niedziela, 22 lutego 2015

12. Oh Love





Ashton

Wstałem dziś wcześniej niż zwykle i poszedłem wziąć orzeźwiający prysznic, a następnie ubrałem się. Wróciłem do swojej sypialni, po czym zabrawszy plecak zbiegłem na dół. Doznałem szoku, gdy przy stole zastałem oprócz mamy i mojego rodzeństwa również ojca.
-Dobry – mruknąłem z lekką chrypą w głosie. Odchrząknąłem, chcąc się jej jak najszybciej pozbyć. –Co na śniadanie? – ucałowałem mamę w policzek, ale mój ton dalej był taki sam.
-Dobrze się czujesz, skarbie? – Sophie dotknęła mojego czoła, aby prawdopodobnie sprawdzić moją temperaturę. –Jesteś nico rozpalony, może zostań dziś w domu – zaproponowała, ale szybko zaprzeczyłem kiwiąc głową na boki.
Dzisiejszego dnia miałem nie tylko trening, ale również mega ważny test z matmy, który musiałem zdać za wszelką cenę. Po za tym Mary miała się dziś wreszcie pojawić w budzie, a tego co mówił mi wczoraj Mikey próbowała zmienić  Hemmingsa z leszcza w spoko kolesia – jestem ciekaw jak jej poszło, dlatego nie było opcji, abym został tego dnia w domu.
-W razie czego przyjdę wcześniej, nie martw się o mnie – posłałem jej lekki uśmiech, a później zabrałem jednego tosta, którego zjadłem siedząc na blacie popijając kawą.
-Usiądź jak człowiek, Ashton – mruknął Brad. –I zjedz razem z nami kulturalnie śniadanie.
-Tato, zaraz muszę się zbierać do szkoły, odwieść Anta i El, a później pojechać po Mary- jak na zawołanie zadzwonił mój telefon, dlatego wyjąłem go z kieszeni i odebrałem, ponieważ dzwoniła moja przyjaciółka. –Co jest, kicia?
-Irwie, dziś po mnie nie przyjeżdżaj – zmarszczyłem brwi. Jak to dziś po nią nie przyjeżdżać?! Żarty sobie robi? Przecież zawsze jeździmy do szkoły razem!
-Czemu? –wychrypiałem.
-Jesteś chory? Wpadnę do ciebie z jakimś syropem i zajmę się tobą – oblizałem górną wargę, bo sama myśl, że mogłaby tutaj wpaść i się mną zająć była bardzo kusząca.
-Nie, idę dziś do budy, bo jest sprawdzian z matmy. Więc powiesz mi dlaczego nie mam cie dziś odbierać? – przeczesałem dłonią włosy, które wpadały mi dziś w oczy, ponieważ nie zakładałem bandanki, która podtrzymywała moją czuprynę.
-Luke powiedział, że przyjedzie. Nie złość się, przecież wiesz, że mamy ten zakład, a ja chcę go wygrać i przejechać się twoją Natalie – zaśmiałem się pod nosem, przecież to jasne, że to ja wygram ten nasz mały zakład.
-Mhm, widzimy się w szkole?
-Tak, całuję!
-Tsa, ja też – zakaszlałem i rozłączyłem się. Wszyscy patrzeli teraz na mnie jak na jakiegoś obcego. Nie byłem w stu procentach pewien o co może im chodzić. W końcu rozszyfrowanie mojej rodzinki było nie lada wyzwaniem. To zupełnie jakbym grał w pokera z Michaelem, którego twarz podczas partii nie wyraża żadnych emocji. –Co?
-Pokłóciliście się? – zapytała moja rodzicielka. –Kochanie, na pewno się między wami ułoży – posłała mi pocieszający uśmiech, który odwzajemniłem.
-Nie, jest w porządku – wzruszyłem kolejny raz ramionami. –Podskoczę po Mellody, skoro Mary jedzie z Hemmingsem.
-Co za Mellody? – kiwnął w moim kierunku ojciec z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.
-Mellody Cook, córką Melissy tej prawniczki.
-Córką mojego rywala na rynku?
-Tsa, chyba tak – podrapałem się zakłopotany w kark.
Richard Cook od zawsze rywalizował z moim ojcem i nieważne czy była to zwykła konferencja prasowa czy rywalizacja o moją mamę. Już w liceum obaj o nią zabiegali, ale Sophie wybrała Brada z czego niezmiernie się cieszę, bo wbrew pozorom mój starszy to równy gość.
-To coś poważnego, czy może…
-Tato, czy ja wyglądam na kogoś kto gustuje w takich laskach jak Cook? Widziałeś ją w ogóle? Przecież mam Mariannę.
-Wreszcie jesteście razem? – zapytał zdziwiony, na co parsknąłem śmiechem.
-To moja przyjaciółka, a nie dziewczyna.
-Ale wkurza cie fakt, że kręcą się przy niej inni kolesie – wtrąciła Elena.
-Zamknij się- warknąłem. –Mary może spotykać się z kim tylko chce, a ja będę miał to w dupie. Zbierajcie się – rzuciłem w kierunku siostry oraz brata, którzy poszli do góry się przebrać.
Nie potrafiłem ich zrozumieć. Jaki był sens jedzenia śniadania w piżamach, skoro później musieli znów wchodzić po tych schodach i tracić czas na ubieranie się, skoro mogli to zrobić zaraz po obudzeniu się.
-Ash, tata ma dla ciebie prezent – zmarszczyłem brwi na słowa mamy. On ma prezent dla mnie? Przecież święta i moje urodziny już były! Spojrzałem niepewnie na bruneta, który zza marynarki wyjął średnich rozmiarów kartonik. Podał mi skrzynkę, a ja lekko nią potrząsnąłem.
-Otwórz- nalegał, a ja niepewnie uniosłem wieko. Momentalnie na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. O ja cie pierdolę, jak ja kocham mojego starego! –Następnym razem chowaj telefon, kiedy zrywasz z dziewczyną, bo nie będę kupował ci nowego co dwa tygodnie –przytaknąłem z chytrym uśmieszkiem. –To nowy model, który jeszcze nie jest dostępny na rynku, dlatego uszanuj to że Adam zgodził się na sprzedasz przed premierową specjalnie dla ciebie.
-Jasne, dzięki tato – przytuliłem go w ramach wdzięczności i poklepałem po plecach. –Jesteś najlepszy –muszę jakoś dowartościować mojego staruszka, w końcu załatwił mi nową komórkę, która przysłuży mi w wielu rzeczach – mieści większą ilość muzyki, są wgrane nowe funkcje no i można pobrać więcej aplikacji.
-Ashton, możemy jechać? – przytaknąłem na słowa Eleny, która nerwowo tupała swoją koślawą nogą. Pożegnałem się standardowo z mamą, a ojcu powiedziałem zwykłe na razie, po czym poszedłem do garażu, aby wyprowadzić samochód.
Jechaliśmy w ciszy, którą na całe szczęście zagłuszała muzyka z radia. Najpierw odwiozłem siostrę, a później już z Tony’ m pojechaliśmy po Mellody. Brunetka wyszła ubrana w krótką rozkloszowaną spódniczkę z wysokim stanem w czarnym kolorze, popielaty top, który zasłaniał jedynie jej cycki i odsłaniał kawałek żeber, na stopach miała wysokie obcasy. Włosy opadały jej na ramiona oraz plecy, a twarz była przykryta pod toną makijażu. Pewnym krokiem zmierzała w stronę mojego auta, do którego wsiadła i naparła swoimi ustami na moje.
-Ble- odepchnąłem ją lekko, gdy usłyszałem pomruk niezadowolenia wydobywający się z Anthony’ go.
-Co robisz? – zapytała zbita z tropu.
-Jadę do szkoły, a ty co odpierdalasz? Mówiłem, żebyś tak nie robiła.
-Marianna może, a ja nie?!
-Mary jest…
-Mary to dziewczyna Asha, a ty jesteś tylko zabawką – warknął mój braciszek, którego w tej chwili mógłbym udusić.
-Co takiego?!
-Nie słuchaj go, to dzieciak, nie wie o czym mówi, tak? Wiesz, że bardzo cie lubię – będę się smażył w piekle za te kłamstewka, ale jakoś to przeżyję.
Po odwiezieniu Anta, zajechałem pod budynek naszego liceum. Oboje wysiedliśmy, a potem zarzuciłem ramię na jej barki i wprowadziłem do placówki wcześniej zamykając samochód. W środku podeszliśmy do mojej szafki, gdzie stali już moi przyjaciele. Przywitałem się z nimi, a ta idiotka zrobiła to samo – była żałosna skoro myślała, że bujając się ze mną i wmawiając innym, iż jest moją pseudo dziewczyną zyska popularność mimo, że właśnie o to w tym wszystkim chodziło. Cook miała w końcu być królową balu.
Nagle duże drzwi się otworzyły, a wzrok wszystkich powędrował na dwójkę, która właśnie w nich stanęła. Wysoki blondyn ubrany w obcisłe podarte na kolanach rurki, które uwydatniały jego chude jak patyki nogi oraz luźną koszulkę z logiem Nirvany na szerokich ramionach, która na nim wisiała, na stopach miał vansy, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Jego włosy były idealnie ułożone przy pomocy żelu ku górze. Prawe ramię miał zarzucone na drobnych barkach Mary, która z kolei miała na sobie przyległą, koronkową spódniczkę z wysokim stanem oraz trenem – tak, wiem to przerażające, że facet potrafi odróżnić rozkloszowaną kiecką od tej swingowej, a co gorsza ogarnia pojęcie tren – w kolorze granatowym oraz bluzeczkę na szerokich ramiączkach ze zbliżoną barwą, która odsłaniała centymetrowy odcinek jej pasa, a na nogach miała buty na lekkiej platformie. Zmierzali w naszym kierunku niczym gwiazdy, a inni uczniowie nie spuszczali z nich wzroku nawet na moment – laski szeptały między sobą pytając: Co to za przystojniak? Ciekawe czy kogoś ma? I tym podobne.
-Cześć Irwie –Wesley przyległa do mnie ciałem, a ja mocno ją przytuliłem mordując przy okazji wzrokiem Hemmingsa. Jeśli myśli, że mi ją odbierze to jest w cholernie dużym błędzie. –Chłopaki wiecie, że Lucas gra na gitarze i śpiewa? – odepchnęła mnie lekko od siebie, a później zaczęła zachwalać tego leszcza.
-Jakieś ballady? – zadrwiłem, ale zaraz po tym Marianna zmroziła mnie wzrokiem.
-Jest świetny, może zabierzecie go dziś na próbę zespołu, huh? – kiwnęła w moim kierunku.
-Jasne, tylko Ashton musi się zgodzić w końcu to był jego pomysł z bandem – wzruszył ramionami Hoodie, którego w tej chwili miałem ochotę uderzyć. Duże zielone oczy wpatrywały się we mnie z nadzieją, której nie chciałem za żadne skarby gasić.
-Irwie, no prooooszę – jęknęła, na co wywróciłem oczami. –Wynagrodzę ci to – szepnęła mi na ucho.
-Okay – westchnąłem zrezygnowany, na co blondynka cmoknęła mnie uradowana w policzek. Nagle jej drobna rączka dotknęła mojego pośladka, wsuwając coś do kieszeni.
-Luke, naprawdę wyglądasz obłędnie – zachwycały się na zmianę Max z Jasmine, a ja miałem ochotę zwrócić. Przecież tylko zmienił styl! To wcale nie oznacza, że nie jest już ciotą.
-Dzięki Jas – posłał jej łobuzerski uśmiech, a później podeszła do nas Brooklyn.
-Cześć przystojniaczku – zaćwierkała. –Chyba jesteśmy dziś dopasowani – złapała za jego koszulkę, a później pociągnęła go w stronę toalet.
-Wow Mary, jesteś cudotwórczynią – stwierdziła Max.
-Dzięki, ale on sam… Przyjechał dziś po mnie i już tak wyglądał. Słowo, nie miałam z tym nic wspólnego – uniosłem na nią brwi. To podejrzane, dlatego muszę się dowiedzieć więcej na temat Hemmingsa i już nawet wiem kto mi w tym pomoże.
Gdy zadzwonił dzwonek zgarnąłem Clifforda na stronę i zaciągnąłem do biblioteki. Po długich namowach przekonałem go, żeby znalazł jakieś informacje na temat Luke’ a w necie. Zajęło nam to jakieś półgodziny lekcji języka angielskiego, ale zlaliśmy to, bo było warto.
-Wywalili go dwa razy ze szkoły za bójki – czytał Mikey. –Był kapitanem szkolnej drużyny w piłce nożnej, trzy razy zgarnęli go za zakłócanie ciszy nocnej oraz organizowanie hucznych balang. Pan buntownik, nieźle – przyznał z chytrym uśmieszkiem.
-Myślisz, że wykaże się w naszym zespole?
-Stary, jego ojciec to Joe Hemmings gitarzysta The Ascension – wyszczerzyłem na niego oczy. Jaja sobie ze mnie w tej chwili robił?!
-To nieprawda – pokiwałem przecząco głową.
-Gadałem z nim wczoraj razem z Mary – wzruszył ramionami. –Jego ojcem jest legenda rocka.
The Ascension było zespołem rockowym, na którym się wychowywałem razem z Calem i Mike’ m. Serio, podziwiałem tych gości – w wieku trzynastu lat rzucili szkołę , żeby spróbować swoich sił w show biznesie. Udało im się, bo kiedy mieli już piętnaście i czternaście lat grali w całej Australii, a rok później podbijali już światowe sceny jak Madison Square Garden. Moim idolem był i jest do tej pory ich perkusista Scott, ale cholernie wielbię też Joe, Bena i Deana. Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że ten dzieciak miał w życiu tyle szczęścia, żeby wychowywać się jako syn wielkiego Joe… Kurewsko mu zazdroszczę.
-A dałoby się… No wiesz… - uniosłem ramiona by po chwili znów je opuścić. –Mógłbym go poznać?
-Gadaj z Hemmo, to w końcu jego stary, tak? – przytaknąłem. –Dobra, lecę, bo miałem odpisać jeszcze zadanie od Jas na geografię – poklepał mnie po ramieniu, a później wyszedł zostawiając mnie samego z włączoną stroną internetową.
Boże… Ile ja bym dał, żeby grać koncerty na całym świecie… Ale moja cholerna przyszłość jest już dokładnie zaplanowana – przejmę firmy ojca i będę kolejnym nudziarzem w naszej rodzinie. Będę miał nudną żonę oraz nudne dzieci, a Marianna będzie moją kochanką, którą będę cały czas posuwał. Mary!
Szybko sprawdziłem tylnie kieszenie w celu znalezienia świstka, który mi zostawiła. Z prawej kieszeni wyjąłem pognieciony karteluszek, który ostrożnie rozwinąłem i przeczytałem starannie zapisaną na nim wiadomość.
   W bibliotece na dużej przerwie. Bądź M xx
Ooo na pewno będę, przecież nie mogę jej zawieść skoro jest na mnie napalona. Poczytałem jeszcze trochę o przeszłości Lucasa, a później poszedłem na fizykę, którą miałem niestety z Cook. Całą lekcję siedziałem jak na szpilkach, ponieważ za niespełna kilkanaście minut miałem spotkać się z Wesley między regałami. Cholera, nie wiem czy mam gumki! W pośpiechu zacząłem przeszukiwać plecak, aż w końcu znalazłem mały kartonik kiedy zadzwonił dzwonek.
Szybko wybiegłem z pracowni i skierowałem się do szkolnej czytelni. Sprawnie wymijałem innych uczestników ruchu na korytarzu, do czasu gdy znalazłem się przed odpowiednimi drzwiami. Pchnąłem prostokąt i wszedłem do środka niczym boss, natrafiając na groźne spojrzenie pani Benson.
-Ashton – warknęła. –To biblioteka i panuje tutaj cisza, a nie boisko szkolne – wywróciłem oczami, a potem zignorowałem ją i poszedłem do odpowiedniej alejki, gdzie na parapecie siedziała już moja przyjaciółka studiując materiał, który obowiązywał na test z matmy.
-Cześć piękna – szepnąłem do jej ucha, a później złapałem za jej nogi odwracając do siebie przodem. Rozszerzyłem jej uda, żeby mieć lepszy dostęp do jej ust. –Stęskniłem się za tobą – muskałem jej kark, co chwila zasysając skórkę i pozostawiając na niej kilka malinek.
-Irwie, przestań – odepchnęła mnie. – Pamiętasz, jak w sylwestra zapomniałeś użyć gumki? – niepewnie przytaknąłem.
-Ty chyba nie…
-Oszalałeś?! – uniosła się. –Oczywiście, że nie.
-Więc o co chodzi?
-O Jasmine.
-A co ona ma do tego, że zapomniałem?
-Ona… Nieważne.
-Okay, w takim wróćmy do konkretów – znowu zacząłem ją całować, a ona kolejny raz mnie odepchnęła. –Co znowu?! – warknąłem zdenerwowany. Co to kurwa jest jakiś test, który ma na celu sprawdzenie mojej powściągliwości?!
-Spałeś z Cook?
-Co to ma do rzeczy?
-Spałeś czy nie?
-Nie, a ty z Hemmingsem?
-Nie mogę – zmarszczyłem brwi. O czym ona znowu gada? A może Calum znowu ją czymś naszprycował i dziewczyna najzwyczajniej w świecie majaczy? –Nasi rodzice randkują, więc nie mogę.
-Okay, ale nasi – wskazałem na nas palcem. –Rodzice nie randkują, więc my możemy, tak?
-Tak – uśmiechnąłem się szeroko i pochyliłem nad nią, ale kiedy miałem musnąć jej wargi powstrzymała mnie. Jasna cholera! –Ale nie w bibliotece, zerwiemy się z ostatniej lekcji i pójdziemy do ciebie, a później pojedziesz na próbę do Cala i będziesz cholernie miły dla Luke’ a, bo jeśli nie to możesz zapomnieć o seksie ze mną ,rozumiesz? – ścisnęła za moją brodę, a gdy od niechcenia przytaknąłem wpiła się łapczywie w moje usta. Szybko odnalazłem z nią wspólny rytm, a nasze języki toczyły ze sobą zawziętą walkę. Wykorzystałem okazję oraz fakt, że mamy dużo czasu i zrobiłem siedemnastolatce palcówkę, na co z rozkoszy jęczała w moje ramię byleby tylko ta wredna małpa Benson nie usłyszała.
Po dzwonku pobiegliśmy w stronę klasy od tej cholernej historii, ale spóźniliśmy się dlatego ten kretyn Moore wziął mnie do odpowiedzi. Mary nalegała, żeby poszła zamiast mnie, jednak ten chuj twardo trzymał się swojego. Tym oto sposobem dostałem kolejną jedynkę – tsa, żadna nowość! Ten gość chce mnie udupić i przez niego wylecę z drużyny oraz nie pójdę na studia. Kiedy lekcja się skończyła poszliśmy na stołówkę. Nie byłoby w tym nic złego ponieważ cały czas jadamy razem, ale ostatnio miejsce Weston zajęła Mellody i może być z tego niezła afera. Szedłem obok mojej przyjaciółki, ramieniem obejmując Cook i czułem się źle.
-Luke! – zawołała, a później kiwnęła do blondyna, aby podszedł do nas. –Zjesz z nami?
-Tsa – powiedział od niechcenia, a później zarzucił ramię na barki mojej przyjaciółki. Mam w dupie, że ich starzy się spotykają, ale on nie ma prawa jej dotykać. Nie pozwalam mu!
Stali za mną i Mel w kolejce po obiad, a później podeszli do stolika. Mój puls przyśpieszył, kiedy zobaczyłem morderczy wzrok Marianny.
-Co to ma znaczyć? – warknęła. –To moje miejsce.
-Poprawka to było twoje miejsce, Mary – brunetka posłała jej triumfalny uśmiech. –Ashton powiedział, że mogę tutaj siedzieć.
-Ashton, co?!- wrzasnęła, a wszyscy teraz przenieśli wzrok na nasz stolik. –Jakim prawem…
-Możesz siedzieć u mnie na kolanach – rzuciłem szybko. Nie chciałem się z nią kłócić, zwłasza, że dopiero co się pogodziliśmy.
-Obejdzie się – powiedziała przez zaciśnięte zęby i uśmiechnęła się sztucznie. Odwróciła się na pięcie, zarzucając włosami i złapała nadgarstek Luke’ a oraz poszła… Gdzieś. Przejechałem dłońmi przez włosy i zacząłem szarpać za końcówki w celu rozładowania gniewu. Kurwa mać!
-Ashy, jesteś na mnie zły? – przejechała dłonią po moim udzie, a ja natychmiast zrzuciłem jej dłoń.
-Nie dotykaj mnie – warknąłem. –Nie mów na mnie Ashy, bo to pojebana ksywka, a po trzecie nie igraj ze mną jeśli chodzi o Mary, jarzysz? – dokończyłem złowrogim tonem.
-Jezu, to były tylko żarty – mruknęła poirytowana. –Nie sądziłam, że ta sztywniara weźmie to na poważnie.
-Najlepiej będzie jak przez najbliższe kilka dni dasz mi spokój, muszę wyprostować sprawy z Marianną, okay? – westchnąłem, a ona z niezadowoleniem przytaknęła. Po obiedzie poszliśmy na resztę lekcji, a po nich na trening. Zasuwaliśmy coraz ciężej z racji tego, że Calum był zawieszony, a rezerwowi nie byli w stanie go zastąpić, ponieważ Hood był najszybszy w naszej drużynie. Ostatni mecz wygraliśmy cudem, a teraz mieliśmy grać ze znaczenie lepszym składem niż ten, do którego należeli Rollins i Joker.
Caluś siedział na trybunach i rozmawiał z Hemmingsem, co chwila obserwując Mary oraz jej drużynę. Nie mogłem się skupić na bardo prostych poleceniach trenera, ponieważ cały czas obserwowałem tego blondasa, który podrywał moją dziew… To jest Mary! Moją przyjaciółkę!
-Irwie, uważaj! – spojrzałem na Mike’ a, a chwilę później leżałem na glebie z bolącym odcinkiem lędźwiowym. Kurwa mać, co to jest powtórka z rozrywki?!
-Nic ci się nie stało, gówniarzu? – zaraz obok zjawił się trener i pomógł mi wstać. –Co się z tobą ostatnio dzieje?! Grasz jak ciota i chodzisz zamyślony… Otrząśnij się, gówniarzu, bo skoro twój chłopak został zawieszony przynajmniej wygraj dla niego to cholerne mistrzostwo! –ja pierdolę, nie, to jest nie możliwe, żeby ten człowiek brał to na poważnie. Przecież to były głupie żarty, a CASHTON to FAKE!! –Odpocznij na ławce, dobra? – złapał na mój barki i spojrzał mi w oczy, dlatego przytaknąłem i poszedłem na najniższe siedzenie na trybunach. Złapałem głowę w dłonie i głośno westchnąłem. Wszystko się pieprzy, a najgorsze jest to, że właśnie w tym roku kończymy liceum i kłócimy się na bieżąco w dodatku o nic nieznaczące bzdury!
-Ash, wszystko gra? – uniosłem wzrok na stojącą przede mną cheerleaderkę oraz pokiwałem przecząco głową. Dziewczyna przysiadła na moich kolanach i mocno mnie przytuliła, co odwzajemniłem. Schowałem głowę w zagłębieniu szyi Marianny, która zaciskała swoje palce na mojej koszulce. –Co się dzieje?
-Przepraszam za tą akcję na stołówce, to było nie fair w stosunku do ciebie – nagle poczułem szarpnięcie za włosy na co jęknąłem, ponieważ kochałem gdy to robiła.
-Przestań, przyznaję, że mnie to wkurzyło, ale rozumiem, że też chcesz wygrać ten zakład i musisz ją jakoś urobić, zbyt impulsywnie zareagowałam.
-Przestań pieprzyć głupoty, Mary – warknąłem. Po co udawała, wiem, że to ją niemiłosiernie wkurwia. Niech się przyzna. –Jesteś wściekła – pokiwała przecząco głową. –Jesteś – warknąłem, zaciskając swoje palce na jej biodrach, na co syknęła. –Wybacz, ale nie lubię jak kłamiesz.
-Chodzi o to, że ona… Coś mi w niej nie pasuje, Ashton. Cook coś kombinuje i wiem, że to się cholernie na nas odbije.
-A co z Hemmingsem, huh? Też będzie wściekły, jeśli dowie się co chcesz zrobić.
-Tylko że Luke wie – uniosłem zdziwiony brwi. –Powiedziałam mu od razu, żeby nie był na mnie zły –ona jest niemożliwa. Z dnia na dzień zaskakuje mnie coraz bardziej. Mary zawsze ma wszystko idealnie zaplanowane i nigdy nie popełnia błędów, zazdroszczę jej czasem tego zorganizowania. Mimo wszystkiego – najlepszych ocen w szkole, cholernego samorządu i wszystkich obowiązków z nim związanych, cheerleaderek, ma jeszcze czas dla mnie, naszych przyjaciół, rodziny oraz siebie, ponieważ cały czas chodzimy na jakieś imprezy lub do kina. Jest niesamowita.
-Mary, skoczymy gdzieś dzisiaj po próbie zespołu?
-Obiecałam Gabe’ owi, że zabiorę go do Świata Zabaw, ale jeśli chcesz to możecie razem z Anthony’ m pójść z nami.
-Okay, mała – zmarszczyła brwi i sztucznie się uśmiechnęła. –Co jest?
-Czytałeś, moją książkę?
-Może – powiedziałem z głupim wyrazem twarzy, pokazując jej przy okazji język, na co głośno zachichotała.
Co w tym dziwnego, że przeczytałem kilka stron Pięćdziesięciu twarzy Graya? Nie wolno mi?! Bez kitu, a to, że kilka razy powiem do Marianny mała wcale nie oznacza, że przeczytałem całą lekturę. Phi, wolę oglądać pornosy, niż czytać jak Wesley. Nie mam aż tak bogatej wyobraźni jak ona. Wolę poczekać na film z Dakotą i Jamie’ m.
-Muszę biec, widzimy się później – westchnęła szybko, jakby sobie coś przypomniała. –Bądź miły do Lucasa, rozumiemy się? – warknęła, szarpiąc delikatnie za moje włosy, dlatego jedynie przytaknąłem. Na jej idealnych usteczkach pojawił się przeuroczy uśmiech. –Do zobaczenia, Irwie – radosna cmoknęła mnie w policzek, a później uciekła do swojego składu.   
~***~
Siedzieliśmy w piwnicy Hooda na kanapie i piliśmy pepsi. Właśnie skończyliśmy próbę, a ja z bólem serca muszę przyznać, że Mary miała rację względem Hemmingsa, ponieważ zawodowo grał na gitarze oraz śpiewał – potrzebowaliśmy wokalisty mimo, iż śpiewaliśmy wszyscy. Luke nadawał się do zespołu, po za tym świetnie dogadywał się z chłopakami – ja też pewnie szybko złapię z nim kontakt, o ile nie będzie podwalał się do Wesley.
-Luke, podobno twoja mama spotyka się z ojcem naszego Rudzielca? – zagadnął Clifford, tym samym wywołując u mnie wściekłość.
-Ona jest blondynką, cieciu – warknąłem. –To miodowy blond, ile razy mam powtarzać? Dobrze wiesz, że ona się wkurza, gdy nazywasz ją per Rudzielec – mruknąłem zażenowany. Michael i Marianna non stop sprzeczają się o to samo. Rozumiem, gdyby była to jakaś cholernie ważna rzecz, ale o głupi kolor włosów?! Po co on ją denerwuje?
-Cokolwiek – machnął ręką czerwonowłosy. Kiedy on był u fryzjera? Nawet nie zorientowałem się, że kolor jego włosów jest inny, bo byłem zbyt zajęty moimi sprawami z Wesley. Jezu, to takie posrane… Przez ciągłe kłótnie z moją przyjaciółką, nie zwracam uwagi na otaczający mnie świat. –To jak, Luke?
-Tsa, spotykają się – odpowiedział od niechcenia.
-To chyba dobrze, co? Wiesz, Adam to całkiem w porzo gość, ale po tym co zrobił Mary… - wzruszył ramionami Hoodie. Po co mu to mówił? Jakim prawem wywlekał fakty z przeszłości siedemnastolatki przed Hemmingsem?! 
-Wiem, mówiła mi – co kurwa?! Jak to mu mówiła?! Ufa mu na tyle, żeby opowiadać takie rzeczy?! Czy ona jest normalna?!  -Niezła z niej jędza – wzdrygnął się. –Powiedziała staremu, że z nią chodzę, żeby się zemścić – uśmiechnąłem się chytrze, ale spuściłem głowę. Ona już taka jest i wątpię, żeby kiedykolwiek się zmieniła. Przecież Adam ją zostawił, a Mary ma mu to za złe, to logiczne, że jest napędzana chęcią zemsty względem niego, a fakt, iż jej ojciec spotyka się z matką Hemmingsa jest jej jak najbardziej na rękę. Tylko sprzyja jej w uprzykrzaniu życia Wesley’ a. Zaraz, on powiedział, że wcisnęli bajerę, że się spotykają?!
-Hahahaha – zaniósł się śmiechem zarówno Mike jak i Caluś, a chwilę później dołączył do nich Luke, mnie osobiście nie było do śmiechu. To ja zawsze jej pomagałem w snuciu intryg! –Przeurocza, Mary – uśmiechnął się sztucznie Calum. –Wiesz, kiedy dowiedziała się, że jej stary zdradza Laurę ze swoją asystentką, dręczyła Irwina, żeby zaliczył tą babkę? – opowiadał, głośno się śmiejąc, ale to nie była prawda. Kicia wcale mnie nie dręczyła tylko raz poprosiła, a ja – jak na najlepszego przyjaciela przystało – spełniłem jej prośbę i pomogłem w zemście.
-Tsa, wspominała. To fajne, że się tak… Wspieracie – z grymasem przytaknąłem. Wiedziałem, że chodzi mu o naszą relację – wszystkim o to chodziło. –Ale sam przyznaj… Czasem jest wścibska.
-Mary po prostu musi wiedzieć wszystko – wyrzuciłem z siebie, kiedy zorientowałem się, że ten blondas ma absolutną rację. –Nie zaśnie dopóki nie wyciągnie z ciebie interesującej jej informacji. To czasem cholernie wkurwiające… -nie lubię tego w mojej przyjaciółce. To takie głupie… Dlatego mówię jej o wszystkim, bo nie chcę, żeby gnębiła mnie tak jak raz Caluma, gdy robiła to swoje przesłuchanie, w którym nie chciałem jej pomóc. Sprawa generalnie dotyczyła jej ojca, a z racji tego że tata Mary jak i Roger są dobrymi przyjaciółmi – Hoodie miał wypytać swojego rodzica o niektóre szczegóły z życia Adama, a później zdać relacje mojemu Sherlockowi.
-Skoro już przy tym jesteśmy, nie masz mi za złe, że jej pomogłem z twoim ojcem, Luke? – osiemnastolatek przeczesał dłonią swoje włosy, później głośno westchnął. Był nieco zmieszany, albo zagubiony? Sam nie wiem… Wyglądał jakby zastanawiał się na odpowiednim doborem słów.
-Na początku byłem wkurwiony, fakt. Ale kiedy Mary wytłumaczyła mi cel tej akcji… Jestem ci wdzięczny, stary – poklepał go po ramieniu, a później wymienili szerokie uśmiechy.
-Stary, wiesz kogo mi przypominasz jak grasz? – zaczął swoją wypowiedź Hood. –Gitarzystę The Ascension – pstryknął palcami, a Hemmo uniósł jedynie brwi wcale nie zdziwiony tym porównaniem. –Nie wiem czy o nich słyszałeś… To zajebisty zespół, szkoda, że się rozpadli – wzruszył ramionami smutny, a ja tylko patrzyłem na dalszy rozwój zdarzeń, modląc się w duchu, żeby Mike, albo Luke przestali robić idiotę z mulata i wyjawili mu prawdę. Chociaż miło było patrzeć jak Cal się tak produkuje. –Mam ich wszystkie płyty, mogę ci pożyczyć jeśli chcesz… -dobra, mam dość.
-Stary, Joe to ojciec Hemmingsa, nie rób z siebie kretyna – mruknąłem zażenowany.
-Że co kurwa?! – Caluś ze zdziwienia wstał i patrzył na Luke’ a z rozdziawioną buzią, nie wierząc w to co przed chwilą powiedziałem. –Twój ojciec… Ale jak?! Powiedz mi jak?!
-No wiesz, tata poznał mamę…- zaczął pewnie blondyn, a my z Cliffordem parsknęliśmy głośnym śmiechem.
-Nie o to mi chodzi – wrzasnął z wyrzutem. –Czemu nic nie mówiłeś?! Masz zajebiste szczęście, koleś! Zamieniłbym się z tobą, bo tatuś konstruktor wysyła mnie na obóz wojskowy – jęknął z niezadowolenia.
-Miałeś jechać do Australii na obóz surferski, co mu odjebało? – kiwnął brodą w jego kierunku Mikey.
-Mary, mówiła, że znalazł u mnie dragi – wzruszył od niechcenia ramionami.
-Bierzesz? – uniosłem brwi. Wow, a to nowość! Kolejny interesujący fakcik z życia mojego przyjaciela, o którym dowiaduję się o wiele później niż Marianna.
-Tsa, tylko ekstazy i to czasami, nie jestem uzależniony, ale jak mi powiedział, że mam się przez dwa tygodnie pocić w jakich zapyziałych koszarach i mundurze… Rzucam to gówno na dobre – uniósł dłonie na wysokość twarzy. –Ale… - no zajebiście, teraz jeszcze monolog, że jednak cieszy się na ten wojskowy rygor. Boże, Calum jest tak cholernie wkurzający jak Mary, która we wszystkim doszukuje się ukrytych motywów działania. Chryste… -Z drugiej strony, trochę poćwiczę i wyrobię rzeźbę, no nie?
-Tsa – mruknąłem. –Muszę iść, lecimy dziś z Marianną do Świata Zabaw z Gabe’ m i Tony’ m – wstałem, po czym rozprostowałem kości, które głośno strzeliły.
-Będziecie się pieprzyć w basenie z piłeczkami? –mruknął kąśliwie Hood, na co pokazałem mu środkowy palce.
-Chuj ci do tego z kim i gdzie się pieprzę, Caluś – specjalnie podkreśliłem tą ksywkę, bo cholernie jej nie lubił, a sam fakt, że dzięki Natalie mogliśmy go w ten sposób denerwować był wprost cudowny. Mama Caluma jest świetna jeśli chodzi o przezwiska jej syna. W drugiej klasie podstawówki nazywała go Cukiereczkiem, co w końcu podłapała nasza wychowawczyni. Nawet nie wyobrażacie sobie tej euforii oraz beki kiedy stara pani Bryan mówiła: „Chodź do tablicy, cukiereczku.” Tsa, to było przekomiczne. –Hemmings, przed przerwą wiosenną gramy w Inferno. Liczę na ciebie.
-Spoko, Irwin – z cieniem uśmiechu pokiwałem pionowo głową. –Spadam, na razie – wyszedłem przez drzwi garażowe i wsiadłem do samochodu, którym pojechałem pod dom tylko po to, żeby zabrać Anta, a później razem z nim podjechać po Mary i Gabe’ a oraz pojechać do Świata Zabaw, co zajęło nam jakieś trzydzieści minut przez wkurwiające korki.
Tak bardzo jak kocham Los Angeles  równie mocno go nienawidzę. Jednak plusem tej całej sytuacji był fakt, że mogłem porozmawiać z Wesley na temat Luke’ a, jego życia, ojca oraz mojego zachowania względem osoby blondyna na naszej próbie.
Po piętnastu minutach tłumaczenia, że byłem grzeczny jak i oczywiście powstrzymywałem się od kąśliwych uwag względem Hemmingsa wreszcie zaparkowałem pod budynkiem. Blondynka zakupiła nam bilety, a później nasi bracia pobiegli się bawić. Szliśmy za nimi dalej pogrążeni w rozmowie, której głównym tematem był tym razem Adam. Wesley po prostu tęskniła za swoim tatą i cholernie źle znosiła fakt, że tamta kobieta jej go zabrała, dlatego teraz trzymała go na taki dystans.
-Atak! – nim zdążyliśmy się zorientować zostaliśmy obrzucani kolorowymi piłeczkami przez dwóch dzieciaków. –Na nich! – Mary zaczęła piszczeć oraz krzyczeć, żebym ją ratował, dlatego jak na rycerza przystało zsunąłem ze stóp buty i wskoczyłem do basenu, gdzie zacząłem razem z dziesięciolatkami okładać się plastikowymi kulkami. Wesley głośno się z nas śmiała, do czasu kiedy nie wyskoczyłem z piłeczek oraz nie wciągnąłem jej do zbiornika.
-Idiota! Wystraszyłeś mnie – fuknęła oburzona, ale moment później znów głośny okrzyk rozbawienia opuścił jej usta. Przez dobre dziesięć minut- a może i nawet trochę dłużej – wygłupialiśmy się, a następnie usadziłem ją na brzegu i stanąłem między nogami siedemnastki. –Co teraz zrobisz? –wzruszyłem ramionami.
-Chyba cie pocałuję – zbliżyłem się jeszcze bardziej, a ta franca odepchnęła mnie i znowu wylądowałem w tym kolorowym gównie, mało tego na jakimś dzieciaku. –Sory – mruknąłem w kierunku ośmiolatka, który wystraszony gdzieś pobiegł, a ja kolejny raz poszedłem bliżej przyjaciółki, która zwijała się ze śmiechu. –Tak cie bawi fakt, że mało co nie zabiłem dziecka, co?
-Bawisz mnie ty, głupku – złapała moją twarz w dłonie i szybko cmoknęła w usta. –Wychodź pogramy w air hokeja – posłusznie wybyłem z basenu, a później ubrałem buty i złapawszy dziewczynę za rękę, prowadziłem w kierunku stołu. Mary zabrała niebieski odbijak, a ja czerwony i po chwili graliśmy, rozmawiając w najlepsze.
-Wiesz już co robisz w przewie wiosennej?
-Nie, w sumie moglibyśmy pojechać gdzieś razem, no wiesz… Całą paczką, ale Calum jedzie na musztrę wojskową, więc odpada… - uniosła dłonie bezradna, a ja wykorzystałem chwilę i wbiłem jej gola. –Oszukujesz – warknęła, po czym wyjęła krążek i ustawiła go na stole stukając odbijakiem.
-Wcale nie – mruknąłem. –Naucz się przegrywać – wzruszyłem ramionami, a Mary zmroziła mnie spojrzeniem. –A może wybierzemy się gdzieś razem, huh? Dokąd chciałabyś pojechać?
-Sama nie wiem… - uniosła barki, by po chwili je opuścić, a ja znów zdobyłem punkt. –Przestań to robić! – wrzasnęła poirytowana.
-Ale co? – uśmiechnąłem się chytrze w jej kierunku.
-Dobrze wiesz – wycedziła przez zaciśnięte zęby. –Wykorzystujesz okazję, kiedy ja zastanawiam się nad odpowiedzą na twoje pytanie i strzelasz mi bramki. To nie fair – tupnęła nogą, a ja parsknąłem śmiechem.
-W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone, a to jest wojna niebiescy przeciwko czerwonym – pokazałem na kawałek plastiku trzymany w dłoni, a za zołza wbiła mi gola. –Oszustka.
-Wszystkie chwyty dozwolone, Irwie – zmarszczyła nosek niczym królik i uroczo się uśmiechnęła, dlatego szybko jej wybaczyłem ten mały kant. Zresztą… Prowadziłem czterema punktami.
-Zabiorę cie gdzieś, może być?
-Nie chcę, żebyś wydawał na mnie kasę, po za tym sama mogę kupić bilet i…
-Zamknij się – mruknąłem znudzony jej głupią paplaniną. To ja byłem tutaj facetem i w mojej naturze leżało, żeby płacić za wszystko będąc z dziewczyną – oprócz dzisiaj, bo jeszcze nie wybrałem kasy z konta i byłem spłukany po tych zakupach z Cook i Eleną. –Postawisz mi drinka w Inferno, pomasujesz mnie i pójdziesz na to głupie przyjęcie u moich dziadków w sobotę jako moja osoba towarzysząca, to  będziemy kwita.
-Okay – westchnęła niezadowolona. –Ale dlaczego mam cie masować?
-Bo ja cie masuję – oburzyłem się. –Miej klasę i chociaż raz odwdzięcz się tym samym.
-Dobrze – uformowałem z palców serduszko i pokazałem jej, co również uczyniła i cmoknęła, wywołując tym samym radość na mojej twarzy.
-Mary, chce nam się pić – tuż obok pojawili się nasi bracia.
-Okay, masz – podała mu pieniądze, ale nim Gabe razem z Tony’ m zdążyli gdziekolwiek odejść złapała go za koszulkę i przytrzymała. –Kupcie sobie coś do jedzenia, dla Asha weź burgera, mi frytki i dużą colę dla nas na spółkę.
-Okay – nadal nie mógł się ruszyć, ponieważ jego siostra skutecznie mu to uniemożliwiła. –Coś jeszcze? – mruknął poirytowany… Pewnie tym szarpaniem za koszulkę – też tego nie lubię.
-Tak, za godzinę wracamy do domu.
-Czemu? – tym razem odezwał się Anthony. Współczuję mojemu bratu – nie wie na co się pisze zadzierając z Marianną.
-Ponieważ jutro macie szkołę, nie odrobiliście jeszcze lekcji, a jutro musicie być wypoczęci… - wymieniła na palcach chyba z dziesięć innych powodów, dlaczego musimy równo o ósmej być w domu.
-Skąd wiesz, że nie odrobiłem zadania?
-Teraz już wiem, Tony – zachichotała, w czym jej zawtórowałem. –No już uciekajcie, a my zajmiemy stolik – rozeszliśmy się według zaleceń dziewczyny. Usiedliśmy obok siebie i czekaliśmy na małych kelnerów, którzy przyjdą z żarciem.
Po chwili dwoje dziesięciolatków pojawiło się niosąc dwie niebieskie tace. Gabe podał swoją nam, a później zajęli miejsca naprzeciwko nas. Powoli zjadaliśmy gapiąc się – ja na młodego Wesleya, a Mary na Anta. To było co najmniej dziwaczne, ale  w naszym przypadku – normalne. Razem z siedemnastolatką wymienialiśmy się piciem, a kiedy skończyliśmy swoje porcje… Musiałem jeszcze dojeść po tych dwóch pajacach – nabrali sobie po dwa burgery, frytki i duże cole z lodem, a że zawsze gdy zabieramy ich gdzieś z Marianną robię za śmietnik – innego wyjścia nie miałem.
Równo o dwudziestej byliśmy pod domem Wesley. Pożegnaliśmy się, a później pojechaliśmy z Tony’ m do nas. Tata był już w domu i razem z mamą oglądali jakiś szajs w telewizji, ale kiedy przyszliśmy Sophie poszła robić kolację. Postanowiłem wykorzystać fakt na rozmowę z ojcem na temat mojej przerwy wiosennej. 
__________________________________
Nie wiem dlaczego, ale cholernie lubię ten rozdział jest... Dobry. Tak myślę, ale mogę się mylić, dlatego ostateczna ocena pozostaje wam ;)
Ashton zaczyna widzieć rywala w Luke' u mimo, że jest on prawie bratem Mary... Coś czuję, że może być z tego niezły ambaras xdd 
O i nie wiem czy zdążę wyrobić się z następnym rozdziałem na czas, mam w tym tygodniu sporo sprawdzianów i kartkówek - cóż... Może przydałaby mi się mała zachęta w postaci komentarzy, huh?? 
Dziękuję wam za komentarze oraz obserwujących, których ostatnio sporo przybyło - kocham was bardzo ♥ 
Cóż... Dziś krótko i zwięźle - jak zawsze hahaha... 
Miłej niedzieli, buźka miśki ;**

 

13 komentarzy:

  1. Super rozdział jak każdy z resztą! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG!! genialny, cudowny, boski rozdział ♥
    kocham ♥
    ja chce takiego Luke'a ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo, że to ff głównie o Ashtonie, ty zdobywasz moje serduszko Hemmingsem i chyba będę ci to powtarzać co rozdział x'D
    Zaczyna się z tego robić niezła telenowela, tak więc pisz szybko.
    Powodzenia w szkole, wszystko perfekcyjnie napiszesz ;*
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział;-) ta mellody jest taka strasznie głupia a Luke jest super♥
    Czekam następny;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny! Ash i Mary są wspaniali. Mellody to szmata, Mary musi sie jej pozbyc czy cos haha.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko kochana! Kocham Ashtona całym sercem, duszą i w ogóle, ale Luke jest po prostu ahghsgshghsagsugdgys *-*
    Mellody coś knuje, jeśli zamierza wpieprzyć się między Asha i Mary to obiecuję, że ją znajdę i osobiście zrobię jej z dupy jesień średniowiecza XD
    Co do szkoły to rozumiem, że nie masz czasu, bo sama też jestem nieźle zawalona i nie mam ani chwili czasu, ani weny, żeby cokolwiek napisać.
    Czekam na kolejny z wielką niecierpliwością, jak zwykle z resztą. Weeeeeeny miśku! ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde jestem szósta omg *O* znów się spóźniłam , no cóż uhhh xD
    No więc tak , to u góry to jest totalna zajebistość ! Uwielbiam rozdziały pisane z perspektywy Ashton'a są takie takie ... umm ... zajebiste i mega śmieszne ! ♥
    Jedyne co mnie w tym rozdziale mega wkurwiło to ta suka Mellody. Uhh jak mnie to dziewcze irytuje !
    " Ble- odepchnąłem ją lekko, gdy usłyszałem pomruk niezadowolenia wydobywający się z Anthony’ go.
    -Co robisz? – zapytała zbita z tropu.
    -Jadę do szkoły, a ty co odpierdalasz? Mówiłem, żebyś tak nie robiła.
    -Marianna może, a ja nie?!
    -Mary jest…
    -Mary to dziewczyna Asha, a ty jesteś tylko zabawką – warknął mój braciszek, którego w tej chwili mógłbym udusić. " kurde jak to przeczytałam to na miejscu Irwin'a złapałabym ją za te jej kudły i wypierdoliła z samochodu !
    Ogłaszam wszem i wobec ,że Mary ma być i będzie z Ashton'em bo jak nie to nie ręczę za siebie ! Czaicie ?!
    No ale to taka mała uwaga ...
    Kontynuując duży plus kochanie za postać Hemmo w tym rozdziale ♥
    Jejkuu ... on jest tu taki jaki chciałam aby był ! Po prostuu orgasmmm .. !
    Proszę sobie nie myśleć ,że ja sie tu z psychiatryka urwałam Xx.
    (a zresztą xD )
    Nie dobra koniec . Ja już idę bo targają mną emocje -.-
    Standardowo dużo wenyy i buziole ♥♥




    Jak wstawię jeszcze jedno serduszko dostanę więcej scen w roli głównej Ash/Mary ? Błagam ♥♥
    No dobra dobra dobra . Już idę xD
    Pozdrawiam ! ☺

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie ♥ Ashton+Mary oni są wspaniali a jeszcze Luke ♥
    Czemu oni nie chcą się przyznać ,że coś czują do siebie ?
    Ale z drugiej strony to wszystko jest takie wciągające ♥
    Kocham to opowiadanie ♥
    Zapraszam na opowiadanie o Hemmingsie ♥
    http://habits-story-hemmo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Biedny Ash ma konkurencje xD super rozdział ^^ Olls::***

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to opowiadanie rozdział zajebisty
    Ja zapraszam cię na moje opowiadanie które pisze z koleżanką http://here-are-dying-white-angels.blogspot.com/2015/01
    Pozdrawiam serdecznie Olcia:*

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie spodobał mi się ten rozdział. Luke w nowej odsłonie jest ekstra :D Lubię narrację Ashtona, ten to zawsze ma dobre tekściki. Ogólnie cała paczka jest mega pozytywna w tej części. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam a wręcz kocham Luke'a ale chciałabym zobaczyć perspektywę Melody :P
    Nareszcie przeczytałam to opowiadanie a się długo zbierałam hahaha xd
    Lubię tu relacje Mary i Asha zwłaszcza ze ja tez mam takiego kolegę :)
    Calum jest tu taką pozytywną osobą ze to aż boli xd
    Ogólnie jestem na bieżąco z opowiadaniem wiec czekam na następny rozdział <3
    http://zoey-kat-ff-33.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja