzieć się sam, za wszelką cenę musiałem zaspokoić swoją ciekawość oraz dowalić osobie, która ciągnęła ją na samo dno.
-Nie, może jest dupkiem, ale nie sadystą.
-Tylko mi nie mów, że Irwie, bo mu przypierdolę – spojrzałem na nią z uwagą. Wiedziałem, że była zdolna nawet dla niego skłamać. Kochała go.
-No coś ty – dała mi lekkiego kuksańca w bark. –Przecież on nawet muchy by nie skrzywdził, nawet by nie trafił – w sumie fakt, muchy by nie trafił, ale mordę Hemmingsa owszem.
-To kto do cholery?! Martwię się o ciebie, jesteś dla mnie jak siostra, młodsza, wkurwiająca, pedantyczna, cholernie mądra, ale nadal siostra. Nie mogę patrzeć jak ktoś cię leje! – wyprowadziła mnie z równowagi. Powinna mi powiedzieć, kim jest osoba, która ją tak urządziła! Jest na tyle ślepa, żeby nie zauważyć, że chcę jej tylko pomóc!?  
-Uszczypnij mnie.
-Co? – teraz to już zupełnie przesadziła. Phi, a Mike i Ashton mówią, że to ja mam odchyły.
-Zrób to, chcę wiedzieć czy nie śpię.
-Okay? – zmieszany, wykonałem jej prośbę. –Skoro mamy już to za sobą, błagam powiedz – jojczyłem.
-Moja… Moja mama…
-Że co!? Żartujesz, tak? Chronisz tego chuja Ashtona – pokiwała przecząco głową na boki, a zbierające się w jej powiekach łezki zaczęły spływać wzdłuż jej zaróżowionych policzków. Nie wiele myśląc przyciągnąłem Mariannę do siebie pozwalając, aby moczyła moją koszulkę. –Dlaczego to zrobiła?
-Bo powiedziałam, że zachowuje się jak gówniara i daje ojcu sobą manipulować – wysapała ledwo mogąc opanować oddech. Nie była teraz w stanie niczego powiedzieć czysto.
-Kurwa, co się dzieje z tym światem? – prychnąłem kręcąc głową na boki. –Zadzwonić po kogoś?
-Nie, daj mi coś na uspokojenie. Masz ekstazy?
-Nie dostaniesz więcej, jedyne co mogę ci zaoferować to meliska oraz proszki na sen – pokiwała pionowo głową, wywołując delikatny uśmiech na mojej twarzy. –Zadzwonię po Max, pomoże nam.
-Okay – nie tracąc czasu wykręciłem numer do Martin, która odebrała po pierwszym sygnale.
-Czego ty znowu chcesz?
-Potrzebuję pomocy, błagam przyjedź.
-Mhm, będę za pięć minut właśnie wracam z zakupów z Jasmine – rozłączyłem się, a dokładnie po obiecanej porze w progu mojej sypialni stanęła owa brunetka. Jej wyraz twarzy zmienił się diametralnie, gdy zobaczyła stan swojej przyjaciółki. –Co ty jej kretynie zrobiłeś?! – wrzasnęła.
-On mi pomógł, Max – pociągnęła swoim noskiem, a później zabrała paczkę chusteczek z mojej szafki nocnej i wyczyściła drogi oddechowe. –Nie krzycz po nim, to dobry facet.
-Gadasz jak moja mama – jęknąłem zażenowany, na co obie zaniosły się śmiechem. –Posiedź z nią chwilę, zrobię herbaty i przyniosę jakieś tabletki. Też chcesz? –pokiwała twierdząco głową, a ja wyszedłem z mojego azylu, po czym zbiegłem po schodach na parter i poszedłem do kuchni.
Postawiłem wodę, a później wyjąłem szklanki, do których wrzuciłem torebki z malisą, kiedy czekałem, aż ciecz się zagotuje do pomieszczenia wszedł mój ojciec.
-Byłem u dyrektora – Jezu przenajświętszy! Mam się może zeszczać ze strachu?! Czy ten człowiek jest poważny!? –Podobno pobiłeś jakiegoś chłopaka.
-Podwalał się do mojej dziewczyny – warknąłem i zalałem szklanki z naparem wrzątkiem. –Miałem może podejść i mu podziękować? – parsknąłem kpiącym śmiechem.
-Masz szlaban gówniarzu!
-Litości –jęknąłem. –Ty nawet nie wiesz, o której wracam do domu z imprezy, kiedy wychodzę, z kim i gdzie, a wyskakujesz mi ze szlabanem!? – pokiwałem głową z rozbawienia na boki, a później zabrawszy jeszcze tabletki ruszyłem z kubkami do swojej sypialni.
Blondynka leżała na kolanach Maximilian, która przeczesywała jej długie włosy. Wyglądały jak siostry, która jedna pociesza drugą.
Ustawiłem szklanki na blacie biurka i usiadłem obok. Podałem Mary proszki, które popiła wodą i szybko zamknęła oczy. Ułożyłem ją na materacu, aby było jej wygodniej oraz żeby nie bolały ją plecy.
-Dzięki za pomoc, Max.
-Dlaczego bierzesz to cholerstwo?
-O czym ty…
-Nie mydl mi oczu, Mary powiedziała, że dałeś jej ekstazy – jej głos się powoli łamał. –To dlatego rozmawiałeś z Zackiem?
-Max, ja…
-Zamknij się Hood! – trzepnęła mnie w klatkę piersiową, a później przyległa do mnie swoim drobnym ciałkiem. Zdziwiło mnie jej zachowanie, ale szybko się opamiętałem i zacząłem gładzić jej włosy oraz plecy. –Obiecaj, że nie będziesz tym truł Marianny oraz siebie.
-Max, proszę cie…
-Obiecaj – nalegała, aż w końcu jej uległem… Jak zawsze. OBIECAŁEM, dlatego gdy wyszła spuściłem w kiblu całą działkę, tym samym spuszczając dwie stówy, które wydałem. Cholera!
Zdjąłem koszulkę oraz spodnie, za które ubrałem szare dresy i zażyłem proszki na sen, po czym położyłem się obok Wesley. Sen przyszedł szybko i właśnie dlatego tak bardzo kochałem spać – mogliby mi za to płacić. 
__________________________________________
Caluś!! Jezu, jak ja go kocham w tym opowiadaniu, jest taki odpałowy hahahah i te jego teksty... Miłość wisi w powietrzu xdd Nie, no żartuję hahahaha. 
Macie naprostowanie rozdziału 6 (Want U Back ) z perspektywy Mary, która była odurzona narkotykami i miała halucynacje... 
Cóż mogę jeszcze powiedzieć? Przyznałam, że kocham Hooda, wspomniałam o nawiązaniu do poprzedniego rozdziału... DZIĘKUJĘ WAM ZA KOMENTARZE!! 
To chyba na tyle... Albo i nie... Na koniec przedstawiam wam jakże zajebistą wersję Stacy's mom z udziałem naszych utalentowanych chłopców: Hooda oraz Clifforda, jak i również przeuroczy śmiech Irwina w tle:
 
Buźka, miśki i miłej niedzieli ;**

9 komentarzy:

  1. o bosz, ale boski.... jest świetny!!!!!!!! dużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! chce jeszcze :3 next xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! czekam niecierpliwie na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy tylko ja nie lubię Hemmingsa? Wydaje się dziwny jakiś. Ashton troszeczkę zazdrosny, słodko. *.*
    Rozdział cudny!:* Czekam na kolejny !:* Dużo weny życzę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle cud, miód i malineczka! Uwielbiam Caluma, no po prostu uwielbiam ^^
    Filmik na końcu prześwietny! *-*
    Weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem nareszcie ! Przepraszam za moje spóźnienie . Uhh ta jebana szkoła -.-
    No więc tak co do rozdziału to nie powiem zaskoczyłaś mnie mega pozytywnie . Przyznam się bez bicia , że na początku nie ogarnęłam , że to jest wcześniejszy rozdział pisany z perspektywy Calum'a .
    Czytałam go na telefonie i myślałam , że telefon mi się zdupił albo , że po prostu źle naciskam i w końcu już taka podenerwowana zaczęłam czytać i się dopiero domyśliłam się o co chodzi (trzeba być debilem jednym słowem) ♥
    Ale nic , powtórzę raz jeszcze rozdział cu-do-wny .
    Podziwiam cię , masz prze ogromny talent i mega wyobraźnię ( jejku i ty czytasz moje odpowiadanie . Omg , jestem zaszczycona !)
    Filmik świetny , choć go już widziałam ♥ ♥
    Dużo weny na kolejny rozdział i tradycyjne buziole ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham <3 nie no jestem świetna czytam rozdział o 0:57... gratulacje dla.mnie ale czego się nie robi dla świetnego opowiadania. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :) Gratuluje, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja