niedziela, 30 sierpnia 2015

35. Rich Youth


WAŻNA INFORMACJA POD SPODEM - PRZECZYTAJ KONIECZNIE!! 
  


Mellody

Leżałam w łóżku razem z Andy’ m, który zataczał kciukiem maleńkie kółeczka na moim lewym obojczyku. Od jakiegoś miesiąca regularnie ze sobą sypiamy, ponieważ Ashton stwierdził, że nie ma ochoty na seks, gdyż zbytnio stresuje się egzaminami końcowymi i ogólnie mówiąc zakończeniem roku oraz balem. Oczywiście jestem świadoma, że pieprzy tą małą sukę Wesley, z którą spotyka się od ferii, czego dowiedział się Howard od pijanego Luke’ a – biedaczek rozpacza, ponieważ Brooklyn dała mu kosza, ale czego on się spodziewał, że Dawson tak po prostu się ucieszy? To nie jest żadna głupia komedia dla kretynów, gdzie dwoje nastolatków wpada na siebie w szkole, a później zostają parą. Heh, Hemmings jest po prostu żałosny, i pomyśleć, że kiedyś się przyjaźniliśmy. Mam ochotę wymiotować, kiedy na niego patrzę, gdy panoszy się w paczce Mary, Ashtona, Caluma, Mike’ a i Jas.
-Masz już kieckę na bal? –Wymruczał brunet, trącając nosem mój policzek.
-Nie.
-Zadzwoń do tego kutasa i każ jechać razem z tobą.
Andy był wściekły zarówno na Irwina jak i jego zdzirowatą dziewczynę za to, że złamali warunki zakładu, o którym nie miałam bladego pojęcia. Ashton zrobił ze mnie kompletną idiotkę, dlatego bardzo chętnie pomogę Howardowi rozwalić do końca tą już i tak zniszczoną ekipę. Nie pozwolę, żeby to uszło im na sucho.
-Masz, dzwoń. –Oznajmił dziewiętnastolatek podając mi komórkę z wybranym już numerem oraz włączonym głośnikiem.
-Siema, Mel. –Mruknął od niechcenia. –Wiesz… Jestem nieco zajęty, możemy pogadać później?
-Nie, do cholery, nie możemy. –Warknęłam.
-Am… Okay, więc o co chodzi?
-O to, że nie mam sukienki na bal, a ty miałeś jechać ze mną wybrać, żebyśmy do siebie pasowali.
-Co?! Przecież my nie… Ahm, tak, masz rację, po prostu pomyliły mi się daty, przyjadę za jakąś godzinę z Mary i Luke’ m, bo ona też nie ma kiecki, a Hemmo musi kupić krawat. –Wywróciłam oczami, jacy oni są żałośni. –Kończę, nara. –Nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Ogarnęła mnie wściekłość, jak on może się rozłączać, kiedy ja nawet nie skończyłam?! Cholerny kutas, na sto procent teraz pewnie ją pieprzy! Zła rzuciłam telefonem w ścianę, a on rozprysnął się na drobne cząstki.
-Olej go, jutro pożałuje, że w ogóle podjął się tego zakładu, tak jak Mary.
Mieliśmy genialny plan, jak pogrążyć ich oboje, a we wszystkim miała nam pomóc Max. Na razie całość idzie po naszej myśli, ale potrzebowaliśmy jeszcze jednej rzeczy, która będzie pstryczkiem rozpoczynającym lont bomby zrzuconej na nich.
-Ubieraj się, bo Irwin za niedługo po ciebie przyjedzie. Widzimy się w centrum. –Oznajmił, a później cmoknąwszy mnie w usta wstał i zaczął się ubierać.
Poleżałam jeszcze chwilę, a później poszłam w ślady Howarda. Wciągnęłam na siebie różowe stringi oraz stanik z kompletu, a następnie przeszłam do garderoby. Przebierałam między wieszakami, aż wreszcie zdecydowałam się na białą spódniczkę do połowy ud, czarny bralet oraz szpilki w tym samym kolorze. Kiedy już się ubrałam, usiadłam przed toaletkę i zrobiłam sobie profesjonalny makijaż. W chwili, gdy skończyłam usłyszałam nawoływanie mojej matki:
-Mellody, twój przyjaciel przyjechał! –Przewróciłam oczami. Przyjaciel? Dobre sobie, to największy dupek, jaki może chodzić po tym pieprzonym świecie!
Złapawszy za torebkę zbiegłam po schodach. W progu stał Irwin ubrany jak zwykle świetnie i gawędził sobie w najlepsze z Melissą.
-Cześć, Mel. Wyglądasz świetnie.
-Mhm. –Mruknęłam nadal wściekła. Nie pozwolę, żeby taki kretyn robił sobie ze mnie żarty ze swoją pożal się Boże przyjaciółeczką do łóżka. –Jedźmy już. –Powiedziałam wymijając go i kierując się w stronę tego cholernego lamborghini, gdzie z tyłu siedzieli już Luke i Mary.
-Cześć, Mellody. –Zaćwierkała tym swoim melodyjnym głosikiem, którego miałam dość, dlatego też nie odpowiedziałam na to powitanie.
Nie minęła nawet minuta, a za kierownicą usiadł ciemny blondyn, który uruchomił silnik i z piskiem opon ruszył w stronę centrum.
-Czy ty zawsze musisz tak szpanować? –Zapytała Wesley, na co wywróciłam oczami. Suka.
-Laski to kochają.
-Tak, mamy mokro widząc was w sportowych furkach. Prawie doszłam, gdy startowałeś.
-Następnym razem obiecuję, że osiągniesz spełnienie.
-Palant. –Zachichotała, razem z Luke’ m, ale mnie nie było do śmiechu. Jedyne, czego w tej chwili chciałam to jak najszybciej znaleźć się w centrum handlowym, kupić tą pieprzoną sukienkę i wrócić do domu!
To była najgorsza godzina w moim życiu. Słuchanie jak Marianna nieudolnie próbuje śpiewać razem ze swoimi przyjaciółmi było istną katorgą dla moich uszu. Miałam nieodpartą ochotę odwrócić się i zdzielić tą wywłokę ręką byleby nie wyła jak zdychający kojot.
Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, że dojechałam do celu.
Kiedy Irwin zaparkował na podziemnym parkingu wsiedliśmy do windy, którą wjechaliśmy na pierwsze piętro.
-Idziemy do sklepu mamy? –Zagaiła szarpiąc za przed ramię Luke’ a, który spojrzał na nas.
-Tsa, pewnie. Chodź, Mel. –Osiemnastolatek złapał za mój nadgarstek i siłą prowadził do jednego z butków Laury, której również nienawidziłam. Przecież ta kretynka nie ma w ogóle pojęcia o tym co modne, a całą sławę zyskała pewnie przez łóżko, bo bądźmy szczerzy, ale jej projekty są katastrofą.
Przekraczając próg sklepy Mary od razu pobiegła do jednej z pracownic i poprosiła o brzoskwiniową sukienkę, która była paskudna.
-Chodź, Lucas, powiesz jak wyglądam. –Oznajmiła chwytając za nadgarstek blondyna.
-Od razu ci mówię, że będę miał czarny krawat.
-Okay, czarny zawsze jest modny. Będziesz wyglądał świetnie.
-Zaczekajcie. –Poprosił Ashton. –Możesz nam doradzić? –Zwrócił się do tej samej kobiety, która wcześniej rozebrała manekina. Pracownica przejrzała kilka kreacji między wieszakami, aż wreszcie podała mi dwie sukienki: Długą białą z wcięciami przy talii na cieniutkich ramiączkach oraz z kamyczkami, którymi wyłożony był jakiś wzór na gorsecie oraz czarną również długą i wcięciami przy talii i nieco grubszymi ramiączkami, które łączyły się na plecach w znak X. –Dobra, chodźmy. –Uśmiechnął się osiemnastolatek ukazując te swoje dołeczki.
Chryste, jaki on był w tej chwili gorący. Dlaczego sypiał i był w związku z tą wywłoką?!
Kiedy weszłam do przymierzalni od razu włożyłam tą czarną sukienkę, ponieważ bardziej przypadła mi do gustu. Wyszłam po jakiś trzech minutach, a Ashton od razu się uśmiechnął.
-Wyglądasz świetnie, Mel. –Odpowiedziałam na ten uśmiech, bo będąc szczerą muszę przyznać, że jestem w nim cholernie zadurzona. –Będziesz pasowała do mojego krawata, nie tak jak Mary i Luke. –Prychnął. –Na pewno wygramy.
-Pomaż sobie, wszystkie cheerleaderki głosowały na Luke’ a, a kolesie z klubu książki, szach, robotów, historii i innych też, więc na pewno już przegrałeś.
-Och, no tak przecież twoje koleżaneczki flirtują z tymi kujonami, żeby mieć zawsze pracę domową. Wybacz, że zapomniałem, kochanie. –Cmoknął ustami, a później wywrócił oczami.
-Po prostu dołączył się, kiedy nadarzyła się okazja, żeby utrzeć ci nosa. Zresztą… -Wzruszyła barkami. –Luke to niezłe ciacho, każda chce wylądować w jego łóżku. Tak czy inaczej… -Zwróciła się do Hemmingsa, który miał to wszystko w dupie. –Biorę tą, skoczysz ze mną do kosmetyczki?
-Muszę? –Burknął pod nosem. –Wolałbym wyskoczyć, gdzieś z Calem albo Mike’ m.
-W takim razie idź. –Uśmiechnęła się lekko, apotem cmoknęła w policzek blondyna, który wyszedł zaraz po przybiciu sztamy z Irwinem oraz powiedzeniu Nara.
Poszłam się przebrać w normalne ciuchy, tak jak Wesley, a później poszłyśmy do kasy. Zapłaciłyśmy i dostałyśmy te „super” papierowe torby, do których to babsko spakowało nasze kreacje.
-Idę do tej kosmetyczki, widzimy się później? –Skierowała to pytania do Ashtona.
-Tsa, pewnie, pomożesz mi wybrać bukiecik dla Mel. Trzymaj się, Mała. –Powiedział delikatnie muskając policzek siedemnastolatki, a później rozeszliśmy się w przeciwne strony. –Skoczymy na jakąś kawę, czy coś? –Nagle przed oczami mignął mi Andy, tym samym dając sygnał, aby rozpocząć wcielanie naszego planu w życie.
-Jak idzie zakład?
-Do… -Zszokowany zatrzymał się i dokładnie mnie zlustrował. –Nie wiem, o czym mówisz.
-Nie rób ze mnie idiotki, Ashton. Wiem, że się założyłeś z Mary. Może Luke’ owi to nie przeszkadza, ale mi…
-Nie ma żadnego zakładu, lubię cie.
-Dlaczego ci nie wierzę? –W ramach odpowiedzi wzruszył tylko barkami.
-Marianna nie jest dla mnie ważna, jestem przecież z tobą, bo cie lubię. Mary to tylko przyjaciółka, ale nie możesz oczekiwać, że po szesnastu latach przestanę się z nią spotykać.
-Czyli mówisz, że to tylko przyjaźń, tak? –Zapytałam z niedowierzaniem unosząc jedną brew ku górze. Co za ściema.
-Mhm.
-W takim razie udowodnij. –Wyrzuciłam barkami w powietrze, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Ashton wyglądał, jakby walczył sam ze sobą, aż wreszcie nieco się nade mną pochylił i musnął kącik moich ust. Szybko się jednak się odsunął i niby skrępowany podrapał się w kark.
-Chodźmy na tą kawę, okay? –Przytaknęłam, a kiedy Irwin ruszył do przodu zobaczyłam jak Howard pokazuje mi kciuk do góry.
Weszliśmy z Ashem do jednej z kawiarni, gdzie zajęliśmy stolik dla czterech osób. Nagle całą atmosferę przerwał telefon osiemnastolatka, dlatego też niezwłocznie odebrał.
-Cześć, dziadku… Idę na bal… Czy ja wiem? Raczej nic, a co?… Okay, mogę przyjechać… Tsa, zajmę się tym… Dobra, pogadam z Michaelem, mimo że się pokłóciliśmy… Mhm, na razie. –Chłopak wywrócił oczami, a potem położył telefon na stoliku i poszedł zamówić dla nas kawę.
Szybko chwyciłam za komórkę, po czym napisałam wiadomość do Kicia ;*.

Do: Kicia ;*
Widzimy się w kantorku trenera o 19 podczas balu ;**

Szybko odłożyła aparat na to samo miejsce, a później wygładziłam swoją spódniczkę.
-Proszę. –Ciemny blondyn uśmiechnął się lekko podając mi biały kubek.
-Dzięki.
Przesiedzieliśmy tutaj około godziny nic nie mówiąc – Ashton był pogrążony w myślach, a ja mieszałam bez konkretnego celu łyżeczką w szklance próbując odgadnąć, co takiego zajmuje jego umysł. To było najnudniejsze półtorej godziny w moim życiu.
-Muszę lecieć, jestem umówiony z Calem i muszę jeszcze pogadać z Cliffordem. –Oznajmił wstając. –Zapłaciłem już, jakby co. –Poinformował, a później wyszedł. Niedługo po nim przyszedł Andy, który usiadł naprzeciwko mnie uprzednio muskając moje usta.
-To będzie słodka zemsta.
-Ashton pożałuje, że się założył.
-A Mary, że nie dała mi szansy…  
_________________________________________
Dobra, czuję się żałośnie z tym dennym rozdziałem ;'( 
Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale na najbliższą chwilę nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział. Mam jakąś blokadę względem tego fanfiction, dlatego z bólem serca, ale na razie zawieszam. Przepraszam was niezmiernie, bo wiem, że rozdziały są nijakie, a wy musicie czekać cały tydzień (lub dłużej), ale nie chcę was zawieść, dlatego postanowiłam dać sobie trochę czasu licząc po cichutku, że moja wena wróci, a ja będę wam mogła dać nie tylko rozdział, który zachwyci mnie swoją treścią oraz długością, ale również i was. 
Chciałam wam podziękować za komentarze i wszystko inne co robicie względem tego bloga. 
Obiecuję wam, że na pewno wrócę, ale nie jestem pewna kiedy konkretnie (miejmy nadzieję, że jeszcze w tym roku) potrzebuję po prostu trochę czasu. Tymczasem możecie mnie znaleźć na Errorze, ponieważ napisałam wcześniej więcej rozdziałów. 
Tak czy inaczej... 
Dziękuję wam za wsparcie ;) 
Do zobaczenia... Kiedyś ;**


9 komentarzy:

  1. Rozdział jest wspaniały i nie kłam, że jest inaczej.
    Mellody jest suką.
    Ten rozdział nie jest denny, może ty tego nie widzisz, bo w siebie nie wierzysz, ale zaufaj mi i innym czytelnikom, którzy ci mówią, że na prawdę świetnie piszesz.
    Będę czekać tyle, ile trzeba, każdego dnia będę wchodzić na tego bloga i patrzeć czy jest rozdział.
    Rozdział jest genialny i nie mogę się doczekać dalszego ciągu i mam ogromną nadzieję, że odzyskasz wenę :-)
    Tak więc, życzę ci weny, pozdrawiam
    - twoja wierna NA ZAWSZE czytelniczka :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział ❤
    Będę czekać na następny rozdział z niecierpliwością ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Skarbie nie przejmuj się, ja doskonale znam to uczucie wypalenia i w ogóle. Ja z Tobą zawsze zostanę <3
    Rozdział jest super, bo pokazuje punkt widzenia tej lali Cook na całą sytuację. Wrr, jak ja jej nie lubię. I chyba nie tylko ja :D
    Mówię Ci kochana, że musisz uwierzyć w siebie, bo naprawdę cudnie piszesz, a ja uwielbiam rock goda. Będę czekać ile tylko trzeba na Twój powrót. <3 <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział a wena czasem jest, czasem nie.
    Spodobało mi się to, że rozdział jest z punktu widzenia Mellody.
    Trzymaj się i czekam na ten bal bo musi być świetny xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieźle... Jestem ciekawa co takiego wykombinowała ta dwójka. Domyślam się, że nie będzie to zbyt przyjemne dla Mary i Irwina. Podobał mi się ten rozdział z jej perspektywy :)
    Spokojna głowa - będę czekać :)
    Dużo weny życzę i oby przyszła jak najszybciej :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, nie cierpię Mellody ... Denerwuje mnie -,-
    Fajnie, że ten rozdział był z jej perspektywy.
    Na następny rozdział poczekam, więc spokojnie... Bo na ciebie warto czekać ;-) Życzę Ci ogromnie dużo weny i żeby szybko przyszła
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. www.porwana-opo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham te opowiadanie xD i będę czekac niecierpliwie na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie mam nadzieje, że jeszcze tu wrócisz bo jestem ciekawa jak skończy się te opowiadanie :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarz = motywacja